Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Górskie pożegnanie 2022 roku: Biskupská kupa i Borůvková hora.

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-01-12, 16:53   Górskie pożegnanie 2022 roku: Biskupská kupa i Borůvková hora.

Najbliżej położone mojego miejsca zamieszkania pasmo górskie to Góry Opawskie. Mimo to aż do końca grudnia wydawało się, że będzie to "rok bez Kopy Biskupiej"! Po prostu nie miałem czasu jej odwiedzić, a nie jest ona aż tak atrakcyjna, żeby z niej powodu rezygnować z innych wyjazdów. W końcu jednak trzy dni przed sylwestrem udaje się ją zdobyć!


Tym razem ruszamy w trójkę. Oprócz mnie Bastek, który zna Kopę jak swoją dziurawą kieszeń, oraz Gosia, która również ma doskonale spenetrowaną okolicę, lecz nigdy nie wchodziła na szczyt od czeskiej strony.
W Zlatych Horach jesteśmy na tyle wcześnie, że obie knajpy przy głównej drodze są zamknięte! Idziemy zatem na zakupy do sklepu, a potem z reklamówką udajemy się na cmentarz, podziwiając architekturę.



Lubię nekropolię w Zuckmantlu. Założono ją stosunkowo późno, bo w 1897 roku. Większość grobów nadal pochodzi z okresu niemieckojęzycznego.


Już w projektach dzieliła się na różne sektory: dla rodzin, dzieci, ewangelików, katolików, bezwyznaniowych, żydów... Kwatery żydowskiej już kilka razy bezskutecznie szukałem, tym razem trafiamy na nią bezproblemowo, gdyż oznaczona jest gwiazdami Dawida. Pytanie, czy ustawiono je tutaj niedawno, czy dotychczas miałem pomroczność jasną? Po wyznawcach judaizmu nie pozostało prawie nic - część macew zniszczono w czasie wojny, a większość resztek w ostatnich latach czechosłowackiego komunizmu.



Niektóre z grobów to prawdziwe dzieła sztuki, dwa z nich wpisano na listę zabytków. Należały do rodziny Förster, bogatych przedsiębiorców, "królów śląskiego kamienia"; ich założona w 1867 roku firma kamieniarska była jedną z największych w całej Austrii.


Barokowy kościół jak zwykle zamknięty na głucho. Za szkłem wisi numer kontaktowy do polskiego księdza, ale jakoś nikomu się nie pali, aby dzwonić.


Piękną wiosnę mamy tej zimy... Niestety, tylko ironicznie. Szaleje przyroda, szaleją wirusy, szaleją szyby w aucie, nie wiadomo jak się ubrać, nie wiadomo czy robić zdjęcia, bo zamiast fotogenicznego śniegu mamy brudną i zmęczoną trawę, a wszystko tonie w błocie i w wilgoci.


Wracamy do knajpy. W hostincu Koruna już całkiem spory ruch, choć jest dopiero kwadrans po dziesiątej i to w dzień roboczy: znajomi grają w karty, samotne dziadki wypijają piwko i dumają nad światem, ktoś uważnie czyta Právo, następcę Rudégo práva, głównego organu Komunistycznej Partii Czechosłowacji. W telewizji leci program karnawałowy z lat 80. ubiegłego wieku, prowadzony przez Vladimíra Menšíka. Całość tworzy klasyczny klimat prowincjonalnej, czeskiej spelunki i atmosferę błogiego spokoju, który wciąga w siebie jak bagno i nie chce wypuścić.


Ceny również tu jeszcze nie oszalały - kufel Ostravara kosztuje 29 koron; przy niskiej wartości złotówki to nie są już kwoty śmiesznie tanie, ale nadal bardzo atrakcyjne!

Wreszcie tuż przed południem ruszamy na szlak - tradycyjnie zielonym do góry! W lesie trafiamy na prywatne tory do akrobacji rowerowych.



Pod kaplicą św. Rocha pierwszy krótki postój. Tabliczka informuje, że kaplica przechodzi remont, ale w żaden sposób tego nie widać.



