Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Limany, mierzeje i pelikany czyli Ukraina nadmorska, na trasie Odessa - Wiłkowe (i nie tylko...)

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-02-11, 14:46   

laynn napisał/a:
Zdjęcia z poranka fajne. Aż chciałoby się dziś (a za oknem burza i ciemno choć poranek) tam być ;)


Nooooo... u nas dzis rano to napierdzielalo sniegiem! :--/
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-02-12, 17:37   

Powoli i sporymi zakosami, ale jednak wracamy już w stronę domu. Aby droga się nie dłużyła i nie była tylko nudnym i męczącym napierdzielaniem przed siebie, starami się zawsze znaleźć po drodze coś do pozwiedzania. Coś na otarcie łez, aby takiemu powrotowi nadać obraz wciąż trwających wakacji.

Jednym z takich miejsc, jakie sobie upatrzyliśmy na powrót, jest Kanion Buki. Kabaczek oczywiście od razu zaczyna bardzo protestować, że nie absolutnie i ona tam nie pojedzie. No bo skąd może pochodzić taka nazwa? Kto może mieszkać w takim wąwozie? Sprawa jest jednoznaczna i ewidentna - Buka!


kadr z filmu Muminki "Zimowe ognisko"

Kabaczę nawet do Buki na ekranie podchodzi ostrożnie i z dystansem (ostatnio prosi o przewijanie odcinków ;) ) a tu nieźle się wkręciła, że ową Buke spotkamy naprawdę… ;) Dni są ciepłe… mam nadzieję, że żadnego wieczora nie poczujemy lodowatego powiewu i echo o zaśpiewie “uuuuuu” nie będzie się niosło wśród skał ;) Bo chyba wtedy sama będę spinkalać do busia ;)

Kanion Buki jest miejscem dosyć nietypowym dla środkowej Ukrainy. Miejscowa rzeka Górski Tykicz wąskim korytem wpływa pomiędzy całkiem spore skałki. Miejsce to jest w zasięgu jednodniowej wycieczki z Kijowa, więc (jak można się spodziewać) w wolne dni można tu ulec zadeptaniu. Takie miejscowe Błędne Skały. Miejsce, żeby przyjechać z rodziną na piknik, z dziewczyna na romantyczny spacer, zrobic sobie selfi czy zapalić ognisko… A no właśnie.. A jednak porównanie z Błędnymi Skałami było trochę nietrafione. Bo być może stan pogłowia spacerowiczów będzie porównywalny, ale tu można spać w namiocie, ogniskować, wspinać się na skałki, pływać kajakiem czy wjechać autem na sam urwisty skraj wąwozu.

My mamy trochę szczęścia - trafiamy tu we wrześniu, w środku tygodnia i w dosyć wietrzną, pochmurną pogodę. Ludzi i tak jest więcej niż przywykliśmy na plażach pod Odessą, ale dramatu nie ma.

Okolica jednak “okapuje” turystycznym zagospodarowaniem. Wszędzie wiszą ogłoszenia “wynajmę pokoje”, “sprzedaż drewna”, “wycieczka z przewodnikiem”, “kurs wspinaczkowy”. Wielkość parkingów jest również nieproporcjonalna do niewielkiego skądinąd kanionu..

Miejsce rzeczywiście jest obiektywnie ładne, zwłaszczą uroku dodają mu jesienne kolory roślinności.























Na dnie wąwozu zobaczymy malownicze ruiny, pozostałości po wodnej elektrowni (ponoć była to pierwsza tego typu elektrownia na Ukrainie). Niestety, stąd gdzie jesteśmy, nie mamy jak do niej zejść. Przed nami pionowa skarpa i co najważniejsze - jesteśmy po złej stronie rzeki ;)







Na dnie wąwozu wprawdzie jest jakaś mostopodona konstrukcja - bardzo fikuśna, ale średnio funkcjonalna. Nie wiem w jaki sposób należy jej używać? A może to jakiś “małpi gaj”?







Próbujemy potem jakoś naokoło dojechać do ruin elektrowni, ale zaczyna nas wodzić jak na bagnach w mglistą noc ;) Więc wychodzi tak, że elektrownie podziwiamy jedynie z wysokości przeciwległej skały.

Kawałek dalej stoi budynek dawnego młyna wodnego. Widziałam w jakiejś relacji jego zdjęcia jak był opuszczony, teraz go chyba częściowo odbudowano.



Zabudowania samej miejscowości są też dosyć przyjemne dla oka… Miejscowe pomniki…





Albo to co z nich zostało… urwali tylko łeb… ;)



Ktoś przeczyta???



Sklepy czy lokalny PKS…





Dom kultury z dawnych lat…







Wyłaniające się z płowych łąk chałupki….



Szukając biwaku (a mamy kilka namiarów) trafiamy na cmentarz, gdzie kończy się droga, dwukrotnie na zamknięty szlaban, a dwa razy mapa twierdzi, że powinno się jechać dalej - a są tam jedynie krzaki, albo co gorsza urwisko. Kawałek dalej, widzimy, że droga znów pojawia się na krawędzi wąwozu, więc istnieje prawdopodobieństwo, że kiedyś ona istniała - tylko przy jakiejś okazji zjechała w dół i już tam została na dobre ;)

W tych poszukiwaniach pakujemy kilka razy busia w niezbyt przychylne dla niego miejsca (grzęzawiska, koleiny na pół metra czy przechył tej wielkości, że rozważamy już posadzenie kabaka za kierownicą i przewieszenia nas we dwójkę + co cięższych bagaży po przeciwległej stronie auta. Ostatecznie znajdujemy fajną dolinkę, w miejscu gdzie kanion nieco odsuwa się od rzeki. Miejsce dzielimy jedynie z obłapującą się parką z czarnego suva, którzy posiadają kijek do selfi długości chyba 20 metrów. U podstawy to ustrojstwo jest grube jak solidne drzewo, a potem się rozkłada, rozkłada i stopniowo cienieje. Na samym końcu przymocowali telefon, ale wiatr im targa tą konstrukcją tak mocno, że mam wątpliwości, czy jakiekolwiek zdjęcie wyjdzie ostro… Pewnie mnie pokarało za te myśli - bo zrobiłam 3 zdjęcia, z ręki, bez żadnego kija - i wszystkie się rozmazały.. Acz trzeba przyznać, że patent ciekawy! Takie “selfi” to ja bym sobie też chętnie zrobiła! :)

Podczas gdy parka ochoczo podskakuje wokół słupa szczerząc zęby, machając rękami i wyciągając pyski ku górze, kabak zaczyna wznosić okrzyki! “To Hatifnatowie! Oni czekają na burze!” Wskazując na przymocowany na kiju telefon: “to barometr! Na pewno dziś będzie burza a oni będą świecić!”.

Tak było w Muminkach. Dokładnie tak.


kadr z filmu Muminki "Na bezludnej wyspie"

To niesamowite jak Muminki cały czas nam towarzyszą. I to nie jako wspomnienie obejrzanego filmu - one żyją pośród nas. Do tego doszło, że nawet mnie Muminki już śnią się po nocach ;)

Ściany wąwozu - tutaj nieco odsunięte od rzeki.











I sama rzeczka - na tym odcinku nieco zabagniona.







Ciepłe barwy wieczora..







P.S. Buka do nas jednak nie przyszła ;) Może spaceruje tu wyłącznie zimą???



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-02-12, 18:19   

Buka Was zza krzaków obserwowała...
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-02-13, 11:57   

laynn napisał/a:
Buka Was zza krzaków obserwowała...


No byl taki moment, ze szlam w nocy do kibelka a tu dziwnie zawialo chlodem! :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-02-13, 19:10   

Wracamy nieco inną drogą - przez Białą Cerkiew, Skwyrę, Ryżyn, Ljubar. Droga nieco dłuższa, bardziej wyboista, ale o wiele mniej zatłoczona. I przez to o niebo sympatyczniejsza. Tak jak trasa przez Chmielnicki, Winnice - to jakaś masakra, ciągle z tirem na d… - tu to istna sielanka!

W jednym z miasteczek mijamy taką mozaikę. "Nie dla wojny"... Aż się zatrzymujemy, aby się przyjrzeć. Z jakich czasów pochodzi ten malunek i napis? Sposób wykonania sugeruje twórczość z radzieckiej epoki. Acz i teraz by pasował... Przestał sobie zapomniany na skwerku kilkadziesiąt lat, by znów stać się aktualnym?? Niestety współcześni nie zrozumieli przesłania...



Mijamy też inne, kolorowe, mozaikowe elewacje na blokach…



Miga nam cmentarz z nagrobkiem gościa, który chyba lubił jeździć na skuterku.



Wieczór zastaje nas w okolicach miasteczka Hryciw.



Zjeżdżamy w boczne drogi, w stronę wypatrzonego na mapie zbiornika wodnego na rzece Homora (Khomora?)

Klucząc po polach, pastwiskach i rozwaliskach pokołchozowych, udaje się trafić na dosyć przyjemne miejsce między wioskami Korpyliwka i Mykulin. Łagodne wzgórza, majaczące w dole rozlewiska i zdecydowanie przez kogoś zamieszkane skarpy. Ciekawe czy to owady czy ptaki? Nic stamtąd nie wylatuje, a pomysł kabaka, żeby podziubać patykiem również nie wydaje się nam zbytnio trafiony ;)





Wygląda jak skalne miasto w miniaturze!



Na biwak stajemy przy zagajniku pełnym pachnących sosen.



Idziemy się przejść - zobaczyć czy z drugiej strony kępy przypadkiem nie ma ładniejszego miejsca na nasz biwak? Miejsce może i jest ładniejsze, ale… jest zajęte. Poza tym tak jakoś dziwnie jest zobaczyć w terenie miejsce…. ze swojego snu!!! Staje jak wryta z otwartą gębą… Z miesiąc temu mi się to śniło? Albo dwa? Dokładnie taki sam układ drogi, wody, lasu i taka przyczepa wkomponowana pomiędzy sosny. Z komina leci dym. I ta czarna, przypylona kurtka zatknięta na kiju! No żesz to szlag! Zabawnie jest zobaczyć takie miejsce - niby skądeś znajome ;) W moim śnie w przyczepie mieszkał mutant , który, oględnie mówiąc, nie był zbyt przychylnie nastawiony do otoczenia ;) Ja wiem, że to głupie - ale są rzeczy, których jakoś wolę nie sprawdzać ;) Szybki w tył zwrot i zwijam się za nasz lasek. Zwłaszcza, że jest wieczór, a my chcemy tu zostać. Może rano tam jeszcze zajrzymy? ;) (zdjęcia były robione rano, ale zapukać do drzwi i tak się nie odważyłam ;)





Wieczór mija na wpatrywaniu się w blask ognia....





I szum nasilającego się wiatru, który nocą przechodzi prawie w huragan! Myślę, że namiot to by nam na bank porwało! Nawet w busiu, który przecież ma swoją masę, czujemy się jak na huśtawce! Odsuwamy się też nieco od lasu, coby nie stać w obrębie drzew potencjalnie latających ;)

Noc mija spokojnie, tzn. busio nie odlatuje, mutanty nas nie odwiedzają ;)

Wśród stepowych górek, rozlewisk i porannych promieni słońca.



















Kolejne wioski i miasteczka....





No i dojeżdżamy pod polską granicę, gdzie na biwak zatrzymujemy się na wiatowisku. Straż graniczna nas oczywiście kontroluje i próbuje odwieść od pomysłu noclegu tutaj. Przypuszczamy, że chodzi o to, że wolą nie mieć nocą ekipy, która się kręci w ścisłej strefie przygranicznej. Ale głównie nas straszą zbliżającym się mrozem, oczywiście polecając konkretny hotel w Chyrowie. Dziękujemy za rady - ale zostajemy. Wieczór spędzamy przy kamiennym grillu i faktycznie coraz bardziej buchających kłębach pary z ust…







W nocy dochodzimy do wniosku, że chłopaki z dobrego serca dawali nam te rady i że niepotrzebnie doszukiwaliśmy się w tym nieuczciwości i drugiego dna.. Busio pokrywa się szronem a okoliczne łąki wyglądają jakby właśnie spadł pierwszy śnieg.. Cóż… we wszystkim można się doszukiwać pozytywów ;) Przynajmniej nie będzie tak bardzo żal wracać do domu.. ;) No i wstajemy dosyć wcześnie, więc i na granicy meldujemy się o całkiem przyzwoitej porze. Odprawa idzie średnio, kolejek trochę jest, no ale tak to tu bywa.. Wszystko idzie zgodnie z planem, póki na odprawie celnej (po polskiej już stronie) nie pojawia się ona. Kobita w wieku nieokreślonym. Babka może nawet niebrzydka, ale z gębą wykrzywioną grymasem wściekłości. Jedna z tego gatunku służbistek, co to praca jest dla nich najważniejsza, bez nich świat się zawali, a jakieś prywatne sprawy czy zainteresowania to niepotrzebne zawracanie głowy. Co to nie ma mowy, aby na coś spojrzała przez palce, machnęła ręką czy zapatrzyła się w płynące po niebie obłoki. Od kiedy nasz wzrok się krzyżuje - wiem, że będą problemy. Są chyba ludzie, którzy nie mogą razem ze sobą przebywać na tych samych dziesięciu metrach kwadratowych, bo coś iskrzy… I to chyba jest jeden z tych przypadków. Od początku wszystko jej nie pasuje, to busio podjechał za blisko krawężnika, a to znowu stoi nieco ukośnie. To drzwi się nie otwierają według jej widzimisie, to znowu ma jakieś problemy z naszymi zasadami pakowania - np. butelki w torbie razem z butami jej się nie podobają! Na widok ilości bambetli łapie się za głowę, a widok skrzyń to przyprawia ją prawie o apopleksje. “Tam może być wszystko!!!!”. Po czym przykłada do mordy jakiś głośnik i tajnymi numerami informuje kogoś, że niedługo “wam ich przyśle”. Mamy więc jechać na kontrolę specjalną. Nie tu na oczach wszystkich i zajmując pas - tylko w specjalnym budyneczku. Hmmmm… miałam już okazję być świadkiem rozkręcania auta na śrubki (w Medyce) i jakoś nawet do tego budyneczek nie był potrzebny. No cóż… Nic nie poradzimy - jedziemy więc pasem ruchu kończącym się wielką bramą oznaczoną numerem 2. Jeden ogromny plus jaki zauważam od razu - to to, że babsztyl zostaje przy okienkach paszportowych.

Ciężka brama zamyka się za busiem, dodatkowo automatycznie zakręca się jakaś jej blokada. No kurde! Busio nawet jakby chciał - to by tej bramy nie staranował! Jakiś koleś pokazuje nam, żeby wjechać na kanał. Wjeżdżamy, wysiadamy.. Obok nas stoi dwóch facetów o bardzo sympatycznych i chyba jeszcze bardziej od nas zdumionych pyskach. Chyba jednak na podstawie tego tajnego kodu przez radiostacje - spodziewali się jakiejś innej ekipy. Kabak od razu przechodzi do konkretów: “Będziecie odkręcać koła?? Bo ja jeszcze nie widziałam busia bez kół!” “A mogę wejść tam na dół???”, “A co to jest?” - ciągnąc za jakąś sprężynę, na końcu której leży coś w kanale o wyglądzie wiertarki. Cóż - nadruchliwość kabacza, na co dzień bardzo męcząca - czasem się jednak przydaje… ;) “A ja chcę siusiu!” Jakoś tak jest, że każde miejsce na świecie poznaję od strony kibli (a od pewnego czasu - mam w tej "pasji" towarzystwo ;) ) Tu jest więc podobnie :)
Kontrolerzy z budynku nr 2, mam wrażenie, że są nieco rozbawieni sytuacją, która zaszła. Zwykle to tu chyba trafiają jacyś groźni przemytnicy. Mają tu czujniki do kontroli promieniotwórczości, kabiny do prześwietlania na kontrolach osobistych i jakieś chemiczne zraszacze, które coś neutralizują, ale zapomniałam już co ;) Trochę nam zaglądają do skrzyń i pod fotele, otwierają ze dwie torby, ale mam wrażenie, że główna ich uwaga jest skupiona na tym, aby kabak nie wpadł do kanału ;) Chyba nie wypada stąd wyjechać szybciej niż po pół godzinie, więc resztę czasu umilamy sobie rozmową.

Ciekawe, że granicę polsko - ukraińską mam przyjemność przekraczać już od ponad 20 lat - ale taki rodzaj odprawy zaliczyliśmy po raz pierwszy. Kolejna przygoda do szufladki pt: “granice” :)

W Polsce już się nie decydujemy na biwak. Nocujemy w PTSMie w Olkuszu.



A na koniec jeszcze ciekawy mural sprzed lat. Człowiek szuka światami takowych, a tu proszę - praktycznie prawie na opłotkach Bytomia! :)



KONIEC
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-02-14, 09:26   

Najbardziej Wam zazdroszczę, tych biwaków...próbuje moje dziewczyny namawiać na takie coś, co rusz podsyłając przykładowe busy, bardziej lub mniej na kampera przerobione, z ogrzewaniem, ale obie moje dziewczyny patrzą na to i na mnie jak na wariata ;)

A córa, na słowo Chorwacja, reaguje skrzywieniem. Że jej się strasznie dłużyło, że było nudno. Ostatnio nawet jak zaczęła mówić, kim by chciała być w przyszłości, to że piekarką (od pań w piekarni), byle tylko nie musiała daleko jeździć do pracy, o np byle nie do Chorwacji :D :D :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-02-14, 13:26   

laynn napisał/a:
Najbardziej Wam zazdroszczę, tych biwaków.


Biwaki sa dla mnie wlasnie calym sednem wyjazdow! Tak mi teraz tego brakuje! Tego porannego siku w lesie! A jeszcze co najmniej 2 miesiace czekania...

laynn napisał/a:
z ogrzewaniem


To by sie nam przydalo! Ale poki co nie znalazlam nikogo kto by sie chcial podjac zamontowac nam webasto w rozsadnej cenie (tzn. takiej ktora nie przekracza ceny calego samochodu ;) ) Poza tym ciekawe czy jakiekolwiek ogrzewanie by dobrze dzialalo w samochodzie o takim stopniu przewiewnosci ;) Ale ogrzewanie bardzo mi sie marzy... Acz mam wrazenie ze toperzowi mniej - nawet kiedys powiedzial "tak to chociaz czasem w zimie moge sobie w weekend posiedziec w domu :P )

laynn napisał/a:
ale obie moje dziewczyny patrzą na to i na mnie jak na wariata


Moze trzeba je postawic przed faktem dokonanym? W stylu "to co stoi przed domem to nasz nowy bus. Wszystko spakowane. Ja jutro jade do Chorwacji - jedziecie ze mna?" :P

laynn napisał/a:

A córa, na słowo Chorwacja, reaguje skrzywieniem. Że jej się strasznie dłużyło, że było nudno


Nie lubi sie kapac w morzu? by sie wydawalo ze taka Chorwacja to jest mega ciekawa dla dzieciaka, tu skalka, tu kamyczek, tu mozna wdepnac w jezowca...

laynn napisał/a:
Ostatnio nawet jak zaczęła mówić, kim by chciała być w przyszłości, to że piekarką (od pań w piekarni), byle tylko nie musiała daleko jeździć do pracy,


Kabak jeszcze rok temu chcial byc maszynista (bo moze wchodzic tam gdzie jej nie wolno :P ) ale ostatnio mowi, ze nigdy nie chce byc dorosla, ze chce zostac dzieckiem, bo dorosli maja za duzo pracy :P A dziecko to ma fajnie bo sie wszyscy nim opiekuja...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2020-02-14, 13:33, w całości zmieniany 7 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-02-14, 15:15   

Ha dzieci fajnie kombinują. Z tym nie dorastaniem.
Co do Webasto, podobno na necie można kupić tanio chińską podróbę (Ci z podrozovania takie mają). Ale oczywiście, jak ogrzewanie to i ocieplenie auta.
Ale...do tego musi być lodówka (insulina), i póki co kasa idzie na pompę ins, więc fakt dokonania (a myślę, by tak to zrobić) muszę odwlec w czasie. A czy za jakiś czas będzie mi się chciało...?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-02-14, 20:43   

laynn napisał/a:
Co do Webasto, podobno na necie można kupić tanio chińską podróbę (Ci z podrozovania takie mają). Ale oczywiście, jak ogrzewanie to i ocieplenie auta.


Tylko czy chinska podroba dobrze grzeje? I ktos musi sie podjac aby ja zamontowac...

laynn napisał/a:
i póki co kasa idzie na pompę ins


i jak sie sprawdza ta pompa?

laynn napisał/a:
A czy za jakiś czas będzie mi się chciało...?


Cos w tym chyba jest, ze im czlowiek starszy tym mniej mu sie chce... wiec chyba do emerytury nie ma co czekac ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-02-14, 20:48   

buba napisał/a:
i jak sie sprawdza ta pompa?

Do końca lutego jestem w programie, gdzie badana jest wydolność podczas ćwiczeń, w komorze, hipoksji, w ciśnieniu jakbym był na 2500metrów. Pompę podłączam po programie. Ale koszta mniej więcej znam, nie są małe ;)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group