Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Śladami urynoterapii ;) (wędrówa z Hrubieszowa do Tomaszowa)

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-10-13, 20:36   

Cytat:
Mamy popas na słodko - zjadamy batoniki i raczymy się słonym karmelem.

moja mina sugeruje, że było to niesmaczne, a to przecież nieprawda :D No i schroniliśmy się przed deszczem!

Cytat:
Idziemy tam z Iwoną i Krwawym

Krwawy tam nie pasuje, wygląda jak przypadkowy żul na tym zdjęciu :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-14, 11:41   

Pudelek napisał/a:
moja mina sugeruje, że było to niesmaczne, a to przecież nieprawda


moze melancholijna mina jest zwiazana z tym ze dno w naczyniu zaczelo sie pokazywac?

Pudelek napisał/a:
Krwawy tam nie pasuje, wygląda jak przypadkowy żul na tym zdjęciu


Bez butelki w rece? To jakis wybrakowany żul! :P
Ale fakt - nie śpiewał z nami, tylko sie przysluchiwal!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-10-14, 11:42, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-10-14, 13:44   

Żule często spotyka się przy miejscach kultu, zazwyczaj liczą na jakiś datek :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-10-14, 15:34   

buba napisał/a:
Gdy gruchnęło parę razy po okolicy a błyskawice rozświetliły niebo, jakoś zaraz sobie przypomniałam te brony stojące koło naszych namiotów. (...) Acz na karimacie ponoć człowiek jest bezpieczny?

Zmartwię Cię. Ostatnio miałem szkolenie. Pokazano nam film, na którym ustawiono manekiny przebrane w piankę do nurkowania, normalne ubranie, niby gołego człowieka i rycerza w zbroi. Wszyscy poza rycerzem znikli po uderzeniu sztucznie wywołanego pioruna. Tak, że tego :usm
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-14, 15:45   

Pudelek napisał/a:
Żule często spotyka się przy miejscach kultu, zazwyczaj liczą na jakiś datek :lol


:lol :lol :lol :lol

A skadinad ciekawe gdzie mają lepszy zarobek - czy pod miejscami kultu czy pod miejscem sprzedazy, działając aktywnie "kierowniku, można pytanko?"
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-10-14, 15:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-14, 15:50   

laynn napisał/a:
buba napisał/a:
Gdy gruchnęło parę razy po okolicy a błyskawice rozświetliły niebo, jakoś zaraz sobie przypomniałam te brony stojące koło naszych namiotów. (...) Acz na karimacie ponoć człowiek jest bezpieczny?

Zmartwię Cię. Ostatnio miałem szkolenie. Pokazano nam film, na którym ustawiono manekiny przebrane w piankę do nurkowania, normalne ubranie, niby gołego człowieka i rycerza w zbroi. Wszyscy poza rycerzem znikli po uderzeniu sztucznie wywołanego pioruna. Tak, że tego :usm


A po rycerzu zostala tylko osmolona zbroja? ;)

A mowili cos na tym szkoleniu np. o samochodach w czasie burzy? Bo tez obiły mi sie o uszy opinie, ze w aucie (o ile stoi na kołach z oponami) tez niby pioruny nie straszne. Albo o tym ze trzeba wyłaczyć telefon? Ciekawe czy to tez mity.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-10-14, 16:05   

buba napisał/a:
A po rycerzu zostala tylko osmolona zbroja?

Nie.
Poczytaj o klatce faradaya ;)
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-10-14, 16:23   

buba napisał/a:
Albo o tym ze trzeba wyłaczyć telefon? Ciekawe czy to tez mity.

a w aucie jesteś bezpieczna, natomiast z telefonem to mity. Karimata czy bardziej plecak może zwiększyć szansę na przeżycie, jeśli piorun walnie gdzieś w pobliżu i impuls pójdzie np. po kamieniach.

laynn napisał/a:
Wszyscy poza rycerzem znikli po uderzeniu sztucznie wywołanego pioruna.

tyle, że to chyba był piorun uderzający w manekin, a nie w jego pobliżu. Gdyby piorun zabijał wszystko w pobliżu, to na takim Giewoncie mielibyśmy setki ofair. Nota bene pierwszę słyszę o znikaniu po uderzaniu pioruna :P

Cytat:
czy pod miejscami kultu czy pod miejscem sprzedazy, działając aktywnie "kierowniku, można pytanko?"
_________________

to już chyba zależy gdzie jest większy ruch :D
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2021-10-14, 16:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-10-14, 17:09   

Pudelek napisał/a:
to chyba był piorun uderzający w manekin

Tak, w manekin.

Pudelek napisał/a:
Nota bene pierwszę słyszę o znikaniu po uderzaniu pioruna

No na tym filmiku manekiny wybuchały, niestety mimo, że to był film puszczony z youtuba, to nie mogę go odnaleźć.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-16, 11:48   

Spod sklepu kierujemy się w stronę Dłużniowa. Drogi i wzgórza łagodnie falują, idzie się przyjemnie - wreszcie pełne słońce i temperatura do życia!







Ale ledwo mijamy opłotki Chochłowa… bęc! stoją pogranicznicy. I to jacyś bardziej służbiści niż wcześniej spotykane patrole. Nie tyle że nas spisują, ale nasze dokumenty wbijają do jakiś baz danych, co oczywiście trwa dużo dłużej. I co się jeszcze okazuje? Mój dowód jest przeterminowany, niedużo bo ciut ponad miesiąc. Dostaje więc pouczenie, sugestię niezwłocznego wyrobienia nowego i dokument mi oddają. Ale nie ja będę bohaterem dnia dzisiejszego. Nieważność mojego dokumentu jest widać mniej groźna dla systemu, bo nie poświęcono jej tyle uwagi ;) Gorzej z Szymonem... Szymon kiedyś zablokował swój dowód, a potem jak widać, nie udało się go skutecznie odblokować. I figuruje na zakazanej liście. Stąd musimy poczekać na jakiegoś “komandira”, ponieważ powaga sytuacji jest taka, że musi nas zaszczycić swoją obecnością.



(zdjęcie zrobione przez Pudla)


Wyższy rangą jedzie z Chłopiatyna, a my kwitniemy na szosie, wspominając wszelakie zajścia z mundurowymi w naszym dotychczasowym życiu. Ostatecznie podejrzany dowód zostaje skonfiskowany, a Szymon dostaje papierek zastępczy.

Ogólnie żegnamy się z pogranicznikami w miłych nastrojach. Sugerują nam też, że gdybyśmy widzieli coś niepokojącego czy podejrzanego - to hmmm… tutaj jest ich wizytówka. “Umiemy docenić dobrą informację” :D :D Chyba ktoś długo myślał jak zgrabnie i w zawoalowany sposób sformułować i przekazać tą dosadną treść! (długo myślałam czy sentencji tej nie uczynić tytułem tegorocznej relacji, ale ostatecznie urynoterapia wygrała ;) )



A! I od owych pograniczników dowiadujemy się, że sklepu w Chłopiatynie już nie ma. Ech… a 6 lat temu żesmy z toperzem przesiadywali na tamtejszym miłym podsklepiu racząc się lodami...

Mijamy dom o elewacji wyłożonej porcelaną. Kiedyś takowe się zdarzały tu i tam, ostatnio coraz rzadziej można zawiesić oko na czymś innym jak szary lub łososiowy styropian...









Jakiś zlot tu chyba mają albo obrady - bo gruchają konkretnie i ochoczo! A może akurat na tych drutach są jakieś przebicia? Mieliśmy kiedyś w Oławie latarnię, na której zawsze siadała cała chmara ptaków, a na pozostałych niekoniecznie. A potem ową latarnie wycieli, bo się okazało, że jest popsuta i kopie prądem. Widać ptaszorom to odpowiadało bo np. metal grzał w kuper.



Nie wiem z jakiego powodu zrobiono kęsim tym biednym drzewom. Czy coś zacieniały, zaśmiecały łąkę liśćmi czy może rzucały się na kierowców samochodów terenowych forsujących bezdroże? A w tle już widać miejsce, ku któremu zmierzamy. W tej niepozornej wiosce mają największą w Polsce cerkiew drewnianą!



Faktycznie jest spora, nie chce się zmieścić w kadrze ;)







To jedyne miejsce, gdzie kojarzę drzwi z ikonami!



A tak prezentowała się owa cerkiew w 2002 roku. Chyba teraz jest bardziej brązowa? I wtedy jakby było mniej zieleni wokół.



Na kamiennych schodkach pod cerkwią robimy sobie popas. Zagaduje do nas miejscowy dziadek, ale jakoś podtrzymywanie rozmowy jest bardzo trudne. Większośc czasu więc wspólnie milczymy albo któraś strona rzuca jakieś stwierdzenie, które pozostaje bez echa. Na podstawie zdjęcia można też ocenić podejście poszczególnych osób do temperatury i nasłonecznienia ;)



Dłużniów to wioska mała i cicha, a większość zabudowy pochodzi z dawnych lat. Wyjątkowo tutaj nie wyją kosiarki, które są ostatnimi czasy zmorą letnich dni, jak Polska długa i szeroka.