Gosia zapala znicz ku pamięci Yopka, swego przyjaciela, człowieka gór i muzyki, który kilka dni wcześniej niespodziewanie odszedł. Takich złych wiadomości było sporo w ubiegłym roku.


Spod kaplicy wydaje się, że na szczyt już rzut beretem, ale to złudzenie.


A tego tu ostatnio nie było, też jakaś świeża i młoda śmierć!


Towarzystwo czuje się zmęczone, więc robimy dłuższy popas w słońcu w pobliżu formacji skalnej. A potem jak oni się zerwą do przodu, widzę tylko tyłki i wkrótce zostaję sam, zagrożony pożarciem przez wilki.


Jedno z nielicznych miejsc widokowych, powstałe dzięki wycinkom: po lewej zdaje się Keprník oraz Šerák, jest też Zlatý Chlum.


Spomiędzy drzew wyłania się Kopa Biskupia tudzież Biskupia Kopa, Biskupská kupa, Bischofskoppe. Obok najwyższego szczytu województwa można go uznać również za najbrzydszy, a w tej kategorii może spokojnie startować już i w szerszym gronie, ogólnosudeckim! Usunięcie drzew sprawiło, że sypiące się ruiny niedokończonego schroniska jeszcze bardziej straszą, do tego jakiś metalowy garaż, drewniana (i zamknięta) buda pana Miroslava i jeszcze dziwna konstrukcja, która niby ma być... kioskiem z pamiątkami, a na razie nie można się w niej nawet schronić przed wiatrem!





Do tego walające się wszędzie resztki z budowy, śmieci, siatka - wszystko to absolutnie nie zachęca, aby zostać tu dłużej, więc nawet nie włazimy na wieżę i już po kilku minutach uciekamy na południe!


Słup graniczny przy dawnym schronisku Rudolfsheim jest ponoć najwyższy na całej granicy polsko-czeskiej: mierzy ponad dwa metry wysokości!


Zejście wzdłuż słupków jest strome i śliskie, bo uchowały się tu czapy śniegu. Ja ważę każdy krok, a ta dwójka znów popędziła jak dzika; a tak się zarzekali, że nie mają formy i będą się wlec z tyłu! Akurat!


Faktem jest, że zabezpieczam tyły, bo jestem po nocce i trochę to czuję, w dodatku co chwilę robię zdjęcia - na tym są Morawy, bo wyłaniają się albo Petrovice (Petersdorf) albo już Janov (Johhanestal).


Patrzę w drugą stronę, gdzie od Opola nadciąga ciemność. Trochę się głowiliśmy nad miejscowością na środku horyzontu, ale to musi być Biała (Zülz).


Srebrna Kopa (Velká Stříbrná, Silberkoppe) przez chwilę kusiła, ale szybko robi się dziś ciemno, więc odpuszczamy.



Jeszcze jedna panorama płaskiego województwa opolskiego.


Ciśniemy do schroniska Górnoślązaków. Trochę ludzi się przy nim jeszcze kręci, też wykorzystują wolny czas. W środku trafiamy na nowych dzierżawców, którzy od 2023 zaczną gospodarzyć pod Biskupią Kopą. Zamawiamy picie, natomiast na jedzenie zejdziemy do wiaty pod schroniskiem.



Na tak krótką wycieczkę Gosia targała ze sobą ogromny plecak, no ale w środku miała pełny sprzęt obiadowy! Wkrótce na ławeczce zaczyna grzać się bigos! Bastek próbował pomagać, ale mina kucharki sugeruje, że niekoniecznie mu się udawało ;) .


Efekt był znakomity - ciepły bigos smakował jak nigdy!



Zachodu słońca nie mieliśmy szansy zobaczyć, ale kolorki i tak zrobiły się bardzo ładne. Jeden z ostatnich dni 2022 roku zaczął się kończyć.



