Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Świat staje na głowie - czyli buba jedzie nad polskie morze ;)

Autor Wiadomość
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-01-06, 16:44   

Na tę drugą wieżę to na pewno bym nie wszedł, lęk wysokości by mnie zdusił :P
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-06, 17:25   

Pudelek napisał/a:
Na tę drugą wieżę to na pewno bym nie wszedł, lęk wysokości by mnie zdusił :P


No ja mam wlasnie taki problem, ze mam cos przeciwnego dla lęku wysokosci - uwielbiam stac na krawedzi skaly czy ruiny czy widziec powietrze pod stopami na jakies katownicy. Jakos ta przestrzen daje mi takie poczucie szczescia i wolnosci. A jednoczesnie zdaje sobie sprawe, ze nie zawsze moje umiejetnosci ida z tym zamilowaniem w parze i moge sie poslizgnac, potknąć, nie dac rady wspiac, albo cos sie ukruszy. Wiec musze podwojnie zachowywac czujnosc i analizowac realne zagrozenia bo w tym przypadku mam wylaczony strach, ktory czesto jest czynnikiem informacyjnym. Mam duzo roznych lękow, ktorych normalni ludzie nie maja, ale leku wysokosci akurat zdecydowanie nie mam ;)

No ale ta wieża byla bardzo solidna i miala wygodna drabinke. Acz toperz i kabak w polowie sie cofneli.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-01-06, 17:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-06, 17:26   

Jedną z osobliwości Helu jaka nam się rzuciła w oczy - jest spora ilość szałasów. Nigdzie jak Polska długa i szeroka - takiego zagęszczenia miłych, drewnianych konstrukcji, nie udało się napotkać! :) Szałasy głównie położone są na plażach lub wydmach. W budowę niektórych naprawdę ktoś włożył kupę pracy, siły i czasu. Większość budulca to dechy i konary wyrzucone przez morze. Gładkie, śliskie, obrobione przez fale badyle, jednocześnie przesiąknięte zapachem ryb, wodorostu i morskiej bryzy. Nie wszystkie szałasy są zadaszone, niektóre zawierały tylko ściany. Te z prowizorycznymi daszkami też by raczej nie ochroniły przed deszczem, no chyba żeby jeszcze na wierzch zarzucić jakąś folie. A może służą one jako zabezpieczenie przed wiatrem? Ot odmiana parawaningu bałtyckiego, ale taka wersja, którą buba kupuje w ciemno! :) O tak... Te szałasy ogromnie mi przypadły do gustu. Każdy więc napotkany okaz postanowiliśmy na dłuższą lub krótszą chwilę zeskłotować, rozsiadając się z kanapkami, herbatką czy flaszeczką :)

Nieraz już z bardzo daleka widać bezkształtną bryłę odcinającą się od jasnożółtej połaci piachu.



Wyjątkowo sympatyczne i zaciszne miejsce. Uszczelnione gałęziami o miłym aromacie igliwia. Szkoda jedynie, że z wnętrza ciężko podziwiać bijące o brzeg fale! No ale nie można mieć wszystkiego! :)





Ten poniżej to największy i najsolidniejszy drewniany obiekt helskiego wybrzeża! Bezdachowy - więc to chyba nie do końca szałas. Za czasów jak moja babcia jeździła nad morze do Swarzewa (w latach 50tych) to takie miejsca nazywano “grajdoł”. Kopało się w plażowym piachu wgłębienie, robiło wokół wały i wzmacniało je deskami, gałęziami, suchoroślami. Aby było zaciszniej leżeć na kocyku i smażyć do słońca. Każdy też ozdabiał takie miejsce jak mu artystycznie zagrało w duszy. To więc jest “grajdoł de lux”! ;) I ma nawet swoją nazwę - “ORP Niezatapialny”.



Wychodzi na to, że fale tu nawet w największe sztormy nie dochodzą??





To kolorowe to jakiś totem?



Chętnie byśmy go nakarmili i nawiązali z nim jakiś przyjazny kontakt, ale nie do końca wiemy jak… ;) Tak na wyczucie dajemy mu trochę nalewki pigwowej. Wszelakie szamańskie miejsca mocy to bardzo lubią, więc może i tu odpowiednio wczuliśmy się w klimat? ;)





Schodki, solidne liny - naprawde wielki szacun dla budowniczych! :)



Miejsce idealne na biwak! :)



I jeszcze tęcza nam się pokazała! :D Kabak twierdzi, że to dzięki nakarmieniu totema, który nam się tak odwdzięczył! ;)



Kolejne szałasy są dosyć prowizoryczne i przewiewne. A może wiatr i fale zasiały już odpowiednio duży udział zniszczenia?





