Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Gdzieś na Górnym Śląsku

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-05-14, 22:34   

ceper napisał/a:
W pobliżu jest skansen kolejowy (na południowy wschód). Nie kusiło Was zrobić rekonesans tego terenu (pewnie ogrodzony drutem kolczastym)?


Bylismy tam w 2005 roku



A nawet probowalismy zajumac drezyną stare podkłady! ;)



Wtedy nie bylo tam drutow, zamkniete byly tylko parowozy siedzace w hangarze dawnej lokomotywowni. Teraz jakos nie bylo parcia aby tam zagladac ponownie. Ale spora jest szansa, ze tam wrocimy, bo juz po powrocie dowiedzialam sie, ze to nie wszystkie opuszczone mosty w okolicy - jest ich wiecej! I kilka ciekawych ruinek tez po okolicznych krzakach siedzi! Wiec temat bedzie mial kontynuacje! :D [/quote]
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-05-14, 22:35, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-05-14, 23:55   

Skansen od kilku lat właściwie nie wpuszcza zwiedzających. Nie wiem co jest tego powodem, bo kiedyś tam normalnie chodziłem po umówieniu się przez internet, ale teraz oficjalnie nikogo nie wpuszczają. Coś mi się obiło o uszy, że pokłócili się z prawie całym światem, a szkoda, bo perełek tam sporo. Ale pewnie idzie się dogadać na jakąś wizytę, gdy ma się dojścia. A teren jest ogrodzony, choć nie wiem, czy z drutem.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2021-05-14, 23:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-05-15, 16:35   

To tak srednio skansen jak nie mozna zwiedzac.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-05-15, 17:16   

Bo to jest skansen dla TWA ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2021-05-15, 17:31   

Pudelek napisał/a:
Bo to jest skansen dla TWA ;)
To jako przedstawiciel forum wybrałbyś się i wrzucił relację. :lol
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
 
 
Zbyszko 

Wiek: 38
Dołączył: 09 Maj 2021
Posty: 33
Skąd: Silesia
Wysłany: 2021-05-16, 20:43   

Ja tam jestem ciekawy jakie miasta jeszcze zostały wciągnięte w relację ;) :P
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-05-16, 22:43   

Zbyszko napisał/a:
Ja tam jestem ciekawy jakie miasta jeszcze zostały wciągnięte w relację ;) :P


Wszystkie z okolicy oprocz Bytomia - bo ten ma osobną ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Zbyszko 

Wiek: 38
Dołączył: 09 Maj 2021
Posty: 33
Skąd: Silesia
Wysłany: 2021-05-16, 23:00   

Wszystkie najważniejsze, czy wybierane kryteriami ? :zar
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-05-17, 15:36   

Zbyszko napisał/a:
Wszystkie najważniejsze, czy wybierane kryteriami ? :zar


Nie wiem ktore sa najwazniejsze? A jesli sa jakies nasze kryteria doboru - to pewnie gdzie znalezlismy cos ciekawego, nietypowego albo opuszczonego! ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Zbyszko 

Wiek: 38
Dołączył: 09 Maj 2021
Posty: 33
Skąd: Silesia
Wysłany: 2021-05-21, 14:21   

Zależy jaki promień zwiedzania w km od Katowic? :P
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-29, 18:45   

Już po raz drugi zawijamy w okolice Pyskowic celem szukania niedokończonych wiaduktów przykolejowych. Na wiosnę odwiedziliśmy dość znane i popularne Bały (relacja powyzej). Wtedy myśleliśmy, że na tym koniec i już nic więcej nie czai się po okolicznych zaroślach. A tu niespodzianka!
Wracamy więc w te rejony jesienią, mając wyczajone jeszcze dwa inne skupiska betonowych wiaduktów! :)

Pierwsze dwa z nich znajdują się już chyba na terenach miejscowości Czechowice, lekko na zachód od drogi nr 901. Oba są takie jak lubię - znikąd donikąd, łącząc różne kawałki nieużytków porosłych chaszczem.

Ruszamy spod skwierczącego słupa wysokiego napięcia, który nie wiedzieć czemu bardzo ulubiły sobie ptaki.