Takie znaki to ja lubię! :)



I faktycznie! Niedługo na dobre zaczynają się cudne polne i pyliste drogi!





Przydrożna kapliczka.



Chętnie spoglądamy za siebie, na wystające znad zieloności solidne kopuły.



Mijamy cmentarz. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to zwykły, nowy cmentarz jakich tysiące...



Okazuje się jednak, że w krzakach siedzi pełno ciekawych, starych nagrobków. Rdza, mech, leśne kwiaty, popękane płyty...



















Kudłaty Chrystusik. Ma nawet czuprynę i brodę!



Jednej rzeźbie jakoś dziwnie z oczu patrzy. I jakby nimi za mną wodziła! Jakby była niezadowolona, że się tu kręcimy? Nie wiem dlaczego ten jeden nagrobek zwrócił moją uwagę. Głupio to zabrzmi, ale ten jeden jakby miał mimikę twarzy...



Gdy patrzę na nią kątem oka mam wrażenie jakby lekko poruszyła rękoma. Acz to pewnie ruch wiatru w gałęziach w tle dał taki dziwaczny efekt...



A np. ta rzeźba też mógłaby być podejrzewana o “przyglądanie się”. Ale zdecydowanie tego nie robiła. Była tylko wyrzeźbionym, beznamiętnym, mniej lub bardziej artystycznym kawałkiem kamienia...



Ten cmentarzyk, prawie przeoczony, chyba najbardziej mi przypadł do gustu spomiędzy innych takowych spotkanych na tegorocznej trasie. Był taki najbardziej wyrazisty, przesycony emocjami i specyficzną atmosferą.

Na rozstaju dróg rozdzielamy się. Krwawy idzie prosto do Mycowa z planem zdrzemnięcia się przy cerkwi. Ja też kilka lat temu tam zapodałam drzemkę w czasie deszczu, pod miłym daszkiem. Spało się wybornie! Krwawy widać też intuicyjnie wyczuł, że to dobre miejsce dla odpoczynku!

Reszta ekipy wędruje dalej pagórkowatym terenem, pełnym rzepaku i kwitnących krzewów. Droga meandruje wśród traw i upraw.



Zmierzamy do Wyżłowa - maleńkiej, na wpół wyludnionej wioseczki przy samej granicy. To jedna z niewielu już miejscowości w naszym kraju, gdzie nie dociera asfalt, tylko wyboiste leśno - polne trakty.









(zdjęcie zrobione przez Pudla)


Idziemy, idziemy i wręcz się zastanawiamy czy aby dobrze obraliśmy kierunek? Nic nie widać, poza pasem zarośli, za którym powinna już być granica. A może żeśmy pobłądzili? Nic nie widać wioskopodobnego nawet na horyzoncie... Tylko pyliste drogi, pola, krzaki i świergot ptaków. I ciepły wiatr w pysk!



Aż tu nagle coś bulastego zaczyna majaczyć między drzewami.



Jest!



A potem bułeczka znów się chowa. Znika wśród liści. A może jej jednak nie było? Może nam się wydawało? ;)



Cerkiew jest częściowo murowana, częściowo drewniana. I zdecydowanie opuszczona. Gdy byłam tu w 2002 roku wyglądała na wyremontowaną, a przynajmniej świeżo wybieloną. Na tyle dawała nowością, że nie poświęciłam jej zbyt dużo zdjęć. Teraz zdecydowanie jej “nowość” się ulotniła bez śladu…





Chyba im trochę cegieł zostało po budowie, więc zrobili z nich schodki!



Na ołtarzu stoi trumna. Ktoś wykopał na cmentarzu, tu przytargał i postawił dla ozdoby? Trumna nie jest już zasiedlona. Można więc zaryzykować stwierdzenia, że jest opuszczona, podobnie jak cerkiew i spora część wsi :P





Zachowały się jeszcze nieliczne święte obrazy, wycinanki w drewnie czy kolorowe zdobienia w narożnikach ścian.









W wilgotnych murach słychać tylko brzęk owadów. I czasem tylko jakiś zbłąkany turysta wygłosi z chóru swoje orędzie :P

(zdjęcie zrobione przez Pudla)


Na sąsiadującym z cerkwią cmentarzu coś wygryzło trawę. Sprawia wrażenie nie tyle wykoszonej, co powyrywanej/przekopanej?



Wyżłów jednak okazuje się mieć swoich mieszkańców. Być może sezonowych? Według danych do wyszperania w internecie - ilość mieszkańców wynosi zero. My jednak widzimy przynajmniej dwa zamieszkane, zadbane gospodarstwa, w których ujada pies czy stoją maszyny. No chyba że to fatamorgana albo jakiś inny przypadek zbiorowej halucynacji.





W tym domu raczej już nikt nie mieszka. Przechodząc obok przeoczyliśmy go. Roślinność skutecznie go ukryła przed niepożądanymi oczyma… Szkoda, że nie bardzo jest czas, aby się do niego cofnąć…



Ostatni rzut oka na cerkiew...



Do Mycowa znów suniemy wzgórzami i falującą po nich drogą. Dzisiejsza trasa jest chyba najdłuższa na naszym tegorocznym wyjeździe, ale też najprzyjemniejsza. Gdy człowiek zachwyca się przemierzanym terenem, spotykanymi zabudowaniami czy aromatem okolicy - to jakoś mniej doskwiera wbijający w ziemię plecak!







Mamy okazję też podziwiać dobrze zachowane fragmenty sistiemy na granicy. Ciekawe czy w tym miejscu jakoś wyjątkowo oszczędził ją czas, czy może ktoś ją na przestrzeni lat konserwował i podprawiał? Bo przynajmniej z tej odległości wygląda prawie jak nowa! Więc jakby ktoś się wybierał na nielegalu na Ukrainę - to lepiej nie robić tego w okolicy Mycowa! ;)





Do Mycowa wkraczamy drogą o takowej nawierzchni :)



Idę na końcu. Przy podługowatych stodołach zagaduje mnie facet, totalnie nie wpisujący się w kategorię “zagadujący lokals” małej, przygranicznej osady. Jakiś taki elegancki i pachnący perfumami. Okazuje się być synem właściciela wszystkich popegeerowskich pól uprawnych w tym rejonie. Mówił ile to hektarów, ale zapomniałam. Bardzo miły i pomocny chłopak. Kiedyś sam lubił wycieczki z plecakiem (głównie kilkudniowe trasy wzdłuż morza piaszczystymi plażami) stąd zna potrzeby wędrowców. Bardzo chce nam pomóc w aprowizacji, transporcie i organizacji noclegu.

Cerkiew w Mycowie prezentuje się sympatycznie w ciepłych promieniach późnego popołudnia.





Teraz cerkiew jest zamknięta (w 2015 roku też była). Do środka udało się wejść podczas mojego pierwszego pobytu w tych okolicach w 2002 roku. Tak się wtedy prezentowała:







Czy wspominałam już, że strasznie lubię cerkwie tutaj albo na Roztoczu? Bo każda jest inna, nie do pomylenia i zapada w pamięć. Nie to co np. w Beskidzie Niskim co je odlewali z jednej formy i różnią się chyba tylko kolorem klamek (choć też nie zawsze ;)

A obok stary cmentarz.





I droga w stronę kaplicy grobowej… No ale tym razem nie mamy już czasu jej odwiedzić.



Nasz nowy znajomy przywozi nam dużo butelkowanej wody mineralnej.

(zdjecie zrobione przez Pudla)


A potem zawozi nas wypaśnym autem do wiaty na skraju Chłopiatyna. Kurde, jak nic upapramy mu te śnieżnobiałe siedzenia... Mamy też okazję porozmawiać z naszym nowym znajomym na temat rolnictwa, obecnego i tego z czasów PGRów. Tzn. raczej posłuchać co on opowiada, bo obie z Iwoną raczej mało się znamy na tajnikach uprawy ziemi ;)

Namioty rozbijamy centralnie na placu zabaw! Aż mi żal, że nie ma z nami kabaka! Ale by miała radochę jakby prosto ze zjeżdżalni trafiała do przedsionka namiotu!





Wieczorny czas mija wśród kumkotu żab i opowieści o duchach, zjawach, utopcach i “uszeliakach”. Mimo bliskości wioski nikt nas w nocy nie niepokoi.



