Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Albania - smród, brud i ubóstwo?

Autor Wiadomość
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5819
Skąd: Kraków
Wysłany: 2022-07-12, 21:49   

Tu zaspojleruję: Sprocket73 i Tobi przeżyli i wrócili do bazy cali i zdrowi.
Wycofuję wszystkie swoje oskarżenia, że było mało aktywnie. Wycieczka sztos, spotkanie z lokalsem, chatka w sam raz dla Buby, wszystko gra. Jeszcze bym wkleił zdjęcie butów bacy do odpowiedniego wątku w sekcji "sprzęt w góry"
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2022-07-12, 21:56   

sprocket73 napisał/a:
Z Ciebie się nie nabijałem ani trochę.

No to teraz się obrażę... ;)
Może choć trochę następnym razem ;)
Sebastian napisał/a:
Tu zaspojleruję: Sprocket73 i Tobi przeżyli i wrócili do bazy cali i zdrowi

Eeeee. To już nie ma na co czekać... :D
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513

Wysłany: 2022-07-14, 20:08   

CZĘŚĆ VIII - zejście z Ciki - to już naprawdę koniec relacji ;)

Często powtarzam hasło, że jak dało radę wyjść to i uda się zejść. Teraz przyszło zastosować to hasło w praktyce. Ze szczytu Ciki zejście było trudne, a dowodem na to jest to, że nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Starałem się być maksymalnie skoncentrowany na każdym kroku. Nie mogłem sobie pozwolić na błąd.

Potem nadszedł czas na pokonanie górki z przepaściami. Tu poszło łatwiej. Znałem już drogę, wiedziałem jakiej strony się trzymać.



Można było trochę się porozglądać. Droga asfaltowa na przełęcz z dziwnej perspektywy.



Początkowo myślałem tylko o przejściu trudnych stromych miejsc. Często odpoczywałem, delektowałem się małymi łyczkami wody z sokiem. Doszedłem do ostatniego drzewa. Wiedziałem, że następny cień będzie dopiero u Bacy.



Koniec trudności.
Moimi przeciwnikami pozostali już tylko upał i zmęczenie. Poczułem się bezpiecznie, to był błąd. Wydawało mi się, że nie muszę wchodzić na to wzniesienie przede mną, że mogę go obejść z prawej. Że tak tu przyszedłem.



Dolinka z prawej szybko zaczęła opadać, ale zamiast zawrócić, uznałem, że przecież i tak dojdę. Robiło się coraz stromiej. To był boczny grzbiet i boczna dolina.



Widok w dół. To nie niebo, tylko morze. Ładnie, prawda? Ale nie powinno mnie tu być.



Próbuję utrzymać wysokość męcząc się na kamieniach. Ależ byłem głupi, że na górze nie chciało mi się podejść dosłownie parę metrów w górę po ścieżce.



Doszedłem do miejsca, gdzie już nie dało się kontynuować - za stromo. Trzeba było wyjść na górę wzdłuż osypiska. Wystąpiło tu zjawisko nagrzanych skał i nieruchomego powietrza. Tobi zaczął dosłownie zaplątywać się we własny język. Zdecydowałem, że robimy imprezę - pijemy. Też już miałem dość kalkulacji kiedy pić i jak mały łyczek. Idziemy na całość - wypijamy wszystko co mamy. Tak zrobiliśmy, przez minutę nie chciało mi się pić - piękne uczucie.



Wyszliśmy na górę, a tu poidło dla zwierząt. Tobi skorzystał. Patrzyłem na niego z zazdrością. Woda miała ze 40 stopni i trochę śmierdziała. Raz już taką piłem. Ale tamta śmierdziała mniej. Z tej zrezygnowałem.



Poszliśmy dalej. Błąd ze zbyt wczesnym zejściem z grzbietu zostawił ślad w psychice. Kiedy faktycznie miałem z niego zejść, nie zrobiłem tego. Zorientowałem się w tym pięknym miejscu.



A powinienem być na tamtym niższym grzbieciku. Niewielka różnica, ale znowu dodatkowy wysiłek.



Kiedy wróciłem na właściwą drogę i przeszedłem kawałek ścieżką teoretycznie byłem już prawie na miejscu. Teoretycznie. Bo praktycznie nic mi nie pasowało. Nie poznawałem okolicy. Rozglądałem się za gospodarstwem i nigdzie go nie było. Troszeczkę spanikowałem i nie wierzyłem już we własne zmysły. Postanowiłem zajrzeć za jedyny garbek, który mi coś zasłaniał.