Jest ciepły, słoneczny dzień, acz klimat nieubłagalnie nadchodzącej jesieni już zdecydowanie wyziera zewsząd wokół.







Rzucone tu i ówdzie w krzakach stare podkłady sugerują bliskość kolei i klimatów, których poszukujemy.



Pierwszy betonowy wiadukt odnaleziony!





Włazimy na górę. Szeroki, przestronny.. Chropawy beton muśnięty zielonością mchów, głównie na łączach płyt i w zagłębieniach przy gzymsach.







Widać, że był świadkiem niejednej imprezy. Są ślady po ogniskach, romantycznych nocach we dwoje, a tłuczenie szkła niektórzy podnieśli tu do rangi sztuki. Tutejsze tulipany są wyjatkowo okazałe i jakby równo w jednym miejscu ułożone... Kabak twierdzi, że pewnie ustawili te butelki koło siebie i do nich strzelali. Tak ponoć zabawiali się w jakimś jej rysunkowym filmie i stąd skojarzenie. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że ona może mieć racje!



Pod wiaduktem przebiega czynna linia kolejowa Pyskowice - Gliwice.





Dosłownie co chwilę śmiga pod nami jakiś pociąg, co nie muszę chyba wspominać jak wielką atrakcję dla niektórych stanowi :)







Widok z dołu. Pewnie nieraz pod nim przejeżdżałam, zupełnie nie mając świadomości, jakie fajne tereny spacerowe rozciągają się nad moją głową!





Zaraz obok widzimy też dwa kolejne wiadukciki, więc idziemy je obadać.



Jednym przebiega torowisko jakiejś bocznej linii, nie wiem na ile nieczynne, a na ile po prostu rzadko używane.













Z mapy wynika, że prowadzi ono w stronę składu kruszyw i stacji pyskowickich kolei piaskowych. Pendolino nas tu raczej nie zmiecie, ale rozglądać się warto.



Obok jest jeszcze jeden wiadukt, do którego nie tak prosto dojść z racji na zakrzaczenie.



Torowiska nie ma, same dechy. Nie wiem więc czy przebiegała tu jakaś linia czy było kładką dla pieszych?





Kolejny duży wiadukt z betonu położony jest blisko torów, ale do nich nie sięga. Całościowo skrywa się w lesie...



a dostępu bronią mocno kolczaste zarośla!



Miała tam chyba w zamyśle śmigać jakaś solidna dwupasmówka!







Na górze stopień zarośnięcia nieco większy niż na poprzednim - sporo już trawy a nawet pojawiają się krzaczki.







Szczelina oddzielająca pasy ruchu.





A w jednym z zacisznych miejsc stoi piecyk! Takiego ciekawego znaleziska to się tutaj nie spodziewałam! :)







Kolejne urokliwe skupisko nieczynnych wiaduktów znajduje się tam, gdzie ulica Piaskowa przebija się pod torami w rejonie kolejowego skansenu. Wiadukcików jest kilka, jeden koło drugiego, a na ich wierzchu rośnie gęsty kożuch trawy. Można by rozbić namiot! :)





Ostatnim wiadukcikiem przebiega mało uczęszczane torowisko.



Na górę możemy się dostać takimi malowniczymi schodami, porosłymi plątaniną dzikiego wina. Niezwykle urokliwa roślina, zwłaszcza o tej porze roku.









Momentami dojście na wiadukt i przejście nim nastręcza większych problemów ;) Ale dla chcącego i tak się da!



Samo przejście pod owymi wiaduktami ulicą/chodnikiem już samo w sobie jest ciekawe.











I stare latarnie ze ścian na nas zerkają!





