Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Stąpając po kruchym lodzie

Autor Wiadomość
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2018-12-30, 14:35   Stąpając po kruchym lodzie

Czwarta rano, dawno, dawno temu, marzec. parking przy Siwej Polanie... Jest tak potwornie zimno, że nie chce nam się wysiadać z samochodu. Ten też zresztą nie daje za wielkiego komfortu, słynne ogrzewanie "na karton" (Vision i Dobromił wiedzą doskonale, o czym mowa) działa przy niewielkim mrozie, a w tą piękną noc temperatura spada poniżej dwudziestu stopni. No ale i tak utrzymuje się w środku na plusie, więc nie ma tragedii...
Wychodzić więc żal. Przeciągamy ten moment dobre pół godziny, jeszcze zmiana odzieży, obuwia, dopakowanie i w efekcie ok piątej wyruszamy. Na parkingu lodowisko. Droga przez dolinę również oblodzona. Zakładam raki, nie chce ryzykować poślizgiem i upadkiem na niesprawne kolana, gdyż to mogłoby zakończyć naszą wycieczkę 100 m od parkingu. Dzięki temu, łatwiej mi manewrować między końskimi odchodami, których wzdłuż całej drogi pełno. Magda woli paść na kolana, niż odmrozić palce. Mróz jest potwornie dokuczliwy. Pocieszamy się, że niedługo zrobi się jasno, wyjdzie słońce i to minie. Do tego rozglądam się panicznie, załączył mi się strach. Zimą nie boję się w górach niedźwiedzi. W zimie boję się wilków. I to jeszcze bardziej, niż misiów.
Nie znoszę Chochołowskiej. Magda zresztą też. Droga dłuży się w nieskończoność. Gdy odbijamy żółtym na Iwaniacką, powoli mrok zaczyna odchodzić w niebyt. Na wschód słońca nie zdążymy, ale możemy popatrzeć, jak zmieniają się barwy na Długim Upłazie. Na Iwaniackiej Przełęczy, nieco po wschodzie słońca, też jest pięknie. Szkoda, że nie zdążyliśmy na spektakl...



Przetarty szlak na Ornak kończy się tuż za linią lasu. Dalej bez raków ani rusz. Zbocze Suchego Ornaczańskiego Wierchu to lód z odrobiną zawianego śniegu. Idziemy na krechę, nie bawiąc się w zakosy, ani szukanie śladu. Jest cudnie, idzie się jak po chodniku (nie licząc kąta nachylenia). Tak wspaniale zmrożony śnieg będzie nam towarzyszył praktycznie do końca wycieczki.


Na szczycie, spragnieni tatrzańskich widoków, dostajemy oczopląsu. Aparaty od tej chwili nie mają wytchnienia. Szkoda tylko, że mamy dziadostwa. Ja mam na przykład mega zooma z canona. Nic mi z tych zoomów nie wychodziło. Tylko kasza. A zdjęcia i tak były do dupy.





Krótka przerwa i idziemy dalej na Ornak















Na zejściu z Ornaku trudno było mi się opanować i postanowiłem zagrać kilka soczystych solówek na lodowej gitarze, którą znalazłem po drodze. Tak teraz, po latach patrzę na te zdjęcia i sobie kurna myślę.... czy ktoś ma bardziej krzywe nogi ode mnie?





Potem trawers Siwych Skał, wśród dziwnych, lodowych nawisów, zmrożonych kamoli... I tak co sobie przypomnę, jakaś dziwna zima to była, z bardzo małą ilością śniegu.



Jeszcze tylko minięcie przełęczy Siwej...



I kolejny postój. Na herbatę z termosu. No i obowiązkowo na fajkę. Nie szkodzi, że mróz daje po rękach.
Tu zastanawiamy się chwilę nad przebiegiem dalszej trasy. Czy na pewno Bystra i powrót tą samą drogą, czy może jednak Klin i przy okazji mała pętla do Trzydniowiańskiego... Sprawdzając czas, wpadamy na szatański plan pójścia na Bystrą i z powrotem przez Starorobociański. Jak się później okazało, plan przerósł nasze możliwości. To znaczy kondycyjnie może byśmy dali radę, czasowo być może też. No ale... po kolei.
Odcinek Siwy Zwornik - Bystre Sedlo dość wymagający. Ogrom nawianego śniegu tworzy potężne nawisy na Liliowych Turniach. Pomimo mocno zlodzonego śniegu, trzeba trawersować. Miejscami, o dziwo, jest dość stromo, a lód pokrywający zbocza opadające do Doliny Gabrowej, bywa oporny nawet dla raków. Pozornie bardzo łatwo, ale ewentualny poślizg mógłby skończyć się co najmniej dłuuugą jazdą i obdartym zadkiem.








W promieniach słońca zimowy Błyszcz ma w pełni zasłużoną nazwę. W trakcie podejścia okazuje się, że jest to jedna wielka kupa lodu. Wg mapy czas przejścia z Bystrego Karbu na szczyt wynosi 10 min. Nam zajęło to przynajmniej 4 razy więcej. Do zmagań z oblodzeniem, dodać trzeba walkę z silnym wietrzyskiem i w efekcie na 2158m npm stajemy dość mocno wypompowani z sił. Tu spotykamy człowieczka, który po krótkiej wymianie uprzejmości, proponuje nam wspólną wędrówkę na Kamienistą. Propozycja nader kusząca, Magdzie oczka się zaświeciły, ale... Zawsze znajdzie się jakieś ale... Naszym argumentem jest brak czasu. Zaczynamy już zwaniać. Chłopak rzeczywiście schodzi w stronę Pyszniańskiej Przełęczy (wracając widzimy go już na zboczach Kamienistej), my tymczasem ruszamy na nasz cel główny.