W dalekiej oddali pokazuje się jednak jakiś punkt. Cóż to może być? :)



Jakieś flagi rozdyma wiatr?



Jeden z solidniejszych szałasów. Potężne powyginane konary na tle ciemnogranatowych chmur… Jakieś fragmenty przywiązanego materiału działają jak żagiel. Wiatr w to duje i skrzypi niesamowicie. Piszczy w tych prześcieradłach wydymających się w najróżniejsze kształty. Niebieski gnom też wzbija się w przestworza! On uwielbia taką pogodę! :)

















Wszystko wskazuje na to, że zaraz nam doleje... Czekamy na ten deszcz. Folie mamy, będziemy uszczelniać tą piękną konstrukcję. Ale deszcz jednak nie nadchodzi. Straszy jedynie po odległych horyzontach. Nacieszywszy się urywającym łeb wiatrem i mrocznym klimatem chwili - przychodzi opuścić to miejsce… Poszukamy kolejnych…





A ten szałas jest jednym z mniejszych, marniejszych i bardziej ażurowych. Z mniej spektakularnie wpisujących się w helski krajobraz. Nieduży, mało umocniony. Ale jest wyjątkowy! Bo od początku do końca nasz! Bo konary i liny zwlekamy z plażowych odchłani własnymi łapami, dysząc straszliwie i ryjąc się w piachu. Bo z sosnowymi belami o zbyt dużej masie staczamy się z klifu… Bo własnoręcznie wyrywamy ławkę falom :) Jesteśmy dumni - bo też dołożyliśmy cegiełkę do klimatu tutejszych plaż!





















cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-07, 18:24   

Większość polskich lasów, zwłaszcza tych sosnowych, jest niesamowicie monotonnych i powtarzalnych. Bardziej przypominają plantacje kukurydzy niż dzikie, naturalne bory. Stąd też mój przeogromny zachwyt lasami na Helu! Lasami, które chyba dzięki długoletniemu działaniu poligonów, zostały zostawione w spokoju. Gdzie drzewa miały nieraz okazję dożyć starości. Gdzie osobniki powalone albo uschnięte nie są natychmiastowo sprzątane, a reszta ustawiana w równy rządek. A dodatkowo sosny (chyba dzięki nadmorskim wiatrom?) są często malowniczo i wydziwiasto powykręcane. Tu na tym Helu, odkładając na bok bunkry, ruiny czy szałasy - można cały dzień łazić i fotografować wyłącznie drzewa.

Malownicze konary zaczynają się już zaraz za naszymi wagonami.



Czasem można się pogubić, czy poskręcane pędy wyłażące z piachu to gałęzie czy korzenie? Czy akurat tutaj przestaje to mieć znaczenie?



A to drzewo wygląda jakby je ktoś obskrobał z kory! Jeszcze szyszki wiszą, a nawet część igieł - a korę jakby ktoś pilnikiem ściągał! I jeszcze polerował pień do idealnej gładkości!



Droga z naszych wagonów nad zalew dosyć się nam dłuży ;) Ciekawe dlaczego? ;)















Takiej ilości malowniczych rosochatości na tak małej powierzchni - to ja jeszcze nie widziałam! I ciężko powiedzieć kto bardziej spowalnia wycieczkę - czy kabak wyłażąc wszędzie czy ja… robiąc zdjęcia każdej gałęzi ;)















Jakoś tak wychodzi, że chyba najciekawsze okazy są nad samym zalewem. Nie wiem co na to ma wpływ. Niesamowite kształty! I każde drzewo totalnie inne!























Spacerujące korzenie.





A to miejsce urzekło nas szczególnie. Są takie uroczyska, w których grawitacja działa jakoś dużo mocniej! :P Tam człowiek dociera i ni chu chu nie może się ruszyć dalej. Siedzi, siedzi - i ma ochote zostać tam jak najdłużej.



Nie ma co walczyć z przeznaczeniem.. ;) Tu obwołujemy dłuższy piknik! Wieszamy hamak i oddajemy się błogiemu lenistwu!



















Na sporej ilości drzew wiszą huśtawki! Jest to kolejny czynnik znacznie spowalniający tempo marszu! Ale my przecież się nigdzie nie spieszymy! :)

Huśtawkowa forma najprostsza. Zwisająca lina z supłem. Takich jest najwięcej.







Ta bardziej wypaśna - z ławeczką!









Nawet dwuosobowa!



W innym miejscu na klifie odkrywamy taką pełznącą sosnę. Toż ona lezie jak nic! Jak jakaś gąsienica! A może porusza się tylko nocami albo we mgle? Kabak planuje narysować linie i przyjść jutro sprawdzić czy drzewo zmieniło swoją lokalizacje :)



Sprawdzamy walory piknikowe tego miejsca. Dla herbatki i kanapek okazuje się być idealne!



A kabaczek skacze po gałęziach jak małpa! (niektórzy mają wątpliwości, że człowiek pochodzi od małpy - ja od dzisiaj nie mam! ;)







Oprócz instynktów wspinaczych, nie wiedzieć czemu, najmłodszy członek ekipy dostaje tu też napadu zbieraczego! Nagły, totalny zew ogniskowy! Ilość gromadzonego drewna nadała by się do przetrwania nocy! Na nic tłumaczenia, że nie zamierzamy tu palić ogniska, bo mamy inne plany, jest zbyt silny wiatr i zaraz nam go porwie, uniesie w las, itp.





Ta sosna też chce pełznąć, ale póki co chyba korzenie jeszcze za mocno ją trzymają. Ale robi co może, aby iść w ślady koleżanki!





Nie wiem czy widzicie ten korzeń, wyciągający się w stronę nieświadomych niczego wędrowców… ;)



Niektóre okazy są nawet oznaczane na mapach. To drzewo nazwano “sosna magiczna”. Może dlatego akurat ją zaznaczyli, bo stoi przy jednej z asfaltowych dróg?









Nieco podobną, acz chyba o jeszcze bardziej rozłożystych konarach, odnajdujemy w głębi lasu. Tej już nigdzie nie wypunktowali. Może i dobrze!













Ciekawe drzewo można też namierzyć przy opuszczonych zabudowaniach wojskowych. Już uschnięte, ale dalej robiące wrażenie swoim z lekka upiornym kształtem.





Jak kłębowisko jakiś węży!!













To drzewko się chyba też wybiera na spacer!



Dużo tu też wszędzie w rejonie mchów, porostów i gałęzi uginających się pod szyszkami!











Jedna, jedyna tu napotkana - czarcia miotła! Jedna, ale cudna! No cóż, to nie Bory Dolnośląskie, żeby takowa była na co drugim drzewie ;)






cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-10, 17:44   

W tej relacji będzie wszystko związane z naszymi wycieczkami po Helu - to co się nie załapało tematycznie do odcinków poprzednich.

Łażąc kilka dni plażami można wypatrzeć troche różnistych statków bełtających się po tutejszych wodach. Tu jakiś moloch przestraszliwy! Chyba większy nawet niż ten prom, którym płyneliśmy niegdyś przez Morze Czarne!



Ech… to były czasy. Człowiek wsiadał sobie w skodusie i na luzie jechał do Gruzji… Mam nadzieję, że nie powiem kiedyś “ech to były czasy, chodził sobie człowiek po helskiej plaży i gapił sie na statki..”
Jest takie przerażające nieco przysłowie: “Jakkolwiek byśmy nie narzekali na teraźniejszość i tak kiedyś będziemy to wspominać jako stare, dobre czasy…”

Aj… przepraszam za dygresję… Miało być o statkach ;)

Łooo matko! Takich jebutnych żaglowcow to chyba nie ma za wiele?



Kabak: “Patrz! Mama i córeczka!”



Nieźle nim bujało! Robiliśmy zakłady - wywali się czy nie! ;)



Te to chyba jakieś wojskowe?







A ten jak wieżowiec!



Tu coś zdecydowanie mniejszego i gęsto zaludnionego.



A kuku! A takowego zjawiska to żeśmy się całkowicie nie spodziewali, że się nam spomiędzy fal wyłoni!





Podążając jak zwykle za betonowymi płytami tym razem dotarliśmy do portu.





W portach najbardziej lubie dwie rzeczy! Zapach ryby i dzwoniące na wietrze linki!











Zastanawiamy się - doleje nam czy nie doleje?







Tu też rozważamy gdzie jest najbliższy zadaszony bunkier... ;)



Ale nie dołało! Limit deszczu wyczerpaliśmy już chyba w pierwszym tygodniu tego wyjazdu! ;) Chmury ostatecznie się rozchodzą. Dosłownie - biorą i rozłażą się na boki.



A nad nami zostaje czyste niebo! No prawie… ;)





Słońce i wygrzany piach niesamowicie cieszy po tygodniu babrania się w glinie i nieustającym prawie potoku wody wlewającej się za kołnierz. Ale wszystko co złe kiedyś się kończy! :) I niby nic takiego wielkiego - troche piachu i wrzesniowych promykow spod chmury, ale cieszymy sie jak durni! ;)











Mamy towarzystwo!



A tu inna chmura, innego dnia i od innej strony półwyspu. I tej nie uciekliśmy! ;) Niesamowita jest jej szerokość na cały widnokrąg i szybkość z jaką zjada niebo.





Błyskawicznie zasuwa w naszą stronę! Zdjęcia robione od siebie chyba w odstępie minuty albo dwóch!



Innego dnia klimaty są jeszcze bardziej mroczne.











A spod czarnych chmur czasem błyśnie słońce. Jest go mało i jest bardzo rażące.





Jakoś bardzo lubie plażowe jeziorka, minimierzeje i inne takowe rozlewiska!











Tzn. ja lubie na nie patrzeć, a kabak po nich biegać ;)



Ciekawa roślinność plażowa.





Jednego dnia fale są na tyle solidne, że miejscami praktycznie całą plażę zabrały i trzeba obchodzić górą.





Wspinanie się na osypujące skarpy jest jedną z największych atrakcji.





Tu coś ładnie obrosło muszelkami.



A to jest roślinka, która miała wrócić z nami do domu jako ozdobna pamiątka. Ale była lekko wilgotna, więc powiesiłam ją na ścianie wagonu, aby się ładnie wysuszyła. Akurat wystawał wolny gwóźdź… No i o niej zapomniałam. Może pozostanie jako ozdoba wagonu. Bo trzeba przyznać, że super tam pasowała! :)



Duje cały czas bardzo mocno, więc często łazimy z latawcem!











Plaże nad zatoką prezentują się nieco inaczej. Wyższe brzegi i piasek pokryty kożuchem zielono - brązowych glonów. Ma to swój urok i fajna odmiana!





No i w zwojach glona można coś znaleźć! Np. łódeczkę! Zdobyczna bardziej cieszy! :)





Tu proces pozyskiwania.



Sporo takich ptaszyn biega za falami i coś zapamiętale wydziobuje za każdym razem, gdy woda przemyje piach.



Miłe kwietniki przy jednym z domów! :)





Z okolic portu podziwiamy zachody słońca.





Praktycznie przez 3 dni mamy taki sam rytuał. Najpierw do portu, a potem gdy już słonko chlupnie w fale - na impreze! :)

A jak to się zaczęło? Pewnego dnia, gdy leziemy już po ciemku ulicami Helu, praktycznie w samym centrum, nagle słyszymy dźwięki gitary. Ktoś ładnie gra i jakaś kompania śpiewa. I zdecydowanie jest to śpiew biesiadny, grupowy, taki typowo przyogniskowy. Ki czort?? Idziemy rozpoznać sytuacje… I tak trafiamy do knajpy żeglarskiej o nazwie “Kapitan Morgan”. I miejsce to zasysa nas na dobre. Bo nie dość, że siedzimy chyba do północy, to w kolejne dni znów tu wracamy.

Knajpa urządzona jest w klimatach wodnych - sieci, drewniane postacie piratów, kawałki statków czy różne gadżety z rybich fragmentów.







Nawet ściany i sufity kibli są wytapetowane replikami starych map morskich.







Menu jest chyba szerokie, ale my skupiamy się na daniach rybnych. No i czymś do popicia :)

Na knajpianym etacie, oprócz barmana, jest koleś, który na gitarze gra wieczorami szanty. I co najważniejsze, nie jest to akcja typu koncertowy występ, ale raczej “cała sala śpiewa z nami” - więc klimat przywodzący raczej na myśl chatki studenckie czy biwakowe ogniska niż restauracje w centrum kurortu. Co chwile ktoś z sali proponuje swoją ulubioną piosenkę (reguła jest jedna - muszą być to szanty albo coś w wodnym klimacie). Mnie się też udaje namówić grajka aby zapodał “Tawernę pod pijaną zgrają”. Co za radość! Tak rzadko ktoś to umie zagrać!

Gdy ide do kibla (tego z mapami na suficie) jakiś koleś mnie zagaduje z pytaniem czym pływamy i gdzie przybiliśmy. Wyprowadzam go z błędu, roztaczając jedynie wizję moich póki co niespełnionych marzeń o pontonie. Gość jest bardzo zdziwiony: “To co robicie na Helu?” - “Zwiedzamy bunkry” - “Ale co może być ciekawego w jakiejś kupie betonu? Intrygujące!! Tak jakbyś miała wytłumaczyć komuś zupełnie nie z klimatu?” - “Wyobraź sobie… Wzgórze, piękny widok i wielka żelazna karuzela. Siedzisz sobie, pijesz wino, patrzysz na las i morze… A jak pięciu chłopa rozkręci mechanizm - to sam nie zejdziesz. Wrażenia ekstremalne jak na twojej łajbie w czasie sztormu. Też rybka w śmietanie może wrócić ;) Fajne, co? I to z buta dostępne stąd..”. Znajduje mu na jego telefonie zdjęcia tego miejsca i pokazuje na mapie. Koleś ma oczy jak spodki. “Aaaa… bo ja zawsze bunkry kojarzyłem, że to coś jak moja piwnica tylko bardziej wali stęchlizną i jakiś koleś za tobą łazi i pierdzieli dyrdymały, kto w którym roku do kogo z jakiej armaty strzelał”. - “To takich bunkrów ja też nie lubię. Wole karuzele, wino i piwnice, gdzie nikt za mna nie chodzi. I wiesz? Na bunkrowych imprezach też się śpiewa nieraz szanty. Nieraz i nie dwa!” Tak dostajemy zaproszenie na łódkę i oglądamy zdjęcia z nurkowania na przybrzeżnych wrakach! I tu się okazuje, że jednak poniekąd robimy na Helu to samo - zwiedzamy wraki! ;)

Każdego kolejnego dnia wesołej knajpianej ferajny jest więcej, a i śpiewy są bardziej donośne. Zazwyczaj, gdy opuszczamy lokal koło północy, dostajemy gromkie brawa. Tzn. nie my - tylko kabak! Jako ponoć “najmłodsza piratka na stanie”.

W końcu nadchodzi ten moment, że nasz plan zakłada jechanie dalej. I tak byliśmy na Helu o dwa dni dłużej niż to początkowo było planowane… Żal opuszczać nasze wagonowisko… Żal opuszczać Hel, gdzie i do zwiedzania jeszcze kupę zostało… Żal, że dziś w Morganie nie będziemy uczestniczyć w kolektywnym darciu pysków… Jakby mi ktoś rok temu powiedział, że spędze nad polskim morzem kilka dni, w jednym miejscu i będzie mi tak cholernie żal odjeżdżać - to bym mu powiedziała, żeby się palnął w głupi łeb! Tak… Hel przerósł nasze wszelakie oczekiwania. Co niestety miało również wady - bo bardzo wysoko postawiło poprzeczkę… Tak wysoko, że już żadne kolejne miejsce nie miało szans sprostać oczekiwaniom i wytrzymać tego porównania… W dalszą drogę gna nas instynkt wędrowny i zew poszukiwaczy kolejnych wrażeń. Rozochoceni Helem postanawiamy powłóczyć się jeszcze nad morzem, w innych miejscach. A tam - jest już po prostu średnio… Też są ciekawe miejsca i dziwne zbiegi okoliczności. Ale nie ma już karuzel na wzgórzach, wraków statków, plażowych szałasów gigantów czy aż tak malowniczo i masowo powykręcanych drzew… A i imprezy jak są.. to już nie takie jak w Morganie!

Aha! Takiego typowo kurortowego życia spod znaku plastiku i pozytywki - też była okazja zażyć ;) Coby nie było że nas to całkowicie ominęło ;)




cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-01-10, 20:00   

Cytat:
Te to chyba jakieś wojskowe?

ten pierwszy to ORP Lech. Funkel nówka, 1974 rok zwodowany ;)

Cytat:
Gdy ide do kibla (tego z mapami na suficie) jakiś koleś mnie zagaduje z pytaniem czym pływamy i gdzie przybiliśmy. Wyprowadzam go z błędu, roztaczając jedynie wizję moich póki co niespełnionych marzeń o pontonie. Gość jest bardzo zdziwiony: “To co robicie na Helu?”

pytanie jest dosyć dziwne, bo, jak sądzę, zdecydowana większość turystów odwiedzających Hel na niczym nie pływa i nigdzie nie przybija (no chyba, że gwoździa na stole ;) ).
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-10, 23:13   

Pudelek napisał/a:
Cytat:
Te to chyba jakieś wojskowe?

ten pierwszy to ORP Lech. Funkel nówka, 1974 rok zwodowany


Ale chyba ciut nowszy od tego zardzewialego co zwiedzalismy w pierwszy dzien ;)

Pudelek napisał/a:
Cytat:
Gdy ide do kibla (tego z mapami na suficie) jakiś koleś mnie zagaduje z pytaniem czym pływamy i gdzie przybiliśmy. Wyprowadzam go z błędu, roztaczając jedynie wizję moich póki co niespełnionych marzeń o pontonie. Gość jest bardzo zdziwiony: “To co robicie na Helu?”

pytanie jest dosyć dziwne, bo, jak sądzę, zdecydowana większość turystów odwiedzających Hel na niczym nie pływa i nigdzie nie przybija (no chyba, że gwoździa na stole ).


Turystow przebywajacych na Helu to na pewno, ale wsrod osob siedzacych w Morganie po 22 i dracych japy przy spiewaniu szant - juz te proporcje byly zgola inne ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2021-01-10, 23:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-12, 20:29   

"Wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną"... Tak, to jest nasz główny plan i przyczyna kierowania się akurat w okolice Lubiatowa ;) W rejonie tej miejscowości dwie niewielkie rzeczki, Lubiatówka i Bezimienna, płyną sobie na spotkanie z morzem. Nie wiem czemu, ale taka bełtająca się woda ma dla mnie w sobie coś niesamowicie pociągającego! Bo podobnie jak mierzeje, bagna czy popowodziowe rozlewiska - jest miejscem, gdzie świat lądowy i wodny przenika się w sposób nie do końca uporządkowany. Gdzie granica tych światów może być płynna i rozmiękła. I jakoś zawsze mam potrzebe jej szukać :)

Sama wioska Lubiatowo, o dziwo, ale do morza nie przytyka. Jedzie się lasem, który przypomina park i na końcu drogi jest wielki parking i kilka knajp. Jest też pole namiotowe, które polecali nam znajomi, ale jest zamknięte, ogrodzone, brama zamknięta na kłódkę… Nocujemy więc na parkingu przed knajpą... W dzień klimaty jak pod Biedronką. W nocy nieco lepiej, zostaje około 3-4 auta. Szału nie ma, ale przynajmniej dużo ryb tu sprzedają.



Tak w porównaniu z Helem… Też pas nadmorski, a przeważnie sosny proste jakby kij połknęły! To tu nie wieje?



Że fotel ktoś przytargał - to jeszcze rozumiem! Ale po kiego diabła ten “płotek”?? Na sporej długości plaży go tu zbudowali! Chyba żeby utrudnić uciekanie przed falami? Kilka razy muszę w najbardziej niespodziewanym momencie skakać przez ten płotek, żeby nie zamoczyc butów.



Tu rzeka Lubiatówka. Jest drewniany mosteczek. Fragmenty jej brzegów były kiedyś wzmacniane pieńkami. No i miłe dla oka rozlewiska, miniskarpy. Widać, że rzeczka nie ma jednego koryta i płynie sobie różnie w zależności od okoliczności (oprócz rejonu przymostkowego)

















Dziś duje mocny wiatr, są spore fale, które zalewają plaże i tworzą się na niej różnorodne jeziorka, wyspy, mierzeje.. Fajnie to wygląda, bo człowiek sobie wędruje przed siebie i nie ma monotonii.





A w ciepłych promieniach słońca jest jeszcze sympatyczniej i bardziej fotogenicznie.













Jest jedna wyższość polskiego wybrzeża nad tym koło Odessy - tu występują zachody słońca ;)



Szlam też może być malowniczy! ;)



I smaczny! Przynajmniej tak uważają te ptaszęta. Najbardziej zapamietale dziobią w miejsca, gdzie są najgrubsze kożuchy piany!







Ciekawe desenie! Tu wytłoczony falami mokry piach...







A tu suchy! Pełen twardych bryłek! Można się tym rzucać jak śnieżkami! Miejscami wygląda jak jakiś kanion Kolorado w miniaturce!









Klimatyczne łajby się kołyszą na falach! Fajnie by się kiedyś taką przepłynąć!







Mniej lub bardziej udane próby uchwycenia mokrych cieni…











Kabakowi się chyba podoba "plażowanie" ;)





Na nic tłumaczenia, że dziś ogniska nie robimy, a na szałas to trochę za mało tu jest budulca ;)



Chyba koniec pogody? ;)



Niestety ludzi jest tu znacznie więcej niż na Helu. Głównie psiarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego zagęszczenia psów na metr kwadratowy! Każdy gość, para, dzieciak - prowadzi kundla. Albo dwa. Albo pięć! Nie mam pojęcia o co tu chodzi z tymi psami! Jakieś 600% normy! Może ogłosili w TVP, że każdy kto zabierze psa do Lubiatowa dostanie tysiąc plus albo chociażby medal? Psy w Polsce ostatnimi czasy są hodowane bezstresowo, więc wędrówka jest dosyć uciążliwa. Oślinione spodnie można by jeszcze jakoś ścierpieć, ale gdy raz po raz jakiś parch wielkości cielaka rzuca się na kabaka i przewraca ją na ziemię, a właściciel rozpływa się w zachwytach, że “Filutek tak kocha dzieci i się chce bawić”, zaczynamy wędrować ze sporymi kijami w rękach.

Te okazy lubiatowskiej fauny akurat były grzeczne, właściciel powiedział "siedzieć" - to siedziały (więc jednak się da?). Zdjęcie więc ma ukazać jedynie charakter ilościowy zapsienia lokalnych plaż.



Inne zwierzęta też występują, ale są mniej uciążliwe.



Początkowo planujemy wypić wino truskawkowe nad rzeką Bezimienną, ale dość szybko rezygnujemy z tego planu.



Obawiamy się zadeptania, bądź zeżarcia żywcem przez kolejnego ukochanego Fafika, który waży 80 kg, toczy pianę z pyska, kły ma jak niedźwiedź, no i oczywiście biega luzem. A kagańce wiadomo - teraz modne są u ludzi, a nie u psów…

Miejsce jest całkiem ładne, ale cóż z tego...



Postanawiamy odsunąć się nieco od morza i psiego wybiegu. Wbijamy wgłąb lądu, szukając miejsc widokowych - ponoć całkiem sporych piaszczystych wydm!

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2021-01-12, 20:56   

Skąd wytrzasnęłaś takie wino ? I czy było dobre ?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-12, 21:41   

gar napisał/a:
Skąd wytrzasnęłaś takie wino ?


A stad! :D
https://www.euro-wino.pl/wino-polskie-c-265.html


gar napisał/a:
I czy było dobre ?


Truskawkowe takie srednie - taki troche kompocik z jabolem ;)

Ale wino z dzikiego bzu, z czarnej porzeczki i z aronii to po prostu rewelacja! :D
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2021-01-13, 19:47   

I nawet ceny przyzwoite.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-13, 21:14   

gar napisał/a:
I nawet ceny przyzwoite.


No, ceny calkiem w porzadku! :) Kup sobie na sprobowanie kilka rodzajow i zobaczysz zostaniesz stalym klientem jak i my! :)

Nam chyba tylko jedno tak calkowicie nie podeszlo, w sensie ze wylalismy - śliwkowe. Bleeee... Ale moze gusta sa rozne!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-18, 23:19   

Szum morza zostawiamy za plecami. Zagłębiamy się w lasy. Dobrą chwilę kluczymy ścieżkami, zanim pomiędzy drzewami zaczynają majaczyć białe łachy piachu. Początkowo mocno zarosłe trawami…





Ale im dalej tym bardziej pustynne wrażenie roztacza się dookoła! Zupełnie jak w naszych Borach Dolnośląskich - tylko nieco bardziej górzyście!









Niestety miłośnicy zagospodarowywania wszystkiego wokół i tutaj dotarli - i upstrzyli okolice słupkami, linkami.. Coby turysta nie przestraszył się dzikości i mógł się czuć jak w miejskim parku albo w piaskownicy przed blokiem.





Z tej odległości morze się wydaje takie równe, ciche i spokojne!







No i to jest właściwe miejsce na nasze wino truskawkowe! Tu natężenie turystów jest akceptowalne (przez godzinę mija nas ludzi sztuk 4, psów sztuk 0)



Smak wina nie poraża swym bukietem (czarny bez, porzeczka czy aronia są zdecydowanie smaczniejsze) ale okoliczności spożywania mają również bezdyskusyjny wpływ na odbiór :)



O! Czyżby tutaj też kiedyś był poligon?



Z piachu wyłazi całkiem dużo różnych starych zasieków.



Już na zachodniopomorskiej pryzmie piachu chodziło nam po głowie sturliwanie.. Ale tam były trochę za strome zbocza i na dodatek kończące się zwartą ścianą lasu. Nie mieliśmy więc odwagi próbować. Ale tutaj miejsce jest idealne! Właśnie zmierzamy na z góry upatrzone pozycje!



Ziuuuuuu! I dwa worki toczą się bezładnie, a wokół niesie się donośny kwik! :)





Piach z kabaka wytrzepujemy jeszcze kilka dni, a z busia to dosłownie wygarniamy szuflami!

I coraz bardziej złote promienie kładą się po okolicy. W miłych okolicznościach czas płynie nieubłagalnie!










cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2021-01-19, 20:26   

Zawijamy do kolejnej nadmorskiej miejscowości, która zwie się Osetnik. Wpadamy tu na dużą ilość malowniczych sosen. Mają tu zdecydowany urodzaj na takowe co wylazły z ziemi z korzeniami, ale nie uschły i nadal sobie rosną. Zwą je “kroczące sosny” bo faktycznie wyglądają jakby sobie gdzieś lazły. A może one to i robią, gdy akurat ludzie nie patrzą? Jedna stoi na obrzeżach miejscowości.







Kilka takich jest na wydmie zwanej Stilo. Ich korzenie to całkiem przypominają macki jakiejś ośmiornicy czy pająka!















Fajną tą wydmę tu mają!











Wygląda w ogóle jakby zasypało spory kawał lasu!





A! I mieliśmy dziś okazję powspominać sobie Gorgany z dawnych lat! Szukając plaży wpakowaliśmy się kosówkę ;) Prawdziwą, gęstą, sprężynującą, karłowatą sosnę. Taką bardzo dobrze znaną np. ze zboczy Mołodej, zanim zaczęli tam znakować szlaki i robić przecinki dla spragnionych komfortu i cywilizacji turystów. To ona występuje też nad morzem? Jak myśmy to zrobili? Jak można się zgubić idąc ścieżką z kurortu na plażę? ;)

Fakt, że ścieżka stopniowo traciła na główności i początkowo będąc niezbyt przyjemną promenadą, potem zaczęła przypominać dzikie wybrzeża gdzieś w Estonii.













Najłatwiej przekopywanie się przez gąszcze idzie kabakowi. Mając najmniejsze rozmiary najlepiej jej znajdować dziury, w które można zanurkować na szczupaka. Stąpnięcie na gałąź, która cię wyrzuca do góry jak trampolina, też chyba jej sprawia największą uciechę. Wnioskuję to po tym, że nieraz trafiając na takową gałąź, nie chce z niej zejść (twierdząc, że utknęła) i ulega podrzucaniu kilka lub nawet kilkanaście razy!

No dobra.... może ta kosówka na Mołodej była odrobinę gęstsza ;) Ale ta bardziej nas zaskoczyła! ;)











Ostatecznie na plażę docieramy więc podrapani, z potarganymi włosami i ubraniami ociekającymi żywicą.





Toperz i kabak dodają do aromatu lasu dech morskiej bryzy! Kąpią się skubańce!





Dla mnie jest za zimno. A poza tym dopiero co brało mnie jakieś przeziębienie (najprawdopodobniej skutek poprzedniej kąpieli w jeziorze Koronowskim), więc wolę posiedzieć na ciepłym piasku.

Odpowiednia ilość ludzi na plaży!





Nie ma tutaj tylu pokręconych drzew co na Helu, ale też co kilka znaleźliśmy!















Jest tu i latarnia morska.



Taka do zwiedzania za biletami, więc mnie niezbyt pociąga. Ale kabak strasznie napalony na wszystkie latarnie (od czasów morskiej wyprawy Muminków) Więc cóż... trzeba się liczyć z potrzebami wszystkich członków ekipy. I okazuje się, że zwiedzanie latarni było niezmiernie przydatne i rozwojowe, jeśli chodzi o kontynuacje wycieczki. Ze szczytu oprócz wydm i morza (gdzie byliśmy), Sarbskiego jeziora (którego tym razem nie mamy w planach) - widać to! Coś o czym nie mieliśmy pojęcia!



Bliżej… Dobry zoom to jednak podstawa w aparacie! Nie trzeba nosić lornetki!



Jeszcze bliżej!



Co to jest szlag wie… ale to coś jest zdecydowanie opuszczone! Zapodajemy więc w tamtą stronę prawie truchcikiem! Fajna wieża.







Co sprawniejsze osoby mogą pomyśleć o wlezieniu na górę.









Wracając (już bardziej prostą i klasyczną drogą) ulegamy pokusie rybnej. Pobyt nad polskim morzem jest bardzo drenujący portfel. Wszędzie są ryby! Pyszne i koszmarnie drogie!


cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-01-23, 19:53   

No i to jest klimat morza, dzięki któremu uwielbiam Bałtyk.
Co do Helu, to tylko go liznąłem, a widzę, że fajnie tam. No i rzeczywiście wrzesień (jak i czerwiec) jest dużo lepszym okresem niż lipiec i sierpień. Choć my w czerwcu ciut więcej ludzi już mieliśmy.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group