Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Rumuńskie wakacje

Autor Wiadomość
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5870
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-08-19, 19:09   

laynn napisał/a:
Dla mnie świetne jest to, że można podjechać tak wysoko. Petycje stworzę do TPN z otwarciem trasy nad Moko.

Przydałaby się TransTatra np. przez Czerwone Wierchy i Dolinę Cichą.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5870
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-08-22, 07:51   

cz.3 - zamek w Hunedoarze

Zamek w Hunedoarze, zwany też Zamkiem Korwinów (Castelul Convinilor) został zbudowany na skale w miejscu dawnego kasztelu. Król Zygmunt Luksemburski w podzięce za zasługi w 1409 roku podarował kasztel miejscowemu kniaziowi Voicu Hunyadyemu. Syn kniazia (Jan Korwin - inaczej Jan Hunyady, czyli Jan z Hunedoary) przebudował i ufortyfikował zamek, kolejni Korwinowie (w tym król Węgier Maciej Korwin) wielokrotnie dokonywali kolejnych przebudów.

Korwinowie byli panami na zamku zaledwie wiek - do roku 1508. Po licznych „zmianach właścicielskich" w osiemnastym wieku zamek przeszedł na własność panującej dynastii Habsburgów, a w 1918 roku stał się własnością państwa.

Wielokrotne przebudowy przesądziły o aktualnym wyglądzie zamków będącym mieszanką stylów od gotyku poprzez renesans, a nawet barok, choć dominująca jest gotycka baza.
Na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku podejmowane były nieudolne i chaotyczne próby renowacji, natomiast w roku 1956 miał miejsce gruntowny i sensowny remont zamku.

Aktualnie (lato 2023) na zamku trwają prace remontowe prowadzone niespiesznym tempem (kto prowadzi remont w szczycie sezonu turystycznego?), wskutek czego najbardziej znane w zamku Sala Rycerska i Rady są zastawione rusztowaniami lub w ogóle niedostępne, a wejście na Wieżę Ne Boisa, wysuniętą poza zamkowe mury, jest zamknięte. Jest też zamknięte wyjście na łąkę pod drugą stronę zamku - zajęli je budowlańcy na swój składzik. Szkoda, bo mam słabość do punktów i wież widokowych, również w miastach i zamkach.

Zamek uchodzi za jedną z ciekawszych gotyckich budowli
w Rumunii i jest licznie odwiedzany przez turystów. Na szczęście przed południem tłumy są dużo mniejsze, niż w słynnym i mocno przereklamowanym „Zamku Draculi" w Bran, który jest szczytowym przejawem turystycznej komercji i kiczu. Bazuję na dość powszechnych opiniach w sieci, bo sam w zamku Bran nie byłem zrażony właśnie powszechnymi opiniami o nim, choć przyznaję, raz podczas pobytu w Braszowie coś mnie podkusiło „w środku", żeby tam jechać. Na szczęście zachowałem się rozsądnie.

Dziś jest wyjątkowo upalny dzień, mamy nadzieję na odrobinę chłodu w zamkowych wnętrzach. Oficjalny parking zamkowy jest płatny, nawet nie sprawdzamy dokładnie ile, tylko szukamy alternatywy. Parkować przy poboczu drogi prowadzącej na zamek nie chcemy (choć jak się później okaże, będzie sporo takich), ale znajdujemy spory, bezpłatny parking na „górce" nad zamkiem. Kto poszuka, to znajdzie.

Przed zamkiem standard, czyli kasa biletowa i szereg straganów z gastronomią, pamiątkami i różnym takim badziewiem. Do zamku wchodzi się przez długi, postawiony na kamiennych przęsłach most. Słońce bardzo mocno świeci nad zamkiem (trudne warunki fotografowania).



Pod nim płynie rzeczka Zlasti, z której korzystamy po zwiedzaniu zamku, by się nieco ochłodzić (ścieżka do rzeczki znajduje się przy drodze prowadzącej obok zamku po prawej stronie stojąc przed nim).



Wejście do zamku to Nowa Wieża Bramna (Turnul de Poartǎ). Po obu stronach przejścia znajdują się ekspozycje ze średniowiecznymi izbami tortur, to tak dla podniesienia napięcia na początek zwiedzania. Trasa zwiedzania jest wytyczona i oznaczona kolejnymi numerami, robimy pętlę zwiedzając prawie cały zamek, bo czasem robotnicy budowlani dają znać, że tu nie wolno.