Ale nie samymi tunelami i wiaduktami człowiek żyje. Kierujemy się w stronę opuszczonych różnistych budynków i pordzewiałego taboru! :)

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-11-03, 12:48   

Niedaleko od stacji PKP Pyskowice możemy znaleźć kilka opuszczonych budynków. Zapewne dawniej pełniły jakieś funkcje kolejowe, acz dla takiego laika jak ja są one nieznane i owiane tajemnicą ;)

Jeden z nich interesował mnie od zawsze. Ile to razy widziałam go przejeżdżając tu pociągiem i obiecywałam sobie, że kiedyś pójdę go obejrzeć z bliska. Chyba to nietypowy model bo taki na nóżkach. Coś jak domek Baby Jagi na kurzej stopce, ale bardziej symetryczny.





Pod spodem można przejść. Ba! Nawet przejechać, bo przebiega tam całkiem solidna szutrowa droga.





Tu budynek widziany od strony lokomotywowni.





A tu zza torów.



I z daleka. Przeziera przez krzaki i drzewa. Jak maleńka chatynka przedziwnie uniesiona do góry.



Los nam sprzyja! Udaje się wejść do środka!



Strome, kręcone, drewniane schodki prowadzą na górę...





Wszystko tutaj skrzypi. Głównie owe schody. Tego akurat można się było domyślać, jako że stare schody często mają to w zwyczaju. Ale skrzypią też ściany, poręcze, futryny okien targane wiatrem - a każde na nieco inną melodie. Razem sprawia to wrażenie orkiestry. Kabak stwierdza: “tu chyba ktoś jest - i słucha radia!”

Oprócz efektów akustycznych wizualnie przestrzeń też jest ciekawa. Fragmenty muru, drewna, cegieł, metalu, kiedyś były pokryte farbami i lakierami - i wszystko obłazi całymi płatami, sprawiając wrażenie pomalowania w moro.

Większość okien została zatkana dyktą. Nie wiem z jakiego powodu. Chyba żeby myszom nie wiało w razie gorszej aury niż dziś. Bo myszy tu są. I chyba tęsknią za człowiekiem, bo ledwo weszliśmy to dwie wskoczyły mi na buta i zaczęły niuchać. A może moje buty pachną jak smakołyk dla gryzoni?



Aha! Fragment budowli (widoczny na poprzednim zdjęciu) przedstawia ten korytarzyk, który biegnie nad drogą. Tzn. nie jest toto nijak podparte od spodu. Nie poszliśmy więc dalej. Kawałki dykty zatykający dziury w podłodze nie wyglądały zachęcająco. Kabak ma plan - kiedyś przyjedziemy tu wywrotką wypełnioną sianem. Podjedziemy pod budynek i tam zaparkujemy. I wtedy wrócimy do tematu wędrowania tym pomieszczeniem. Bo nawet jak się podłoga obwali - to spadniemy na mięciutkie sianko! Proste? :) Jakby więc ktoś dysponował takim pojazdem - to prosimy o kontakt! ;)

Widoki z okienka zawierają moje ulubione izolatory.





Akuku z wewnątrz i z zewnątrz.





Kolejny namierzony przez nas budynek skrywa się w gęstych krzakach.



Ale iść przez łany szumiącej nawłoci to przecież sama przyjemność!



Ziejące czernią otwory okien zachęcają, aby zajrzeć do środka.





A tam już mało co się zachowało. Wypatroszone maksymalnie. Nawet ścianki działowe między piętrami zajumali.



Teraz zmierzamy tam!



Budynek prezentuje się ciekawie, kojarzy mi się jakby ze starym dworcem.



Na jego fasadzie zachowały się nawet niemieckie napisy!





Chyba ostatecznie tak wyszło, że nie weszliśmy do środka. Część okien była pokratowana, a z jego bocznej części jakoś zdryfowało nas do lokomotywowni i już potem nie wracaliśmy.



A na tyłach bluszcze się wręcz wylewają z okien!



Ciekawie też się prezentowała takowa konstrukcja z drewnianą wieżą.





W środku niestety już nie bardzo jest co oglądać a i strach, że zaraz wszystko runie na głowę.



Po drugiej stronie torów, na skraju placyku z betonowych płyt, stoi sobie taki baraczek.





A obok niego - podjazd do naprawiania samochodów. Konstrukcja ze starych, dobrych czasów, kiedy liczyła się praktyczność, a nie jakieś wydumane pierdoły.



