Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Nie samymi górami człowiek żyje.

Autor Wiadomość
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-07-23, 21:22   

No fakt. Nie mam zdjęć, to nie wspominałem, że byliśmy raz na basenie, młodej się nie brodzik dla dzieci ze zjeżdżalni podobał, nie jacuzzi a pływanie w kole w normalnym basenie, który był taką ala rzeką. No i miał najcieplejszą wodę. Więc to by było wyjście na zamknięte plaże...gdyby nie ceny...
Ostatnio zmieniony przez 2020-09-11, 09:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-09-11, 09:53   

Z racji iż w tym roku w tym samym ośrodku się urlopowaliśmy, to tu wstawię kilka zdjęć z urlopu:










a więcej...na blogu.
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472

Wysłany: 2020-09-11, 11:06   

świetne zdjęcie z córą :)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-09-11, 19:43   

Powiem żonie ;)
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2020-09-11, 19:45   

Klon żony, córka ;)

Te dwa trafiają do mnie po całości! :)
Szkoda że nie wstawiłeś na forum m, można by było nominować ...




Ostatnio zmieniony przez Adrian 2020-09-11, 19:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-09-11, 19:57   

Klon ;) wiesz, jakoś nudne mi się te wakacje wydały. Nie miałem żadnych ucieczek z kibla przez okno, mandatu nie dostałem ;) ot nuda panie, nuda...
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2020-09-11, 20:03   

laynn napisał/a:
Klon ;) wiesz, jakoś nudne mi się te wakacje wydały. Nie miałem żadnych ucieczek z kibla przez okno, mandatu nie dostałem ;) ot nuda panie, nuda...


Ciekawe podejście :msd
Nuda mówisz ... Ale że przez okno by Ci chciało i może jeszcze za to mandat ... Nuda na zdjęciach też wygląda fajnie ;)
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-09-11, 20:38   Urlopowo - skrótowo z czasów pandemi.

No dobra. To wrzucę tu relację. Będzie nudna ;)

Urlopowo - skrótowo z czasów pandemi.

W tym roku urlop to było coś tak długo wyczekiwane...jak nigdy.


Tak na prawdę plan na urlop krystalizuję się już zimą. W tym roku...stwierdziliśmy, że coś na sam koniec wymyślimy i tak przyszedł wirus, który przeorał wszelkie plany. W pracy, w przedszkolu. Sporą (jesienną) część urlopu musiałem wziąć, gdy wirus atakował w lasach i napadał z drzew 😆. Większość pomysłów trzeba było odsunąć na inny czas. W tym i te na jesień - Bieszczady... No dobra, to spędzimy wakacje na Bazie. Będą wycieczki, spacery, będą góry. Aż w lipcu stwierdziliśmy, że może morze, to jednak fajny pomysł. I tak, krótki-długi weekend sierpniowy spędziliśmy w...górach 😏


A nad morze dotarliśmy późnym poniedziałkiem. Byłem tak zmęczony (nawet nie samą podróżą, co tym wszystkim co przed urlopem), że nie chciałem robić nic aktywnie, pobyt na kocu nad morzą to było jedyne marzenie. Woda w morzu była zimna...dopóki się człowiek nie zamoczył. Na zabawach i wygłupach spędziliśmy całe popołudnie. Wieczór przyprawiłem samborem i na widok nieba postanawiamy spontanicznie - idziemy na zachód słońca:

Zachód...taki se.

Zachód jak zachód. Ale niebo po zachodzie słońca...była moc.

Drugiego dnia znów rozkładamy parawan, znowu wygłupy. Wieczorem idziemy na lody. Przy okazji trafiamy na fajny występ chłopaków z Ustki:

Chłopaki dali całkiem fajny występ. My zaś na tyle już odpoczęliśmy...że plan na kolejny dzień to...plaża. No dobra, ta będzie po obiedzie, a z rana przejdziemy się po Jarosławcu. Bo tak, po dwóch latach wróciliśmy nawet do tego samego ośrodka wypoczynkowego.
I tak pierwszy raz odwiedzamy z rana Papugarnie, średnie doznanie.

Znak czasów. Zamaskowany ja 😏
Papugarnia czynna jest od 10tej. Ale już od rana pełna jest dzieci z kolonii. Co powoduje, że ptaki są najedzone. Do tego, no cóż, klatka...nawet córa po chwili jest lekko zniechęcona, więc opuszczamy ją dość szybko.
Kolejną atrakcją, w samym centrum wioski jest muzeum Bursztynu. Głos z głośników na cały regulator zachwala atrakcje. To trochę zniechęca, ale kolejki nie ma, więc idziemy. Pani o lekko skośnych oczach i skośnej polskiej mowie (bardzo sympatyczna) przedstawia nam sposób zwiedzania (od tabliczki do tabliczki).
Te po pierwszej pomijamy. Prawdziwą atrakcją jest przesiewanie piachu w poszukiwaniu bursztynów. To, co się znajdzie można zabrać ze sobą. Córa oczywiście z wielką ochotą przesiewa przez sito czego efektem jest kilka drobnych bursztynów, które zabieramy.
Dla mnie zaś największą frajdą, jest oglądanie przez lupy zatopionych owadów, roślin w kawałkach bursztynu. Oraz oglądanie biżuterii, wykonanej oczywiście z głównym motywem muzeum.

Każdy ma swoje zajęcie...

W jednej z lup...

Wystawa...


Niestety jak ktoś chce spędzić dłużej czas w muzeum, to warto poczytać te tablice. My omijając zator, poszliśmy szybciej i dość szybko, po obejrzeniu biżuterii, prawie 3 kilogramowego kawału bursztynu kończymy i schodzimy do...sklepu. Dość ciekawa forma zarobku, my jednak nie skusiliśmy się na żadne z wyrobów, w większości nawiązującej do położonego na piętrze muzeum.
Na zewnątrz tłumów nie ma. Jeździ nyska, która z głośników zachęca do odwiedzenia skansenu położonego niedaleko. Jedną z nowości, która ma za zadanie wyciągnięcie pieniędzy z turystów są kina. 7D, 8D i 9D. Do tego za friko jest się małpą na wybiegu, bo aby obejrzeć seans, trzeba założyć okulary i zasiąść na fotelu, który wystawiony jest do ulicy (jedno kino było zamknięte i choć przez okna można było podglądać, to nie było skierowane frontem do ulicy).

[imghttps://1.bp.blogspot.com/pw/ACtC-3f8_huj3uWkOBy5ghqlexOg0abZy22LOT593ePDVLKXZ1OWJFjHA8g4-vhFhNUQtpmEtxNDaNHJy8KUEidGFNuJUvxGLaGulVDu4bNLSUagMlKD6ZkzU1YYzEijvpM1NQopPmETP1C-2VAv5F3o3tnfYQ=w640-h426?authuser=0[/img]


Prawdziwe tłumy ;P

Kolejnego dnia jedziemy do skansenu w Naćmierzu, reklamowanego przez wyżej pokazaną nyskę, oraz sporo plakatów porozwieszanych na płotach, słupach. Jest to dawny młyn, który powstał w okresie międzywojennym (1928) i był użytkowany do 1999roku. Można w nim obejrzeć oryginalne wyposażenie i poznać proces produkcji mąki, oraz obejrzeć różne eksponaty, które właściciel uzbierał na przestrzeni lat.
Dość ciekawe miejsce.




Spacerujemy po Jarosławcu:

Tylne drzwi naszej ulubionej tawerny...

Dwa spore nowoczesne hotele stoją, trzeci jest w budowie...

A pod nowoczesnością, tandeta...

Port w Jarosławcu...

Pospacerze kupujemy latawca i z wieczora idziemy na dubaj nauczyć się nowej umiejętności. Przyznam się, że pierwszy raz w życiu to robiłem i ubawiłem się przednie.



Zabawy latawcem pod niesamowitą scenerią światła i chmur na niebie.

O tam jest!

Miny oddają nasz nastrój 😊
Kolejnego dnia jedziemy na plażę, którą nam pokazali nasi przyjaciele ze Słupska.
Dojeżdżamy, na szczęście ciut dalej, ale z parkingu na plażę mamy bliżej. Piasek miałki już między wydmami, woda cieplutka, płytka...cudo.



Dawno tak pachnącego lasu nie czułem. Żadne dojście w Chorwacji nie zapewni takich doznań!

Wieczorem zjadamy świeżo uwędzone ryby na plaży i znowu puszczamy latawca. Oraz robimy sobie pamiątkowe zdjęcia, które wydrukujemy na półkę 😊.
W nocy, a dokładnie nad ranem zaczyna padać. Gdy po śniadaniu przejaśnia się, postanawiamy zrobić wycieczkę. W momencie gdy zamykamy drzwi, znów zaczyna lać. Leje całą drogę, choć gdy dojeżdżamy do Koszalina, to akurat przestaje. Idziemy na rynek.

Mokry plac i Katedra Niepokalanego Poczęcia NMP w Koszalinie.

UM w Koszalinie.
Znów zaczyna padać, więc siadamy w knajpce przy modernistycznym budynku, w którym mieści się urząd miasta. Jest przed 12 więc niestety pizzy nie zjemy, zamawiamy więc kawę i po gofrze. A, na gofry, również polecamy Lodziarnie Nadmorską, na przeciw policji w Jarosławcu. Nie zrażajcie się kolejką, naprawdę warto odstać, przez dwa lata nic się nie zmieniły, są lekkie i świerze!
Jest mokro, nawet gołębie siedzą na ławkach i na nic nie mają ochoty. Ja stwierdzam, że niedaleko są dwie cerkwie, w tym jedna prawie po drodze, więc ruszamy ją obejrzeć.
Samo centrum Koszalina przypomina mi...centrum Dąbrowy Gór. Plac, trochę inny budynek i przystanki autobusowe. Miasto ot takie sobie. Co będę pamiętał, to drogi dziurawe i wyboiste.



Prawosławna cerkiew pod wezwaniem Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy.
Mieści się w dawnym kościele, odbudowanym w latach 1602-09.



Zespół młyna miejskiego, obecnie muzeum w Koszalinie.
b1OCE3wiSxbeBQMmCo64Q=w504-h640?authuser=0" rel="nofollow" resizemod="on" onload="rmw_img_loaded(this)" border="0" alt="">
Greckokatolicka Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Bogurodzicy w Koszalinie.
Zbudowana w połowie XX wieku.

Wracając do auta, stojącego obok muzeum w Koszalinie, próbujemy zwiedzić je, niestety w muzeum może przebywać do 5 osób. Więc stwierdzamy, że szkoda czasu, podjeżdżamy pod kolejną cerkiew, a później pod katedrę, jednak nie znajdując miejsca, do tego przy padającym deszczu, wracamy do domku. Robimy jeszcze zakupy w Polskim dyskoncie, omijamy Darłowo, zresztą podczas przejazdu - leje, nie pada (dwa lata temu płaciłem tu mandat, a do tego zostałem zamknięty w wc miejskim, z którego musiałem przez okno wychodzić 😅 .

Niedzielę świętujemy u przyjaciół na grillu. Spacery i kiełbaski uprzyjemniają nam ten super dzień.
Oglądamy też przelatującą kanię rudą, oraz z daleka widzimy żurawię.




Już w niedzielę było dość chłodno. W poniedziałek od rana leje. Zimno. Po śniadaniu, robi się cieplej, więc ruszamy do Słupska. Usłyszeliśmy dzień wcześniej, że to o wiele ciekawsze miasto od Koszalina. Potwierdzamy.
Auto parkuje pod UM w Słupsku. Dziewczyny ruszają na poszukiwanie butów, bo młodą "adidasy" cisną. Ja robię małą rundkę pod ratuszem. Później ruszamy w stronę Słupi, przechodząc obok złotej kamienicy, nowej bramy, oraz starego wagonu tramwajowego. Wchodzimy na chwilę usiąść w kościele Mariackim (postawiony w XIII w). Następnie mijamy stary rynek i dochodzimy do rzeki i wzdłuż niej zbliżamy się ku zamkowi, mijając basztę czarownic, najstarszy budynek Słupska, podobno z roku 1325.






Mijamy kolejny kościół wzniesiony lata temu (w XV w) i mijając kaplicę św. Jerzego stojącą kiedyś u zbiegu starożytnych dróg, obecnie na placu (ja bym to nazwał plantami) i przechodzimy przez ogrody zamkowe. I wracamy poszukać czegoś słodkiego do zjedzenia.

Dobra reklama dźwignią handlu...a nie to wszak tu nie o pieniądze chodzi ;)




Niestety kolejne knajpki odpadają przez nasze wysublimowane gusta 😉 i koniec końców kończymy przy stoliku, który znajduję się obok głównej drogi. Zjadamy więc szybko i ruszamy do auta, przechodząc przez pięknie ukwiecony plant.



Po obiedzie idziemy nad morze, które dziś jest dość mocno wzburzone i oddało, to co w niedzielę zabrało. W niedzielę wiatr, fale były tak mocne, że poszukiwania zaginionej osoby zostały przerwane, nawet ratownicy nie byli w stanie się utrzymać na wodzie. A ludzie po przejeździe ratowników, którzy co jakieś 2 godziny na skuterach przejeżdżali przez te niestrzeżone plaże i wyganiali z wody, i tak do niej wchodzili. Jedna osoba dopiero w poniedziałek wypłynęła.
Oczywiście u wejścia do plaży, na platformie mały tłumek gapiów. Lornetki i aparaty w użyciu... Również na plaży niedaleko policyjnego parawanu tłum... My kierujemy się w drugą stronę. Ja dopiero na dolę wyjmuję aparat i oczywiście kieruję go w stronę przeciwną. Poluję na mewy, rybitwy...








Nastrój jakiś taki smutny. Światło też się do tego dopasowało...wszyscy z głową w dół chodzą...


Wtorek, ostatni pełni dzień nad morzem zaczyna się ponownie od deszczu. Ale po jakimś czasie przestaje padać. Prognozy pokazują, że może tu padać, a w Ustce, czy Darłowie - nie. Więc jedziemy. Ale w którą stronę się wybrać, jak przed nami taki widok:


??
Decyzja - Ustka! Po drodze rozjaśnia się coraz bardziej. W Ustce się trzeba rozebrać, bo się o wiele bardziej ciepło zrobiło. Opłata w parkometrze, dziewczyny wybierają jakąś pamiątkę, a ja idę zrobić zdjęcie kościołu, bo dwa lata temu było ponuro, teraz na tle niebieskiego nieba prezentuję się o wiele lepiej. Wchodzę też do środka i przez zamknięte drzwi robię zdjęcie. Pierwsze co robimy następnie, to zjadamy zapiekankę. A przepraszam, zapiekse 😏.




Idziemy powoli deptakiem, mijamy Gospodę pod Strzechą, która działa nieprzerwalnie do 150 lat. Z przerwą na koronę...Widzimy Muzeum Chleba, pytanie pada - idziemy? Idziemy.
Wchodzimy, leci film o historii chleba, piekarni. Oglądamy go do końca, po czym pani z muzeum opowiada nam o przedmiotach, o piekarniach i historii tej piekarni, która dała początek muzeum. Od początku pani mocno też wplata wątek II WŚ i w ten sposób obrazuje jakim, niedocenionym dobrem jest dziś chleb.

Nad drzwiami nazwa lokalu.

Przyprawy do chleba nad różnorakim sprzętem przydatnym w piekarniach.

Po godzinnej przygodzie w muzeum idziemy ku portowi i latarni morskiej, która jest naszym celem. Mijamy budynki w charakterystycznej zabudowie. W porcie widać jak ludzie utrzymują dystans w kolejce na statek piracki 😆, a my odpuszczamy zwiedzenie latarni, kolejka jest spora.




Po czym wracamy na ostatni obiad na wakacjach, zakupy ryb wędzonych i powolne pakowanie. By następnego dnia z rana ruszyć ku domu...a dwa dni znów znaleźć się w górach i przejść się na krótki spacer w góry.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-10-04, 19:05   

W nocy wiało, rano wiało, w południe wiało. Było trochę chmur, mówię jadę na zachód słońca na górkę św. Doroty vel Zagłębiowski Olimp. Albo na Zagórze, może będzie na tyle widoczność by dojrzeć Tatry?
Dziewczyny mówią to my jedziemy z Tobą. No dobra, ta młodsza powiedziała, że nigdzie nie jedzie.
Zanim wyjechaliśmy, patrzę za oknem, pusto. Na niebie...
No to pojechaliśmy i zanim zaparkowałem, słyszę głośne wow z ust młodej. Jest fajna widoczność:




Babia:

To prawie 92km.

Idziemy kawałek dalej. Słońce ma jeszcze kilka minut do horyzontu:


Ale nad horyzontem siedzi chmurzysko. Chyba nici z zachodu:




Wracając nieśpiesznie robię jeszcze kilka zdjęć, ale już światła nie ma. Choć niebo robi wrażenie!
Ostatnio zmieniony przez 2020-10-04, 19:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2020-10-04, 19:09   

To mi najbardziej siadło, też poszedłem na zachód ale żadne zdjecie mi się nie podobało, więc wszystkie wyrzuciłem :lol


Ostatnio zmieniony przez Adrian 2020-10-04, 19:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-10-04, 21:12   

A mnie jednak najbardziej pierwsze. Co tylko wskazuje, że muszę kupić zooma 70-200 ze światłem 2,8. Taką światłosiłę ma obiektyw z pierwszych zdjęć.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-10-04, 21:30   

Jak się przed chwilą przyjrzałem temu zdjęciu, to po lewej, za kominami Sprocketowej kotłowi widać Tatry!


wycinek ze zdjęcia i print screen:


wykadrowane i przyciemnione ze zdjęcia:



Sokół mi pisze, że widać Kieżmarskiego, Łomnice i Durnego!
To 150km w linii prostej!
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12247
Skąd: Bytom
Wysłany: 2020-10-04, 21:36   

I na tym przyciemnionym jeszcze Bielskie całkiem po lewej.
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-10-04, 21:38   

Link do albumu, można w nim też sobie powiększyć:
https://photos.app.goo.gl/jsSaHa46y4DkaRCCA
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2020-10-05, 05:57   

Ja nie widzę Tatr z Cieszyna, bo mi jakieś góry zasłaniają :lol :dev
Teraz (jak zwykle z resztą) żałuję że się nie zmotywowałem i nie pojechałem na tą Błatnią ... :(
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group