Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

13-20.08.2014 - Rowerowy Eurotrip 2014

Autor Wiadomość
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-09, 13:54   

Robert J napisał/a:
Rowerem w ładną pogodę to sama przyjemność i zero kosztów.

Faktycznie, zresztą można stwać gdzie się da i porobić więcej zdjęć niż z np auta.
Koszt autem odrzuca. Tylko póki co z moim zdrowiem(cukrzyca + brak formy) nie porwę się na taką wycieczkę rowerem (pomijam fakt braku roweru :D ) , choć gdybym mógł podjechać gdzieś tam autem, to przy lepszej kondycji samą trasę bym mógł może zaliczyć. Ale samemu i to jest drugi powód na nie do opcji rowera :D .
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-09, 17:44   

Parkingi i zatoczki dla samochodów przy trasie również są i to bardzo wiele. Tam nikt się nie śpieszy. Półtora stówy jak na polskie realia za przejazd to dość sporo, ale jak samochodem jedzie cztery osoby to już tak tragicznie nie wygląda z tym kosztem ;)

Pisząc wcześniej, o tym że przyjemnie jest pokonać tą trasę rowerem nie miałem oczywiście na myśli jazdy tam z PL :D , tylko właśnie gdyby była opcja dostania się w tamte okolice samochodem, a rowerem pojeździć już na miejscu. A brak roweru to nie problem. Na miejscu są wypożyczalnie rowerów. Koszt wypożyczenia pewnie będzie wysoki, ale jeżeli nie ma się własnego... ;)
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-11, 01:26   

Day 6/8 – Bischofshofen – Hallstatt 18.08.2014

Po pięknej niedzieli nastał czas powrotu. Mam na to tylko trzy dni. Na szczęście poniedziałek uznał, że nie będzie gorszy pogodowo od dnia poprzedniego. Poranek jest chłodny, ale słoneczny. Jedynie na początku w dolinie nad Bischofshofen unosi się gęsta mgła. Jednak zanim tam dojechałem, to po mgle nie było już śladu.

Jak zwykle przed ruszeniem w drogę wyznaczam na mapie trasę, którą będę podążać tego dnia. Staram się ułożyć trasę tak by wiodła wzdłuż cieków wodnych. Jadąc w kierunku północnym mam pewność, że będzie z góry ;)



Mgła nad Bischofshofen



Bischofshofen – na pierwszym planie kościół św. Maksymiliana, a z tyłu kościół MB. Z tyłu, pomiędzy kościołami widoczna skocznia narciarska.



Z Bischofshofen jadę ciągle wzdłuż rzeki Salzach. W dali widoczny jest zamek Hohenwerfen. Fortyfikacja została wybudowana w latach 1075-1078.





Widoczność nie jest już tak dobra jak dzień wcześniej. Pionowe na kilkaset metrów ściany Masywu Tennengebirge robią ogromne wrażenie!



Na podjeździe okrążając zamek wyprzedzam jednego z uczestników ekstremalnego wyścigu dookoła Austrii(Race Around Austria) liczącego 2200 km.

Docieram do Golling an der Salzach. W mieście zakupy i na przedmieściach drugie śniadanie.



Tutaj odbijam na wschód w kierunku Abtenau. Przyjdzie mi pokonać kilka podjazdów. Powoli oddalam się od Masywu Tennengebirge. W dali jest już widoczny Masyw Dachstein. Najwyższe szczyty są schowane w chmurach.





Gr. Bischofsmütze (2458 m)





Abtenau

Za Abtenau rozpoczynają się większe podjazdy. Ten główny to przełęcz Gschütt. Oczywiście co pewien czas zatrzymuję się bo nie sposób nie uwiecznić na zdjęciach świetnych widoków :)





Z trudem pokonuję 14 % podjazd na przełęcz Gschütt 969 m. Na przełęczy przebiega granica landów Salzburg/Górna Austria.



Teraz przyjemny zjazd do Gosau. Pogoda ciągle dopisuje, więc kilka kilometrów dalej postanawiam nadłożyć trochę kilometrów i podjechać do Hallstatt.







Miasto uznawane za najpiękniej usytuowane w Alpach. Jest najważniejszym ośrodkiem regionu Salzkammergut, wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest to jedna z najstarszych w dziejach Europy osada, zawdzięczająca swoje powstanie wydobywanej tu od 2500 lat soli. Wyżej, w stoku góry, znajduje się najstarsza na świecie, czynna do dzisiaj, kopalnia soli kamiennej. Miasto jest dosłownie wciśnięte między strome, skaliste stoki a taflę jeziora. Obecny Hallstatt zachował średniowieczny układ architektoniczny z niewielkim trójkątnym ryneczkiem otoczonym domami. Poza centrum budynki wznoszą się tarasowato na stoku góry.

Najcenniejszym zabytkiem Hallstattu jest kościół farny Wniebowzięcia Matki Bożej, gotycki, wzniesiony w 1505 r. obok romańskiej wieży — pozostałości pierwotnej świątyni. Obok kościoła znajduje się bardzo mały cmentarz z kaplicą św. Michała Archanioła. Ze względu na brak miejsca trumny zakopywane są pionowo, a co kilkanaście lat kości zmarłych są ekshumowane i układane w kaplicy, a pomnik nagrobny zastępują czaszki zmarłych podpisane z imienia i nazwiska.



Kościół Wniebowzięcia Matki Bożej



Rynek



Po zwiedzeniu miasta wracam do głównej drogi i podążam na północ tym razem wzdłuż rzeki Traun, która uchodzi do Dunaju.





Popołudniu pogoda zaczyna się psuć. Jeszcze nie pada, ale czuć w powietrzu zbliżający się deszcz. Chcąc przejechać na sucho jak najwięcej kilometrów staram się ograniczać postoje do minimum.

Docieram nad drugie pod względem powierzchni jezioro Austrii – Traunsee. Tutaj na jednym z postojów pewien Austriak zaczepia mnie i wypytuje o moją wycieczkę. Trochę był zszokowany gdy się dowiedział, że za dwa dni mam zamiar dotrzeć do Polski. Sądził, że wybrałem się na przejażdżkę dookoła jeziora(co zresztą polecał) :D





Docieram do kurortu Gmunden. Niewątpliwą atrakcją miasta jest zamek na niewielkiej wyspie na jeziorze.



Zamek Ort





Z nieba spadają pierwsze krople deszczu. Na razie to tylko cisza przed burzą. Rezygnuję z centrum i jadę w kierunku Wels.

Za Gmunden jedzie mi się bardzo dobrze. Prędkość przekracza 30 km/h. Starałem się uciec goniącej mnie burzy. Niestety nie udało się i musiałem przeczekać przeszło godzinę na przystanku autobusowym. W między czasie zapadł zmrok i gdy ruszyłem nie było już tak przyjemnie. Na jezdni sporo wody, która już nie odparowywała. Zanim dotarłem do Lambach i tak byłem cały mokry :(



Klasztor Benedyktynów w Lambach

Z Lambach jadę już krajówką do Wels. Do miasta docieram przed 22-gą.



Ledererturm



W mieście więcej czasu spędzam na błądzeniu niż na zwiedzaniu. Wydostać się z Wels było dla mnie nie lada wyzwaniem. Chciałem nadal jechać wzdłuż rzeki krajówką, ale oznakowanie dróg było beznadziejne. W końcu udaje mi się opuścić miasto. Jednak podążałem dalej podrzędnymi drogami przez niewielkie miejscowości. Musiałem pokonać kilka podjazdów, które dawały nieźle w kość przy sporym już zmęczeniu.

Na noc zatrzymuję się pod dużą wiatą w polu w okolicy Weißkirchen an der Traun. W nocy przechodzą dwie burze. Dnia szóstego udaje się pokonać najdłuższy dystans jak do tej pory podczas tej wyprawy – 217 km :)

Więcej zdjęć pod adresem :

https://plus.google.com/p...269412446764017
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2014-09-11, 09:09   

Robert J napisał/a:
Z trudem pokonuję 14 % podjazd
Coś kręcisz, bo na zdjęciu widać znak ze stromym zjazdem. Dla mnie podjazdy ani deszcz nie stanowią kłopotu podczas jazdy :)
A miasteczko Hallstatt cudne, najwyższy czas odwiedzić ten region.
Robert J napisał/a:
W mieście więcej czasu spędzam na błądzeniu niż na zwiedzaniu. Wydostać się z Wels było dla mnie nie lada wyzwaniem
Było zabrać smartfon z mapą/nawigacją; ale zdjęcia znów piękne;
Ostatnio zmieniony przez ceper 2014-09-11, 09:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-11, 09:56   

ceper napisał/a:
Coś kręcisz, bo na zdjęciu widać znak ze stromym zjazdem. Dla mnie podjazdy ani deszcz nie stanowią kłopotu podczas jazdy :)

Stałeś się ostatnio bardzo egoistyczny w swoich wypowiedziach. Dobrze wiesz, że najpierw musiał być podjazd. Według mapy, którą posiadam jest tam 14 %. Na zjeździe pierwsze 1,5 km to 17 % :D Nie napisałeś również o jaką jazdę Tobie chodzi w deszczu. Samochodem to dla nikogo nie problem :P
ceper napisał/a:
A miasteczko Hallstatt cudne, najwyższy czas odwiedzić ten region.

Polecam. Sporo atrakcji w okolicy :)
ceper napisał/a:
Było zabrać smartfon z mapą/nawigacją;

Kiedyś testowałem takie cudo. To nie dla mnie. Człowiek przez takie urządzenia staje się głupi i nie zwraca uwagi na to co się dzieje wokół niego. Wolę klasyczną papierową mapę. Wiem, że planując swoje wyjazdy masz wszystko zapięte na ostatni guzik. Moja metoda jest inna. Wyznaczam sobie cel, a którędy tam dotrę to już wychodzi w trakcie :)
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-11, 10:01   

Robert J napisał/a:
ale jak samochodem jedzie cztery osoby to już tak tragicznie nie wygląda z tym kosztem

A co jak teraz 3 osoby to będzie rodzina? :D hehe

Wiesz mnie kręci, też jazda rowerem na dłuższe trasy, kiedyś w średniej szkole kręciłem nim po okolicy sporo kilometrów. Póki co namawianie żony na rowery to bicie grochem o ściany, a pewnie mojej kondycji by to wyszło na plus (mojej słodkiej też).

Fajnie jest zobaczyć to miateczko nad jeziorem wtopione w górę.
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2014-09-11, 13:17   

Robert J napisał/a:

Stałeś się ostatnio bardzo egoistyczny w swoich wypowiedziach.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - nie jestem ponurakiem, sam dobrze o tym wiesz, a że cię ubodły moje wpisy na temat piwa, to nie jest mój problem. Myślałem, że może już masz ogólne poczucie humoru (a nie humory), chociażby wpis na temat "podjazdu" dla postronnego forumowicza też wyda się dowcipny.
Nawet gdybym wybierał się rowerem na wiele dni, to nie brałbym ładowarki solarnej. Najprostsze rozwiązanie w kole, np. http://www.gregorkarnas.com/usb/ poprzez szereg innych rozwiązań, które minimalizowałyby przestoje na ładowanie i w oczekiwaniu na słońce.
Robert J napisał/a:
ceper napisał/a:
Było zabrać smartfon z mapą/nawigacją;

Kiedyś testowałem takie cudo. To nie dla mnie
Nie musisz korzystać z nawigacji, rzut oka na smartfon/mapę, przynajmniej/uwaga nes_ski/ dokładnie wiesz, gdzie jesteś.
Ostatnio zmieniony przez ceper 2014-09-11, 13:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-11, 13:52   

ceper napisał/a:
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - nie jestem ponurakiem, sam dobrze o tym wiesz, a że cię ubodły moje wpisy na temat piwa, to nie jest mój problem. Myślałem, że może już masz ogólne poczucie humoru (a nie humory), chociażby wpis na temat "podjazdu" dla postronnego forumowicza też wyda się dowcipny.
Nawet gdybym wybierał się rowerem na wiele dni, to nie brałbym ładowarki solarnej. Najprostsze rozwiązanie w kole, np. http://www.gregorkarnas.com/usb/ poprzez szereg innych rozwiązań, które minimalizowałyby przestoje na ładowanie i w oczekiwaniu na słońce.

Wiem, że nie jesteś ponurakiem. I wcale mnie Twoje wpisy na temat piwa nie ubodły bo Ty tak twierdzisz. Tak samo jak ja mam swoje zdanie na temat twojego komentarza do owego podjazdu(odniosłem się do jego drugiej części). Nie napisałeś czym jeździsz podczas deszczu, więc uznałem, że chodzi o samochód. Ogólnie to przemieszczanie się rowerem w padającym deszczu jest mało przyjemną rzeczą.
ceper napisał/a:
Nawet gdybym wybierał się rowerem na wiele dni, to nie brałbym ładowarki solarnej. Najprostsze rozwiązanie w kole, np. http://www.gregorkarnas.com/usb/ poprzez szereg innych rozwiązań, które minimalizowałyby przestoje na ładowanie i w oczekiwaniu na słońce.

To rozwiązanie nie nadaje się do mojego roweru. Nijak nie da rady tego zamontować w kołach, które posiadam. Druga sprawa ja potrzebuję uniwersalnego rozwiązania, a ta prądnica daje napięcie zaledwie 6V. To zbyt mało by naładować akumulator aparatu ponieważ ładowarka wymaga 12V.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8312
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2014-09-11, 17:26   

Robert J napisał/a:
Stałeś się ostatnio bardzo egoistyczny w swoich wypowiedziach.


to nie egoizm, to po prostu zwykły trolling :P ceper ćwiczy zrzucanie brzucha na wyobrażaniu sobie, że też uprawia jakiś sport ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2014-09-11, 17:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2014-09-12, 22:29   

Oż w mordę, umknęła mi ta relacja przy głosowaniu :rol
A trzeba przyznać, że pozamiatałeś dystansem i zdjęciami panie rowerzysto :ok
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-12, 22:49   

Piotrek napisał/a:
Oż w mordę, umknęła mi ta relacja przy głosowaniu :rol

A to był jakiś konkurs ? :rol

Piotrek napisał/a:
A trzeba przyznać, że pozamiatałeś dystansem i zdjęciami panie rowerzysto :ok

Z dystansem nie było tak dobrze jak sobie założyłem przed wyjazdem. Wyszło o 300 mniej jak planowałem :-/
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10854
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2014-09-12, 23:39   

I tak to co przejechałeś robi wrażenie :-)

Konkurs bez nagród, "Relacja miesiąca". :)
 
 
Iwona S

Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 244
Wysłany: 2014-09-13, 08:25   

Genialne. Spełniłeś sobie moje marzenie. Niestety, chyba tylko pozostanie marzeniem. Od 6 tygodni problemy z nadgarstkiem. Gratuluję, jestem pod wrażeniem.
_________________
Różnica między teorią a praktyką jest taka że np. teoretycznie można być człowiekiem a praktycznie świnią. (S. Kuligowski)
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-13, 20:04   

Iwona S napisał/a:
Genialne. Spełniłeś sobie moje marzenie. Niestety, chyba tylko pozostanie marzeniem. Od 6 tygodni problemy z nadgarstkiem. Gratuluję, jestem pod wrażeniem.

Ja od 3 miesięcy na chorobowym po wypadku i złamaniu obojczyka w czterech miejscach :D

Nie można wmawiać sobie, że to już koniec i się nie da. Ja stawiam sobie coś za cel i dążę do jego realizacji :)
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2014-09-15, 00:23   

19.08.2014. Poranek jest całkiem przyjemny. Po śniadaniu ruszam w kierunku Linz. Jadę ciągle po południowej stronie rzeki Traun i po pokonaniu kilkunastu kilometrów docieram do miasta o tej samej nazwie.

Na obrzeżach miasta znajduje się pałac. Obecny budynek został zbudowany w stylu renesansowym prawdopodobnie w drugiej połowie 16 wieku w miejsce wcześniejszego Zamku na wodzie.



Rzeka Traun



Ścieżkami rowerowymi docieram do leżącego nad Dunajem Linzu. To prawie 200-tysięczne miasto było wzmiankowane już w 410 r. n.e. w rzymskich dokumentach pod nazwą Lentia. Czterysta lat później rozwija się już jako miasto handlowe zyskując na znaczeniu w Europie. W mieście znajduje się kilka ciekawych zabytków. Jednym z ciekawszych jest Altes Rathaus stojący przy Hauptplatz. Sam plac otaczają liczne kolorowe budynki. Wzrok przyciąga 20-metrowa barokowa kolumna Trójcy Świętej(Dreifaltig-keitssäule), wyrzeźbiona w marmurze salzburskim w 1723 r. Rynek jest jednym z największych tego typu placów w Austrii.





Ratusz i stara katedra

Przy Klosterstrasse znajduje się renesansowy budynek władz regionu pochodzący z XVI w. - Landhaus. Budowla powstała w miejsce klasztoru Minorytów. Zwiedzający nie powinien ominąć dziedzińca z arkadami. Na dziedzińcu stoi fontanna Planety z 1582 r.(Planetenbrunnen).







Kawałek na południe od Landhaus znajduje się neogotycka katedra NMP( Neuer Dom), Budowa rozpoczęta w 1862 r. Wieża kościelna ma 131 m i ustępuje tylko wieży katedry św. Stefana w Wiedniu.



Przejeżdżam przez most nad Dunajem i opuszczam Linz. Drogą nr. 125 kieruję się do ostatniego większego miasta w Austrii na mojej trasie, którym jest Freystadt. Kawałek za Linz robię przerwę aby zabezpieczyć bagaże przed deszczem, który właśnie zaczyna padać. Dziś nie mogę sobie pozwolić już na dłuższe przerwy. Docieram do drogi nr. 310 w Unterweitersdorf. Tutaj mam do pokonania dość spory podjazd. Wszędzie pełno ciężkiego sprzętu budowlanego, który nanosi na drogę zanieczyszczenia. Jadąc pod górę nie sprawia mi to kłopotu, ale na zjeździe nie jest już to zbyt przyjemne. Z kół chlapie brudna woda. Zanim dotarłem do Freystadu byłem tak brudny jakbym przejechał co najmniej maraton mtb :(



Gallneukirchen





Budowa autostrady w okolicy Neumarkt im Mühlkreis

Docieram do 5,5 tysięcznego Freystadt. Chwilę wcześniej przestaje padać deszcz, a że jest dość ciepło to ciuchy zaczynają schnąć. Nogi mam koloru siwego od cementu. Na obrzeżach miasta postanawiam doprowadzić swój wygląd do jako takiego porządku. Mam w planach zrobić tu ostatnie zakupy na terytorium Austrii. By się umyć zużywam resztę wody, która mi pozostała. W trakcie tych czynności na parkingu, obok mnie zatrzymuje się sportowy Pontiac. Coś się nie chce otworzyć jedna lampa przednia i właściciel gdzieś w tej sprawie dzwoni(tak wywnioskowałem słuchając rozmowy, którą prowadził przez telefon). Później czekając na pomoc zaczyna mnie zagadywać. Problem polegał na tym, że nie znał ani jednego słowa w języku angielskim, a ja prawie nic po niemiecku. Jednak jakoś udało mi się wytłumaczyć co tu robię, skąd i dokąd zmierzam. Po chwili przynosi mi "izotonik". Później gdzieś ponownie dzwoni. Zrozumiałem, tyle że o mnie mówi. Później przynosi kolejny izotonik i zaprasza na obiad. Odmawiam tłumacząc, że czas mnie goni...dzwoni gdzieś ponownie. Przyjeżdża pomoc drogowa. Gdy jestem już gotów do dalszej drogi, podchodzi i wciska mi w kieszeń 50 euro mimo, że się wzbraniałem przed tym. Ok, mówię będzie na piwo. Na te słowa informuje mnie, że najtańsze piwo jest w marketach Hofer. Co za zbieg okoliczności. Na długopisie firmowym, który mi daje widnieje tak samo brzmiące nazwisko ;)

Szybko się żegnam i ruszam do centrum bo widzę, że idzie ponownie w moim kierunku, a w dłoni ma kolejny banknot :D

Fraystadt jest otoczony średniowiecznymi murami obronnymi. Od południa znajduje się ładna brama Linzertor, która swą nazwę zawdzięcza najbliższemu dużemu miastu - Linz.



Linzertor



W mieście zupełne pustki. Na ulicach spotykam zaledwie kilka osób.





W rynku stoi kościół św. Katarzyny, patronki miasta. Kościół wspomniany już w 1288 roku. W XIV i XV wieku kościół został przebudowany w stylu gotyckim. W XVII wieku został przekształcony w stylu barokowym. W 1967 roku w dużej mierze przywrócono mu wygląd w stylu gotyckim. 67-metrowa, barokowa dzwonnica (1737) jest najwyższą budowlą w mieście.



Rynek

Stare miasto opuszczam przez bramę północną - Böhmertor. Fundamenty bramy pochodzą z XIII w. Po pożarze w 1880 r. zrekonstruowano tylko ściany zewnętrzne.



Böhmertor





Za miastem niespodziewany dla mnie objazd. I znowu muszę nadkładać drogi. Do pokonania mam kilka krótkich lecz stromych podjazdów przez mniejsze miejscowości.



Grünbach bei Freistadt

Po 15 km docieram do końca objazdu w Rainbach.



Teraz już prosta droga do granicy z Czechami. Pogoda znacznie się poprawiła. Słońce coraz częściej wygląda zza chmur. A będąc już w Czechach zupełnie się wypogodziło. Początkowo jadę krajówką, ale za miejscowością Kaplice postanawiam odbić na Trhové Sviny. Z mapy wychodzi, że tą trasą będę mieć bliżej. Jednak zdawałem sobie sprawę, iż będzie to droga góra-dół. Na trasie jest kolejny objazd. Zapewniony przez jednego Czecha, że rowerem przejadę, podążam dalej.





Maria Schnee na Hiltschnerbergu



Utrudnienia na trasie

Docieram do niespełna 5-tysięcznego miasta Trhovych Svin. Sviny otrzymały od Władysława II Jagiellończyka prawo organizowania dwa razy w roku targu i od tego czasu do nazwy miasteczka dodawany jest przymiotnik Trhové (Targowe). W najwyższym punkcie usytuowany jest kościół Wniebowzięcia NMP, wczesnogotycki. Jego obecny wygląd pochodzi z przełomu XV/XVI w.



Z Trhovych Svin jadę dalej w kierunku Trzebonia(Třeboň). Teraz trasa znacznie się wypłaszacza i jedzie mi się szybko i przyjemnie. Przejeżdżam przez Borovany. Pozytywnie zaskoczyła mnie ta miejscowość. Znajduje się tutaj zadbany pałac będący kiedyś klasztorem Augustianów.









Tuż przed Trzeboniem zachodzi słońce. Mniej więcej o tej porze dnia byłem w tym mieście przed dwoma laty, również podczas powrotu z Austrii. Przejeżdżam przez centrum. Na rynku dość sporo ludzi porównując do tego co jeszcze nie tak dawno widziałem we Freystadzie.





Trzeboń - plac Masaryka ze słupem Mariańskim oraz widocznym starym ratuszem.

Z Trzebonia jadę już krajową 34 na Jindřichův Hradec. Pierwotnie myślałem by zahaczyć o centrum by porobić nocne zdjęcia, ale stwierdziłem że jedzie mi się całkiem fajnie i nie chciałem robić postoju by mięśnie ostygły. Przez miasto więc tylko przemykam. Około 30 kilometrów dalej postanawiam zakończyć dzisiejszą jazdę w dokładnie tym samym miejscu co przed dwoma laty - w Božejovie.

Noc jest pogodna i długo spoglądam w rozgwieżdżone niebo.



Dziś kolejny raz ustanawiam rekord pokonanego dystansu dziennego podczas tej wyprawy :)



Cała galeria pod adresem:

https://plus.google.com/p...785073523530993

CDN...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group