Uff... gospodarstwo pode mną. Znowu ciut źle poszedłem, ale to był już naprawdę malutki błąd.
Na zdjęciu widać żonę Bacy jak zabiera z zagrody owieczkę. Owieczka darła się jakby szła na rzeź. Myślę sobie głupie zwierzę, pewnie będzie dojenie, albo strzyżenie. Po co się tak wydzierać. Jak doszedłem owieczka leżała w kałuży krwi i dogorywała w drgawkach.



Powitałem wszystkich radośnie. Poprosiłem o wodę. Baca nalał mi całą butelkę 1,5 l. Pociągnąłem kilka wielkich łyków. Potem kilka mniejszych. Siedziałem sam w salonie, trwało to najwyżej parę minut. Ze zdziwieniem zauważyłem, że opróżniłem całą butelkę. W tym czasie okazało się, że owieczka zamieniła się już w mięso. Podwieszono je po dachem. Tobi bacznie obserwował. Baca z żoną pytali mnie o Cikę. Pokazywałem, że "Cika OK", ale bardzo męcząca. Pokazałem parę zdjęć na aparacie. Zaproponowali, żebym coś zjadł. Położyli chleb na ławę. Przypomniałem sobie, że mam jeszcze kanapkę, więc za chleb podziękowałem, zjadłem swoje.

Potem zapytałem o ser. Kobieta wyciągnęła z beczki kawałek i chciała pokroić, ale ją powstrzymałem. Wziąłem cały kawałek i wsadziłem do woreczka po kanapkach. Zrozumieli, że biorę na wynos. Wtedy pokazałem, że chcę więcej sera. Lekko zaskoczona wyciągnęła drugi kawałek. Również zabrałem i pokazałem, ze chcę kolejny. Tym razem zdziwiona popatrzyła na Bacę, ale ten kiwną głową, żeby mi dać, więc zrobiła to, a ja znów go zabrałem. Oceniając ciężar (ze 2 kg) uznałem, że wystarczy. Zapakowałem to wszystko w jeszcze jeden worek i w reklamówkę i włożyłem na dno plecaka. Gospodarze byli wyraźnie zbici z tropu, ale uznałem, że zaraz wszystko się wyjaśni jak wyciągnę kasę. Akurat nosiłem ze sobą zapasy euro. Dogrzebałem się do nich, z jednej ręki przełożyłem do drugiej banknoty 5, 10, 20 i na otwartej dłoni podsunąłem Bacy, żeby sobie wziął ile chce. Kiedyś w Czarnogórze kupowaliśmy ser od górali w bacówce w Durmitorze i wtedy liczyli sobie 5 euro za kawałek. Mój Baca jednak nie chciał pieniędzy. Razem z żoną coś mówili, zrozumiałem, że nie chcą. Myślę sobie, a może mało im oferuję? Dołożyłem jeszcze banknot 50 euro. To był błąd. Oboje bardzo się zdenerwowali i zaczęli na mnie krzyczeć. No to ja się też zdenerwowałem i mówię, że nie ma opcji takiego prezentu. Dużo sera, dobry ser. Płacę! Wziąłem 20 euro wcisnąłem Bacy w rękę i myślę sobie - koniec negocjacji. Baca stoi, trzyma to 20 euro, nie wygląda na zadowolonego. Żona zaczyna coś się czepiać, kłócą się przez chwilę. W końcu Baca powoli sięga do mojej drugiej ręki ze zwitkiem banknotów i dobiera sobie jeszcze 10 euro. Myślę sobie: "a jednak się cenią". W tym momencie on szybko oddaje mi 20 euro i odsuwa się na parę kroków i dopiero to jest koniec targów. Uśmiecham się, że OK. Oni też nagle robią się bardzo zadowoleni. Wraca dobra atmosfera.

Bacowa przygotowuje 2 michy czegoś białego do jedzenia. Jedna ląduje przede mną. Nie jestem głodny. Baca zaczyna jeść swoje i ze zniecierpliwieniem pokazuje mi, że też mam jeść. Dokładnie tym samym tonem jak rano, kiedy mówił mi, że mam iść za nim a nie zostawać w tyle. Myślę sobie, jak nic będę miał po tym srakę. Ale odważny jestem, próbuję. Co to było - nie wiem. Było chłodne, wręcz zimne jak na tamte warunki. Słodkawe, przypominało rozwodnione mleko, z czymś. Dodatek był podobny do ryżu, bądź jakiejś kaszy. Już pierwsza łyżka mi zasmakowała. Pochłonąłem całość dziwiąc się jak bardzo ten posiłek pasuje do warunków, klimatu i potrzeb ludzkiego organizmu w danej chwili.



