"A miałbyś ochotę zobaczyć moją Biebrzę w najbliższy weekend?" Takiej treści wiadomość wyświetla się na ekranie mojego telefonu na początku tygodnia.
Że niby ja mam łazić po błocie? Że niby ja mam łazić po płaskim? W dodatku w poniedziałek upływa termin projektu, który muszę skończyć. Tak więc słabo to widzę. Jeszcze na wyjazd w góry to bym się bez problemu zmobilizował ale żeby tak nad rzekę?
Weekend zbliża się wielkimi krokami a ja coraz bardziej mięknę.
"Raz się żyje. Niech będzie to cholerne bagno".
Od razu robię jednak zastrzeżenie, że po żadnym błocie chodzić nie mam zamiaru i ten temat nie podlega żadnej dyskusji.
Koleżanka zajmuje się wszystkim: ogarnia noclegi i planuje cały wyjazd. Od wieków nie jechałem na wyjazd w podobnej roli.
Dzień 1
Od razu po pracy ładujemy się do samochodu i wyjeżdżamy na zachód. W Jeżewie opuszczamy ekspresówkę i skręcamy w kierunku na Łomżę. Suniemy spokojnie w otoczeniu wiosek i pól gdy nagle Biebrznięta (tak sobie nazwę moją przewodniczkę na potrzeby tej "opowieści") mówi "Ooooo. Tu jest fajny most. Pokażę ci".
Skręcamy na Rudniki i po chwili dojeżdżamy na wioski Łaś-Toczyłowo.
Most faktycznie klimatyczny. Na moście zakaz wejścia i zakaz wjazdu, które to zakazy wszyscy mają w dupie. Parkujemy przed mostem, którym właśnie przejeżdża osobówka nie pierwszej młodości i robimy sobie krótki spacer.
Narew:
Most na Narwi w Łaś-Toczyłowie:
Po chwili jesteśmy znów na dawnej trasie. Przed Wizną skręcamy na Ruś.
Kilka domów tuż przy widłach Narwi i Biebrzy. Do tego grodzisko, z którego mamy piękny widok na pobliskie rozlewiska.
Widły Narwi i Biebrzy z okolic Rusi:
Pierwszy raz od dawien dawna uprawiam turystykę samochodową. Podjazd, krótki spacer, zdjęcia, powrót do samochodu i jazda! Trochę dziwne uczucie ale jest całkiem przyjemnie.
Biebrznięta wiezie mnie teraz w kierunku Burzyna. Podjeżdżamy pod sam punkt widokowy. Tu rozstawieni fotografowie z obiektywami dłuższymi niż moje kijki trekkingowe. Mój aparat jakiś czas temu zdechł więc przechadzam się wśród nich i focę swoim telefonem.
Biebrza z okolic Burzyna:
Parę kilometrów na północ kolejny punkt widokowy - Brzostowo. Tu na szczęście fotografów brak, jedynie jakieś dwie pary spacerują po okolicy. Po drugiej stronie rzeki Biebrznięta wypatrzyła łosia.
Biebrza z Brzostowa:
Gwóźdź programu na dziś to Góra Strękowa (127 m n.p.m.) - miejsce śmierci Władysława Raginisa, kapitana Korpusu Ochrony Pogranicza, dowódcy obrony Wizny.
Oddajmy na chwilę głos Szwedom:
Oglądamy ruiny bunkra kapitana Raginisa:
Jest tu również pamiątkowa tablica poświęcona dowódcy obony Wizny:
Poza tym jest po prostu pięknie:
Im bliżej zachodu słońca tym na wzgórze dociera coraz więcej osób. Znów fotografowie rozstawiają swoje profesjonalne zestawy na statywach, piździ jak w kieleckim ale nic już nie może zepsuć tego dnia. Widoki są genialne!
Resztę wieczoru spędzamy na pici piwa, rozmowach o wszystkim i czytaniu. Nie mogło być lepiej!
Dzień 2
Dziś będziemy działać z drugiej strony parku - z okolic tzw. Carskiej Drogi.
Na początek Długa Luka czyli kilkuset metrowa kładka na bagnie prowadząca do punktu widokowego.
Tam idziemy:
Stamtąd przyszliśmy:
A wokół nas jak okiem sięgnąć to:
Wracamy do samochodu i jedziemy na północ.
Po drodze mamy jeszcze jedną wieżę widokową gdzie mamy okazję podejrzeć żabie orgie:
Nasz kolejny cel to Grobla Honczarowska. Około trzy kilometrowy spacer w otoczeniu lasu, krzaczorów i bagiennych trzcin. Cisza i spokój.
Na końcu szlaku znów wieża widokowa:
Bagienny krajobraz Grobli Honczarowskiej:
Po powrocie do samochodu jedziemy dalej na północ. Szwędamy się trochę po bunkrach w okolicach Osowca, wchodzimy na pobliską wieżę widokową i zajeżdżamy na chwilę do Goniądza gdzie Biebrznięta pokazuje mi parę kapitalnych miejsc.
Bunkry nad Biebrzą w okolicach Osowca:
Wracając na nocleg zajeżdżamy jeszcze do Barwika.
Szlak ma ok 8 kilometrów długości ale nasz plan to przejście tylko części - do wieży widokowej. Po pierwsze dlatego, że powoli dzień się kończy a po drugie dlatego, że jestem konsekwentny i nie będę chodził po żadnym błocie!
Wokół najpierw las, potem chaszcze a następnie bagno.
Dochodzimy do pierwszego punktu widokowego z tablicą opisującą bekasy. Biebrznięta już wcześniej mi o nich wspominała i o ile inne ptaki, łosie czy tym podobne łososie nie robią na mnie specjalnego wrażenia o tyle bekasy są zajebiste! Lata ich tu kilka i wydają te swoje charakterystyczne dźwięki. Obserwuje je jak naćpany. Coś niesamowitego! Po prostu ptasie UFO!
Idziemy dalej. Jest trochę błota. Zaczynam marudzić ale Biebrznięta znosi to dzielnie.
W końcu docieramy do kresu naszej podróży. Wchodzimy na wieżę widokową, słońce powoli chyli się ku zachodowi więc zarządzamy odwrót.
Wracamy spokojnym spacerkiem. Gadamy i chłoniemy spokój, który przyroda uskutecznia wokół nas.
W drodze powrotnej znów załapujemy się na zachód słońca.
Zachód słońca nad Bagnem Ławki:
I przy kwaterze:
Wieczór spędzamy znów na luzie: piwo, książka i wieczorne rodaków rozmowy.
To był dobry dzień!
Dzień 3
Jako, że wciąż wisi nade mną projekt musimy w miarę wcześnie wrócić do domu. Żeby jednak nie marnować dnia pożyczamy rowery i robimy sobie krótką wycieczkę.
Na początek pedałujemy do wsi Kołodzieje. Dojeżdżamy nad rozlewiska i pstrykamy kilka zdjęć.
Potem przez Giełczyn dojeżdżamy do wału i nim jedziemy w kierunku wschodnim.
Widać Górę Strękową i rozlewiska Narwi.
Siadamy na wale i cieszymy oczy. A czas goni... Trzeba wracać do betonu, spalin i projektów.
Podsumowaniem niech będzie parafraza słów Laski z pewnego kultowego filmu...
No i mam gotowy plan wycieczki Ale widzę że tu i dwóch dni mało będzie...
Zawsze mówiłem że bagno wciąga
laynn [Usunięty]
Wysłany: 2016-04-04, 22:10
W Osowcu byłem ponad dekadę temu, więc ciągnie mnie tam już trochę. Ogólnie jak na wschód naszego kraju. Szkoda tylko, że urlopu brakuje na marzenia...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach