Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Jesienne Bieszczady

Autor Wiadomość
Wiolcia 


Dołączyła: 13 Lip 2013
Posty: 3458
Wysłany: 2015-10-18, 20:39   

Dzięki, Wiesio. W Sinych Wirach byłam tak dawno, że już nawet nie pamiętam kiedy. Pamiętam za to koszmarne nabijanie kilometrów, bo szliśmy od głównej drogi, a potem przez Sine Wiry i znów asfaltem do głównej szosy, by zamknąć kółko. Wtedy tam żadnej ścieżki dydaktycznej nie pamiętam, więc ciekawi mnie, jak jest teraz.
A wiesz, że nawet patrzyłam na koniec relacji, czy nie dałeś linka z większą ilością zdjęć? Więc dawaj bez obaw - jak ktoś nie będzie chciał więcej zobaczyć, nie kliknie. A jak ktoś będzie szukał, to nie będzie się upominał o więcej :) .

Edit parę minut później

Wersja artystyczna pokzuje, że w Bieszczadach całkiem płomienne kolory już są.
A jak to Ty jesteś w tej czerwonej kurtce na zdjęciach, to bardzo poczciwą masz gębulę. Taką do zagadania od razu na szlaku :) .
Ostatnio zmieniony przez Wiolcia 2015-10-18, 20:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-18, 23:21   

Piotrek napisał/a:
Jakoś cerkiew w Łopience bardziej mi się podobała przed remontem, bez tych białych tynków.

Ale Piotrze , przed zniszczeniem taką ona była i taką być powinna :-)
A ścieżki dydaktyczne ...znak naszych czasów i trudno powiedzieć czy ściągają więcej turystów czy porządkują ruch tych co i tak by przyszli . Dość podobnie jest ze szlakami turystycznymi .A jeziorka żal bo ładne było.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2015-10-19, 19:45   

No tak, ale po prostu bez tynku bardziej mi pasowała do miejsca, takie ... odludne i zapomniane się wydawało. A przynajmniej wtedy kiedy byłem (dwa razy), dawno temu Łopienka sprawiała wrażenie miejsca rzadko odwiedzanego i cerkiew wtedy idealnie to zapomnienie podkreślała. Podobnie Sine Wiry, też żadnego szlaku nie kojarzę. :rol
Zmienia się wszystko.
 
 
Krzyś66
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 20:08   

Piotrze :-) , ja w Łopience spędziłem spory kawał swego studenckiego życia (AkaT to mój Klub ).Zmiany są niesamowite ale chyba nie jestem gotów je wszystkie zaakceptować .Co roku mam propozycję poprowadzenia SBN , ale jakoś "nie czuję się na siłach " jechać tam latem :/
 
 
Vlado 


Wiek: 48
Dołączył: 15 Mar 2015
Posty: 1641
Skąd: Wega XXI
Wysłany: 2015-10-19, 21:16   

Nie wdając się w dyskusję kiedy wyglądała lepiej, przed czy po remoncie, cerkiew i baza namiotowa były i są motorem napędowym AKT SGGW. Historie osób związane z odbudową cerkwi, to takie historie, bez których nie byłoby magii Bieszczad.
Ale o tym to Krzysztof mógłby napisać dużo więcej, może kiedyś najdzie go wena;)
http://lopienka.pl/historia.html
 
 
Wiesio 


Wiek: 56
Dołączył: 22 Cze 2015
Posty: 343
Wysłany: 2016-11-01, 21:21   

Znowu jesień. Szybko minął kolejny rok. I znowu czekają kolorowe Bieszczady. W tym roku jednak bardziej mokre niż słoneczne.

Poszukiwania ciekawej trasy kończą się decyzją, że idziemy na Okrąglik i przez Jasło schodzimy do Cisnej. Ilość kilometrów wydaje się rozsądna, zważywszy, że do tegorocznej wyprawy dołączyło trochę nowicjuszy. Ponownie udaje się wymyślić rozwiązanie logistycznej, dzięki któremu zaoszczędzamy sporo zbędnego dystansu po asfalcie.