W krzakach nieopodal można namierzyć zarośniętego busa. Ukrywa się skubaniec! Ale wprawne oko poszukiwaczy tak łatwo nie zostanie zmylone! ;)



Płytówka i latarnie z dawnych lat. Szkoda, że już dziś nie mamy czasu powędrować tą drogą dalej...



Ale my tu jeszcze wrócimy!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-11-08, 20:47   

Skansen kolejowy w Pyskowicach ponoć nie jest opuszczony. Podobno nadal ma swoich właścicieli i opiekunów, którzy się nim zajmują. Informacje te pochodzą z internetu, gdy na moją wzmiankę o "opuszczonym skansenie" podniosły się oburzone głosy, że "wprowadzam ludzi w błąd".

O istnieniu tam skansenu dowiedziałam się w roku 2005 i wtedy pojechaliśmy go obejrzeć. Wycieczka nie przebiegała pomyślnie, ekipa będąca w ten dzień na terenie patrzyła na wilkiem i próbowała jak najszybciej się nas pozbyć. Do lokomotywowni nie pozwolili nawet zajrzeć przez dziurę w drzwiach, bo “skansen jeszcze nie jest do końca czynny i udostępniony do zwiedzania”. Wspomnienie nie zostało szczególnie sympatyczne, więc na długie lata został porzucony plan powrotu w to miejsce.

Tegoroczną ciepłą jesienią mieliśmy okazję zwiedzać pobliskie wiadukty, więc będąc tak blisko - postanowiliśmy jednak zerknąć ponownie. I atrakcyjność wycieczki przerosła wszelkie oczekiwania. Planowaliśmy ot wyskoczyć na 15 minut, a zeszło chyba ponad 2 godziny. Przeważnie jest taka zasada, że lepiej nie wracać w znane sobie miejsca, aby nie psuć wspomnień i że kolejna odsłona jest zazwyczaj dużo gorsza od pierwowzoru. Jednak od tej reguły są chlubne wyjątki. I właśnie wizyta w pyskowickim skansenie do takowych należy!

Tuptamy sobie od strony wiaduktów. Mijamy budynek starej nastawni na nóżkach i inne zruinowane budynki. Na jednym z nich wisi stara drewniana tabliczka z mocno zatartym napisem "skansen". To jedyny akcent informujący o istnieniu tu takowego przedsięwziecia, więc gdyby nie nasza wycieczka sprzed kilkunastu lat - to w najśmielszych snach bym nie wpadła, że takowe “cuś” tu istnieje bądź istniało.

Teren nie jest dziki i całkowicie opustoszały. Z drugiej strony ciężko by się było tego spodziewać na obrzeżach całkiem sporego miasta i to jeszcze w weekend. Spotykamy śliniących się do parowozów złomiarzy, którzy macają różne rurki i uchwyty z pożądliwością we wzroku, tak jakby im się już przesypywały przed oczami banknoty. Mijamy zakochaną parkę, która szuka ustronnego miejsca na mniej lub bardziej romantyczną schadzkę. I raczej im się to nie udało za dobrze - bo wpadli na nas. Czy raczej my na nich? Ciężko powiedzieć kto na kogo, ale jedno jest pewne - takie parki zazwyczaj bardzo źle reagują na widok rodziny z dzieckiem ;) Widok rozdziamganego przedszkolaka zdaje się działać jak kubeł zimnej wody na głowę, powodujący rychłe porzucenie zamierzonych planów ;) Trafiamy też na grupkę podrostków, otoczonych drgającym powietrzem i tumanem aromatycznego, konopnego dymu. Proszą nas o ogień w celu odpalenia kolejnych generatorów mgły i zapachu. O dziwo nasza zapalniczka też przestała działać… Dziwne… Trzy w miarę nowe zapalniczki szlag trafia nagle i w tym samym miejscu??

Początkowo zaglądamy na teren lokomotywowni. Tej gdzie niegdyś nie zostaliśmy wpuszczeni. Teraz wielkie, szerokie, drewniane drzwi stoją otwarte i skrzypią na wietrze.