Przejście na Bystrą też zajmuje nam znacznie więcej czasu, niż ten podany wg mapy. Na grani wiatr jest bezlitosny. Na szczycie Bystrej nie da się wysiedzieć. Na dłuższy postój trzeba zejść poniżej szczytu.
Tu zostajemy dobre pół godziny. Spokój, piękne i dalekie widoki, cisza przerywana jedynie krakaniem latających nad głową krukowatych, dziesiątki zdjęć













W końcu czas wracać. Jesteśmy zziębnięci. Po dłuższym postoju stawy jakieś takie zesztywniałe... Nie jest łatwo schodzić po lodzie na sztywnych nogach. Znowu czas nam ucieka.







Nie tylko czas nam ucieka, jak się okazuje. Pod Błyszczem kolano moje, nie tak dawno wyłamane, wywija orla i szlag trafia plany na dalszą wędrówkę. Pozostaje nam schodzenie maksymalnie najkrótszą trasą do Chochołowskiej. W zasadzie nawet najkrótsza trasa staje się dla nas ani łatwa i mało przyjemna. Wybieramy zejście z Siwej Przełęczy i choć jest to najbardziej optymalny wariant, do teraz pomstujemy o tym wyborze.
Bo najpierw trzeba znów przejść Liliowe Turnie. O ile w tamtą stronę poszło mi łatwo, w drugą idę bardzo niepewnie, z powodu uciekającego kolana. No i zostaję raczej z tyłu. Magda to lata tam i z powrotem. I chyba była wtedy mocno zawiedziona, że nie dało rady iść na Boćka.












Do tego widać ludziki idące w górę, co tylko nas wkurza!



O ile na Starorobociańską Rówień jest milusio zmrożone...



tak leśna część doliny to poruszanie się bocianim krokiem w śniegu do kolan. Zajebista rzecz, mając świeżo naderwane więzadła. A zważywszy na długość szlaku, do Chochołowskiej docieramy mocno zirytowani, delikatnie mówiąc. Zdjęć z lasu i z asfaltu nie robił nikt, ale Magdzie udało się przypadkiem chyba uwiecznić jeden z momentów, gdy jebłem. Nie było to zresztą trudne, bo padałem kilkanaście razy, kolano się postanowiło zachowywać nieodpowiednio do samego końca.



"Nigdy więcej czarnym szlakiem z lub na Siwą Przełęcz!" - tak wtedy padało dość często z naszych ust, ale czas pokazał, że kilka razy jeszcze się tam pojawiliśmy w czasach późniejszych. Dalszy asfalting to znowu mordęga. Wyprzedzają nas wszyscy, nawet rodzice z małymi dziećmi.
Cóż, zaczęliśmy jak pełni sił młodziki, skończyliśmy jak dziady... (ale bardzo zadowolone z wycieczki dziady)

Co ciekawe... od tego czasu, prehistorycznego niemal, nie miałem na nogach raków.
Zdjęcia są częściowo moje, częściowo Magdy, troszkę zremasteryzowane, choć szczerze mówiąc niewiele się z nich dało zrobić. Relacja też powstała na bazie tego, co niegdyś Magda spisała, coś tam pododawałem od siebie.
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-12-30, 15:06   

Te zdjęcia to by fajnie wyszły w cz-b kolorach. Jak z dawnych książek o Tatrach.
 
 
vidraru 
Rosomak


Wiek: 43
Dołączyła: 27 Sty 2017
Posty: 2502
Skąd: Kęty
Wysłany: 2018-12-30, 15:33   

Fajna relacja, piękne zdjęcia! Też nienawidzę Chochołowskiej i Starorobociańskiej Doliny
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513
Wysłany: 2018-12-30, 17:29   

Lodowi Wojownicy! :)
Tatry brzydkie, takie białe i niebieskie...
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9353
Wysłany: 2018-12-30, 18:17   

Jaki ty jesteś nieodpowiedzialny, żeby z taką kontuzją iść zimą w Tatry :o-o :zly
Żartowałem oczywiście :D , też bym poszedł w taką pogodę. W sumie z takim kolanem mogłeś zadzwonić po TOPR, zwieźli by Was na dół :lol ;)
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2018-12-30, 19:26   

Bez przesady, dało się jakoś iść. A jakbym miał patrzeć na to, co mogę, a czego nie z tymi kolanami, to w sumie zostałoby mi jedynie czekać na śmierć.
Profil Facebook
 
 
Homunculus 
Mlekoman


Dołączył: 30 Mar 2017
Posty: 336
Wysłany: 2018-12-30, 19:59   

Czarny szlak przez Dolinę Starorobociańską w zimę nie jest jeszcze taki zły , najgorszy jest przy wiosennych roztopach , niejednemu turyście tam błocicho zassało buta :D
Wycieczka i fotki zimowe fajne
:ok
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group