(zdjęcie zrobione przez Pudla)


Rano budzi nas wizg kosiarek. Jak stado zawodzących komarów wychodzących na żer! Wszyscy wokół w mijanych wioskach jakby dostali jakiegoś obłędu. Może są jakieś dopłaty z unii za metr każdorazowo skoszonej trawy? A może to rodzaj mody? Jak nie skosisz ogrodu raz dziennie to sąsiedzi nie chodzą z tobą na piwo? Acz często mam wrażenie, że jest to raczej rodzaj nałogu. Im wiecej kosisz, tym bardziej boli cię jak jest nieskoszone tzn. trawa ma ponad centymetr... Łamie cię w kosciach, kłuje w odwrotnej stronie, a łapy świerzbią. Nie można jeść, spać, w ogóle życ z tą świadomością, że obok jest trawa! Spotkałam się z tym, że ludzie wyłażą z kosiarkami ze swoich ogródków i koszą również okoliczne nieużytki. A raz wpadliśmy na takowych co wożą ze sobą w kamperze kosiarkę i zanim wysiedli na leśny parking - to postanowili go skosić... A może w ogóle nie chodzi o trawę, to kwestia poboczna? Może celem jest hałas? Zabicie ciszy? Bo jak nieraz można się dowiedzieć - w wielu osobach cisza budzi lęk...

Niektórzy jednak mimo wszystko próbują oddać się błogiej sielance :)



Sklepu w Chłopiatynie nie ma, ale zapasy wody czy batoników możemy uzupełnić na małej stacji benzynowej.

W tej miejscowości też jest drewniana cerkiew.





A tak się prezentowała 19 lat temu - zdecydowanie mniej gontu na daszkach kopuł (a na zdjęciu załapała się również nasza kochana ładusia! :)



Idąc przez wieś miło zawiesić oko na domu obrośniętym bluszczami.





A tu pół chałupy chyba coś zeżarło! A pozostawiony ogryzek chyba nadal jest użytkowany.



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-10-17, 20:41   

Cytat:
Stąd musimy poczekać

dlatego ja polazłem do przodu :) Bardzo nie lubię niepotrzebnie na coś czekać. Co innego jakbyśmy się tam napili piwa albo coś...

Cytat:
Sklepu w Chłopiatynie nie ma, ale zapasy wody czy batoników możemy uzupełnić na małej stacji benzynowej.

i gdyby tam szło kupić alkohol, to właściwie wszystkie pragnienia zostałyby spełnione :D Ale to było tak dziwnie - prawie cały dzień o suchym pysku ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-18, 15:09   

Pudelek napisał/a:
dlatego ja polazłem do przodu Bardzo nie lubię niepotrzebnie na coś czekać. Co innego jakbyśmy się tam napili piwa albo coś...


Ja mialam nadzieje ze moze cos ciekawego beda opowiadac albo co :)

Pudelek napisał/a:
ytat:
Sklepu w Chłopiatynie nie ma, ale zapasy wody czy batoników możemy uzupełnić na małej stacji benzynowej.

i gdyby tam szło kupić alkohol, to właściwie wszystkie pragnienia zostałyby spełnione Ale to było tak dziwnie - prawie cały dzień o suchym pysku


Pewnie jakis Litwin ta stacje prowadzil ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-10-18, 15:28   

buba napisał/a:
Ja mialam nadzieje ze moze cos ciekawego beda opowiadac albo co

strażnicy graniczni? :o-o Chyba ani razu nie spotkałem strażnika, który by miał coś ciekawego do powiedzenia :P
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-10-18, 18:16   

Pudelek napisał/a:
buba napisał/a:
Ja mialam nadzieje ze moze cos ciekawego beda opowiadac albo co

strażnicy graniczni? :o-o Chyba ani razu nie spotkałem strażnika, który by miał coś ciekawego do powiedzenia :P


Zdarza sie! np. o ogromnych opuszczonych PGRach w Kwaszeninie na Pogorzu Przemyskim dowiedzialam sie akurat od pogranicznikow. Kontrolowali nas i przestrzegali aby tam absolutnie nie chodzic bo to za blisko granicy ;) W zyciu bym nie pomyslala ze w tamtych krzakach siedzi cos tak fajnego! Przez kilka lat to bylo nasze ulubione miejsce na imprezy w deszczowe dni! (a i jedno z najdogodniejszych miejsc aby samochodem przejechac zieloną granicę ;)

Moze za 4 lata tam dotrzemy, moze cos jeszcze zostalo mimo ze minelo bardzo duzo lat ;)

Kiedys (chyba w Dublanach?) opowiadali o jakiejs lokalnej wiedzmie ;) Co czaruje i porywa dzieci! To tez bylo ciekawe :D
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-10-18, 18:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-10-18, 18:46   

Ja do tej pory nie miałem takiego szczęścia. Albo totalni służbiści albo nudziarze. Nie wiadomo co gorsze ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - manga