Droga powrotna miała być prosta - szczyt mijamy pętlą Wolfa, a następnie szybko złazimy w dół zielonym szlakiem do auta. Tak się jednak zagadaliśmy, że... szlak przegapiliśmy! Zamiast się cofać postanawiamy przejść się aż do Petrovych boud, a potem z przełęczy asfaltem do szlaku... Trochę nadłożyliśmy drogi, lecz w ciemnościach szło się naprawdę przyjemnie. Mieliśmy jeszcze jeden epizod z szukaniem szlaku, bo Bastek prowadził nas jakoś dziwnie przez las, ale wszystko skończyło się szczęśliwie.

To nie był ostatni wypad w roku! Ostatni odbyłem dopiero w sylwestra w innym składzie. Też Sudety, ale ciut bardziej na zachód - konkretnie Rychleby (Góry Złote). Dzięki temu trochę poprawiłem statystyki, bo do grudnia rok 2022 był zdecydowanie beskidzki.

Przed górami właściwymi zatrzymujemy się w Javorníku (Jauernig) przy kościele św. Krzyża. Jest to jedna z najstarszych świątyń regionu, pochodząca z XIII albo XIV wieku.


W tym miejscu włącza się historia, a konkretnie dzieje Księstwa Nyskiego, należącego do biskupów wrocławskich. Po wojnach śląskich jego mniejsza, południowa część pozostała przy Habsburgach. Co ważne - położona tutaj, konkretnie w Jauernigu, była letnia rezydencja purpuratów. Biskupi czuli się tu lepiej niż w Prusach, gdzie ich stosunki z ewangelickimi Hohenzollernami nie były najlepsze. Zlikwidowali oni księstwo w 1810 roku, to samo zrobili Austriacy w 1850, ale majątki ziemskie pozostały w rękach biskupów aż do końca II wojny światowej (formalnie do 1948). Ostatni niemiecki biskup wrocławski Adolf Bertman zmarł na javornickim zamku w lipcu 1945 roku i został pochowany pod kościołem w grobie jednego ze swoich poprzedników. W 1991 roku przeniesiono jego szczątki do Wrocławia, a Czechom został tylko pusty grobowiec.


Cmentarz wokół kościoła to jedno wielkie lapidarium, nawet mur jest zabytkowy, gdyż pochodzi z końca XVI wieku.



To chyba dom pogrzebowy z ciekawą płaskorzeźbą.


Stary napis na budynku za potokiem. Mocno zatarty, odcyfrowałem jedynie "Bau und Möbel".


Parkujemy potem przy rynku. Jak zwykle pustawy, nie ma tłumów.



Ślady po biskupach wrocławskich są widoczne w wielu miejscach. Nad drzwiami nowego kościoła (nowego - bo z XVIII wieku) wisi herb Franza Ludwiga von Pfalz-Neuburga. Oprócz godności biskupiej posiadał też tytuł wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego, co uwzględniono w symbolice. Z kolei na budynku dawnego sądu zobaczymy herb samego Księstwa - z dolnośląskim orłem oraz nyskimi liliami.



Letnia rezydencja biskupów wznosi się nad miastem i nosi nazwę Jánský Vrch (Johannesberg).


Oczywiście w tym terminie jest ona zamknięta, ale można podejść bliżej, aby popatrzeć na Javorník z góry.




Sam zamek jest z zewnątrz dość zaniedbany, co widać na zbliżeniu.


Ławeczka Eichendorffa z 1936 roku, upamiętniająca roczny pobyt poety na zamku.


Sylwestrowe zakupy i jedziemy dalej w głąb doliny, zatrzymując się jeszcze na zdjęcie przy słynnej kapliczce "ubranej" w sztrykowane ciuszki.


Parking na granicznej przełęczy Lądeckiej (Landecké sedlo) jest kompletnie zapchany, auta stoją wszędzie i poza nim, więc zjeżdżamy w dół na kłodzką stronę aż do Lutyni (Leuthen), najmniejszej wioski gminy Lądek-Zdrój. Kiedyś mieszkało w niej kilkaset osób, dzisiaj jedynie kilkanaście.



Mają tu wypasioną, ogólnodostępną wiatę z kuchnią i zielonym toj-tojem. Na nocleg i imprezę w sam raz!


Kościół św. Jana Nepomucena z XVIII wieku.


W kapliczce z 1906 roku znajduje się obudowane źródło ze smaczną wodą. W sam raz do uzupełnienia butelek.


Ruszamy bezszlakowo w kierunku przełęczy. Mijamy kilka starych domów i gospodarstw w różnym stanie zachowania.




Tabliczka z herbem Śląska, a bardziej pasowałaby ziemi kłodzkiej.


Samotna kapliczka słupowa.


Do przełęczy już niedaleko, widać rzędy stojących samochodów. Wśród wypłowiałych traw jedyny ślad zimy to połamane, plastikowe sanki.


Jest ciepło, ale strasznie wieje, z każdym metrem wysokości mocniej. Oglądam się co chwilę do tyłu na przewalające się nad Czarną Górą chmury.


Blisko parkingu robimy przerwę, choć miejsce niezbyt się nadaje, bo wiatr prawie zrywa głowy, więc z ulgą ruszam dalej. Ludzi sporo, lecz niemal wszyscy już wracają, w naszym kierunku mało kto idzie.



Zielony szlak przez las jest nudny i monotonny. Najmłodsza część ekipy pyta się, jak rozpoznać, czy ktoś z turystów jest Czechem czy Polakiem.
- To bardzo proste - wyjaśniam. - Musicie patrzeć na spodnie. Jeśli są górskie, to prawdopodobnie Czesi, a jeśli dżinsy, to raczej Polacy.
Dzieciaki przyglądają się uważnie mijanym ludziom i wołają:
- To się naprawdę sprawdza! :D
Niestety nie zawsze, choć faktycznie i u nas jest przedstawicielka dżinsów i bynajmniej nie należy do narodu czeskiego ;) .

Na przecince Czarna Góra z ośnieżonymi trasami narciarskimi, a Śnieżnik w chmurach, więc nie widać blendera.


Góry Opawskie.


Wśród innych turystów dominują stroje świetnie nadające się do wizyty w galerii handlowej. W pewnym momencie pojawia się też moda na różnego rodzaju płaszcze i prochowce. Czuję się dziwnie w polarze...


Borówkowa (Borůvková hora, Heidelkoppe, Heidelberg) kojarzy się z gęsto zalesioną górą, ale na starych pocztówkach widać, że sto lat temu drzew wcale nie było dużo, na szczycie stała drewniana wieża widokowa, a potem schronisko Heidelkoppebaude - po czeskiej stronie. Dziś przyciąga kilkunastoletnią metalową wieżą z deskowaną obudową w kształcie walca.


W budce działa niewielki czeski bufet z napojami i czymś do jedzenia, ale my zapasy mamy z sobą, więc wkrótce rozgrzewamy się gorącymi kubkami ;) .


Rozgrzewanie się przyda, bo mimo nominalnie wysokiej temperatury zrobiło się zimno - wszystko oczywiście przez wiatr. Niektórzy próbują się ocieplać przy ognisku.


Wśród licznych szczytowych tablic moją uwagę zwraca poświęcona pewnemu księdzu o pseudonimie "Kruszynka". Z jego licznych zalet wymienia się bycie aktywnym myśliwym i znanie myśliwskich obyczajów. Aha - czyli co prawda zabijał dla przyjemności zwierzęta, ale potem organizował hubertowskie msze, więc spoko człowiek.


Wdrapujemy się na wieżę. Wieje tak mocno, że mimo osłony "walca" schody drżą i się ruszają. Na górze trzeba uważać, żeby nie stracić czapki, ale oczy oglądają piękny spektakl walki słońca i chmur!




Na horyzoncie za Jeziorem Otmuchowskim słabo widać Elektrownię Opolę - to jest około 80 kilometrów od Borówkowej. Kończący się rok nie był bogaty pod względem dalekich obserwacji.


