Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Śladami "Przejścia czeskich Sudetów" z 1986 r.

Autor Wiadomość
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2016-02-27, 22:23   

Pudelek dobrze mówi, mógłbyś zebrać wszystko (+ to co jeszcze nie napisane :-) ) w jakąś całość, "do kupy". Tym bardziej, że prócz samych faktów, miejsc ważny też jest styl pisania a ten masz ciekawy i nie nudzący.
Fora to miejsca ulotne, już lepiej tego bloga założyć (jak w końcu Buba, co jej się chwali), bądź typową stronę.
 
 
Cisy2 

Wiek: 63
Dołączył: 21 Gru 2013
Posty: 735
Skąd: Świebodzice
Wysłany: 2016-02-27, 23:36   

laynn, nie tylko ten jeden jest zniszczony. W różnych częściach Sudetów czeskich co chwilę spotyka się zniszczone, w różnym stopniu oczywiście, przedwojenne czechosłowackie schrony.

W latach II. wojny światowej Niemcy często testowali na nich różne rodzaje broni. Ostrzeliwano je, wysadzano w powietrze, bombardowano z powietrza. Po wojnie, ale o tym pisze się już trochę mniej, podobnie traktowali je stacjonujący w Czechosłowacji żołnierze radzieccy.

Nie wszystkie zniszczone schrony fotografuję, ale nieco by się znalazło.

m.in. schron w pobliżu góry Turov w Jestrebich horach



lub niemal całkowicie zniszczony rzopik w Studenkach koło Hronova (również Jestrebi hory)



Jednak najbardziej znanym obiektem "z tej serii" jest "przewrócony rzopik" na północnych skłonach Suchego Wierchu w Górach Orlickich:





Pudelku i Piotrku, miło czytać Wasze słowa. Jasne, że chciałbym i inne moje wycieczki, a przynajmniej niektóre z nich, ubrać w podobną formę i przedstawić razem (ale czy drukiem, to już inna sprawa). Mogę mieć tylko nadzieję, że za kilka miesięcy znajdę trochę więcej czasu na pokończenie moich rozgrzebanych tekstów turystycznych.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 11:00   

Cisy2, tu się kłania brak wiedzy o tych rejonach. To przez nie odwiedzanie ich, po prostu nie interesowałem się tymi rejonami. Dlatego dziękuje za odpowiedź.
Fakt, kojarzę to zdjęcie najsłynniejszego rzopika.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-02-28, 22:42   

ten przewrócony schron to efekt eksplozji czy prób jego przeniesienia? Trudno mi sobie wyobrazić co musiałoby walnąć w rzopika, aby się przewrócił!
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Cisy2 

Wiek: 63
Dołączył: 21 Gru 2013
Posty: 735
Skąd: Świebodzice
Wysłany: 2016-02-29, 15:58   

Schron ten zniszczony został (przewrócony) podczas prób minerskich, tzn. wysadzania obiektów betonowych w powietrze poprzez zdetonowanie ładunku umieszczonego w podkopie założonym pod wysadzanym schronem. W tym przypadku przymiotnik "minerski" pochodzi nie od słowa "mina" w powszechnie przyjmowanym w naszym języku znaczeniu (ładunek wybuchowy), tylko od mina = dawniej kopalnia (w wielu językach romańskich to jeszcze przetrwało, np. franc. mineur - górnik).

W średniowieczu do wysadzania murów obleganych zamków wykorzystywano górników, np. mury zamku Podskale (Pogórze Izerskie) zostały wysadzone po założeniu podkopu przez górników ściągniętych z Kowar przez mieszczan lwóweckich, oblegających zamek znajdujący się w rękach rycerzy-rabusiów (1476 r.).
 
 
Tatrzański urwis 


Wiek: 39
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 1405
Skąd: Małopolska
Wysłany: 2016-02-29, 19:01   

Pudelek napisał/a:
Trudno mi sobie wyobrazić co musiałoby walnąć w rzopika, aby się przewrócił!
Podobno widziano w tamtych okolicach Pudzianowskiego ;) .
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2016-02-29, 23:48   

Cisy2 napisał/a:
Schron ten zniszczony został (przewrócony) podczas prób minerskich, tzn. wysadzania obiektów betonowych w powietrze poprzez zdetonowanie ładunku umieszczonego w podkopie założonym pod wysadzanym schronem. W tym przypadku przymiotnik "minerski" pochodzi nie od słowa "mina" w powszechnie przyjmowanym w naszym języku znaczeniu (ładunek wybuchowy), tylko od mina = dawniej kopalnia (w wielu językach romańskich to jeszcze przetrwało, np. franc. mineur - górnik).

a kiedy to miało miejsce? Lata 60, 70-te czy bardziej współczesne?

Tatrzański urwis napisał/a:

Podobno widziano w tamtych okolicach Pudzianowskiego ;) .
zapewne szukał migrantów z Calais :D
 
 
Cisy2 

Wiek: 63
Dołączył: 21 Gru 2013
Posty: 735
Skąd: Świebodzice
Wysłany: 2016-03-01, 02:28   

Pudelek napisał/a:
Cisy2 napisał/a:
Schron ten zniszczony został (przewrócony) podczas prób minerskich, tzn. wysadzania obiektów betonowych w powietrze poprzez zdetonowanie ładunku umieszczonego w podkopie założonym pod wysadzanym schronem. W tym przypadku przymiotnik "minerski" pochodzi nie od słowa "mina" w powszechnie przyjmowanym w naszym języku znaczeniu (ładunek wybuchowy), tylko od mina = dawniej kopalnia (w wielu językach romańskich to jeszcze przetrwało, np. franc. mineur - górnik).

a kiedy to miało miejsce? Lata 60, 70-te czy bardziej współczesne?


Minerami byli tzw. nacisty (widać, że i w Czechach preferowane jest to słowo-wytrych)

http://87.237.213.17/regi...NICE,%20MLADKOV


Pudelek napisał/a:
Tatrzański urwis napisał/a:

Podobno widziano w tamtych okolicach Pudzianowskiego ;) .
zapewne szukał migrantów z Calais :D


Wcześniej szalał na dożynkach gminnych w niezbyt odległym od Czech Przewornie

http://www.archiwum.przew...9&akcja=artykul
 
 
Cisy2 

Wiek: 63
Dołączył: 21 Gru 2013
Posty: 735
Skąd: Świebodzice
Wysłany: 2017-01-16, 22:36   

Jakiś czas temu znalazłem w swoim domowym archiwum jeszcze jedną opublikowaną przed laty relację z tego przejścia. Nasz kolega, uczestnik przejścia Jarek Rubin, jesienią 1986 r. zamieścił w jedenastu krótkich odcinkach swoje wrażenia z wędrówki, zatytułowane "Z tamtej strony Sudetów". Opublikował je na łamach wrocławskiej popołudniówki, nieistniejącej już gazety "Wieczór Wrocławia". Wycinałem sobie te artykuliki Jarka, schowałem do jakiejś papierowej teczki, przez lata byłem przekonany, że gdzieś mi ostatecznie zaginęły (przeżyły wszak dwie przeprowadzki), aż tu nagle - w maju minionego roku odnalazłem je. Sądzę, że warto spojrzenie Jarka przybliżyć. Jest ono trochę inne od przytoczonych już przeze mnie wcześniej dwóch tekstów Michała Tomczaka. Czytelnik gazety popołudniowej jest wszak "odrobinę inny" niż odbiorca PTTK-owskiego "Gościńca", czy też SKPS-owskiego "Karkonosza".

Pod tekstem pierwszego odcinka wspomnień Jarka Rubina zamieściłem kilka moich fotografii (skanów przeźroczy) z pierwszego dnia naszej wędrówki w lecie 1986 r. Tam, gdzie można było, jako podpisy pod fotografie wykorzystałem cytaty z tekstu Jarka, pod niektórymi podpisy są moje, zredagowane dosłownie przed paroma minutami. Postaram się co jakiś czas wrzucać na forum kolejne odcinki jarkowych wspomnień, aż do części ostatniej - jedenastej, zatytułowanej "Zanurzyliśmy ręce w Odrze".

Jarosław Rubin

Z tamtej strony Sudetów

1. Startujemy z Horni Poustevna

"Projekt przejścia dojrzewał podczas mego pobytu w wojsku" - powiedział MICHAŁ TOMCZAK, pomysłodawca i kierownik wyprawy Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich, po powrocie do kraju. Cofnijmy się jednak do 24 sierpnia br. [tj. 1986 r.]

Kilka minut po północy w hallu Dworca Głównego PKP we Wrocławiu można było zauważyć 8-osobową grupę turystów, z ogromnymi, wyładowanymi ponad miarę plecakami. Byli to członkowie wyprawy, która za cel postawiła sobie pierwsze przejście Sudetów czeskich w całości. Michał Tomczak, kierownik grupy oraz Krzysztof Jaworski, Marek Lewy, Zbigniew Osiński, Jacek Pawłowski, Jarosław Rubin, Włodzimierz Szczęsny i Małgorzata Tomczak.

Nie będę ukrywał, że trochę radości dostarczył mi fakt posiadania najlżejszego i najmniejszego plecaka. To zresztą miało się przydać później. Na razie czekała nas podróż do Horni Poustevna, odległej od Wrocławia około 200 km w linii prostej. Zajęła nam ona... 33 godziny, z noclegiem po drodze. Tyle trzeba na sforsowanie granicy i dojazd koleją. 24 sierpnia wieczorem, po pięciu przesiadkach, dojechaliśmy do Szluknova, gdzie rozbiliśmy obóz. Stamtąd rannym pociągiem - do Horni Poustevna. 25 sierpnia o godzinie 10 stanęliśmy na starcie. Kilka pamiątkowych fotografii i w drogę.

Przed nami Pogórze Łużyckie. Wchodzimy na najwyższy szczyt - Hrazeny (608 m n.p.m.). Potem na typową dla tych terenów Vlczi Horę - bazaltowy szczyt z wieżą widokową. Wieże widokowe napotykaliśmy podczas całej wędrówki. Cieszyły się naszym zainteresowaniem. Michał przygotowuje nawet opracowanie dotyczące takich konstrukcji w Sudetach. Mijamy wioski i osiedla z piękną drewnianą zabudową. Schodzimy do Krasnej Lipy w poszukiwaniu noclegu. Nie ma.

Idziemy więc jeszcze kilka kilometrów asfaltem - mała droga przez mękę po ponad 30-kilometrowym marszu. Pierwszy nocleg na trasie. Rozbijamy namioty na boisku w Rybniszte.

1. dzień (25. 08. 1986 r.) - kronika fotograficzna:



"Stamtąd [t.j. ze Šluknova] rannym pociągiem - do Horni Poustevna."




Oczekiwanie w Šluknovie na nasz ostatni już pociąg.




"25 sierpnia o godzinie 10 stanęliśmy na starcie. Kilka pamiątkowych fotografii i w drogę."




"Przed nami Pogórze Łużyckie." Podejście pod pierwszą górę na naszej trasie - Ječný vrch (502).




Pierwsza nieco większa wioska na naszej trasie - Velký Šenov. Typowe łużyckie budownictwo, tzw. przysłupowe. Takie chałupy spotykać będziemy przez przeszło tydzień trwania naszej wędrówki.




Velký Šenov. Kościół Św. Bartłomieja i rzeźba św. Jana Nepomucena.




Velký Šenov. Marek przed chatą łużycką.




Nasze plecaki wzbudzały dość duże zainteresowanie mieszkańców górnołużyckich wiosek - tutaj w Velkým Šenové.




"Wchodzimy na najwyższy szczyt - Hrazeny (608 m n.p.m.)."




Odpoczynek pod wierzchołkiem Hrazeny.




Widok z południowych zboczy Hrazeny na ramię Vlči hory (581 m n.p.m.) i prawdopodobnie Studenec (736 m n.p.m.).




"Potem na typową dla tych terenów Vlczi Horę - bazaltowy szczyt z wieżą widokową." Przed Vlčí horou wieś Brtníky. Na dalszym planie regularny kopiec Studenec (736 m n.p.m.), leżący w Górach Łużyckich (dziś nie jestem w 100% pewny, czy dobrze rozpoznaję ten szczyt).




Wieża widokowa na Vlči hore. "Wieże widokowe napotykaliśmy podczas całej wędrówki."




"Schodzimy do Krasnej Lipy w poszukiwaniu noclegu."




Pomnik mieszkańców Krasnej Lipy poległych w I wojnie światowej.

2. Od Rybniszte do Harrachova

26 sierpnia. Jesteśmy w Rybniszte. To już Góry Łużyckie. Zwijamy namioty i w drogę. Po kilku kilometrach - Jedlova z podupadłą kamienną wieżą widokową na szczycie.

Stąd - do malowniczych ruin zamku Tolsztejn. Na krajoznawstwo nie ma zbyt wiele czasu. Musimy się trzymać harmonogramu. Przed nami Ledova Jaskinia, jedyna w swoim rodzaju w Sudetach. Jest koniec sierpnia, a w jaskini chodniki pokryte lodem. Wzdłuż szlaku prowadzącego przez las ciągną się bunkry budowane w latach międzywojennych. Stanowiły one część potężnego pasa czeskich umocnień granicznych. Nocujemy w lesie na zboczach Hvozdu.

27 sierpnia. Pada. Taka pogoda będzie nam towarzyszyć przez wiele dni. Rezygnujemy z wejścia na Hvozd, leżący na granicy czechosłowacko - NRD-owskiej. Idziemy do Liberca. Po drodze - szczątki zamków Stary Falkenburg, Vietro. Podziwiamy ciekawe piaskowce - formy skalne: Krasny Dul, Vrani Skaly, Hrzebienie.

Rozdzielamy się na dwie grupy, aby lepiej poznać pasmo Jesztedu. Jedna - mijając ruiny zamku Hamrsztejn idzie prosto na camping. Druga - zalicza najbardziej na zachód wysunięty tysięcznik w Sudetach - Jeszted (1012 m n.p.m.) Na jego szczycie znajduje się nowoczesna wieża przekaźnikowa. Ze znajdujących się tam platform widokowych rozpościera się jedna z najrozleglejszych panoram w Czechosłowacji. Po bezskutecznych próbach zanocowania w schroniskach pod Jesztedem, nocą dociera do Liberca. W Libercu - pierwszy, jakże potrzebny dzień wypoczynku.

Liberec leży w obrębie Bramy Łużyckiej, która w literaturze polskiej jest uznawana za początek Sudetów. W źródłach czeskich panuje pogląd, że Góry Łużyckie oraz ich pogórze też należą do Sudetów Zachodnich. Będąc zwolennikami tego drugiego poglądu, trasę rozpoczęliśmy w Horni Poustevna, właśnie na Pogórzu Łużyckim, w najbardziej wysuniętym na zachód punkcie wypadowym w Sudety Czeskie.

29 sierpnia. Przed nami kolejne pasmo - Góry Izerskie. Czwarty dzień marszu, czwarty mezoregion, czwarta mapa. Znów dzielimy się na grupy. Pierwsza wyrusza na główny grzbiet. Po długiej wędrówce zaskakuje ich burza gradowa. Decydują się na nocleg pod osłoniętą z trzech stron wiatą. Jeszcze gorący posiłek przed snem i... do śpiworów. Właściciele "puchów" mogą spać spokojnie. Pozostali ubierają na siebie wszystkie rzeczy i czekają świtu. Następnego dnia [ 30 sierpnia ] wchodzą na Jizerę (1122 m n.p.m.) - najwyższy szczyt czeskich Gór Izerskich. Stamtąd, doliną Izery - do Harrachova. Na szczytach umieszczone są puszki z książkami wejść, do których mogą wpisywać się turyści.

Druga grupa poluje w tym czasie na wieże widokowe. W tym rejonie postawiono ich wyjątkowo dużo i to dosyć dawno temu. Wiek najmłodszych sięga 80 lat. Mimo sędziwego wieku w większości trzymają się jeszcze krzepko i służą turystom. Wchodzimy na Kralovkę, Slovankę, Bramberk. Nocą dochodzimy do Albrechtic w Jizerskich Horach. Miejsc w hotelu nie ma. Na szczęście spotykamy grupę rodaków, którzy proponują nam nocleg w swoich pokojach. Wstajemy o 5 rano. O 6 wychodzimy z hotelu (rekord), a o 7 jesteśmy już na Tanvaldzkim Szpiczaku - oczywiście z wieżą. Następny "wieżowiec" na drodze to Hvezda. W schronisku dopytujemy się o losy bohaterów "Powrotu do Edenu" i pędzimy do Harrachova podzielić się wiadomościami z resztą grupy.

2. dzień przejścia (26. 08. 1986 r.) - kronika fotograficzna:



"Zwijamy namioty i w drogę." Marek - wzorcowy turysta i przewodnik na boisku sportowym w Rybnište.




"Po kilku kilometrach - Jedlova...". Na razie podnóże Jedlovej (774 m n.p.m.) i pierwszy odpoczynek w tym dniu.




"Jedlova z podupadłą kamienną wieżą widokową na szczycie."




Kompleks przedwojennych pensjonatów pod szczytem Jedlovej




"Stąd [czyli z Jedlovej] do malowniczych ruin zamku Tolsztejn."




Jedlova widziana z ruin zamku Tolštejn.




"Na krajoznawstwo nie ma zbyt wiele czasu." Zamek Tolštejn.




J.w., czyli "Na krajoznawstwo nie ma zbyt wiele czasu.", ale fotkę na zamku można sobie zrobić. Zbyszek i Jacek.




"Wzdłuż szlaku prowadzącego przez las ciągną się bunkry budowane w latach międzywojennych."




"Nocujemy w lesie na zboczach Hvozdu."


3. dzień przejścia (27. 08. 1986 r.) - kronika fotograficzna:



Dylemat - idziemy na szczyt Hvozdu, czy odpuszczamy sobie. Pada deszcz - rezygnujemy!




Drugie śniadanie pod wiejskim sklepikiem w Petrovicach.




"Podziwiamy ciekawe piaskowce - formy skalne: Krasny Dul, Vrani Skaly, Hrzebienie."




Odpoczynek na Hřebeny (550 m n.p.m.)




Hřebeny (550 m n.p.m.) - widok na północ, w stronę Żytawy i Bogatyni.




Na Jitravském sedlu (424 m n.p.m.). W tym miejscu rozdzieliliśmy się na dwie grupy.




Widok z Jitravskeho sedla na południe.




Widok z zachodniej części Pasma Ještedu na południowy zachód, w kierunku Średniogórza Czeskiego.




W drodze na Ješted. Svatý Kryštof (590 m n.p.m.)




Widok na Ješted od strony zachodniej.




Już niedługo...




Nareszcie!




"Ze znajdujących się tam platform widokowych rozpościera się jedna z najrozleglejszych panoram w Czechosłowacji."


4. dzień przejścia (28. 08. 1986 r.) - dzień spędzony w Libercu. Brak zdjęć.


5. dzień przejścia (29. 08. 1986 r.) - kronika fotograficzna:



Po dniu spędzonym na leniuchowaniu humory dopisują. Głupawka ze skórkami od owoców cytrusowych w roli głównej. Wtedy w Polsce cytryny i pomarańcze można było dostać w sklepie od "wielkiego dzwonu" (czyt. w okresie przedświątecznym), a w Czechosłowacji - każdego dnia w każdym wiejskim sklepie!!!




W Górach Izerskich - za chwilę deszcz zamieni się w białe gradowe piekło




Kilka minut przed burzą gradową




Już po burzy. A ta wiata to miejsce naszego noclegu.


6. dzień przejścia (30. 08. 1986 r.) - kronika fotograficzna:



Na skałach Ptačí kupy (1013 m n.p.m.)




Przed sekundą było jeszcze trochę słońca




J.w.




Čertův odpočinek pod Černou horou (1085 m n.p.m.)




"Na szczytach umieszczone są puszki z książkami wejść, do których mogą wpisywać się turyści."




Schronisko Smědava między górą Jizerą a osadą Jizerka. Spotkaliśmy tam naszych wrocławskich studentów (w tym moich kolegów z archeologii), pracujących przy pracach leśnych.




Klęska ekologiczna w czeskich Górach Izerskich.




Widok na osadę Jizerka z podnóża góry Bukovec.


c.d.n.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group