Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Pogórze Kaczawskie (sztolnie i chatka w Raczycach)

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-26, 17:15   Pogórze Kaczawskie (sztolnie i chatka w Raczycach)

Jeszcze za jasności docieramy do chatki w Raczycach. Chata jest zamknieta i aby w niej zanocowac trzeba sie skontaktowac z PTTK z Jawora, ktory za opłatą udostepnia klucze. Chata wyglada i działa na podobnych zasadach jak pobliska Marianówka czy Poganka z Grobli. Drewniany budynek z kominkiem i popielicami, zbiorówki do spania, brak pradu, bieżącej wody i białych obrusow, kibelek sławojka z widokiem na las. Asfaltu pod oknami rowniez brak. Zapach i klimat prawdziwego gorskiego schroniska, o jakie w naszych gorach ostatnio coraz trudniej. I dodatkowo - wolnosc. Nikt ci kaze zmieniac obuwia, nikt nie zabrania picia alkoholu czy nie wymusza ciszy nocnej. Robisz co chcesz. Wiadomo tylko, ze chata ma byc oddana posprzatana i jak cos zdemolujesz to ponosisz konsekwencje finansowe. Ale w przebieg imprezy nikt sie nie wtrąca. Pogorze Kaczawskie wiec “chatami stoi” co jest jedna z jego licznych zalet. Szkoda, ze taka forma noclegowa w innych rejonach jest znikoma i trudna do odnalezienia. Jesli ktos kojarzy podobne obiekty w innych gorach albo w nizinnych terenach Polski (ktore mozna wynająć na podobnych zasadach) bardzo bylabym wdzieczna za namiar)

W chacie nocujemy po raz drugi. Poprzednio trafilismy tu prawie 10 lat temu, zupelnym przypadkiem, chcac sprawdzic co to za “chatka” znaczona jest na mapie.



I wpadlismy akurat na wieczor kawalerski grupy z Jawora. Miła ekipa od razu nas zaprosila a jadła i napitku nie brakowało! Byl to poki co moj pierwszy (i ostatni) wieczor kawalerski w jakim uczestniczylam ;)

Bohaterem wieczoru byl osiołek. Dmuchany. Rebeka dali mu na imie. Taki jak to bywaja lalki dla samotnych panów ;) Klepniety w kuper wydawał radosny okrzyk “ihaaa”. Taki to prezent od kumpli dostał przyszly pan młody.



Wtedy spalismy w izbie biesiadnej - jako ze stryszek caly byl juz zajety.



W styczniowy czas okolica prezentuje sie duzo bardziej ponuro i melancholijnie. Nie ma zielonosci, płowosci, kwiatow i spiewu ptakow. Wszystko jest szaro- buro - białawe. Jak to w tę paskudną pore roku bywa. Ale atmosfera rownie wesoła jak niegdys unosiła sie w tym roku nad Pogórzem Kaczawskim! :)





Widok z okna na pagóry i lesniczowke- jeden z niewielu ocalalych budynkow dawnej wsi, ktora przed wojna byla znacznie wieksza.



Droga do chaty mija tez miejsce piknikowo- biwakowe.



Ekipa zjezdza sie do poznej nocy. Ostatecznie jest nas 13 sztuk. Chatkowe wieczory mijaja w blasku swiec, na graniu i wyciu do gitary, dokladaniu do kominka, pieczeniu kiełbasek i grzanek, degustacjach nalewek i marynatow.







Tylko na takich wyjazdach mozna sie dowiedziec co łączy kaszanke, marchewke i zywego chomika! Albo jak smakuje pizza cigaretta i czemu ryba pachła w Lubiniu. I jak prosto zmniejszych ilosc soli w kotletach! ;)

Bohaterem wieczoru sa kiszone buraki Bikera - rzecz niby prosta ale w ogole nie znana szerszej publicznosci. Ja przynajmniej pierwszy raz mam okazje z nimi sie zapoznac. Cos pysznego! Spiewy, rozmowy, tance i wygłupy trwaja chyba do 4 rano.

-----------------------------(zdjecie Agnieszki)------------------------------------


-----------------------------(zdjecie Agnieszki)------------------------------------


-----------------------------(zdjecie Agnieszki)------------------------------------


-----------------------------(zdjecie Agnieszki)------------------------------------




W okolochatkowej okolicy kręcą sie dwa psy, chyba przyzwyczajone, ze turysci je dokarmiają. Ten wiekszy poczatkowo jest dosc agresywny- rzuca sie na mnie gdy ide w nocy do kibla. Swiatło czołowki na szczescie go nieco onieśmiela i poprzestaje na charczeniu i szczerzeniu kłów.. Potem do akcji wkracza Aga - miłosniczka wszelakiej zwierzyny. Pieski zostają nakarmione, wygłaskane i zahipnotyzowane na tyle, ze juz sa milusie i wiecej nie stwarzają problemow. W ogole Aga to wspaniały kompan na wszelakie eksploracje - dziewczyna ma w sobie taką moc, ze wściekłe brytany pilnujace roznych obiektow zmieniają sie w pluszowe zabawki.





Nasza noclegownia.



Taras o poranku.



Z racji dosc czestych wyjazdow w te okolice byłam pewna, ze najblizsze tereny mamy juz porzadnie zwiedzone i ciezko bedzie ułozyc jakas nowa trase! Jak bardzo byłam w błedzie!

Najpierw uderzamy do sztolni koło Męcinki. Tą pierwsza, przydrozna i zalaną juz odwiedzilismy w zeszlym roku. Rudolf ją zwą...





Teraz tuptamy dalej. Jest calkiem cieplo jak na ta pore roku, ale trafia sie sniezna zadymka!



Prawdziwi pątnicy podążają ku swemu przeznaczeniu!




-----------------------------(zdjecie Agnieszki)------------------------------------


Wsrod pagórów, urwisk i kamienistych gołoborzy, pachnących nieco starym kamieniołomem, odnajdujemy wejscie do sztolni. Tzn. zostajemy tam zaprowadzeni przez znawce lokalnych klimatow - sama w zyciu bym nie wpadła na to, w ktorą lisią jame nalezy zajrzec!




-----------------------------(zdjecie Agnieszki)------------------------------------




Sztolenka nie jest zbyt duza ale ma to swoje plusy np. nie trzeba sie martwic, ze sie zabłądzi ;)





Sezonowi lokatorzy skalnych czelusci.



I stali mieszkancy, przynajmniej na okres zimowy.





Kaczawskie klimaty





Przemieszczajac sie w inny rejon oczywiscie trafiamy na ruiny. Stan obiektu prezentuje juz zdecydowanie “mocny rozpizdziel” ale fajna kafelke do lazienkowej kolekcji udaje sie znalezc :)





Kolejnych sztolni szukamy koło Stanisławowa. Krotki zimowy dzien ma sie juz ku koncowi, co powoduje miłe dla oka, cieple kolory okolicznych wzgorz.







W lesie napotykamy jakas dziwaczną konstrukcje - powieszone ubrania a zaraz obok sznurek z nanizanymi puszkami piwa. Albo pułapka albo wizja artystyczna ;)



Pierwsza sztolnia jest zdecydowanie niebubowa- zbyt dlugi lot gwarantuje ;)





Kolejną sztolenke zwą ponoc Borsuczą, jako ze takowy tam czasem pomieszkuje. Nie wiem czy jest goscinny - mysmy nie spotkali Pana Gospodarza ;)















Niedaleko jeszcze jest takowa konstrukcja z wypływem rdzawej wody.





Ekipa w komplecie tzn. bez tych, ktorzy mają aparatowstręt.



W zapadajacym zmierzchu odwiedzamy jeszcze radiostacje na gorce Rosocha.



Pierwszy raz mam okazje zobaczyc tu niemieckie napisy. Sama nie znalazlam, tez musieli mi palcem pokazac ;)





A wokol z kwikiem jezdzi kulig! Szkoda, ze nie zabralismy sanek - bysmy sie podczepili! :P



Wracamy do chatki aby kontynuowac biesiady i nocne rozmowy.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-01-26, 17:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-01-26, 18:49   

Kurcze, po zeszłorocznej wycieczce w Izery, byłem chwilę w Kaczawskich, tzn sikałem obok drogi :P i mi się spodobały. Ale ogólnie Sudety chciałbym jako zielone poznawać. Nie wiem kiedy, ale w Kaczawskie na pewno zajrzę!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-27, 12:14   

Zielone sa duzo ladniejsze! A siku w Kaczawskich to sama radosc! :)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group