Znacznie bliżej Paczków i farma wiatrowa "Lipniki".


Góry Stołowe z charakterystycznie wypłaszczonym Szczelińcem i Skalniakiem - przeciwległy brzeg ziemi kłodzkiej i nieco ponad 40 kilometrów odległości.


Wysoki Jesionik, ale nie określę dokładnie co - najprawdopodobniej okolice na północ od Pradziada (Jelení loučky), którego tym razem nie było widać. Próbowałem się dowiedzieć w internecie co mamy na tym zdjęciu, to w odpowiedzi usłyszałem, iż... być może to wcale nie jest ujęcie z Borówkowej :P . Tak więc uważajcie na fałszywe Borówkowe ;) .


Marzniemy, wiatr nas smaga, lecz jakoś nie potrafimy się ruszyć, z fascynacją gapiąc się na przedstawienie. Przyroda żegna się z 2022 rokiem z przytupem!



Wkrótce zacznie robić się ciemno, a jeszcze prawie połowa drogi przed nami, więc z żalem opuszczamy wieżę i szczyt. Schodzimy ostro w dół żółtą ścieżką spacerową/gminną do obudowanego źródła Biała Studnia (Weisse Brunnen). Uzupełniamy w nim zapasy wody.


Droga powrotna to głównie zejście, więc idzie się dość szybko. Wkrótce wchodzimy na tereny dawnej wioski Wrzosówka (Heidelberg), założonej w XVII wieku.


Wrzosówki już nie ma, po wojnie się nie odrodziła. Natomiast jest ona powiązana toponimicznie z Borówkową. Nazwa niemiecka szczytu i wioski jest taka sama lub prawie taka sama (Heidelberg = Heidelkoppe). Po przejęciu ziemi kłodzkiej przez polską administrację trzeba było ustalić polską nazwę, bo takowej do tej pory nie posiadała ani miejscowość ani góra. Początkowo używano wobec szczytu nazw Wrzesiec, Wrzosiec lub Wrzosówka, ostatecznie tę ostatnią przyjęła wioska, natomiast szczyt stał się Borówkową, skopiowano czeską wersję. Chociaż odnoszę wrażenie, że po polskiej stronie nie do końca wiedzą jak z tym jest, bo co rusz widzę drogowskaz kierujący nie na "Borówkową", ale na "Borówkową Górę", co jest bezpośrednią kalką czeskiej nazwy. A przecież to nie to samo! Podobnie jak "Jasna" i "Jasna Góra", to taka drobna różnica ;) .

Wrzosówka się wyludniła. Jedyna ocalała konstrukcja to kościółek św. Karola Boromeusza z 1820 roku. Obok niego rozłożyła się solidna wiata, spod trawy wystają ślady starych podmurówek. W oddali na polanie bieli się nowy dom, więc życie wraca tu skromnie.



Pędzimy przez las, trzeba wyciągnąć czołówki. W ciemnościach nie udaje się już podziwiać skalnego wąwozu, kiedyś sporej atrakcji turystycznej. Wśród skał migocze jakieś światło, ale innych turystów spotykamy dopiero w Lutyni - para z dużymi plecakami szuka wody, acz zamiast z kapliczkowego źródła wolą ją czerpać z potoku.


Ostatnią górską pętlę 2022 roku kończymy zapaleniem zimnych ogni, w końcu co sylwester to sylwester ;) .
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Lidka 
Lidka


Dołączyła: 26 Sty 2022
Posty: 367
Wysłany: 2023-01-12, 22:28   

Pudelek napisał/a:
z reklamówką udajemy się na cmentarz,

jakoś skojarzyło mi się z Japyczem i "Ranczem" :rol
Taki Sylwester po całości: i góry i światełka i bez huku :)
_________________
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława

Wysłany: 2023-01-12, 23:32   

O! Słynne Zlate Hory! Tam gdzie są dwie speluny! :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2023-01-13, 09:34   

Szczyt Biskupiej wygląda coraz brzydziej.
Czy to ten klimat? ;)
Pudelek napisał/a:
Wysoki Jesionik, ale nie określę dokładnie co

To chyba masyw Orlika i Medvědí vrch. Ale to dzięki temu wiem:
https://www.udeuschle.de/...creenheight:824
Ostatnio zmieniony przez 2023-01-13, 09:36, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14275
Wysłany: 2023-01-13, 12:58   

Pudelek napisał/a:
W budce działa niewielki czeski bufet z napojami i czymś do jedzenia


I z ciekawym napisem :D


_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
opawski1 


Wiek: 25
Dołączył: 21 Lut 2016
Posty: 1049
Skąd: Prudnik
Wysłany: 2023-01-15, 19:04   

Pudelek jak lubisz klimat Lasku to szczyt Kopy powinien Ci się podobać. A nie marudzisz! :P

Obok mają też fajny dźwig "Praha" czechosłowacki antyk (to coś dla buby :D ). Nawet kiedyś podsłyszałem rozmowę, że ktoś specjalnie przyszedł na Kopę żeby go zobaczyć :P
_________________
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
Profil Facebook
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-01-16, 14:23   

opawski1 napisał/a:
Pudelek jak lubisz klimat Lasku to szczyt Kopy powinien Ci się podobać. A nie marudzisz!

dość ciekawe porównanie, ale...

...na Lasku nie ma żadnej niedokończonej ruiny (chata może niektórym się tak kojarzyć, ale w rzeczywistości pod względem stanu technicznego jest w lepszej formie niż wiele innych tego typu obiektów),
...nie piździ i nie wieje,
...większość elementów burdelu kończy potem jako konkretny produkt, czyli alkohol, który można tam kupić, a na Kopie nie...
...nikt nie robi mi łaski, że mnie tam przyjmie,
...jest zawsze otwarta,
a więc dokładnie przeciwieństwo Kopy! :lol

laynn napisał/a:
To chyba masyw Orlika i Medvědí vrch. Ale to dzięki temu wiem:

tak też podejrzewałem, ale nie byłem do końca pewien
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława

Wysłany: 2023-01-17, 20:00   

opawski1 napisał/a:
Nawet kiedyś podsłyszałem rozmowę, że ktoś specjalnie przyszedł na Kopę żeby go zobaczyć


Nie wiem czy była kiedys taka sytuacja, ale byc moze kiedyś będzie :lol

Czy dzwig ma koszyk na koncu "łapy" do ktorego mozna wejsc?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2023-01-17, 20:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2023-01-17, 23:31   

W sumie to dość popularny model ciężarówki, więc nie trzeba włazić aż na Kopę aby go zobaczyć :D
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława

Wysłany: 2023-01-18, 10:30   

Pudelek napisał/a:
W sumie to dość popularny model ciężarówki, więc nie trzeba włazić aż na Kopę aby go zobaczyć :D


A gdzie jeszcze kojarzysz taką, żeby stała nie na prywatnej posesji pod okiem opiekuna? Bo tu wygląda na taką, ze jak na nia wleziesz to cie nie zlinczuja ani nie wezwą policji (a nawet jak wezwą to szybko nie dojedzie :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
opawski1 


Wiek: 25
Dołączył: 21 Lut 2016
Posty: 1049
Skąd: Prudnik
Wysłany: 2023-01-18, 12:41   

buba napisał/a:
Czy dzwig ma koszyk na koncu "łapy" do ktorego mozna wejsc?

Nie, na końcu jest lina z hakiem ;)
_________________
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
Profil Facebook
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2023-01-20, 23:26   

buba napisał/a:
O! Słynne Zlate Hory! Tam gdzie są dwie speluny! :P


I fajne koncerty jak się trafi na święto miasta :)
Cokolwiek by nie śpiewali, wesołe czy smutne piosenki, to jakoś zawsze słucha się tego z uśmiechem.
Ale miasteczko przyjemne :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga