Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Rowerowy Eurotrip 2016

Autor Wiadomość
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2016-08-25, 20:48   

Robert J napisał/a:
Chcemy jak najszybciej opuścić miasto i znaleźć jakąś fajną miejscówkę na spędzenie nocy.

Hotel Palace macie pod nosem, ale mało gwiazdek? Ja bym nocował, jesteście zbyt wybredni :)
Niezły pomysł z porannym i wieczornym prysznicem na rowerze - oszczędność czasu, a przy okazji można zwiedzać - pomysł godny opatentowania.
Na siódmym zdjęciu w galerii Grześ sonduje głębokość rzeki, czy mu babę nurt zabrał?
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-08-26, 14:55   

laynn napisał/a:
Zdjęcie odbijających się gór cudne. Chmur i zachodzącego słońca też. Ale najfajniejsze jest was jadących.
Specjalnie zawróciliśmy by wykonać to zdjęcie ;)
laynn napisał/a:
ale poczytałem i pooglądałem na Youtube filmiki o problemach z jazdą po miastach, i trochę się odechciewa. To tak trochę nie na temat...

Ja już jestem do tego przyzwyczajony. Taka jest ludzka mentalność, że rowerzysta jest najgorzej traktowany. Piesi również ciągle narzekają na jeżdżący rowerami...
ceper napisał/a:
Hotel Palace macie pod nosem, ale mało gwiazdek? Ja bym nocował, jesteście zbyt wybredni :)

Nie było już miejsc wolnych bo wszystko zajęli jakieś cepery :lol
ceper napisał/a:
Na siódmym zdjęciu w galerii Grześ sonduje głębokość rzeki, czy mu babę nurt zabrał?
To kolejna rzecz, którą można opatentować. Kąpiel z treningiem jednocześnie. Grzechu często wykonuje w strumieniach pompki ;)
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-08-26, 14:56   

Czy to prawda, że na Słowacji poza obszarem zabudowanym wszyscy muszą jeździć w kaskach? Gdzieś coś takiego ostatnio wyczytałem przy okazji szukania przepisów odnośnie przewożenia dziecka w "foteliku rowerowym"...
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-08-29, 22:36   

Pudelek napisał/a:
Czy to prawda, że na Słowacji poza obszarem zabudowanym wszyscy muszą jeździć w kaskach? Gdzieś coś takiego ostatnio wyczytałem przy okazji szukania przepisów odnośnie przewożenia dziecka w "foteliku rowerowym"...


Tego to ja niestety nie wiem. Może chodzi jednak o osoby do 18stego roku życia tak jak to jest w Czechach ?, ale jeśli nawet to byłby to absurdalny przepis. Wyobrażasz sobie starszą babcię jadącą do sklepu w kasku ? ;)
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-08-29, 22:36   

Rowerowy Eurotrip 2016 - Przez półwysep Istria - 29.07.2016

Miniona noc jest wręcz genialna. Było ciepło, bezwietrznie, a na niebie milion gwiazd! Czego chcieć więcej ? Mimo iż spać położyliśmy się około pierwszej to budzimy się dość wcześnie. Oczywiście zanim ruszamy w drogę mija trochę czasu ;)







Na dzień dobry mamy podjazd. Niezbyt długi, ale bardzo stromy. Po dotarciu do głównej trasy jedziemy dalej w kierunku Vozilići. Ostry zjazd do miejscowości gdzie robimy zapasy płynów bo upał coraz większy ;)







Droga wiedzie przez spory odcinek na wysokości ponad 200 metrów n.p.m. Mijamy Labin i zjazd na poziom Adriatyku by po chwili ponownie wjechać na wytraconą wysokość ;)





Mamy całkiem ładne widoczki. W dali widoczne Góry Dynarskie gdzie znajduje się Park Przyrodniczy Učka z najwyższym szczytem Vojak 1396 m n.p.m. Był to nasz wczorajszy cel dnia. Niestety pogoda pokrzyżowała nasze plany :(



Czas leci, kilometry mijają, my tymczasem docieramy do Puli. To był najbardziej na południe wysunięty punkt tegorocznej wyprawy. Tak przed samym wyjazdem postanowiłem że zobaczę tamtejszy amfiteatr ;) Przebijamy się na nabrzeże gdzie znajduje się najstarsza część miasta pamiętająca czasy panowania Rzymskiego. Trafiamy od razu pod amfiteatr.



Już od V w p.n.e tereny dzisiejszej Puli zamieszkiwali Ilirowie, aż do roku 177 p.n.e. kiedy to obszar ten zajęli Rzymianie. Od 43 r. Pula/Pola stała się kolonią rzymską. Staje się wówczas ważnym ośrodkiem administracyjnym i handlowym. W tym czasie miasto przeżywało okres świetności czego dowodem są liczne zachowane budowle z tego okresu (amfiteatr, łuk triumfalny, świątynia Augusta).

Amfiteatr mógł pomieścić 23 tys. widzów, co czyni go szóstym co do wielkości obiektem tego typu na świecie. Jest również jednym z najlepiej zachowanych obok Koloseum w Rzymie i Al-Dżamm w Tunezji. Ten jest najstarszy z owej trójki bo jego budowę rozpoczęto już w 2 w. p.n.e.





Postanawiam zobaczyć amfiteatr od wewnątrz. Przyjemność ta kosztuje 50 kun czyli jakieś 30 pln. Chorwackiej waluty nie posiadam, ale Grzesiu mi pożycza :)

Wewnątrz trwają przygotowania do koncertu. W grafiku występów znajduje się m.in. legendarny zespół rockowy Status Quo.







Amfiteatr jest uwieczniony na rewersie chorwackich banknotów o nominale 10 kun.

Czasu na zwiedzanie miasta mamy niewiele. Jedziemy jakąś wąską uliczką pod katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wybudowana w XV wieku na miejscu dawnej świątyni Jowisza. Do budowy dzwonnicy wykorzystano kamień pozyskany z amfiteatru, który w tamtych czasach służył jako "kamieniołom".



I w zasadzie wracamy wzdłuż wybrzeża... Tak wiem. Pominęliśmy bardzo wiele ciekawych obiektów pamiętających jeszcze czasy starożytne. Problem polegał na tym, że przygotowania teoretyczne do tej wyprawy były dopiero na kilka dni przed wyjazdem. Pierwotnie mieliśmy jechać zupełnie gdzie indziej( o czym pisałem na wstępie relacji z pierwszego dnia). W każdym bądź razie do samej Puli jeszcze kiedyś wrócę ;)

Pamiątkowe zdjęcie pod palmą oczywiście musi być ;)



A my tymczasem kierujemy się już na północ. Przy drodze reklamy w języku polskim ;)



Naszym kolejnym celem jest kąpiel w Adriatyku. Wynajdujemy mniej tłumny skrawek skalistego wybrzeża w okolicy miejscowości Fažana.





Skały bardzo ostre. Grzesiu rozcina stopę, ale nie narzeka ;) Kąpiel, po trzy piwa i pora ruszać dalej.







Mylimy jednak trasę i droga nam się kończy. Wracamy kawałek do tej głównej. Ta główna w pewnym momencie staje się szeroką szutrówką. Są znaki drogowe. Jeżdżą nią normalnie samochody, więc i my nie kombinujemy tylko jedziemy dalej. Po kilku kilometrach jesteśmy na krajówce.







Początkowo myślałem by zahaczyć o Rovinj, ale ostatecznie omijamy miasto i objeżdżamy Limski kanał. Na jednym z parkingów jesteśmy częstowani lokalnymi alkoholami. 6-7 kieliszków na skosztowanie i trochę zakręciło się w głowach ;) Pani całkiem dobrze mówiła po polsku. Zresztą miała opanowanych kilka języków.







Oczywiście w sakwach ląduje kilka flaszek :)

Bardzo chciałem obejrzeć zachód słońca nad brzegiem morza. Czas płynął nieubłaganie, a droga wiodła w pewnej odległości od wybrzeża. Udaje się znaleźć jakieś niezasłonięte miejsce z widokiem na zachodzące słońce. A zachód był taki sobie...





Zbliżamy się do miasta Novigrad. Miasto jednak omijamy. Oddalamy się na pewien czas od Adriatyku. Pokonujemy po zmroku kilka krótkich, ale wymagających podjazdów. Docieramy tak do miejscowości Buje. Stąd już zaledwie 6 km do granicy ze Słowenią.





Bardzo stromy zjazd do przejścia granicznego, a tam korek na kilometr do odprawy, ale szybko posuwa się naprzód.

Przekraczamy granicę i jedziemy na północ. Droga tragicznie ruchliwa i bardzo niebezpieczna. Zwłaszcza w nocy. Decydujemy się wrócić i odbić na trasę wiodącą bliżej wybrzeża. Będzie więcej kluczenia, ale jednocześnie bardziej bezpiecznie. O północy docieramy do Luciji. Tam przy promenadzie siadamy na chwilę w klimatycznej knajpie przy piwie. Drogie trochę było, ale za to bardzo smakowało.



Po mieście Portorož trochę błądzimy. Zgubiliśmy trasę rowerową, a oznaczenie marne. O tej godzinie zmęczenie jest spore i na jednym ze zjazdów Grzesiu traci równowagę po najechaniu na głębszą studzienkę kanalizacją. Wywraca się na asfalcie przy sporej prędkości i zdziera każdą możliwą część ciała.... czoło, łokcie, ramiona, udo i kostkę...

Szczęście w nieszczęściu skończyło się tylko na obtarciach. Jednak rower trochę ucierpiał i dalsza jazda jest niemożliwa. Grzesiu przemywa i odkaża rany. Rower obejrzymy dokładnie z rana i postaramy się naprawić.

Na noc kładziemy się w parku na ławce. Później w nocy z tego miejsca przeganiają nas załączone zraszacze :D


Statystyki - dzień 7


Galeria - dzień 7: https://goo.gl/photos/NUtkfGEDhWWT6S3y8

cdn...
Ostatnio zmieniony przez Robert J 2016-08-30, 00:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2016-08-30, 03:25   

Robert J napisał/a:
Droga wiedzie przez spory odcinek na wysokości ponad 200 metrów n.p.m. Mijamy Labin i zjazd na poziom Adriatyku by po chwili ponownie wjechać na wytraconą wysokość
Na Istrii nie byłem, ale pięknie podróżuje się nadmorską drogą, gdy zza cedrów rozciąga się widok na lazurowe morze.
Zamiast lokalnymi piwami i trunkami zająłbym się się obiektami na rowerku wodnym, chyba że nastąpiła przerwa w sesji foto ;)

Robert J napisał/a:
zdziera każdą możliwą część ciała.... czoło, łokcie, ramiona, udo i kostkę...
Najważniejsze części ciała nie ucierpiały ;)
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-08-30, 11:53   

No jak Robert zdecydował się wejść już do jakiegoś zabytku do środka, to sensacja :D
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
taki1gość 


Dołączył: 24 Sie 2016
Posty: 10
Skąd: Niepołomice
Wysłany: 2016-08-30, 12:36   

Oglądam zdjęcia tych małych miast które mijaliście i zastanawiałem się czego mi w nich brakuje - 'polskich' wszędzie będących i zarazem szpecących otoczenie szyldów reklamowych.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8297
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-08-30, 13:12   

Nie trzeba jechać do Chorwacji - nigdzie poza Polską nie widziałem aż takiej ilości reklam w przestrzeni publicznej.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-08-30, 15:19   

ceper napisał/a:
Zamiast lokalnymi piwami i trunkami zająłbym się się obiektami na rowerku wodnym, chyba że nastąpiła przerwa w sesji foto ;)

Gdybyś zajął się takimi obiektami u nas w kraju to bankowo poszedłbyś siedzieć za napaść seksualną na nieletnią. Jedna miała nie więcej jak 14-15 lat :rol
ceper napisał/a:
Najważniejsze części ciała nie ucierpiały ;)


Z tego niestety, ale nie zwierzał mi się ;)

Pudelek napisał/a:
No jak Robert zdecydował się wejść już do jakiegoś zabytku do środka, to sensacja :D

Wiesz, ja bym czasami bardzo chętnie zwiedzał obiekty, które mnie interesują. Zawsze jednak powtarzam, że jest problem z pozostawieniem roweru i bagaży. Dodatkowo do wielu miejsc nie wpuszczą mnie w obuwiu kolarskim ;)
Jak jadę gdzieś z Grześkiem to ma kto mi przypilnować roweru. Kiedyś byłem z nim Esztergomie i miałem możliwość zobaczyć od wewnątrz tamtejszą bazylikę. Tak sam nieodległe ruiny zamku Wyszegrad. Będąc samym na pewno bym tego nie zrobił ;)
Ostatnio zmieniony przez Robert J 2016-08-30, 15:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-08-30, 15:24   

taki1gość napisał/a:
Oglądam zdjęcia tych małych miast które mijaliście i zastanawiałem się czego mi w nich brakuje - 'polskich' wszędzie będących i zarazem szpecących otoczenie szyldów reklamowych.

Pudelek napisał/a:
Nie trzeba jechać do Chorwacji - nigdzie poza Polską nie widziałem aż takiej ilości reklam w przestrzeni publicznej.

Nawet Chorwacja jest już powoli zaśmiecana "polskimi" reklamami, co zresztą widać na jednym ze zdjęć i ostatniej części relacji ;)
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-09-01, 20:27   

Rowerowy Eurotrip 2016 - Dzień 8 - Triest, Udine - 30.07.2016

Mijająca noc była dla nas bardzo krótka. Spać położyliśmy się bardzo późno, a i wstać trzeba było wcześnie by nie zwracać na siebie uwagi w parku ;)

Zanim ruszymy w drogę trzeba doprowadzić rower Grzesia do stanu używalności po wczorajszej wywrotce. Tarcza tylnego hamulca jest mocno skrzywiona. Dziwne bo Grzechu wywrócił się na drugą stronę. Kilkanaście minut zabawy z prostowaniem tarczy za pomocą klucza do szprych i jest "igła". Możemy jechać ! Ruszamy w trasę. Jedziemy przez miasto pod górę. Ruch o tak wczesnej porze bardzo duży. Nawet w ciągu dnia trochę kluczymy. W końcu postanawiamy wrócić do miejsca gdzie wczorajszego wieczoru widzieliśmy po raz ostatni oznaczenia trasy rowerowej. W między czasie robimy zakupy.
Okazuje się, że trasa rowerowa zniknęła nam w tunelu...Przeszło pół kilometra pod ziemią i wyjeżdżamy na fajne tereny wśród winnic. Mijamy też kilka dobrych miejscówek na nocleg..., no żesz...:/ Muszę tutaj zaznaczyć, że jeszcze kilka razy próbowałem uruchomić telefon, na których mam zainstalowane mapy i niestety tel. umarł ostatecznie...





Jedziemy wzdłuż wybrzeża. Przed nami miasto portowe Słowenii - Koper. Z Giusterny jest ładny widok na miasto. Naszej rozmowie przysłuchuje się starszy pan. W końcu pyta się czy jesteśmy z Czech. Odpowiadamy, że z Polski, a on na to iż to wszystko jedno bo wszyscy jesteśmy Słowianami ;)



Ze ścieżki rowerowej biegnącej nad brzegiem morza mamy ciekawe widoki na statki wpływające do portów w Trieście i Koper.







Przez miasto jedziemy również ścieżkami rowerowymi. Poszukujemy jakiegoś marketu bo potrzebne nam są płyny ! Dzień będzie bardzo upalny...Przejeżdżamy przez port i gdzieś na przedmieściach przerwa w zacienionym miejscu.





Przed nami wyzwanie w postaci przedostania się przez sporą aglomerację jaką jest Triest. Oczywiście moglibyśmy miasto ominąć jakimiś bocznymi drogami, ale wiązałoby się to z pokonywaniem sporych wzniesień. Inna sprawa że Triest już raz ominąłem i teraz zdecydowałem by podjechać do centrum, a dalej kontynuować jazdę wzdłuż Adriatyku.





Na przedmieściach dopada nas chwila zawahania. Z pomocą przychodzi nam starszy Włoch na kolarce, który przeprowadza nas przez pół miasta. Co jak co, ale ja chyba bym tak główną drogą nie zdecydował się jechać. Ruch samochodowy jest spory, ale kultura jazdy u kierowców na poziomie jaki zostanie osiągnięty u nas może za dwa pokolenia ;)

W Trieście teoretycznie swoje wpływy powinni pozostawić zarówno Rzymianie, jak i Bizantyjczycy jednak wcale tak nie jest. Poza katedrą i nielicznymi pozostałościami średniowiecznej zabudowy dominuje styl neoklasyczny.



Na początek podjeżdżamy na wzgórze San Giusto gdzie zalkalizowane są chyba najciekawsze obiekty miasta.Na wzniesieniu dominują fortyfikacje pamiętające XV wiek. Po zachodniej stronie stoi katedra św. Justyna. Powstała ona z połączenia dwóch bazylik romańskich: Santa Maria Assunta i San Giusto w XIV w.





Plac katedralny był w czasach rzymskich forum.

W bezpośrednim sąsiedztwie twierdzy i katery są pozostałości po jakiejś rzymskiej świątyni. Nie ma dokładnych informacji co to była za świątynia, ale jej rozmiary świadczą, że była ważna dla mieszkańców dawnego Tergeste.





Zjeżdżamy na wybrzeże gdzie chcemy kontynuować dalszą jazdę. Mijamy piękne budowle przy głównym placu Triestu - Piazza dell Unita d’Italia oraz kanał Ponterosso i plac Sant Antonio Nouvo. Niestety zdjęcia wykonuję w trakcie jazdy :/





W porcie stoją dwa ogromne wycieczkowce.



Opuszczamy miasto. Jedziemy wzdłuż fajnego deptaku nad brzegiem morza. Mimo trudności z dostępem do wody sporo tu osób. Kolejny nasz cel widoczny już w dali - pałac Miramare.





W połowie XIX w. arcyksiążę Maksymilian Ferdynand, brat cesarza Franciszka Józefa postanowił wykupić cypel i postawić tam zamek swoich marzeń. Niestety nie dożył ukończenia budowy, został rozstrzelany w Maksyku...
Budowę pałacu dokończono trzy lata później w 1870 roku.





Po terenie parku przypałacowego niewolno poruszać się rowerem, więc część trasy pokonujemy z buta ;) Muszę przyznać, że to urocze miejsce.







Chcąc się wydostać z parku trochę kluczymy po ścieżkach. Jedna brama jest zamknięta. Opuszczamy park furtką dla pieszych. Schodzimy po stromych schodach z rowerami i musimy podjechać około kilometra po stromo wijącej się do góry drodze.

Dalej jedziemy krajówką. Ruch spory, ale pełna kultura kierowców. Bez większych postojów docieramy do Monfalcone. Grzesiu wcześniej zdecydował, że tutaj odbijamy do kurortu Grado. Po pokonaniu równin docieramy do miasta. Na moment chcemy jeszcze zobaczyć Adriatyk. Tłumy na plaży jak nad Bałtykiem gdy temperatura powietrza przekroczy 20 stopni na plusie ;)











Jedziemy obejrzeć stare miasto. Dominuje tu kościół św. Eufemii, zbudowany w 579 roku.







Okolice Grado były niegdyś jednym z najważniejszych zakątków rzymskiego imperium. Właśnie jedziemy do jednego z ważniejszych miast cesarstwa rzymskiego – Akwileji. Niestety dowiedziałem się o tym po czasie.... Poruszając się po ścieżkach rowerowych nawet nie wiedzieliśmy przez jakie miejscowości przejeżdżamy :(
Akwileja - miasto wpisane na listę UNESCO. Z miasta mam tylko trzy zdjęcia..., jedno to wieża romańsko-gotyckiej bazyliki. Pochodzi z początku XI wieku, zbudowana na fundamentach jeszcze starszej świątyni po której zachowała się na podłodze pochodząca z IV wieku mozaika o powierzchni 760 m².



Dwa pozostałe to ruiny Forum zza ogrodzenia...





W Cervignano kolejna dziś przerwa na piwo. Poruszamy się ciągle w kierunku północnym za oznaczeniami trasy rowerowej ku Alpom bo taka była wola Grzesia. Była to jednak błędna decyzja, a to za sprawą pogody.... Ja chciałem jechać zupełnie gdzie indziej ;)

Niedługo przed zachodem docieramy do Palmanovy. Miasta "idealnego". Sama miejscowość została wybudowana przez Scamozziego na planie gwiazdy w renesansie. Obecnie jest to chyba najlepiej zachowane miasto o takim układzie.







Od sześciokątnego placu w centrum wychodzą gwieździście ulice, mające taką samą szerokość 14 metrów. Przy Piazza Grande stoi katedra, którą wzniesiono w 1636 roku. 140 lat później zbudowano przy niej dzwonnicę, która celowo była niższa niż inne tego typu konstrukcje. Tym samym nie była widoczna spoza murów miejskich.



Miasto opuszczamy przez bramę Udine i tuż za murami przerwa na kąpiel oraz syty posiłek :)







Tradycyjnie chcieliśmy dobić do 200 km. Jednak docierając do Udine widzimy nadciągającą burzę od strony Alp. W samym Udine już kiedyś byłem za dnia. W nocy również ciekawie wygląda. Skupiamy się na Placu Wolności bo to obowiązkowy punkt zwiedzania miasta ;)



Kilka pamiątkowych fotek na tle Loggia Comunale. Kilka fotek wewnątrz i jedziemy dalej.







...i w sunie to za daleko tego dnia już nie dojechaliśmy. Burza się zbliża, a my jedziemy jej naprzeciw. Jeszcze tylko krótka przerwa na hamburgera i zimną colę i niedaleko Tricesimo jesteśmy zmuszeni wcześniej rozbić biwak bo zapowiada się niezła nawałnica... I właśnie taka była. Pioruny biły wszędzie w koło....






Statystyki - dzień 8


Woda 6 litrów, piwo x8


Galeria z dnia 8 : https://goo.gl/photos/zk7vQjTrmz2EUkh17

cdn...
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2016-09-01, 21:00   

Takimi trasami chętnie bym pokręcił na rowerze. Widziałeś tego rowerzystę, któremu podawano piwo? Nie ruszał się z miejsca i łądnie obrósł bluszczem
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-01, 22:58   

Triest, ładne miasto.
Kurcze chyba się skuszę na zamianę Bałtyku na Adriatyk ;) .
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2016-09-05, 19:58   

Rowerowy Eurotrip 2016 - Dzień 9 - I znowu te Alpy..., i znowu ten deszcz... - 31.07.2016

Miniona noc była bardzo niespokojna. Przez kilka godzin przechodziły burze. Jakoś szczególnie nam to nie przeszkadzało bo przecież byliśmy schowani pod płachtą. Zmęczenie całodzienną jazdą spowodowało iż sen był dość mocny... był do momentu gdy woda wlała mi się do wewnątrz. Jakimś sposobem poluzował mi się jeden odciąg płachty i woda ciurkiem lała się na plandekę. Efekt ? Kompletnie przemoczony śpiwór :(

Na szczęście o poranku pogoda już się ustabilizowała i nawet słońce wyjrzało zza chmur. Około 9-tej jesteśmy w nieodległej Gemonie del Friuli. Robimy tu pierwsze zakupy.

Wiadukt kolejowy ciekawie przyozdobiony graffiti.





Stoi tu kościół św. Łucji ...Początkowo myślałem, że to jakaś fabryka lub silos na zboże ;)



Omijamy centrum, jedziemy po ścieżkach rowerowych. W powietrzu duży zaduch..., a prognozy mówią że będzie dzisiaj padać :/



Na przedmieściach w parku ekspozycja , na którą składają się dwie lokomotywy(jedna elektryczna, druga parowa) oraz samolot Fiat G.91.





Poruszamy się po rewelacyjnej ścieżce rowerowej. Jechałem tędy trzy lata temu w przeciwnym kierunku ;) Przed nami bardzo ciekawe miasteczko jakim jest Venzone. Miasto jest jedynym w Friuli-Wenecji Julijskiej mającym mury obronne z XIII wieku. Nazwane w 1965 roku narodowym zabytkiem, przetrwało dwie wojny światowe bez zniszczeń...



6 maja 1976 r. silny wstrząs ziemi zniszczył około dziesięciu miasteczek Friuli; wśród nich ucierpiało także Venzone. Miasteczko zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Dzięki wytrwałości i upartości ludności, ale także dzięki międzynarodowemu wsparciu, miasto odrodziło się praktycznie w takie, jakie było wcześniej.





Jedziemy dalej. W pewnym momencie gubimy trasę rowerową. Odnajdujemy ją po pewnym czasie jadąc "na czuja". Teraz będziemy jechać wzdłuż Tagliamento aż do jej źródeł.



Jednym z celów Grzesia było przywiezienie do domu jakiegoś ładnego otoczaka z alpejskiej rzeki. Tutaj postanowił zjechać do koryta rzeki na poszukiwania. Ciekawe ile tego wiózł ze sobą ?





Docieramy około południa do Tolmezzo. Mamy niewiele kilometrów przejechane. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że pogoda zaczyna się psuć :/ Choć czasami jeszcze jakiś promyk się przebije przez chmury...



Na jednym z rond ustawiony samolot Aeritalia F-104S Starfighter.



Na moment zatrzymujemy się przy katedrze. W małym parku jest hydrant gdzie możemy się umyć :)



Jedziemy w kierunku Dolomitów. Pogoda coraz gorsza. Teren coraz bardziej zaczyna się wznosić. Przejeżdżamy przez kilka mniejszych miejscowości. Ogólnie ten odcinek był bez historii.



Po 14-tej jesteśmy w Mediis. Odbywa się tutaj jakiś festyn. Rynek trzeba ominąć. Niestety dopada nas burza z obfitymi opadami. W jednej chwili wszystkich wywiało. Siedzimy pod zadaszeniem przeszło godzinę czasu.



Jeszcze zanim deszcz całkowicie ustaje ruszamy w drogę. Nie możemy sobie pozwolić już na dłuższe postoje bo jest bardzo późno, a przed nami jeszcze podjazd na przełęcz Mauria.

Przemykamy przez Ampezzo. Deszcz pada raz słabiej, a raz mocniej. Na trasie tej zaliczamy najdłuższy jak do tej pory tunel - 2213 metrów. Przynajmniej w środku nie pada ;)







W Forni di Sopra jakby pogoda się poprawiała. Widać nawet skrawki błękitnego nieba gdzieś tam w dali. Może ten dzień nie będzie taki zły ? Z chmur wyłaniają się najwyższe okoliczne szczyty.





Za Forni di Sopra zaczyna się już konkretny podjazd. Musimy wjechać na 1298 m n.p.m. Na około 1200 m mijamy źródło Tagliamento. Jest też dobra wiadomość... wypogadza się !





Dolomity nawet z perspektywy siodełka rowerowego robią ogromne wrażenie. Podjazd na przełęcz idzie całkiem sprawnie. Ruch na drodze niewielki. Grzesiu tradycyjnie pojechał swoim tempem ;)



Sama przełęcz Mauria tonie w chmurach. Miejsce wydaje się opuszczone.





Teraz przyjemniejsza część trasy czyli zjazd ;) Widoki też coraz ciekawsze.





W dole Lorenzago di Cadore. Tutaj papież Jan Paweł II wielokrotnie spędzał wakacje.





Mieliśmy tutaj odbić w prawo i jechać zupełnie gdzie indziej. Plan na dziś był taki by bardziej zagłębić się w Dolomity. Wcześniejsza kiepska aura i kończący się powoli dzień wymusił na nas zmianę tych planów. Decydujemy się jechać w dół na południe do Belluno. Za to widoki kończącego się dnia trochę nam wynagradzają ten w sumie kiepski dzień :)





Słońce już zaszło. Dzień się kończy. Wiadomo, że za wiele dzisiaj już nie pokręcimy. Trafiały się jeszcze tego dnia przelotne opady deszczu, ale nam było już wszystko jedno ;)







Jadąc trochę główną drogą trochę ścieżką rowerową docieramy w okolice Castello Lavazzo. Tam bez większego zastanowienia zatrzymujemy się na noc w korycie rzeki Piawa. Grzesiu bardzo szybko zasypia. Ja jeszcze biegam trochę z aparatem. Noc zapowiada się całkiem pogodna....








Statystyki


Piwo x3, inne płyny 3 litry

Cała galeria pod adresem: https://goo.gl/photos/HrVduB3PPoeNjQBf9

cdn...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group