Tegoroczna pogoda to osobny temat… Tydzień wcześniej Bieszczady pokryły się śniegiem. Teraz jednak nie ma po nim śladu, jest za to legendarne bieszczadzkie błoto. Zrobiło się względnie ciepło, na górami wiszą gęste i mokre chmury. Zgodnie z prognozą – niestety. Mam jednak nadzieję, że zapowiadany brak opadu wytrzyma. I na szczęście wytrzymał 🙂

Ruszamy na Ruską Przełęcz (inna nazwa to Przełęcz nad Roztokami). Jedno auto tradycyjnie w ramach logistyki zostaje w Cisnej, bo tam planujemy zakończyć naszą dzisiejszą wyprawę. Posłuży nam ono później do szybkiego przemieszczenia kierowców w celu przejęcia pozostałych aut i zaoszczędzenia około 10 kilometrów asfaltingu 🙂



Mijamy Majdan i nieczynną już kolejkę bieszczadzką i ruszamy w stronę przełęczy. Jesień wokół jest piękna, nawet mimo chmur, które stopniowo spowijają okolicę. We wszelkich możliwych odcieniach żółtego i czerwieni zdobywamy wysokość. Jeszcze tylko mostek i już granica. Droga się kończy a my stoimy w chmurze. Chwila na przepakowanie i już ruszamy granicznym szlakiem w stronę Okrąglika. Mgła sprawia, że jest niezwykle nastrojowo. Do szczytu mamy około dwóch kilometrów. Część odcinków pozwala zdobyć wysokość, ale od czasu do czasu dla równowagi idziemy całkiem płaskimi fragmentami szlaku. Grupka tradycyjnie co jakiś czas zadaje pytanie „czy daleko jeszcze”, a ja niezmiennie odpowiadam, że „15 minut” 🙂

Wreszcie szczyt.



Rozległy widok zapewne gdzieś tam jest – nasz obejmuje krąg o promieniu 20 metrów 🙂 Chwila na herbatkę i kanapki i ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Cisnej. Jest to fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, którego sporą część przy okazji różnych wyjazdów udało mi się już przejść.



Idziemy przez nastrojowy las, wokół poskręcane buki majaczące we mgle.





Kolejny cel na dziś to Jasło. Las się kończy i wychodzimy na łąkę.

Tu nareszcie wiatr trochę rozgania mgłę i pojawia się rozległa panorama. I w końcu mogę zrobić użytek z aparatu fotograficznego, który do tej pory wisiał bezużyteczny na szyi.



Tuż przed dojściem w okolice punktu widokowego zaczyna wiać i kropić, horyzont znowu zaciąga się chmurami. Uciekamy więc szybko w kierunku najbliższego lasu. I tak dziś będzie na całej trasie. Od czasu do czasu pojawi się okienko widokowe, które pozwoli się nacieszyć widokami i za chwilę znowu wszystko się schowa. Mijamy kolejne kulminacje szlaku, kilometry lecą.







Na tym odcinku powstaje większość tegorocznych zdjęć. To była „chwila dla fotoreportera” 🙂 Pracowicie zapełniam kartę materiałem do obróbki a potem ruszam za resztą wycieczki, która mi trochę uciekła 🙂





Doganiam ich w pięknym jesiennym lesie. Mimo braku słońca, kolory są intensywne, bo powietrze jet bardzo przejrzyste. Sama przyjemność wędrować takim szlakiem.





Zejście jest dość długie i mozolne, a młodszym uczestnikom wycieczki trochę się dłuży 🙂





Mijamy jeszcze pamiątkową tablicę poświęconą poległym w katastrofie śmigłowca w 1991 roku.

Wkrótce zaczyna padać. Teraz jednak już nam to nie przeszkadza. Pogoda wytrzymała prawie do końca 🙂 Ostatni odcinek jest dość błotnisty, wiedzie głębokimi wąwozami i kończy się przy potoku, którego brzegiem docieramy do mostu kolejki bieszczadzkiej.

Za chwilę jesteśmy w Cisnej. Kilkanaście minut zajmuje nam ściągnięcie aut z przełęczy i zostaje tylko wpaść do regionalnej knajpki, bo ekipa mocno zgłodniała 🙂


Drugiego dnia niestety pada. Trzeba organizować plan B. Wpadamy bo Ustrzyk Dolnych na zwiedzanie wszystkiego co się da pod dachem 🙂 Po obejrzeniu ekspozycji w Muzeum Bieszczadzkiego Parku Narodowego, przeglądamy jeszcze wystawę zdjęć.

Najciekawszym jednak obiektem okazuje się młyn przerobiony na Muzeum Młynarstwa.





Jak na złość w dzień powrotu powraca słońce. Budzę się świtem, by podziwiać zamglone obrazy poranka.







Kręcę się jeszcze chwilę po okolicy, fotografując poranną rosę.





Zjadamy śniadanie, żegnamy się z gospodarzem Leśniczówki i w drogę. Jeszcze tylko trochę zdjęć kropelek rosy, potem obowiązkowe zdjęcie na tamie w Solinie.





Mam nadzieję, że nie będę czekał roku na kolejną wizytę w tych pięknych górach – marzą mi się dla odmiany zimowe Bieszczady 🙂
 
 
forse


Dołączył: 02 Gru 2013
Posty: 210
Wysłany: 2016-11-01, 22:00   

Na tym odcinku powstaje większość tegorocznych zdjęć. To była „chwila dla fotoreportera” Pracowicie zapełniam kartę materiałem do obróbki a potem ruszam za resztą wycieczki, która mi trochę uciekła
A ja myślę, że od początku zdjęcia są godne obejrzenia :) nie zawsze muszą być dalekie widoki. Taka mgiełka, dodaje urokom zdjęć :) Fajnie uchwyciłeś to co najlepsze :) Bieszczady o tej porze roku są nieobliczalne ;)
Ostatnio zmieniony przez forse 2016-11-01, 22:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2016-11-01, 22:07   

Co by jednak nie mówić jesień w tym roku dość niewdzięczna.
Gdy liście powoli "dochodzą", a słońce przyświeci kolory są nie do pobicia przez deszczowy, mglisty krajobraz.
 
 
forse


Dołączył: 02 Gru 2013
Posty: 210
Wysłany: 2016-11-01, 22:15   

Piotrek napisał/a:
Co by jednak nie mówić jesień w tym roku dość niewdzięczna.
Gdy liście powoli "dochodzą", a słońce przyświeci kolory są nie do pobicia przez deszczowy, mglisty krajobraz.

Tu się z Tobą Piotrze zgodzę. Brakuje słońca, a co za tym idzie.. "światła" ;)
 
 
Wiesio 


Wiek: 56
Dołączył: 22 Cze 2015
Posty: 343
Wysłany: 2016-11-01, 22:28   

Też mi tego światełka brakowało... ale i tak nie narzekam. Mgiełka była bardzo nastrojowa i wycieczce się podobała. Część zdjęć obrobiłem jako HDR, żeby złapać trochę koloru i szczegółów.
 
 
forse


Dołączył: 02 Gru 2013
Posty: 210
Wysłany: 2016-11-01, 22:52   

Wiesio napisał/a:
Też mi tego światełka brakowało... ale i tak nie narzekam. Mgiełka była bardzo nastrojowa i wycieczce się podobała.

Najważniejsze, jest czerpać radość z pobytu na miejscu :) i chłonąć to, co tylko się da :)
 
 
Wiesio 


Wiek: 56
Dołączył: 22 Cze 2015
Posty: 343
Wysłany: 2017-10-28, 22:28   

Jak szybko zleciał kolejny rok...

Za moich czasów szkolnych październik był „miesiącem oszczędzania”, ale od kilku lat stał się dla mnie miesiącem wydawania 😉 Wydawania na dojazd i pobyt w Bieszczadach. Odkąd odkryłem piękno jesiennych bieszczadzkich pejzaży, z nadejściem października trwa odliczanie dni do wyprawy na pokryte szeleszczącymi, suchymi liśćmi łagodne górskie ścieżki.

Tak jak lato było chłodne i mało pogodne, jesień wcale nie była w tym roku lepsza. Stąd miła niespodzianka, że prognoza na dni naszej wyprawy była całkiem pomyślna.

Nadchodzi czwartek, wszystkie niezbędne przedmioty spakowane i ruszamy w 400-kilometrową trasę. Jedzie się całkiem spokojnie, po drodze jest kilka remontów – szczególnie jeden zapadł nam w pamięć: na moście odbywa się ruch wahadłowy, ale z jakiegoś powodu światła odmawiają posłuszeństwa. Budowa jest obstawiona przez… hm.. Bojowców Imperium 😉 Nowiutkie stroje, obwieszeni jak choinki sprzętem tylko… kompletnie nie ogarniają sytuacji i generują dodatkowy chaos, patrząc na zepsuty sygnalizator i próbując dokonać naprawy metodą szturchania butem 🙂 Dopiero kilku starej daty drogowców w tradycyjnych kufajkach po przejęciu inicjatywy sprawnie zaczyna kierować ruchem i po kilku minutach korek znika. Aha – mam przeczucie że widziałem nowo powołane Wojska Obrony Terytorialnej 🙂

Druga niespodzianka – tym razem miła, to nowo otwarty odcinek ekspresówki wokół Rzeszowa. Teraz już szybko i bezpiecznie docieramy do naszej Leśniczówki.

Rankiem okolicę spowija mgła, ale widać że prognoza się sprawdzi. Z każdą minutą widać coraz więcej błękitnego nieba i nim zjemy śniadanie, całkiem się wypogodzi. Nasz gospodarz musiał wyjechać, ale dzielnie zastępuje go gospodarz junior, czyli Mateusz 🙂 Wygląda trochę jak ksero zrobione z Artura 🙂 Zgodnie stwierdzamy, że tradycje rodzinne zostały przekazane, bo śniadanko niczym nie różni się od tych, jakie przygotowywał nam zawsze Artur 🙂

Przygotowałem jak zwykle kilka tras i dziś przez aklamację została przyjęta trasa zahaczająca o fragment zeszłorocznej. Coś mnie jednak tknęło, by dopytać o szczegóły Artura i ten po krótkich konsultacjach z miejscowymi przewodnikami radzi nam inny wariant, bo szlaku, o którym myślałem, podobno nie ma… A ten inny wariant, to dokładnie wariant zeszłoroczny. Chwila namysłu i pomysł chwyta – przecież przeszliśmy go w deszczu – więc nie zaszkodzi zobaczyć go teraz w słońcu 🙂

Tak jak ostatnio – zostawiamy jedno auto w Cisnej – a pozostałymi wjeżdżamy na Ruską Przełęcz. To wyjątkowo piękna trasa, a świecące w słońcu kolorowe liście dodatkowo pogłębiają to wrażenie.

Kilka minut i jesteśmy gotowi do wymarszu. Wspólne foto i już biegniemy pod górkę. Liści na drzewach jest w tym roku znacznie mniej, bo jakoś wcześniej opadły. Grabina szeleści pod stopami, a na bukach zostały rude resztki.



Pierwszy odcinek wiedzie szlakiem granicznym i prowadzi na Okrąglik. Początkowe metry wytapiają trochę potu, ale za chwilę trasa pomalutku zaczyna piąć się łagodnym grzbietem. Idziemy piękną aleją, wokół otacza nas jesień w swojej najpiękniejszej odsłonie.





Wychodzimy na polanę i nareszcie są jakieś widoki. I to nie byle jakie! Będąc tu ostatnio, mogliśmy podziwiać wszystko dookoła… w promieniu 50 metrów 🙂 Dziś jest uczta dla wzroku.



Przecinamy polankę i przed nami ostatnie podejście na Okrąglik. Szczyt osiągamy po około 20 minutach. Tu oczywiście zarządzamy dłuższy biwak. W ruch idą termosy, kanapki, dzieci robią sesje fotograficzne na słupku a starsi leżą… Sielanka 🙂

Po kilku minutach wjeżdża… rowerzysta. Można i tak.

A wokół góry…



Jest południe, czas poderwać ekipę. Teraz czeka nas zejście… raptem 10 kilometrów 🙂 Pogoda jednak sprawia, że najmłodsi uczestnicy wycieczki dostali dziś przysłowiowego „pałera” i przez chwilę widziałem ich plecy, a potem spotkaliśmy się dopiero na dole 🙂 Przynajmniej uniknąłem ciągłego odpowiadania na pytania „daleko jeszcze?” 🙂



My zaś dostojnie i niespiesznie maszerowaliśmy bukowymi alejami w kierunku Jasła. Wyjście z lasu przed szczytem znowu odsłoniło przed nami piękne panoramy na wszystkie strony świata.



Odbijamy na chwilę na szczyt znajdujący się około 5 minut drogi od głównego szlaku. Przy drodze leży… rowerzysta 🙂 To ten z Okrąglika – położył się w falujących trawach i patrzy w niebo 🙂 A na niebie oprócz obłoków – paralotnie.



Upewniwszy się, że rowerzysta żyje, ruszam dalej 🙂



Mijam kolejne kulminacje, laski i łąki, dochodzę do Małego Jasła.









Teraz droga zaczyna pomału opadać. Ostatni kilometr przed Cisną jest już całkiem stromo. Pomalutku sprowadzam całą wycieczkę w dół, udzielając bezcennych rad, jak najlepiej schodzić metodą zygzakowania. Narciarze natychmiast łapią tą technikę, pozostali kombinują po swojemu 🙂





Jeszcze tylko ostatnie przeszkody w postaci stromego gliniastego zejścia do rzeki, potem idziemy chwilę nad samą rzeką, znajdując przy okazji kilka rydzów i jesteśmy na nasypie kolejowym. Przekraczamy most i już Cisna. Nad rzeczką toczy się dyskusja kilku „zakapiorów”, których chyba kojarzę z Przystanku Bieszczady, oglądanego ostatnio na kanale Discovery. Oglądają jakąś … kropkę namalowaną na drodze 🙂 Niestety, nie dane mi było zgłębić jak ważna była ta kropka dla rozwoju cywilizacji 🙂

Jeszcze parę minut i jesteśmy w komplecie na parkingu. Szybki wybór knajpy, kierowcy pakują się do czekającego tu od paru godzin auta i w ciągu 20 minut ściągamy pozostałe stojące na przełęczy.

Zamawiam placek po bieszczadzku. Niestety – nie zmieścił się… Porcja mnie trochę przerosła 🙂 Najedzeni, wymieniamy się wrażeniami, a potem wracamy do Leśniczówki na wieczorne pogaduchy. I smażone rydze, których „nazbieraliśmy” od miejscowego pana z parkingu w Cisnej 😉

***

Kolejny dzień wita nas gęstą mgłą. Mateusz jak zwykle trzyma najwyższy poziom i zjadamy pyszne śniadanie przy kominku.

Ruszamy w drogę: Polańczyk, Wołkowyja i już jedziemy nad Zalewem Solińskim. Wrażenie jest niesamowite, bo wyjeżdżamy trochę wyżej i jedziemy ponad mgłą, która skrywa wody Zalewu, a podświetlona słońcem sama świeci niezwykłym blaskiem. Aż żałuję, że nie było jak się zatrzymać i sfotografować to piękne zjawisko.

Znowu przejeżdżamy widokową trasą przez Terkę i Buk. Lubię tędy jeździć – droga pusta, dzikie Bieszczady w najlepszym wydaniu. W jesiennym barwach bardzo nastrojowe. W Dołżycy tym razem skręcamy w lewo i po 20 minutach jesteśmy na Przełęczy Wyżnej na parkingu. Cel na dziś – Połonina Wetlińska, a jak pogoda pozwoli – podejście do Roha.

Na początek zimny prysznic – parking kosztuje 20 zł. Bieszczady gonią Tatry 🙁

Początek trasy pozwala cieszyć się pogodą i niestety ogromnymi tłumami. Suną całe wycieczki – starzy młodzi, panie z pieskiem i inni, których lista zajęłaby kilka stron 😉 No cóż, Wetlińska to taki bieszczadzki samograj. Nasza grupka też niemała. Poruszamy się jednak dobrym tempem i udaje nam się oderwać od trzydziestoosobowej wycieczki, która startuje razem z nami.

Czekam kilka minut, żeby zrobić zdjęcie pustego szlaku 🙂





Idziemy praktycznie bez zatrzymania i pod Chatką jesteśmy w rekordowo krótkim czasie. Z każdym wejściem tutaj mam wrażenie, że trasa jest coraz krótsza 🙂

Niestety… kończy się nasze szczęście do pogody. Najpierw się zaciąga, za chwilę zaczyna wiać a potem padać. Czuć, że temperatura siadła i jest pewnie koło zera stopni. Przezbrajamy się w zapasy z plecaka… w ruch idą czapki, rękawice, kurtki. Chwilę się naradzamy i postanawiamy po krótkiej przerwie zrobić pamiątkowe foto i uciekać na dół. Tak też czynimy.







Grupa rusza w dół, a ja jeszcze zostaje na kilka fotek. Żal będzie schodzić, więc te parę minut mam dla siebie i widoków. Za chwilę deszcz też mnie zgania, więc ruszam za pozostałymi, których doganiam w okolicy lasu.

Dalej spokojnie schodzimy już całą grupą. A w drugą stronę wciąż idą tłumy.Ubrani na lekko, czasem w krótkie spodnie do kolan, letnie koszulki, że nie wspomnę o obuwiu, które bardziej nadawałoby się do grania w tenisa czy biegania. Chyba nie wiedzą, co ich czeka po wyjściu z lasu…

Taki też bardzo młody człowiek idzie na wprost nas – białe skarpetki, lekkie, krótkie buty co chwila zapadające się w rozmiękłym, gliniastym podłożu, a mamusia na to: synku, nie pobrudź skarpetek 😀 Odpadliśmy…

Resztę pominę milczeniem 😉

Wracamy na parking. Niestety leje, więc rezygnujemy z innych planów. Tu też muszę rozdzielić się z grupą, bo w przeciwieństwie do zeszłych lat nie będę nocował i wracał jak zwykle w niedzielny poranek. Muszę jeszcze dziś wsiąść w auto i przejechać te swoje 400 kilometrów na moje Podlasie. Czego się nie robi dla córek 😉

Pakowanie idzie szybko, jeszcze tylko kawka i ciastko w Lesku (taka tradycja) i w drogę. Za Rzeszowem łapie mnie mgła, która ciągnie się przez około 100 kilometrów. Jazda w ciemności w takich okolicznościach, w dodatku bez pasów na jezdni, bo trwa remont, trochę mnie sponiewierała 🙂 Ale było przynajmniej spokojnie, nikt nie szalał i po 6 godzinach z ulgą zawitałem w domu, gdzie jak zwykle przywitał mnie kot, patrząc wymownie na miskę.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - anime