Przyszła pora się rozstać. Przemili ludzie. Miałem wrażenie, że moja wizyta u nich dała im naprawdę sporo radości, że mogli gościć przybysza z dalekiego kraju u siebie. A dla mnie spotkanie Bacy było najlepszą rzeczą jaka mogła mi się tego dnia przytrafić. Gdyby nie on, prawdopodobnie nie zdobyłbym Ciki. Nie miałem na tyle wody. Rozsądek kazałby mi zrobić odwrót. A jeżeli bym go nie zrobił (co znając mnie było możliwe), to znalazłbym się w naprawdę kiepskim położeniu. Uratowali mi dupę jednym słowem. Na koniec dostałem jeszcze 1,5 l wody na powrót. Znowu zabrakło, tak mnie tego dnia suszyło.

Baca jeszcze odprowadził mnie kawałek, pokazując właściwą drogę. Dzięki temu nie zgubiłem się na powrocie ;)



Schodzimy z gór. Jeszcze dużo drogi przed nami. Mimo późnej pory wciąż bardzo gorąco.



Strefa wejścia w zwartą roślinność. O ile górą można chodzić gdzie bądź, to tu musi być ścieżka. Tej ściany roślinności nie przejdzie się bez ścieżki. Dlatego ważne było, że Baca pokazał mi drogę powrotną. Niby szedłem tędy rano, ale prawdopodobnie sam z siebie bym nie trafił.



Pożegnanie z górami.



Tobi dostał wycisk życia. Na trasę wyruszył z kontuzją. Dzień wcześniej w czasie pływania i wodnych harców nadwyrężył sobie ogon. Można zauważyć, że cały czas zwisa mu jakby bezwładnie. Nie potrafił nim machać, ani go unieść. Widać było, że go boli. Jednak to był ostatni dzień, kiedy można było zaatakować Cikę z dołu, a Tobi na pewno bardzo tego pragnął ;)



Na koniec jeszcze incydent z dwoma dużymi psami pilnującymi kamieniołomów. Bestie ciut mniejsze od naszych owczarków podhalańskich. Na pyskach blizny. Ten ze zdjęcia ma metalową obrożę z wielkimi kolcami. Jeden stał nam na drodze, drugi obchodził od tyłu. Widać było, że współpracują i że wiedzą co robią. Musiałem użyć autorytetu. Zdjęcie zrobione jak już czułem, że je przełamałem i mam przewagę psychiczną.



Tobi jeszcze nigdy tak chętnie nie wchodził do auta na koniec wycieczki! :D



Wycieczka z tych na maxa. Dała mi pełną satysfakcję i spełnienie. Warto było :)
Ja kontra Cika - 2:1 :D

p.s.
A po "zupce mlecznej" nic mi nie było.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
Ostatnio zmieniony przez sprocket73 2022-07-14, 22:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10844
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2022-07-14, 20:28   

No powiem Ci że jest co oglądać. Góry bardzo malownicze, klimaty całkowicie odmienne od codziennych, pogoda jak widać elegancka, dziewczyny pierwsza klasa :) .

A jak tam jest z cenami w sklepach takich codziennych produktów? Wódka, chleb, zakąska itp...
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9354
Wysłany: 2022-07-14, 20:38   

Świetna historia z tym bacą, w środku niczego, taka przygoda i zupka po której nic nie było :lol
Odważni jesteście, gratuluję szczęścia!
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9354
Wysłany: 2022-07-14, 20:41   

Cytat:
A jak tam jest z cenami w sklepach takich codziennych produktów? Wódka, chleb, zakąska itp...


Pięknie sformułowane zdanie, aż strach zapytać co w takim razie oznacza itp :D ;)
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513

Wysłany: 2022-07-14, 20:44   

Możliwe że ceny były wyższe z powodu tego, że sklep w miejscowości turystycznej.

chleb (tylko pszenny) - 6 zł
rakija 0,5l. - 20 zł (ma 46% i jest to dobry wybór)
piwo 1,5l. - 10 zł (ale takie słabe 4%)
wino - drogie o dziwo

ichniejsza szynka (prosciutto) - 230 zł/kg (i to taka tańsza, jeszcze była inna droższa)
produkty mleczne drogie - duży jogurt 10 zł
soki - karton 1l. > 5zł

dość tanie były owoce (arbuzy, melony, pomidory)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
Ostatnio zmieniony przez sprocket73 2022-07-14, 20:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5819
Skąd: Kraków
Wysłany: 2022-07-14, 20:48   

A można było siedzieć na plaży i sączyć drinki...
Wzrok mnie chyba nie myli, ale nie widzę Ukochanej na zdjęciach.
_________________
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Profil Facebook
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513

Wysłany: 2022-07-14, 20:57   

Sebastian napisał/a:
nie widzę Ukochanej na zdjęciach


Ostatnia wycieczka bez Ukochanej. Ona tam - to byłaby katastrofa, koniec związku.
To mądra kobieta i wie, że czasem należy puścić mnie samego.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14323
Wysłany: 2022-07-15, 06:54   

sprocket73 napisał/a:
produkty mleczne drogie - duży jogurt 10 zł


To źle. Jestem jogurtowcem i kefirowcem. Nie jadę tam.
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2022-07-15, 08:05   

Już na poważnie, naprawdę niezła przygoda. Z ciekawości, wypiłeś ok 9-10 l wody?
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513

Wysłany: 2022-07-15, 08:34   

Myślę, że wypiłem dokładnie 8,5 litra, a Tobi 1,5. Nie liczę do tego tej "zupki mlecznej" (a była to sama woda praktycznie), a Tobiemu nie liczę tego co w poidle. To był mój życiowy rekord jeżeli chodzi o ilość płynów. Najbardziej odwodniony byłem w samochodzie na powrocie. Język przyklejał się do podniebienia.
Jak wróciliśmy i zobaczyłem na stoliku szklankę do połowy pełną, to od razu przechyliłem i prawie padłem, bo Ukochana sobie drinka z rakiją zrobiła. Potem wypiłem jeszcze z litr od razu, następnie na spokojnie 2 piwka dla uzyskania równowagi :)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10844
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2022-07-15, 18:14   

sprocket73 napisał/a:
Możliwe że ceny były wyższe z powodu tego, że sklep w miejscowości turystycznej.

chleb (tylko pszenny) - 6 zł
rakija 0,5l. - 20 zł (ma 46% i jest to dobry wybór)...............


O, to mnie zaskoczyłeś. Myślałem, że będzie taniej, nawet sporo taniej a tu ceny całkiem wysokie :---/
Miejscowi albo nieźle zarabiają (co byłoby dla mnie zaskoczeniem jeżeli chodzi o ten kraj) albo klepią cienką dietę.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2022-07-15, 19:32   

20 złotych za flaszkę to nie jest dużo :P

Miejscowi zazwyczaj zarabiają słabo, a dodatkowo ceny na wybrzeżu są nieco wyższe niż w środku kraju i w miejscowościach mniej turystycznych. Produkty mleczne to raczej nie albańska specjalność, możliwe, że mała produkcja albo import. Ale generalnie to przy ich zarobkach jest tam mega drogo, np. litr benzyny to prawie 10 złotych. Z drugiej strony to Niemcy czy Francuzi pewnie też się zastanawiają, jak można przeżyć w Polsce przy przeciętnych zarobkach :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5513

Wysłany: 2022-07-15, 19:48   

Tak, benzyna równo po 2 euro - sporo.
Byliśmy w wypasionym kurorcie, więc w sklepach też na pewno drożej niż "normalnie".

Widzę tutaj lekkie zdziwienie, że jakiś zacofany kraj rozwija się szybciej niż Polska ;)
Wybraliśmy socjalizm - więc nie ma się co dziwić.

Wczoraj czytałem, że rząd kupi obywatelom węgiel na zimę, który będzie reglamentowany. Piękna inicjatywa. Jak tak dalej pójdzie, to rząd będzie musiał kupować obywatelom pomarańcze na święta i będzie ogłaszał w wiadomościach, że już płyną do nas. Pamiętam dokładnie takie wiadomości z dziennika w latach 80-tych. Wtedy to była normalka. Te czasy wrócą, jeżeli dalej będziemy wybierać tego, który obieca, że rozda najwięcej.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga