Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Anno Pudelko 2016

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-11, 12:11   Anno Pudelko 2016

Pozazdrościłem Nesce i także postanowiłem przygotować podsumowanie ubiegłego roku w formie kolaży ;) Choć ich ilość naturalnie będzie mniejsza :)

Styczeń.
* Zaczynam bardzo górsko, bo już pierwszego dnia nowego roku uderzamy z ekipą w Beskid Żywiecki. Jest bardzo mroźno, ale prawie bezśnieżnie. Zimny nocleg w Chacie na Zagroniu (mój debiut) i na glebie na Rysiance.


* mini-zlot pod Potrójną. Górsko to tylko przejście do chatki przez Leskowiec.

Luty.
Dość zawstydzająca cisza wędrowna, choć dwa dni zjeżdżałem na nartach w Jesionikach.

Marzec.
* Beskid Sądecki w dość kiepskiej pogodzie, choć prognozy były znacznie lepsze. Nocleg w Chacie Cyrla oraz nad Wierchomlą - wszystko to powrót po wielu latach.


* Beskid Wyspowy z Lubomirem i Kudłaczami. Teoretycznie biorąc niektóre podziały to z Lubomirem był najwyższy punkt Makowskiego - odwiedzone wręcz dwa pasma naraz ;) . Pogodowo w pierwszy dzień bardzo dobrze. Debiut w schronisku Kudłacze i, dopóki są tam obecni dzierżawczy, zapewne pożegnanie z tym obiektem.


Kwiecień.
* Powrót w Bieszczady na kilka dni, tym razem wiosennie. Pierwszego dnia odwiedzamy z Eco pozostałości po dawnych wsiach, nie spotykając absolutnie żadnego turysty.


Drugiego dnia już w większym gronie szlak na Hon i do bazy Rabe. Turystów ilość znikoma.


Trzeciego dnia klasyka - przełęcz Bukowska, Halicz, Rozsypaniec, Tarnica. W upiornym wietrze, słońcu i niewielu turystach.


Maj.
* Właściwie to zaczęliśmy w ostatnie dni kwietnia, ale długi weekend majowy. Tradycyjnie więc na Słowację, powrót po dwóch latach w Veporske vrchy.


Noclegi w namiotach, przyczepie autobusowej i szałasach.


Wioski w których nie szło kupić nic do jedzenia, za to do picia owszem. Kolejka wąskotorowa. I tradycyjna końcówka w Rużomberku.


Czerwiec.
*Pierwsza wizyta w Czeskiej Szwajcarii, czyli formalnie w Górach Połabskich. Od razu największa atrakcja czyli Pravcicka brana oraz inne formacje skalne.


Lipiec.
Najbardziej płodny miesiąc górski.

*Na początku powrót po roku przerwy na Anaberg, gdzie w amfiteatrze odbywały się Rockowe Igrzyska. Nocleg koło kapliczki, buszowanie w zarośniętych szlakach.


*Po raz pierwszy od 2003 roku nie pojechałem na Przystanek Woodstock. Po początkowym żalu przyszła radość, gdyż odwiedziłem ostatnie dla mnie dziewicze pasmo beskidzkie w Polsce, czyli Beskid Niski :) . Pierwszego dnia miałem piękną pogodę.


Drugiego wszystko siadło, ale przynajmniej po południu lać przestało i nocowałem w klimatycznej chatce w Nieznajowej.


Kolejnego, w największy deszcz, dołączyła Inez i mieliśmy wędrowanie dwu, a nie jednoosobowe. Przedzieranie się przez łąki i niewygrzanie w abstynenckiej Ropiance (tam też już raczej nie wrócę).


W następne dni pogoda się poprawia, ale nie na tyle, żeby się opalać. Trafiamy do cudnej chatki w Zawadce Rymanowskiej, gdzie zostajemy od razu na dwa dni. Jeden dzień lenistwa wykorzystujemy na wizytę w Dukli.


Wreszcie wraca lampa, więc decyduję się przedłużyć pobyt i udajemy się do kolejnej fajnej chatki - w Zyndranowej na przysłowiowym końcu świata. Ogólnie to w Niskim byłem tydzień, co nie zdarzyło mi się chyba od dekady.


*Po kilku ledwie dniach przerwy teleportacja do Wrocławia, a stamtąd w Rudawy Janowickie. To kolejne pasmo, w którym przedtem nie byłem. Dodatkową atrakcją był festiwal muzyki wędrownej Polana w klimacie wczesnych woodstocków.
Na początek odwiedzamy wyludnioną wioskę Miedziankę i nowy, drogi browar rzemieślniczy.


Na drugi rzut ruiny zamku Bolczów, schronisko Szwajcarka i widoki na Karkonosze z Krzyżnej Góry.


Trzeciego dnia góry były głównie tłem, gdyż oglądaliśmy pałacyki i zabytki doliny Bobru.


Wrzesień
* O ile sierpień górski (przynajmniej na nogach) nie był, to 1 września ruszyłem samotnie w Bieszczady na szybką wizytę. Trafił mi się bajkowy zachód słońca na Połoninie Caryńskiej.


Kolejnego dnia przez Małą Rawkę i Dział doszedłem do Wetliny.


Październik
* W końcu udało mi się pojechać w góry z tatą. Tradycyjnie w Beskid Śląsko-Morawski, tym razem do osady turystycznej Bílý Kříž na granicy czesko-słowackiej.


*Pod koniec epicki, kilkudniowy wypad w Góry Stołowe z wykorzystaniem długiego weekendu. Powrót w to pasmo po ponad trzech latach oraz debiutancki nocleg (lecz nie wizyta) pod Muflonem. Prognozy pogody nie były najlepsze, ale ostatecznie pogoda okazała się bardzo łaskawa.


Kolejny debiutancki nocleg - na Szczelińcu - oraz pierwsza wizyta w Błędnych Skałach.


Wreszcie czeska strona - Broumovské stěny z niesamowitą huśtawką na Koronie. I pogoda zmieniająca się jak w kalejdoskopie.


Listopad
*Drugi wyjazd z tatą i pierwszy w tym roku w Beskid Śląski - od czeskiej strony. Filipka oraz Stożek Wielki, który dosłownie zaliczyliśmy, gdyż byliśmy na nim kilka minut.


*Nieudany, z mojego punktu widzenia, kilkudniowy wyjazd na Słowację, w Wielką Fatrę. Plany były ambitne - dokończyć trasę sprzed pięciu lat, wejść na Ostredok. A mieliśmy zero widoczności, zamiecie, błądzenie po ciemku i lodowate schronisko w Borisovie. Jedyny plus to odkrycie fajnej chatki Limba. A Fatra czeka na lepszą pogodę...


*Beskid Makowski i Andrzejki na Lasku. Górsko bardzo symbolicznie, choć w czasie podejścia do chatki i tak zdążyliśmy się zgubić.

Grudzień
*Weekend w Beskidzie Śląskim na Przysłopie pod Baranią, gdzie pracuje Kamila. Było wszystko - nocne przejście, szarówa, akcje GOPR-u, podstarzali katoliccy harcerze oraz na koniec fantastyczna pogoda z widocznością jakiej nie miałem od lat. A Baranią Górę odwiedziłem chyba po jakiejś dekadzie.


*W wigilię wigilii wyskoczyłem trzeci raz z ojcem - Beskid Śląsko-Morawski, Lysa hora. Tym razem natura była niemiła i widoków nie mieliśmy żadnych. Za to obejrzałem dwa nowe molochy schroniskowe na szczycie.


*Na sam koniec roku dość niespodziewana druga wizyta w Beskidzie Sądeckim. Po dziewięciu latach nocleg na Przehybie i piękne widoki z pasma Radziejowej.


W Sylwestra podziwianie okolicznego smogu oraz ostatni w 2016 zachód słońca. A potem zabawa w Chatce Magóry.


-------
Niewątpliwie był to mój najlepszy rok górski od wielu lat. Odwiedziłem trzy pasma, w których przedtem nie byłem. Sporo nowych miejsc noclegowych - niektóre będę wspominał z nostalgią, kilka nikomu nie polecę. Wiele powrotów po latach.

Beskid Sądecki - 2 razy.
Beskid Śląsko-Morawski - 2 razy.
Beskid Śląski - 2 razy.
Bieszczady - 2 razy.
Beskid Wyspowy, Veporske vrchy, Góry Połabskie, Anaberg, Beskid Niski, Rudawy Janowickie, Beskid Żywiecki, Beskid Mały, Beskid Makowski, Góry Stołowe, Wielka Fatra - raz.

13 pasm beskidzkich i 2 sudeckie. Po raz pierwszy od dawna nie byłem ani razu z plecakiem w Jesionikach.

19 wycieczek górskich, 48 dni, 38 noclegów! A w porównaniu z poprzednimi latami:

Cytat:

Rok 2008: 13 wyjazdów, 25 noclegów.
Rok 2009: 21 wyjazdów.
Rok 2010: 19 wyjazdów, 44 dni w górach, 28 noclegów
Rok 2011: 12 wyjazdów, 34 dni w górach i pogórzach, 22 noclegi.
Rok 2013: 9 wyjazdów, 20 dni w górach, 14 noclegów.
Rok 2014: 13 wyjazdów, 27 dni w górach, 14 noclegów.
Rok 2015: 14 wyjazdów, 27 dni w górach, 15 noclegów.


Jak więc widać to chyba mój rekord (w liczbie dni i noclegów) nie do pobicia już ;) Dziękuję bardzo wszystkim z którymi kroczyłem po górskich ścieżkach i wszystkim którzy mnie inspirowali :) Pozostałym nie dziękuję :D

A plany? Z ubiegłorocznych udał się nawrót w Biesy (podwójny) i "ciekawe pomysły" w Sudetach. Nie zrealizowałem wyprawy z tatą z noclegiem gdzieś w schronisku. Na 2017 planów jakiś sprecyzowanych nie mam, wszystko przyjmę z dobrodziejstwem inwentarza :)
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-01-11, 12:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14325
Wysłany: 2017-01-11, 12:14   

Pudelek napisał/a:
kolaży


Ukryta opcja niemiecko - cyklistyczna.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-11, 12:17   

Raczej francuska - w końcu to "collage" :P
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-01-11, 12:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14325
Wysłany: 2017-01-11, 12:19   

Francuzi są od widelców.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2017-01-11, 16:06   

Fajne takie podsumowanie. Cały rok w pigułce :)

Pudelek napisał/a:
Po raz pierwszy od dawna nie byłem ani razu z plecakiem w Jesionikach.

Wstydź się ! Nagana !
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10844
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2017-01-11, 21:52   

No dobra, jak pierdykniesz kiedyś podsumowanie z 3 dniami w Tatrach, zrobie sobie zrzut ekranu i wrzucę na pulpit. :)
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2017-01-11, 21:57   

Piotrek napisał/a:
jak pierdykniesz kiedyś podsumowanie z 3 dniami w Tatrach


Ej, ej! :D Mogę z Tobą jechać nawet ;-pppp
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-11, 22:28   

ostatnio nawet chodziło mi coś takiego po głowie :lol Ale raczej myślałem o słowackiej stronie, że może by tamtędy wejść np. na Rysy ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10844
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2017-01-12, 15:56   

Powinieneś iść na całość-przez Czechy do Słowacji a tam już, jakby przy okazji, machnąć jakąś trasę w Tatrach.
Tydzień łażenia i jakby się inni anty-tatrowcy czepiali, to masz argument, że przy okazji. Żeby zrobić zdjęcie innych gór z góry :)
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14325
Wysłany: 2017-01-12, 18:07   

Piotrek napisał/a:
Powinieneś iść na całość-przez Czechy do Słowacji a tam już, jakby przy okazji, machnąć jakąś trasę w Tatrach.
Tydzień łażenia i jakby się inni anty-tatrowcy czepiali, to masz argument, że przy okazji. Żeby zrobić zdjęcie innych gór z góry :)


Będę zaszczycony móc Ci podać pomocny kielich na tatrzańskiej trasie.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-13, 16:48   

Dobromił napisał/a:
podać pomocny kielich

brzmi kusząco ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2017-01-13, 18:07   

To teraz część nie-plecakowa.

W styczniu pojechałem sobie za kilka złotych do Warszawy. Konkretnie to za 4. Miałem około sześciu godzin czasu do dyspozycji, więc zajrzałem do Muzeum Narodowego, które tego dnia było darmowe, zjadłem tradycyjne warszawskie cavapci oraz przeszedłem się Nowym Światem obok różnokolorowego pałacu Niezłomnego.

Jak sięgam pamięcią to ostatni raz zwiedzanie w tym mieście uskuteczniałem około 2003 roku.


W lutym, co już pisałem wcześniej, szusowałem na nartach w Jesionikach. Jednego dnia w ładnej pogodzie, drugiego w strugach deszczu.


Ponownie zawitałem też do W-wy, tym razem za złotych 6 (ostatecznie wyszło drożej, bo nie chcąc czekać na połączenie dopłaciłem do jednego pociągu). Miałem trochę więcej czasu, zatem za darmo zwiedziłem Muzeum Żydów Polskich ze wspaniałą rekonstrukcją malowideł z Gwoźdźca, przeszedłem Starówką i zakończyłem piwkowaniem z kumplem.


Kolejny turystyczny wypad to już początek czerwca: tradycyjna wędrówka wschodnimi granicami RP. W 2016 wypadło Polesie/Podlasie i Ruś Czerwona czyli Chełm.

Zaczęliśmy od dnia kolejowego, wędrówki w upale obok prostych jak drut torów, ucieczki przed burzą, czego zwieńczeniem była impreza z miejscowymi pod przeciekającą wiatą :) . A rano kąpiel w Krznie (mi przy okazji wypadło świeże wypełnienie zęba :| ).


Potem już właściwa część wyjazdu - rubieże przygraniczne. A więc cerkiewki, prawosławne krzyże, jedyna na świecie parafia neo-unicka i nocleg w fantastycznym zagajniku.


Czasem jednego dnia były sanktuaria trzech wyznań... czasem stołowaliśmy się u katolików, aby potem rozbijać się pod prawosławnymi jak w Jabłecznej. I ciągle sprytnie unikaliśmy Straży Granicznej ;) .


Nie zabrakło wędrówki nad samym Bugiem z widokami na kraj Łukaszenki. W końcu dopadli nas strażnicy na motorach, wzbudzaliśmy też ich niesamowite zainteresowanie w Hannie, gdzie krążyli po rynku jakby mieli sraczkę.


Był też dzień, gdy nie oglądaliśmy nic spektakularnego, lecz i tak było klimatycznie. Wystarczyły drewniane chałupy, zacienione zaplecze sklepu, przystanek, knajpa z zimnym piwem, by człowiek czuł się błogo.


Wschodnią epopeję zakończyliśmy nietypowo: wpierw odbiliśmy w głąb lądu do Poleskiego Parku Narodowego. Nie zachwycił nas, ale chyba warto mu dać drugą szansę. Pod wiejskim sklepem opędzaliśmy od jednozębnego adoratora Buby, zwiedziliśmy wielokulturową niegdyś Włodawę, po czym teleportowaliśmy się do Chełmna. Tam pierwszy nocleg w łóżkach i inauguracja ME.


Pod koniec miesiąca w zastępstwie Bożego Ciała wyjazd do Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii. Tą drugą zwiedzaliśmy głównie samochodem.


Bazą wypadową było najniżej położone miasto Czech, czyli Děčín. A w nim zamek nad Łabą i różany ogród. Wokół mniej lub bardziej senne miejscowości ze swoimi domami przysłupowymi i słynny browar Kocour.


W lipcu po roku przerwy szukanie śladów po Breslau. Znaleźliśmy cmentarze niemiecki i radziecki, stary browar, Halę Stulecia i górnośląski kościółek drewniany w parku.


Sierpniowy dwutygodniowy wyjazd wakacyjny pokierował znów na południe, choć nie tak daleko jak przed laty. Zaczęło się od Słowacji i Węgier, gdzie widzieliśmy kościół z listy UNESCO, tokajskie winnice i miasta, wreszcie mogłem się wygrzać w gorących źródłach.
Węgry niezmiennie kojarzą mi się z początkiem czegoś fajnego :)


Celem głównym była Rumunia. Na początek położony za górami Maramuresz - Wesoły Cmentarz, Syhot i drewniane cerkwie ze strzelistymi wieżami.


Bukowina to pięknie malowane cerkwie murowane. Otarłem się też o jedną z polskich wiosek, lecz kamienie odbijające się od podwozia wyraźnie wskazywały, aby dalej nie jechać.


Suczawa i Jassy - dwie stolice historycznej Mołdawii. W zabytkach można przebierać: twierdze tronowe, kościoły, synagogi, ogromny Pałac Kultury. I na wszystko za mało czasu!


W połowie wyjazdu zawitaliśmy do najmniej popularnego wśród turystów państwa Europy czyli Mołdawii. Po bardzo męczącej podróży rozkopanymi drogami w ciemności udało nam się dostać do Kiszyniowa, który wcale nie jest taki szpetny: mieszanina carskiego miasteczka, socjalistycznego miasta i współczesnego kiczu.


Nie samą stolicą człowiek żyje, więc pochodziliśmy także po Orheiul Vechi, ponoć najciekawszym miejscu kraju. Był to też najgorszy pod względem pogody dzień wyprawy.


Do Rumunii wracaliśmy znów w słońcu: dwa sanktuaria, radziecki pomnik, granica unijna z obsranymi kiblami, przemyt sztangi papierosów, górskie kręte drogi i bydlęca blokada po wjeździe do Siedmiogrodu.


Siedmiogród, dla kontry do Mołdawii, jest z kolei w czołówce "destynacji" turystycznych. Wcale mnie to nie dziwi, choć tłumy czasem przerażały. Najwięcej było ich w zamku chłopskim w Râşnovie, w Fogaraszu i Calnic już nie.


Kilka nocy spędziliśmy na kempingu w sympatycznej wiosce, gdzie z radością mogłem zaliczać kolejne ławeczki pod sklepami i spelunkę :) Ale nie zabrakło zwiedzania - obskoczyliśmy część okolicznych kościołów warownych.


Alba Iulia zachwyciła mnie swoją starówką-twierdzą. W rewitalizację wpakowano miliony lejów i euro, ale efekt robi ogromne wrażenie.


Sybina reklamować nie trzeba - ze swoimi ociekającymi bogactwem detalami obiektów przyciąga niezliczone ilości wycieczek.


Na rumuńskie ostatki przypadła Huneodara - jeden z najsłynniejszych zamków. I najbardziej zadeptanych. W dawnej rzymskiej stolicy - Ulpia Traiana Sarmizegetusa - było już znacznie spokojniej.


Na pożegnanie wjechaliśmy w potężną burzę i ulewę ciągnącą się dziesiątkami kilometrów. Niezrażeni dotarliśmy do Dunaju i przez zaporę na rzece do mojej ulubionej Serbii. Wreszcie Bałkany! A droga wzdłuż "pięknego i modrego" w kierunku północnym momentami przepiękna.


Promem przeprawiliśmy się do Wojwodiny. A tam prawdziwe multi-kulti, tyle, że bez muzułmanów, więc nikt się nie wysadza. Kilkujęzyczne tablice, pustawe drogi i zapyziałe wioski z habsburskimi kościołami.


Ostatni weekend wyjazdu tradycyjnie nad Balatonem, wpierw musieliśmy jednak odczekać swoje i przedostać się przez zasieki. Były kąpiele, wieża widokowa, prom i wino.


We wrześniu znów wykorzystałem promocje autobusowe i za niewielką kwotę odwiedziłem Wiedeń. To kolejny powrót po wielu, wielu latach - jeśli dobrze liczę, to ostatni raz jako turysta bawiłem w nim w 2004 roku.


Głównym celem było Muzeum Historii Wojskowości, w którym można spędzić spokojnie cały dzień. Ja musiałem się zmieścić w trzech godzinach, aby zdążyć na popołudniowy powrót.


Przełom września i października zaznaczył się wizytą w Republice Czeskiej (którąś już tego roku). Drgająca wieża widokowa oraz wizyta na czechosłowackiej Betonowej Granicy to były główne atrakcje. I stramberskie uszy.


Rožnov pod Radhoštěm zachęca największym w kraju skansenem, a w ten weekend dodatkowo festynem z okazji początku jesieni. Nad miastem stoi wieża widokowa niczym z piernika.


Wracając do domu także się nie próżnowało: niemiecki cmentarz, pomnik Turków poległych w Galicji i kilka innych ciekawych miejsc, jakich nie brak było po drodze.


Ostatnim akcentem musiał być grudniowy jarmark bożonarodzeniowy. Zanim tam jednak dotarłem to mogłem zobaczyć dwa miasteczka nad Becvą i imponujące konstrukcje kolejowe sprzed półtora wieku.


Stara stolica Moraw - Ołomuniec - zaskoczył tłumami na rynku, lecz gdy tylko się człowiek oddalił, to mógł zajrzeć do trzech browarów restauracyjnych i w kilka innych interesujących miejsc. Na spokojnie.


Jak widać trochę się działo, choć gdzie mi tam do np. Buby ;)
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2017-01-13, 18:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje mang