Ekspozycja zamkowego muzeum jest dość skromna, dla mnie główną atrakcją jest imponująca architektura. Szkoda, że trafiamy na trwający remont zamku, który trwa już zdecydowanie za długo. Ale mimo wszystko warto pospacerować po zamkowych zaułkach, bo można znaleźć sporo ciekawych miejsc.




Wieża Muszkatałowa (Turnul Buzdugan)




kaplica




dziedziniec

Po lewej stronie dziedzińca widać zbudowany w siedemnastym wieku neogotycki Pałac Bethlena z dobudowaną dwieście lat później ostrołukową galerią.





Idziemy na Wieżę Muszkatałową. Jej taras jest udostępniony do zwiedzania.




Hunedoara






kościół reformacki (Biserica Reformată)


Sala Rycerska (Sala Cavalerilor)

Sala utrzymana jest w gotyckim stylu, z pięknym sklepieniem krzyżowo-żebrowym w wspartym na dwóch rzędach granitowych filarów. Sala była miejscem spotkań szlachty, bankietów oraz wielu ważnych ceremonii. Niestety dziś głównym elementem wystroju wnętrza są rusztowania i plączące się kable ekipy remontowej. Szkoda. Bliźniacza sala - Sala Rady (Sala Dietei), położona piętro wyżej, jest teraz w ogóle nie udostępniona do zwiedzania (remont), ale wydaje mi się, że ławy i stoły z niej zostały przeniesione do innej sali.














wystawa dzieł lokalnego artysty


na Platformie Artylerzystów (Terasa de Artilerie)

Platforma położona jest na zewnętrznej części zamku, za małym dziedzińcem z piętnastowieczną studnią. Dobrze z niej widać zamkowe mury, choć trzeba zadzierać głowę wysoko w górę.





Ludzi przybywa - gdy opuszczamy zamek, na poboczach widać długi łańcuszek zaparkowanych po drodze samochodów. Na naszym parkingu nadal pusto. Jedziemy jeszcze zobaczyć znajdującą się w mieście szesnastowieczną cerkiew św. Mikołaja (Biserica Ortodoxa Sfânta Nicolae). Na placu przed cerkwią trwają prace budowlane, a sama cerkiew jest zamknięta - nie mamy szczęścia.



Po obejrzeniu świątyni z zewnątrz wsiadamy do auta i jedziemy do Sighisoary - perły Transylwanii.

c.d.n.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9418
Wysłany: 2023-08-22, 15:14   

Długi drewniany most robi wrażenie i pokazuje jaka tam jest przestrzeń wokół zamku.

Trochę głupio, jak jedziesz w takie miejsca z nastawieniem na zwiedzanie, a tam trwa temont i nie zobaczysz fajnych elementów takich jak wieża z której pewnie byłoby najlepiej widać :-(
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6108
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-08-22, 17:33   

Ale dziwnie wygląda ten zamek bez opuszczonej huty w tle! Normalnie jak jakieś zupełnie inne miejsce!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5870
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-08-22, 21:51   

Adrian napisał/a:
Trochę głupio, jak jedziesz w takie miejsca z nastawieniem na zwiedzanie, a tam trwa temont i nie zobaczysz fajnych elementów takich jak wieża z której pewnie byłoby najlepiej widać :-(

No głupio, ale np. zrezygnowaliśmy ze zwiedzania zamku chłopskiego w Rasnovie, bo jest on remontowany od dość dawna i można go oglądać tylko z zewnątrz, a na to nam było szkoda czasu. Remont na remoncie w tej Rumunii.

buba napisał/a:
Ale dziwnie wygląda ten zamek bez opuszczonej huty w tle! Normalnie jak jakieś zupełnie inne miejsce!

To tam jest jakaś opuszczona huta? Hehe, to się nazywa umiejętne kadrowanie ;)
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2023-08-22, 22:15   

Oj przez remont, rzeczywiście sporo uroku zanikło...
A szkoda, bo zamek robi wrażenie.
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5870
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-08-26, 21:48   

cz. 4 - Sighisoara - Nasza najlepsza miejska wycieczka na tych wakacjach.



To zabytkowe miasteczko z niewielką starówką robi wielkie wrażenie na turystach. Zrobiło też na nas. Jego uroda i wartość zabytkowa była powodem wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Jak wieść niesie, osadnictwo na miejscach obecnej Sighisoary ma miejsce już w czasach dackich i rzymskich. W późnym średniowieczu miasto przeżywa znaczny rozkwit - w czternastym wieku działa tu 25 cechów i znajduje się siedziba saskiego sądu oraz okręgu administracyjnego podporządkowanych stolicy w Sybinie, zwanym wtedy z niemiecka Hermannstadt. W latach 1431-1435 mieszkał tu Vlad Dracula (Diabeł), ojciec słynnego Vlada Tepesa (Palownika), czyli Draculi.

Od początku siedemnastego wieku przez ponad dwieście lat na Sighisoarę spadał istny deszcz nieszczęść i plag żywiołowych:
1. w 1601 roku miasto splądrowały wojska austriackie,
2. w 1603 roku 2 tysiące mieszkańców miasta zmarło z powodu epidemii dżumy,
3. w 1604 roku miasto ponownie najechały wojska austriackie,
4. w 1612 roku Sighisoarę zaatakowały wojska Gabriela Batorego, księcia Siedmiogrodu i brata polskiego króla, Stefana Batorego,
5. w 1647 roku mieszkańcy miasta ponownie padli ofiarą epidemii dżumy,
6. w latach 1667,1736 i 1788 większość zabudowy miast strawiły pożary,
7. w 1704 roku miasto zostało splądrowane przez wojska lstvana Guttiego,
8. w 1771 miasto nawiedziła powódź.

Istne plagi egipskie, ale miasto mimo to istnieje, wygląda pięknie i choć jest małe, to jest jednym z ciekawszych miejsc w Rumunii do zwiedzania - taka perełka architektoniczna.

Stara zabudowa miasta nie zajmuje dużego terenu, wszędzie jest blisko, a dawne mury obronne w całości obejmują zabudowę znajdującą się na Zamkowym Wzgórzu (Dealul Cetatii). My mieszkamy nieopodal wzgórza, mamy do centrum miasta ok. 1,5 km. Idziemy na zwiedzanie dość wcześnie, bo mimo pięknego i słonecznego poranka po południu ma być apokaliptyczna burza z piorunami i ogromnymi opadami deszczu.

Całą starą zabudowę na wzgórzu można podziwiać z okolicznych ulic, ja znajduję dobre miejsce do fotografowania przy moście znajdującym się przy dużym skrzyżowaniu po północno-wschodniej stronie starówki, na Strada Gheorghe Lazar. Ten most odegra jeszcze bardzo duże znaczenie na koniec wycieczki.



Właściwe zwiedzanie starówki rozpoczynamy przy dużych parkingach znajdujących się przy Strada Morii. Stamtąd idziemy schodkami i uliczkami pod górę, powoli zagłębiając się w świat kolorowych kamieniczek Sighisoary.



Miasteczko jest małe, nie trzeba, a nawet nie jest wskazane podążać prostą drogą do celu, warto trochę pokluczyć po brukowanych uliczkach.








Wieża Zegarowa (Turnul cu Ceas)


Strada Turnului

Wejście za mury obronne odbywa się pod budynkiem Casa Bresleror, potem przechodzimy pod Wieżę Zegarową (Turnul cu Ceas). Wieża została wzniesiona w czternastym wieku i do 1556 roku pełniła funkcję ratusza. Grube, dwumetrowe mury wieży służyły również jako ochrona znajdujących się w wieży składu amunicji, archiwum i skarbca. Na wieży na początku siedemnastego wieku został zamontowany zegar z dwiema tarczami.

Aktualnie w wieży i w sąsiednim budynku znajduje się muzeum historyczne, natomiast z uwagi na remont nie można wejść na jej szczyt w ramach zwiedzania muzeum. Mamy pecha do tych remontów, dzień wcześniej też nie zobaczyliśmy wszystkich atrakcji na zamku w Hunedoarze. Dziwi mnie fakt prowadzenia prac remontowych w zabytkach w szczycie sezonu turystycznego, trudno.







Nasz plan na zwiedzanie Sighisoary jest taki, żeby po przejściu pod wieżą najpierw obejść starówkę dookoła, potem przejść jej centralną częścią, a dzień zakończyć na wzgórzu z widokiem na Wzgórze Zamkowe. Na pierwszy ogień idą miejsca zlokalizowane tuż za wieżą: dwa punkty widokowe, kościół klasztorny NMP (Biserica Mănăstirii) oraz znajdujący się z tyłu budynku magistratu mini skwer również z widokiem na nową część Sighisoary.


widok na Sighisoarę i wzgórze, na które chcemy iść na koniec dnia




kościół NMP (Biserica Mănăstirii Sfânta Maria)


budynek władz miejskich


widok na nową część Sighisoary


prawosławna katedra św. Trójcy

Między budynkiem władz miasta a kościołem znajduje się pomnik Vlada Tepesa „Draculi". Ten Dracula jest silnie związany z miejscem, bo jak się moi znajomi dowiadywali, że byliśmy na wakacjach w Rumunii, to często padało pytanie: „A byliście w zamku Draculi?” Oczywiście chodzi o zamek Bran i oczywiście nie byliśmy, bo to przereklamowany obiekt, ale jak widać, dobrze wypromowany.



Cichymi i pustymi uliczkami wędrujemy pod znajdujący się na północnym skraju murów obronnych skwer, w którym znajduje się pomnik Sándor Petőfiego, dziewiętnastowiecznego poety węgierskiego, a obok Baszta Szewców (Turnul Cismarilor).

Miasto słynie z dobrze zachowanych sporych fragmentów murów obronnych i można spotkać określenie, że jest to „rumuńskie Carcassone". Pierwsze umocnienia miasta powstały jeszcze w trzynastym wieku, ale szybko okazały się za ciasne i w czternastym wieku został zbudowany został odcinek długości 800 metrów z czternastoma wieżami (basztami), z czego do dziś zachowało się dziewięć, czyli dużo. Wieża Zegarowa to pierwsza z nich, a Baszta Szewców druga. Rozbudowę murów finansowały miejscowe cechy, a ich członkowie opiekowali się poszczególnymi fragmentami umocnień i basztami, stąd też nazwy baszt pochodzące od nazw cechów, zupełnie jak w Krakowie.

Kontynuujemy spacer brukowanymi uliczkami Sighisoary pośród kolorowych domków. Ciekawie jest zobaczyć turystyczne miasto tak trochę „od tyłu" z dala od utartych szlaków. Mała i kolorowa sighisoarska starówka ma w sobie wiele wdzięku, a dodatkowym plusem jest fakt, że na tych bocznych uliczkach widzimy jedynie pojedynczych turystów.



Rzymskokatolicki kościół św. Józefa jest otwarty, ale w środku nie ma nic ciekawego.






Baszta Szewców (Turnul Cismarilor)






Strada Tamplarilor

Można wyjść na schodki prowadzące do bramy w Baszcie Szewców, nie mogę odpuścić takiej okazji.



dachy Sighisoary


kościół św. Józefa

Następne etapy spaceru wzdłuż murów to Baszta Krawców (Turnul Croitorilor), pod którą przebiega droga wjazdowa na starówkę.




Baszta Krawców (Turnul Croitorilor)

Następnie okolice Baszty i Bastionu Rzeźniów (Turnul i Bastionul Mǎcelarilor) oraz Baszty Kuśnierzy (Turnul Cojocarilor) gdzie kończymy spacer wzdłuż murów i idziemy do ścisłego centrum.





Jesteśmy na głównym placu miasta - Piata Cetatii. Znajduje się tu m.in. Dom Pod Jeleniami (Casa cu Cerb) - siedemnastowieczna kamienica ozdobiona rzeźbą poroża jelenia (od tej rzeźby pochodzi nazwa domu), w której obecnie znajduje się pensjonat, a nieopodal stoi Dom Drakuli (Casa Dracul), jeden z najstarszych domów w mieście, w którym prawdopodobnie mieszkał Vlad Dracula, ojciec Vlada Tepesa, tego najsłynniejszego Drakuli. Jeśli spodziewacie się jakichś sensacji po Domu Drakuli, to możecie się rozczarować - nie ma ich, za to jest tam restauracja i kiepskie muzeum.


Dom Drakuli


Strada Cositoraliror



Piata Cetatii stanowi również centrum gastronomiczne, znajduje się tu kilka restauracji. Jak na centrum popularnego wśród turystów miasta, ceny są bardzo przystępne i znacznie niższe niż w takich miejscach w Polsce. Za równowartość 30 zł można zjeść całkiem sporą porcję obiadową.




Casa cu Cerb



Choć nad nami jest piękne, błękitne niebo, to mając na względzie zapowiadaną popołudniową burzę z piorunami odpuszczamy obiad w restauracji, a mieliśmy upatrzone miejsce - restauracja La Strada przy Strada Scolii (ulica Szkolna). Tą właśnie ulicą pełną kolorowych kamieniczek idziemy na Schody Szkolne (Scara Scolarilor) - to 176 schodów prowadzących na jedno znajdujących się nad Sighisoarą wzniesień - wzgórze Schulberg, na których znajduje się kilka ciekawych obiektów do zwiedzania.

Zanim jednak wejdziemy na zadaszone na całej długości drewniane schody, idziemy na szybką kawę do restauracji Terasa Cafe La Scara. Czemu akurat właśnie tam? Kawiarnia znajduje się tuż przy wejściu na Schody Szkolne i z jej tarasu nad rozpościera się widok na Strada Scolii.








wejście na Schody Szkolne, po prawej Terasa Cafe La Scara


na kaffce


widok na Strada Scolii


Schody Szkolne (Scara Scolarilor)

Na wzgórzu znajdują się dwa budynki szkolne, kościół oraz cmentarz. Ewangelicko-augsburski kościół Na Wzgórzu (Biserica Din Deal) został zbudowany na przełomie czternastego i piętnastego wieku. W 1483 roku została zakończona renowacja, po której kościół nabrał kształtu późnogotyckiego kościoła halowego. W 1547 roku kościół przejęli luteranie, a uzyskał dzisiejszy wygląd podczas renowacji przeprowadzonej w 1934 roku.













Obok świątyni rozciąga się sporej wielkości cmentarz ewangelicki. Zanurzony w lesie, położony na lekkim spadzie terenu, wygląda interesująco. Na nagrobkach dominują niemieckie napisy.











Na niebie się chmurzy, liście zaczynają niepokojąco powiewać, robi się lekko „grobowo", a my jeszcze mamy w planie wyjście na wzgórze położone na południe od Sighisoary z widokiem na miasto. Lekko klucząc schodzimy w dół ze wzgórza Schulberg i rozpoczynamy wędrówkę na to drugie, bezimienne wzgórze. W miarę podchodzenia robi się na niebie coraz ciemniej, w oddali słychać gdzieś grzmoty. Zastanawiam się, czy jest sens wychodzenia w górę w obliczu nadchodzącej burzy. W sumie nie jest daleko, ale z letnimi burzami nie ma żartów. Zwiększamy lekko tempo, a Renata mówi: „Wychodzimy na wzgórze i od razu spadamy. Żadnych zdjęć!".

Dla przyzwoitości zachowuję milczenie, choć obawy pogodowe mam coraz większe. Idziemy między położonymi na wzgórzu domami. Mamy w sumie już niedaleko na wierzchołek wzgórza, robi się coraz ciemniej na niebie, gdy na drodze stają nam trzy siedzące na niej trzy psy. Siedzą i patrzą się na nas. Renata boi się psów, ja też do końca nie jestem pewien ich reakcji. Postanawiamy odpuścić i wracamy na dół kierując się w stronę mostu na rzece Tarnawie. Zaprawdę powiadam wam, te psy zesłała nam Opatrzność.

Po drodze widzimy Zamkowe Wzgórze - nie jest to może widok, jaki mieliśmy w planie, ale daje pewne pojęcie, co można zobaczyć wychodząc wyżej.



Docieramy na skrzyżowanie obok mostu. Nad zabytkową częścią miasta wiszą imponujące burzowe chmury zbliżające się zauważalnie do nas. Nie odpuszczę, muszę iść na most zrobić zdjęcia. Renata protestuje, ale po chwili sama wyciąga telefon komórkowy.





Na kwaterę mamy ok. 1 km. Nagle robi się ciemno jak w nocy i zaczyna mocno wiać. Nadchodzi Armageddon. Ukochana mówi - biegniemy. Na szczęście biegniemy z wiatrem, bo wieje coraz mocniej. Docieramy do pokoju lekko tylko zmoczeni, potem przychodzi prawdziwa nawałnica. Nie wiem, co byłoby z nami, gdyby nie te psy. Amen.

Na drugi dzień pojechaliśmy w pewne miejsce gdzie Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego... (no może nie do końca, ale jednak Król Karol).

c.d.n.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9418
Wysłany: 2023-08-26, 22:52   

Bardzo przyjemne dla oka miasteczko, ładne kolory.

Wieża Szewców mi się bardzo podoba.

No i ta nadciągająca burza, w dobrym miejscu i czasie :)
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5870
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-08-26, 22:55   

Adrian napisał/a:
Wieża Szewców mi się bardzo podoba.

Nic o cmentarzu?
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9418
Wysłany: 2023-08-27, 07:55   

Sebastian napisał/a:
Adrian napisał/a:
Wieża Szewców mi się bardzo podoba.

Nic o cmentarzu?


Alejki wyglądają ładnie, na pewno chciałbym zobaczyć na żywo :)

Pięknie pozarastany, lubię taki klimat ...

Mam chwilowy niesmak po wizycie na Srarych Powązkach.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2023-08-27, 08:41   

Ale ładne te kolory, te uliczki i kamienice. Piękne! :)

No i chmura burzowa niesamowita!
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5559
Wysłany: 2023-08-27, 21:44   

Sighisoara jest super!
Fajnie uchwyciłeś klimat miasteczka, szczególnie zdjęcia o poranku, praktycznie bez ludzi i ze świetnym światłem, różne detale i smaczki. Mnie się tam bardzo podobało, a z reguły nie przepadam za zwiedzaniem miast.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8322
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-08-27, 21:48   

Z burzą miałem chyba szczęście w nieszczęściu, bo słyszałem od miejscowych, że tam rzadko są takie zjawiska: dookoła może lać, wiać i walić, a w mieście spokój..
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5870
Skąd: Kraków
Wysłany: 2023-08-29, 21:52   

cz. 5 - Wieś Viscri i zamek Rupea

Wieś Sasów Siedmiogrodzkich, kościół warowny i ruiny zamku w jeden dzień.



Podczas wakacji w Transylwanii przenosimy się z Sighisoary do Braszowa. W ramach przejazdu mamy po drodze trochę do zwiedzania. Na pierwszy ogień idzie wieś Sasów Siedmiogrodzkich - Viscri.

W miejscowości Bunesti zjeżdżamy z głównej drogi i aż do Viscri jedziemy pośród wiosek i łagodnych bezleśnych wzgórz, z licznymi pastwiskami. Do celu dojeżdżamy położoną niedawno asfaltową drogą, wcześniej była tu dość kiepska droga gruntowa. Nawiasem mówiąc, jak znajdziecie gdzieś informację, że w Rumunii są złej jakości drogi, to jest ona już nieaktualna, w Rumunii budownictwo drogowe kwitnie, powstają nowe autostrady, a wiele dróg jest wyremontowanych lub właśnie trwają na nich prace. Wg mnie teraz nie jest wcale gorzej niż w Polsce. Zatrzymujemy się na samym początku wsi na przygotowanym niewielkim parkingu na łące. Uderza nas wszechobecny zapach gnojówki, a asfalt przechodzący w staromodne „kocie łby" jest sygnałem, że możemy się spodziewać czegoś ciekawego.



Po obaleniu reżimu Nicolae Ceasescu i otwarciu granic większość mieszkających w Transylwanii Sasów wyjechała, pozostali głównie starzy ludzie, którzy „nie chcieli przesadzać drzew". Viscri zasiedlili Cyganie, ale oni nie byli zainteresowani utrzymaniem wsi w dobrym stanie, więc budynki systematycznie niszczały.

W tym momencie na arenę wkracza "rycerz na białym koniu", obecny król Wielkiej Brytanii (wtedy jeszcze książę) Karol III, pasjonat m.in. życia wiejskiego, rolnictwa i ekologii. Karol III wspiera fundację Mihai Eminescu Trust, nazwaną tak od imienia i nazwiska dziewiętnastowiecznego poety, uważanego za największego poetę rumuńskiego. Fundacja powstała w 1993 roku w celu ratowania dziedzictwa Sasów Siedmiogrodzkich, opuszczonych budynków i kościołów oraz wspierania rozwoju turystyki, czy nawet agroturystyki w Siedmiogrodzie. Król również działa samodzielnie na rzecz Viscri poprzez założoną w 2015 roku Fundację Księcia Karola w Rumunii (Prince Charles Romania Foundation).

Karol III twierdzi, że jego sympatia do Rumunii wywodzi się m.in. z faktu, że jest daleko spokrewniony z księciem wołoskim Vladem Tepesem, słynnym Drakulą. Pewnie tak jest, tyle że dzieli go od Vlada sześć wieków, poza tym wiecie - w europejskich rodach panujących, jak wystarczająco głęboko poszukać, to wszyscy są ze sobą spokrewnieni.

Efektem działań fundacji jest wsparcie stopniowo dokonywanych remontów poszczególnych budynków, w wiosce powstało kilka pensjonatów i lokali gastronomicznych. Ceny nieruchomości we wsi systematycznie rosną. Uwaga - żeby poszukać restauracji, trzeba się dobrze przyjrzeć, bo szyldy są dość skromnie i nierzucające się w oczy, a same restauracje ukryte są bramami domostw. Wygląda to na celowy zabieg, bo dzięki temu wioska wygląda „jak za dawnych czasów".


wejście do Domu Króla Karola III

Na samym początku wsi, po lewej stronie drogi, w domu pomalowanym soczyście błękitną farbą, działa coś na kształt mini muzeum. Na Mapie Google dom jest oznaczony jako Casa Regele Charles III (Dom Króla Karola III). Dom ten został zakupiony przez księcia Karola w 2006 roku i starannie odremontowany. Wstęp do domu jest płatny, wewnątrz możemy zapoznać się niewielką ekspozycją o charakterze historyczno-etnograficznym, budynek pełni też funkcję niewielkiego pensjonatu.



Dużo tu intensywnego błękitu, który potem da się zauważyć na wielu innych domach w Viscri.



Choć całe przedsięwzięcie ma komercyjny sznyt - są pokoje do wynajęcia, kawiarnia, a obrazy przedstawiające znane miejsca Siedmiogrodu są do kupienia (ceny oscylują w przedziale 400-600 lei), to zwiedza się je całkiem przyjemnie.


kościół warowny w Biertanie


kawiarnia


jedna z wielu wizyt księcia Karola


element muzealnej ekspozycji

Po wyjściu idziemy wiejską ulicą w stronę warownego kościoła. Wsie Sasów siedmiogrodzkich są zbudowane wg tego samego schematu - zabudowania są położone wzdłuż drogi w zwartej zabudowie, budynki kryte są ciemnoczerwoną dachówką, a ich ściany pomalowane są na różne intensywne kolory. Dachy domów mają pochyloną, uciętą kalenicę, a wjazdy na podwórka są zamknięte wysokimi murami i bramami. Tak też jest w Viscri, tyle że wieś nie jest położona przy głównej drodze, jak to przeważnie bywa, lecz w ślepej jej odnodze, a odległość między dwoma rzędami domów jest zdecydowania większa niż standardowa szerokość drogi - jest dużo więcej przestrzeni. Można by tu wytyczyć między domami prawdziwą autostradę.

















W jednym z domów odnajdujemy tradycyjną piekarnię. Adres to Viscri 137, można ją znaleźć na Mapie Google jako Pâine De Casǎ. Pieczone tam chleby są duże, okrągłe, pyszne i pomimo ciasta wyglądającego na dość „luźne" sycące. Tamtejszy chleb po upieczeniu pokrywa gruba warstwa popiołu? spalenizny?, która jest skutecznie obtłukiwana przed wystawieniem chleba do sprzedaży. Duży bochenek kosztuje 30 lei, pewnie część ceny to „opłata za atrakcję turystyczną", ale niech będzie. Jestem fanem dobrego chleba i muszę przyznać że w Rumunii jest z nim bardzo dobrze. Kupowaliśmy chleb kilka razy w lokalnych piekarniach i był bardzo dobry, ale nawet chlebowi z supermarketu nie można było nic zarzucić.







Na końcu wsi na niewielkim wzgórzu znajduje się jeden z licznych w Transylwanii kościołów warownych. Obiekt ten został wpisany w 1999 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pierwotnie znajdował się tu mały kościół romański zbudowany przez Szeklerów, lud pochodzenia węgierskiego. Po zasiedleni okolicy przez Sasów przebudowali oni małą świątynię w większą gotycką, trzynawową bazylikę. W celach obronnych kościół został otoczony solidnymi murami, a w siedemnastym wieku Sasi dobudowali trzy wieże obronne. W razie ataku mieszkańcy wioski chowali się w izbach zbudowanych po wewnętrznej stronie murów. Turcy dwukrotnie splądrowali wioskę, ale nigdy nie udało im się zdobyć kościoła.







W salach murów obronnych jest urządzone niewielkie muzeum o charakterze historyczno-etnograficznym. Na zdjęciu poniżej ekspozycja lokalnej ceramiki.






wejście do kościoła

W kościele, co okazuje się być częstym zjawiskiem w Rumunii, podłoga nie jest kamienna, lecz drewniana. Podłoga sprawia wrażenie dawno nie remontowanej, w ogóle kościół wygląda, jakby był przeniesiony z „dawnych czasów", ale to sprawia, że jego zwiedzanie jest interesujące.







W ramach zwiedzania można wejść na kościelną wieżę, z której można obejrzeć kościół, wieś i najbliższą okolicę.








wieś Viscri







Schodzimy z kościelnego wzgórza drugą stroną obok małego cmentarza.



Poniżej, pod adresem Viscri 73, znajduje się śliczna, utrzymana w ludowym stylu restauracja (Cafe & Artizanat), takie przynajmniej zdjęcia z jej wnętrza zamieszczone są na Mapach Google. Niestety musimy obejść się smakiem, bo brama jest jeszcze zamknięta – jesteśmy zbyt wcześnie. Zaglądamy jeszcze pod znajdującą się nieopodal nową cerkiew Świętej Trójcy (Biserica Sfanta Treime) i wracamy z powrotem.






na parkingu

Po kilkunastu minutach jazdy samochodem docieramy pod ruiny zamku znajdujące się w miejscowości Rupea.

Zamek Rupea (Cetatea Rupea) to zamek chłopski zbudowany na granitowym wzgórzu obok miejscowości o tej samej nazwie przez miejscowych Sasów w dwunastym wieku dla obrony w razie ataku wroga na miejscu starej fortecy jeszcze z czasów dackich i rzymskich - już oni doceniali strategiczne położenie wzgórza. Zamek został zdobyty i zniszczony przez Turków w 1421 roku, ale mieszkańcy go odbudowali. Zamek był rozbudowywany aż do XVIII wieku, ale potem popadł w ruinę i w takim stanie trwa do dziś. W latach 2010-2013 miał miejsce remont zamku i to, co możemy aktualnie oglądać, jest mieszanką starych i częściowo odbudowanych murów lub nowowybudowanych obiektów - np. domku na szczycie zamkowego wzgórza.





Podczas zwiedzania zamku nie spotykamy tłumów turystów. Chyba się nie ma co dziwić, bo według mnie nie jest to specjalnie interesujący obiekt. Zwiedzanie zamku prowadzi trasą-pętlą, na której wychodzimy na najwyższy punkt obiektu z widokiem na okoliczne wzgórza.




miasto Rupea



Wokół nas typowy transylwański krajobraz, z którym spotykaliśmy się przemierzając tę krainę: łagodne bezleśne lub słabo zalesione pagórki, będące zapewne efektem miejscowej kultury pasterskiej - często na tych łąkach pasły się owce lub krowy. W dawniejszych czasach stad było pewnie znacznie, znacznie więcej. Zresztą, pasterstwo na tereny polskich Karpat sprowadzili w XIV-VI wieku Wołosi, czyli jeden z ludów będących protoplastami dzisiejszych Rumunów






najwyżej położony budynek na terenie zamku

Liczne zamkowe pomieszczenia udostępnione do zwiedzania są ciemne i puste. Szybko przemykamy przez zamkowe ruiny i wracamy na parking z uczuciem lekkiego rozczarowania, w przeciwieństwie do Viscri, którego zwiedzanie było ciekawym doświadczeniem.



Następnego dnia udaliśmy się na naszą najlepszą górską wycieczkę podczas tych wakacji.

c.d.n.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
Izabela 
Cieszynioki


Dołączyła: 26 Lip 2019
Posty: 784
Wysłany: 2023-08-29, 22:19   

Urocze miejsce. Bardzo mi się podobają uliczki, domki, kolorki, ruiny zamku, ale jak widziałam chlebek, to aż ślinę przełknęłam, musi być pyszny.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - forum anime