Bez problemu można się wślizgnąć do środka, a dorodne rzepy tylko czekają, aby się wczepić w ubrania. Kabakowi atakują czuprynę. No tak, ona ma łeb dużo niżej niż my.. Chyba 20 kolczastych kulek przychodzi wyskubać z włosków. Jutro poranne czesanie może się okazać dosyć traumatyczne ;)

Skrzyp drzwi zostaje za nami. Otacza nas cisza. Wysokie ściany tłumią wiatr. Znajdujemy się w sporym budynku pozbawionym dachu (tzn. przynajmniej w tej części). “Podłogę” zajmują głębokie jamy (jak kanały do naprawy u mechanika) z przebiegającym nad nimi pordzewiałym torowiskiem. Chyba tu zaglądano lokomotywom pod brzuszki.





Teren porastają już niewielkie drzewka, które zaczynają nabierać cudnych kolorów jesieni.



Ściany z kiściami rur i kabli.





Czasem można wpaść na fikuśny metalowy słupek.



Na terenie ogromnej hali znajduje się szereg małych budyneczków czy wnęk przechodzących w pomieszczenia.







Zachowały się w nich jeszcze resztki mebli. Solidne drewniane szafy, stoły, firany tak utkane pajęczyną, że owych pajęczych sieci jest tu już na chwilę obecną więcej niż włókien stworzonych ręką człowieka.









Na różnych wpół otwartych drzwiach wiszą pordzewiałe tabliczki, pozwalające jeszcze odczytać dawne przeznaczenie tych miejsc.







Znaleźiśmy też Bukę!!!!!!!



Budyneczki mijamy boczkiem, boczkiem, przez kolejne łukowate korytarzyki, zastanawiając się jak daleko uda się przejść tą halą. Ogromne kraciaste okna pozbawione są już szyb, ale ich miejsce zajęło cudne, czerwone wino. Za ścianą idą jacyś kolesie. Puszczają z telefonu piosenkę i razem z owym telefonem śpiewają: “Wziąć chłopaków na domówke, ugotować parówkę, zaprosić na noc jakąś dupkę”. I fraza się powtarza. Chyba lubią ten fragment. Albo to już cała piosenka? A może to po prostu ich plan na dziś? Śmieszne jest to, że idziemy od siebie w odległości chyba 2 metrów a się nie widzimy. Nie wiem więc jak wyglądali, ile mieli lat i ilu ich dokładnie było. Oni o naszym istnieniu chyba nie wiedzieli w ogóle nic… Bo ostatecznie każdy poszedł w swoją stronę a mur ciągnął się jeszcze bardzo długo… Stopniowo dźwięk piosenki się oddalał aż w końcu zagłuszył go szum pnączy na wietrze...







I tak to docieramy do tej części lokomotywowni, która ma jeszcze dach, więc wszystko czai się w mroku. Tu drzewek jest zdecydowanie mniej, wyraźnie brak światła im nie służy.







Wciąż trzeba mocno pod nogi patrzeć, żeby nie wlecieć do kanału.



Stoi tu sporo takich metalowych tulei z dziurami, które na pierwszy rzut oka przypominają mi piece.



Jest też trochę jakby resztek taboru - podwozia, kółka, cysterny.





















Zaglądamy też do bocznych pomieszczeń, przyglądając się różnym starym machinom o często nieznanym nam przeznaczeniu.











Tabliczki znamionowe mniej lub bardziej czytelne.





Na tym kawałku drewna jakby kilkakrotnie był zmieniany napis? Jakby jeden wyłaził spod drugiego? Ale napewno coś było o 1 maja! Kabak próbuje czytać - “To coś o mnie, prawda? Toż tu pisze “Maja”. Skąd oni wiedzieli, że ja tu przyjdę??” ;)



I sowa się nam przygląda.



Wychylam się z okienka, starając się nie pociąć potłuczonym szkłem, co nie do końca mi się udaje. I widzę wagony! Piętruś! Ale ja uwielbiałam takowymi jeździć! Ostatni raz takim jechałam 10 lat temu wracając z Woodstocku. Podstawili wtedy wagony, które już chyba od jakiegoś czasu stały na bocznicach. Takie z korbką do odkręcania okien. I też miały takie zielone umaszczenie.





No to już wiemy gdzie pójdziemy zwiedzać dalej! Tylko muszę w coś owinąć rozciętą łapę…. Wzięłam na szczęście plastry dla kabaka - mi też z jednorożcem będzie do twarzy ;) Zazwyczaj biorę niby dla niej, a potem zawsze kończy się tak samo… “Oj mama! trzeba uważac!” - komentuje kabak.

Rzut oka na “obrotownie” dla lokomotyw i suniemy w stronę zgrupowanych niedaleko wagonów.



Podchodzimy do miejsca, gdzie w pamięci mi zostało, że niegdyś wchodziliśmy na teren skansenu. Ale chyba się coś pozmieniało. Albo pamięć okazała się zawodna? Dochodzimy do płotu. Przechodzić górą nam się nie chce, zwłaszcza przesadzanie górą 20 kg kabaka nie napawa optymizmem.





Obejdziemy toto, może będzie jakieś dogodniejsze wejście. Z drogi widać trochę parowozów i drewniane mieszkalne okazy zupełnie jak na wczasy wagonowe! :)







I nagle płot się kończy! Ale byśmy se pluli w brodę, gdybyśmy go forsowali a potem się okazało, że cały wysiłek na nic!



Za ogrodzeniem z siatki stoi część taboru, nie wiem na jakiej zasadzie przeprowadzali segregacje.



Drezynka niczego sobie! :)



Hmmmm… wrzesień 2005? To myśmy tu byli 2 miesiące później. Zatem witaj lokomotywko ponownie! Myśmy się już widzieli! :)



Idziemy połazić tam, gdzie nas płoty nie ograniczają. Na ten parowóz chyba coś dużego kiedyś zleciało! Kurde, a to taki solidny kawałek metalu.. Szkoda, że lokomotywy nie potrafią opowiedzieć swoich przygód!



A tu koła! Muśnięte i rudością, i zielenią!



Kicamy między wagonami! Choć przez chwilę mogę się poczuć jak w czasie podróży pociągami towarowymi! Jak bohaterowie filmików ze wschodu, które namiętnie oglądam!



Ten okaz jakoś najbardziej się udał spotkanym gimnazjalistom. Wszyscy po kolei robili sobie z nim zdjęcia, kręcili filmiki, ustawiając się w różnych wyszukanych pozach ;) Kawałek rury i radości na pół dnia ;)



Tutaj powinna być możliwość noclegu!



Nie tylko mnie chodzi po głowie, aby tu zamieszkać. Niektórzy to nawet wprowadzili w czyn! :)



Gdzie się człowiek odwróci - to jest na czym zawiesić oko! Ta ilość pokręteł, rurek, kolanek, zaworów, kółek, sztab i szlag wie czego jeszcze!













Struktura tabliczki zaczyna już przypominać naturalną skałę...



A tu taki kocioł jak ten drugi, co walał się zdemontowany w lokomotywowni!



Gdybym była tu sama to pewnie na część lokomotyw czy wagonów bym postanowiła wleźć. Jako że ekipa zawiera składniki nieduże - włazimy dosłownie na każdą. Nie ma innej opcji. Takiego placu zabaw to kabak nie odpuści!















Widoki z góry.



W cienistych wnętrzach też nie jest nudno! Ile pokręteł!



Ile tabliczek!







A nie przepraszam! Na ten jeden wagon nie wchodziliśmy. Bo on wyglądał jakby chciał nas zjeść! ;)



Ta lokomotywa to na długo pozostanie w mojej pamięci. Włazisz jej gdzieś pod brzuszek, a tu nagle rozlega się gwizd pociągu. To uczucie napięcia wszystkich mięśni i żelaznej ręki łapiącej cię za gardło… No tak, przecież stacja i czynna linia jest tu obok. Nic w tym dziwnego ;)



Laweta??





“Niech żyje postępowa młodzież całego świata”. Co woził ten przedziwny wagon bez drzwi i okien? Że akurat taki napis na nim umieszczono?



Resztki wspomnienia o kopalni piasku.





A tu artystyczny nieład! Pełne zróżnicowanie formy i treści :)





Urzekł mnie ten podeścik! :)



Drezynka w wersji super mini?



A to ponoć jest orzełek dzidziuś. Bo kiedyś miał w dziobie smoczek - tak jak jedna z kabaczych lal. I smoczek oczywiście się zgubił (u lali także). Zwiedzanie takich miejsc z sześciolatkiem naprawdę odkrywa nowe horyzonty! ;)



Wiele razy mnie pytano czemu lubię opuszczone miejsca i ruiny. Powodów jest sporo, ale jednym z ważniejszych jest to, że w takich miejscach nie niszczy się roślin. I mogą rosnąć swobodnie, bujnie i szczęśliwie. Zapomnieć o kosiarkach, sekatorach i herbicydach. Mogą wreszcie rozwinąć skrzydła i żyć po swojemu. Tam gdzie im wygodnie :)





Tu jakaś suwnica? Dźwig? Wyraźnie coś do załadunku wagonów przejeżdżających dołem!





Do wieży nie udało nam się wejść. Pozamykane :(



Każdy miłośnik aromatycznego tchnienia podkładów znajdzie tutaj coś dla siebie.





Są też pryzmy takich, które wyglądają na nowe… Tak jakby mieli remontować tą nitkę torowiska?



I tak wylądowaliśmy po drugiej stronie TEGO muru. Tego z oknami bez szyb, ale z poczerwieniałą winoroślą. Tego, za którym ekipa śpiewała o parówkach. Teraz my tu idziemy i śpiewamy o jagódkach, a za milczącym murem może ktoś nas słucha i rozważa kim u licha jesteśmy…

_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2023-02-22, 08:39   

Już dwukrotnie włóczyliśmy się w przykolejowych okolicach niedaleko Pyskowic, szukając starych mostów, opuszczonych skansenów lub niedokończonych wiaduktów w środku lasu.

Na poprzednich wyjazdach nie udało się jednak zrealizować wszystkich planów. Zabrakło czasu. Wracamy więc kolejny raz w te ciekawe okolice. Tym razem mamy na oku tereny jeszcze za Bałami, położone też przy torach, ale dalej - na północ od szosy nr 40. Najpierw suniemy do zespołu zarośniętych budynków znajdujących się na końcu ul. Mickiewicza.

Główną szosę przekraczają wiadukty kolejowe w otoczeniu wzmacnianych betonem skarp.







Droga wykładana trylinką niknie w dali. To pierwsza informacja, że zmierzamy w dobrym kierunku :)



Między drogą a czynną linią kolejową siedzą w krzakach jakieś resztki budynków. Takie idące raczej "w dół" niż "górę". Wyglądaja na jakieś zbiorniki, coś przemysłowego. Raczej nie jest to zwykła piwnica na ziemniaki. Drzewa mocno już porosły wszystkie wykroty. Latem pewnie ciężko tu cokolwiek dostrzec.









Przekraczamy jakieś nieczynne torowisko.



Podchodzimy do bramy. Już sam jej wygląd (nieco nadgryziony i pokryty rdzawym nalotem) sugeruje, że dalej będzie jeszcze ciekawiej. Brama jest przyjemnie otwarta zapraszając gości. W tle żółcą się krzaki forsycji.







W krzakach fajne fanty można znaleźć! :D



Wchodzimy na sporych rozmiarów plac otoczony różnej maści opuszczonymi budynkami. Ilość trylinki narasta.



Skubana nawet wpełzła do wnętrza niektórych hal! :)





Tu chyba mamy mapę otaczającej nas przestrzeni.



Bardzo lubię ten rodzaj latarni!



W halach wala się sporo części samochodowych - tu drzwi, tu zderzak, tu pryzma lusterek. Nie wiem więc czy to pozostałości po dawnych czasach funkcjonowania tego miejsca, śmietnik czy może czyjś składzik?



Kolejna porcja garaży. Sporo ich tu mieli!



Pozostałe budnki przypominają trochę zwykłe bloki, więc pewnie pełniły jakieś funkcje biurowe. Atmosfera trochę przypomina ośrodek wypoczynkowy z dawnych lat. Wręcz by się prosiło obok wyjście nad morze czy jezioro :)











Mają tu nawet resztki klombów.



Wnętrza biur to stare maszyny i obecne miejsca imprezowe, ścienne gazetki i rozkłady jazdy sprzed lat. Ogólnie nic specjalnie ciekawego i spektakularnego, ale są tacy co lubią sobie pokopać w starych, zapleśniałych papierach.





















Walają się tu też jakieś dziwne kolorowe kostki - wygląda jak sprasowane śmieci.



Idziemy też dalej w pola, bo spomiędzy traw i innych zarośli majaczy jakiś sporych rozmiarów stary beton. Droga się kończy, zaczyna bagno... Klasyka gatunku! ;)





Mają tu tunel, taki wolnostojący - znikąd donikąd. Wewnątrz tunelu i po bokach również płynie sobie bagnista rzeczka.





Jest też most kolejowy, gdzie z racji na płytkość rzeczki, mamy okazję sobie trochę pobrodzić w namuleniach.









Potem przenosimy się z naszą wycieczką na drugą stronę torów. Rozciągają się tu tereny puste, acz mające wyraźnie poprzemysłowy charakter. Co się tu kiedyś mieściło? Nie mam najmniejszego pojęcia i póki co nie znalazłam odpowiedzi.

Nurkujemy w zarośla. Wygląda chyba na żarnowiec, więc późną wiosną będzie tu pięknie i żółto!



Kawałek dalej napotykamy prostokątny, lekko podeschniety stawek, przez środek którego przebiega omszała rura.





Na jej końcu jest ceglana konstrukcja przypominająca nieco studnię lub zatopiony bunkier.







Niedaleko znajdujemy też coś przypominającego zalany schron.







Nieopodal znów dziwna konstrukcja. Z daleka przypomina pomnik, z bliżej wieżę z okienkiem, do którego nie ma dojścia. Może to słup dla jakiegoś wiaduktu, który nigdy nie powstał?









Ów "gumiennik" to nie jedyna kartka przypięta w okolicy. Są i inne. Może odbywała się tu jakaś gra terenowa? Albo inna działalność miłośników wierzeń starosłowiańskich i ichniejszych demonów? Skądinąd teren całkiem dogodny dla tego rodzaju nietypowych stworzeń.



Z zabudowań (tych, które nieco odrastają od ziemi) napotykamy jeszcze taka budkę nad basenikiem.





Jest też ogromna ceglana studnia.












Sporo jest wokół niewielkich, lichych murków czy głazowisk, które powoli coraz skuteczniej wtapiają się w otaczającą przyrodę. Za parę lat będą już zupełnie przypominać naturalne kamienie...





I to chyba byłoby na tyle jeśli chodzi o napotkane obiekty, które w przypływie dobrej woli można sklasyfikować jako "ruiny". Pozostała część terenu nie nosi już znamion pozostałości budowli - jednak wciąż "pachnie" starym industrialem, którego dawna obecność odcisnęła piętno na otaczającej przyrodzie i ogólnej czasoprzestrzeni.

Są np. duże, regularne płaszczyzny, gdzie nie chce rosnąć trawa - występują tylko mchy i porosty. Ziemia jest pokryta żwirem, żużlem i czy inną szlaką.







Zdarzają się mini stawki (duże kałuże? ;) ) i pogięte sosny jak na poligonach.



Jest też lasek pełen zapadliskowych lejów, rozpadlin i pagórków, które wyglądają jak nie do końca naturalnie utworzone.





Jeśli ktoś kojarzy jakieś atrakcje w przypyskowickich polach i lasach (nieujęte w tej i innych wspomnianych tu relacjach) - to będę wdzięczna za polecenie! :)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2023-02-22, 10:14   

Plakat mojej ulubionej kapeli!!!! :D
Profil Facebook
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga