Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Dusiołek Górski w Wiśniowej

Autor Wiadomość
telefon 110 


Dołączył: 20 Wrz 2014
Posty: 2046
Wysłany: 2018-05-14, 09:58   

sprocket73 napisał/a:
telefon 110 napisał/a:
Nadal jestem krytycznie nastawiony do krajowych "nalewek" bazujących na wiśni.

Powiem ci z doświadczenia - wiśniówka pita z umiarem jeszcze nikomu nie zaszkodziła za bardzo. tego się trzymajmy.


To banał.
Podobnie można by rzec o kremówkach wadowickich.
Jedzone bez umiaru na pewno spowodują odruchy wymiotne.
Rozmawiamy o jakości produktu spożywczego jakim jest krajowa wiśniówka.
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14275
Wysłany: 2018-05-14, 10:04   

telefon 110 napisał/a:
Podobnie można by rzec o kremówkach wadowickich.


Artysta Makłowicz zapytany o najgorsze rzeczy jakie jadł, powiedział:
- Kiełbasa leszczyńska, paprykarz szczeciński i kremówki wadowickie.

Towarzyszu Sprockecie - doszło do tego, że stanę po stronie Telefona. Też nie jestem ... fanem wiśni. A trochę tego spożyłem, towarzystwo Don Biskupa wiązało się z gwałtowną degustacją takich trunków.

Niech żyje Tatra Tea !
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472
Wysłany: 2018-05-14, 10:31   

sokół napisał/a:
szybko się zorientowałem, że musiałbym brać auto

Wystarczyłoby Ci tylko do Jaworzna podjechać ;)
Bo tak w ogóle to ja kierowcą byłem... więc piłem tylko to co na trasie biegu ;)

Dobromił napisał/a:
Też nie jestem ... fanem wiśni.

A to w ogóle nie jestem fanem alkoholu.
Piję czasami i tylko przez grzeczność.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-05-14, 10:40   

Dawno nie spotkałem tej wiśniówki. Dla mnie jedyna wiśnia jaka mi smakuje:


piłem kilka innych min wspominaną Soplicą ale mi nie smakowały już tak.
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14275
Wysłany: 2018-05-14, 10:43   

sprocket73 napisał/a:
Piję czasami i tylko przez grzeczność.


To świadczy o Twej wysokiej kulturze osobistej.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2018-05-14, 10:44   

Sprocket, Ty zawsze jesteś miły, a jeszcze bardziej grzeczny. :o-o
Mi też wiśniówka nie podchodzi (może przyjadą bratankowie, to nimi zapasy spasę). Nie ma to jak likier miodowy lub bananowy.

Edit: bardziej grzeczny niż sprocket na forum może być tylko Zły (to tylko przypuszczenia). :ryb
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Ostatnio zmieniony przez ceper 2018-05-14, 10:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
telefon 110 


Dołączył: 20 Wrz 2014
Posty: 2046
Wysłany: 2018-05-14, 10:47   

sprocket73 napisał/a:

Piję czasami i tylko przez grzeczność.


Interesowność.
Sam pisałeś że chciałeś wyrwać tą Indiankę na alkohol.
Gdybyś był grzeczny- zaproponowałbyś kredyt na preferencyjnych warunkach.
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472
Wysłany: 2018-05-14, 11:25   

telefon 110 napisał/a:
Sam pisałeś że chciałeś wyrwać tą Indiankę na alkohol.

Gdybyś czytał uważnie, to zorientowałbyś się, że wręcz przeciwnie ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2018-05-14, 12:43   

Gadu-gadu i inne dyrdymały typu wyzwanie sportowe, spotkanie towarzyskie, jakieś idee... :mys5
Mnie nie okłamiesz. Pokusa spożycia alkoholu i sexu przyczyniła się do wyjścia w góry. Romantyk z Ciebie. :ryb
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Ostatnio zmieniony przez ceper 2018-05-14, 12:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
telefon 110 


Dołączył: 20 Wrz 2014
Posty: 2046
Wysłany: 2018-05-14, 12:51   

ceper napisał/a:
Pokusa spożycia alkoholu i sexu przyczyniła się do wyjścia w góry. Romantyk z Ciebie. :ryb


Krzywdzisz Sprocketa.
Osobiście nie wątpię w Jego lojalność wobec Ukochanej.
Pisał relację będąc jeszcze na oparach wiśni i nieco ubarwił.
Ale nawet pracownik bankowości ma prawo do chwili słabości.
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472
Wysłany: 2018-05-14, 13:23   

ceper napisał/a:
Pokusa ... sexu

mój Boże... Ceper, poproś teściową... niech Ci ulży...
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2018-05-14, 13:40   

Sprockecie nie wypisuj podobnych rzeczy, bo Ukochana dostrzeże niestabilny stan emocjonalny, nabierze podejrzeń... :ryb
Zaczną się przesłuchania (fachowo zwie się to sesjami, ale nie ma to nic wspólnego ze studiami), a przecież to nic złego odrobinę pofantazjować sobie. Rzekłbym nawet, że to takie przyziemne i ludzkie zarazem. :rol
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Ostatnio zmieniony przez ceper 2018-05-14, 13:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2018-05-14, 17:58   

Do wieczora prognozy pogody nie przewidują burzy, ale gdy pan inżynier wróci z szychty... :zol
On nie doceni mego poświęcenia podtrzymywania dyskusji ani poczucia humoru a'la ceper. :usmi
Muszę jechać na Ślůnsk na miesiąc, poznać ich kulturę i zwyczaje, by wiedzieć, co ich bawi. :ryb
Chyba znów strzeliłem faux pas. :|
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2018-05-14, 21:45   

No te sklepowe wiśniówki są takie sobie, ja tylko trochę tego wypić mogę bo szybko mnie muli. Po takiej samoróbce też mnie muli, ale jak dla mnie palce lizać i po degustować jak najbardziej. :)
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472
Wysłany: 2019-05-19, 18:27   

Dusiołek nr 4 w moim wykonaniu.

Patrzyłem na prognozę codziennie i codziennie przepowiadali inne warunki w sobotę. Najpierw miało być zachmurzenie całkowite i ciągły deszcz, potem umiarkowane i przelotne opady, a potem rozpogodzenia i burze.

Z kumplem zmówiliśmy się 3 dni wcześniej, że podchodzimy do tematu na sportowo: stroje biegowe, brak alkoholu na trasie, brak sprzętu foto. Miało być nas 3 w miarę dzielnych facetów. Kupiłem sobie z tej okazji plecak do biegania z bukłakiem. W czwartek, 2 dni przed imprezą zrobiłem dyszkę w nowych butach trialowych, które planowałem zabrać. Na próbie buty spisały się dobrze, gorzej ze mną - jakiś dziwnie słaby czas osiągnąłem, przy dość wysokim tętnie, a po biegu byłem bardziej zmęczony niż można się było spodziewać. W piątek rano obudziłem się z bólem gardła i posmakiem ropy w ustach. W pracy miałem chyba gorączkę, głowa mnie bolała, czacha paliła. Zastanawiałem się nad rezygnacją. Po południu poczułem się lepiej. Stwierdziłem, że przebiegnę kontrolnie 5 km - niech się choroba decyduje, czy ma się nasilić, czy ustąpić.

Wieczorem kumpel przesłał mi mapkę trasy i powiedział, że będzie z nami jeszcze jeden koleś, bardzo dobry, nie do zajechania. Odnośnie trasy w tym roku wymyślili, że najdalszym punktem będą Myślenice. Ciekawie to wyglądało, bo tereny nietypowe jak na Dusiołka, zwykle było kółko dookoła Wiśniowej. Trasa mi się podobała. Prognozy się poprawiły. Miało być przez pół dnia słonecznie, a potem zachmurzenie, ale bez opadów. Stwierdziłem, że chyba jednak pojadę, najwyżej jak nie dam rady, to odłączę się od grupy i nie będę się spinał. Postanowiłem jednak wziąć aparat, to już chyba nałóg.

Rano czułem się lepiej niż się spodziewałem, w zasadzie całkiem dobrze, co mnie ucieszyło. Nie wiem czy to cudowne ozdrowienie, czy kwestia mobilizacji psychicznej. Na miejscu poinformowałem ekipę, że coś mnie bierze i że najwyżej się odłączę. Dusiołek się rozpoczął. Ponad 200 uczestników. Zaczęło się od płaskich asfaltów.



A potem najbardziej strome i najdłuższe podejście na Lubomir. Na którym okazało się, że nasz nowy kolega jednak nie jest taki dobry. Czekaliśmy na niego 5 minut w połowie i potem jeszcze 10 na szczycie. Ja ku własnemu zaskoczeniu na podejściu byłem najmocniejszy.



Na Lubomirze nowy kolega powiedział, żebyśmy na niego nie czekali. Ruszyliśmy więc lekkim truchtem i udało się go utrzymać praktycznie cały czas, przez kilkanaście kilometrów, do samych Myślenic.



Dziwnie się biega takie długie dystanse z aparatem, półtorakilową lustrzanką, ale jak to mam w zwyczaju dokumentowałem wszystko.



W Myślenicach, w połowie trasy byliśmy bardzo zadowoleni z siebie. Udało się przesunąć sporo do przodu, na 32 miejsce. Na Lubomirze byliśmy ok 50-go. Zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek i standardowy poczęstunek Indianki, czyli kielon wiśniówki, kielon alkoholu bez znaków akcyzy po porozumiewawczym mrugnięciu. Dodatkowo była jeszcze możliwość wypicia piwka stawianego przez organizatorów, z czego skorzystałem.

Ruszyliśmy dalej. Długie łagodne podejście, piękna pogoda. Niestety moi współtowarzysze zaczęli zostawać z tyłu. Szedłem "wolno", robiłem zdjęcia, a i tak czekałem na nich 5 minut na punkcie, straciliśmy 2 pozycje. Wygłosiłem mowę motywacyjną, mieliśmy jeszcze powalczyć.



Potem trasa robiła się bardziej wymagająca pod względem orientacji. Robiliśmy skróty licząc, że w ten sposób kogoś wyprzedzimy. Niestety kolega Jacek zaczął regularnie zostawać w tyle i zdaliśmy sobie sprawę, że będzie ciężko utrzymać miejsce.



Jak to zwykle bywa, nie wszystkie skróty były najszybsze, ale ogólnie nie mieliśmy nawigacyjnych problemów ;)



Potem się niestety trochę zgubiliśmy - z 10 minut w plecy jak nic, tylko dlatego, że jednogłośnie uznaliśmy, ze dziewczyna przed nami poszła źle, bo to dziewczyna. Szowinizm został ukarany natychmiast.
Na ostatnim płaskim odcinku stało się coś dziwnego. Nagle i bez ostrzeżenia zacząłem czuć silny ból we wszystkich mięśniach nóg i w dolnych mięśniach brzucha. Nie było szans, żeby choć trochę podbiec. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało. Traciłem dystans do kolegi, choć bardzo chciałem dotrzymać mu kroku. Uratował mnie Jacek, który już dogorywał w tyle, a że do mety były 3 km, to postanowiliśmy ukończyć wspólnie.



Finiszowaliśmy na pozycjach 38-40 z czasem 6:32, wyszło 36,6 km. Sam nie wiem co o tym myśleć, mam mieszane uczucia. Rok temu mieliśmy czas 7:41, wiec teraz znacznie lepiej, ale trasa byłe jednak prostsza, na pewno bardziej płaska 1500 metrów przewyższeń, o 300 metrów mniej niż w zeszłym roku. Rok temu byliśmy o 10 miejsc wyżej, ale na pewno miało to związek z tym, że teraz była jedna trasa dla wszystkich, a rok temu były dwie 35 i 50 km. Mocniejsi robili 50-tkę, więc mieliśmy lepsze miejsce ale w słabszej grupie.
Jaki wpływ na wynik miała choroba? Czy w ogóle byłem chory? Nie czułem tego na trasie. Start miał mi dać odpowiedź na pytanie, czy jestem mocny, czy stary... i nie wiem. Poza tym co to była za niemoc na końcówce? Podczas normalnego chodzenia po górach nigdy czegoś takiego nie miałem. Wystarczyło godzinkę odpocząć na mecie i całkowicie przeszło. Dzisiaj pojawiły się normalne zakwasy jak zawsze na drugi dzień po dużym wysiłku.

Na mecie wzięliśmy prysznic, zmieniliśmy ciuchy, zjedliśmy obiad (jak zawsze najlepszy na świecie schabowy z kapustą) i zrobiliśmy flaszkę domowej wiśniówki. 2 godziny po nas zafiniszował kolega, którego zostawiliśmy na Lubomirze (85 miejsce). To był jego pierwszy Dusiołek i był bardzo zadowolony. Powiedział, że za rok będzie na pewno i poćwiczy, żeby być w lepszej formie (zobaczymy). Potem na spokojnie ognisko, kiełbaski, dyplomy... krążąca wiśniówka od organizatorów i lokalne browary, ale już nie piłem, bo jestem odpowiedzialnym kierowcą. Ciągle finiszowali maruderzy, wszyscy witali ich brawami. Gitara i śpiewy. Fajnie.



Na koniec tradycyjnie odwiedziłem Strzępka. Ma się dobrze. To już prawie 5 lat.

_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - opowiadania