Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

O dwóch takich, co lubią się stracić tu i ówdzie

Autor Wiadomość
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12247
Skąd: Bytom

Wysłany: 2019-01-27, 17:38   O dwóch takich, co lubią się stracić tu i ówdzie

Dzień dobry Państwu.

Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie wcześnie. O trzeciej wygramoliłem się z wyra, a o piątej wygramoliłem się z zemsty hitlera. Cel - na przekór prognozom - wschód słońca. Mój towarzysz wynalazł jakieś magiczne prognozy, które przepowiadały słońce.
No i faktycznie, z obwodnicy Bielska było pięknie widać krziż na Hrobaczej i maszt na Skrzycznem.
No to znaczy, że prognozy niezłe.
Ruszamy. Zielonym. Od razu się rzuca w oczy spora grupa ludzi. Z numerami. Trwa maraton 24 godziny. Kto więcej razy wejdzie na Skrzyczne.
Pięknie. To mamy jeden kłopot z głowy. Przetarte.

Ruszamy w knieje, przy pięknym akompaniamencie kaszlu Visiona. Jeszcze przed Becyrkiem prawie dostał biedak zapaści. Musiało być z nim naprawdę źle, bo nawet nie chciał piwa. Ja sobie nie odmówiłem. Oczywiście było zimne. Jak to w styczniu.


Na Becyrku wita nas przeraźliwy wiatr i ciekawa zapowiedź wschodu. Próbujemy przyspieszyć, ale i tak maratończycy bezlitośnie nas wyprzedzają. Zbliżamy się do trasy Fis. A czołówka tak świeci, ze lampy błyskowej nie trzeba.



Szlaku nie ma. Tzn jest wydeptane, ale w zakosy i naokoło. Próba zejścia ze ściezki kończy się wyciąganiem nogi, zapadającej się po kolana. Po lewej stronie zaczyna się robić ładnie.



Na szczęście nie mamy za dużych podejść, więc Vision cichnie. My co prawda idziemy dużo dłużej i nadrabiamy sporo metrów, ale... idzie się fajnie. Tymczasem od strony południowej ciągnie jedna, wielka chmura.





Dość szybko okazuje się, że przykrywa ona wierzchołek, na który podążamy. Robi się klimatycznie, ale też nie widać już za wiele. A czas nagli, już dawno po siódmej, za chwilę powinno być słoneczko.



Znów dochodzimy do trasy fis. Zrobiliśmy ponad kilometr zamiast dwustu metrów szlakiem. Brawo my.



I człowiek spogląda z nadzieją, że za moment chmura poleci w pizdu! I że zobaczymy horyzont. Ale chmura uparta jak osioł, trzyma się dzielnie, niestety.



Wbijamy się w przedostatni zakos, już szlakiem. Śniegu przybyło, trzeba omijać gałęzie nastroszone śniegiem, który w razie poruszenia może nas zmienić w bałwany.



No i na tym zakosie właśnie nastąpiła ta wspaniała chwila, która jednak dupy nie urywała.





Za chwilę wyszliśmy na otwartą przestrzeń i zaczęło urywać nam łby. A my sobie na lekko, w softshellach...



Miało być już, ale maraton okrążał cały szczyt Skrzycznego i łączył się z niebieskim szlakiem idącym z Lipowej. Tak więc trzasnęliśmy sobie takie wielkie koło, bo nikomu nie uśmiechało się próbować iść na krechę w zaspy.



W końcu dotarliśmy do schroniska.



Weszliśmy się ogrzać. No a tam idealnie! Termometr wisiał koło miejsca, gdzie siedzieliśmy, obejrzyjcie sobie odczyt temperatury wewnątrz.



Spotykamy mojego dawnego kumpla Tomtura i Hemlighet, chwilkę gadamy, wypijamy po piwku za bagatela 12 zł i postanawiamy iść na Malinowską Skałę. Tym razem softshelle lądują w plecaku, a my ubieramy się we wszystko, co mamy najcieplejsze. Odczuwalna dobre dwadzieścia na minusie, wiele lodem prosto w ryj, gadać się nie da, bo zasypuje zęby.



Docieramy w tej zawiei na Małe Skrzyczne i po wybadaniu warunków stwierdzamy zgodnie, że spokojnie na Malinowską się doczłapiemy po śladach narciarzy.





A tu Ninja Beskidzki.



I tu następuje zwrot sytuacji. Za Kopą Skrzyczeńską widoczność pogarsza się do kilku metrów. Wszystkie ślady są zawiane. W końcu tracimy się. Po chwili udaje się nam znaleźć jakieś slady, ale za moment już ich nie ma. Zataczamy we mgle i zawiei dwa, może trzy koła i uświadamiamy sobie jedno.

Deja Vu!

Już to przerabialiśmy!

Pilsko, kurwa.
Skutery, gopr...


Zaraz, zaraz, mamy gps-y..

Visionowy pokazuje, że zeszliśmy 100 metrów na stronę Szczyrku. Mój pokazuje, że jesteśmy na drodze Szczyrk - Salmopol. A mnie z logiki wychodzi, że zeszliśmy, ale na stronę Lipowej.
Konsternacja. Kręcimy się w kółko. Zapadamy się po kolana. Czasem się nie zapadamy.
Zaczynają się nad nami unosić słowa wypowiadane najpierw półgłosem, później już nieco głośniej. Znacie pewnie te słowa...
K...
Ch...
Je... góry...

Dwa kółeczka i już sam nie wiem, gdzie jest jaki kierunek. Nawet nie wiem, skąd przyszliśmy. A co dopiero wiedzieć, gdzie mam iść? Wszystko wygląda tak samo.

Dobra, postanawiamy w miarę możliwości nie ufać gps, tylko iść do góry. Żeby dojść do grzbietu. Bo tam jest szlak. Ściągam aplikację kompas na telefon, ale ten wariuje jak w trójkącie bermudzkim. Do dupy z taką turystyką.

Wychodzimy na grzbiet. Jest ślad. Tylko gdzie teraz? Prawo? Lewo?
Chwila, dmuchało nam w mordy! Obracamy się dupami do wiatru i wycofujemy. Po kwadransie jesteśmy znów na Małym Skrzycznem. A tam, alpejskie schronisko. Takie małe, tylko Wizion się zmieścił. Pijemy herbatę. Ja mam normalną, Wiz jakąś specjalną, goździkową. Wali od niego piernikami na kilka metrów.







Plan mamy prosty, zejść nartostradą. Chwilę jednak się wahamy, bo zaczyna się przejaśniać.



To była jednak tylko chwila. Zaraz znów się zaciągnęło, więc opuściliśmy "schronisko" i ruszyliśmy w dół. Po chwili spotkaliśmy na naszej drodze takie coś...



Po chwili zbliżyliśmy się, to coś nadal leżało.



To coś przemówiło, ze czeka na kolegę. Acha.
Wiatr miał ucichnąć podczas schodzenia, tak przynajmniej myśleliśmy, ale nie, nie ucichł. Obróciliśmy się więc ostatni raz za siebie i pędem gnaliśmy w dół.



Droga była wyratrakowana, toteż nie zapadaliśmy się, a nawet ślizgaliśmy się i zjeżdzaliśmy na butach niczym narciarze. Wysokości ubywało bardzo szybko.

A tutaj zdjęcia z zejścia, wraz z efektem dynamicznym, tzn zdjęcia zadymki.















Podczas zejścia stwierdziliśmy, że gdybyśmy pojechali na Czupel, mielibyśmy cały czas widoki. Chmury siedziały tylko wyżej. Co zrobić...
No ale - jak policzyliśmy - po 50 minutach od Małego Skrzycznego osiągneliśmy przystanek autobusowy Szczyrk Wodospad.



Przejechaliśmy się jeszcze darmowym skibusem, pożarliśmy po wielkiej pizzy, Wizion spełnił swoje marzenie i napił się normalnej herbaty, chociaż pani proponowała mu goździkową...
No i o 13.30 siedzieliśmy już w aucie. I obserwowaliśmy poprawę pogody. Wyszło nawet cholerne Skrzyczne zza puchatej pierzynki. Padł nawet pomysł wjechania kolejką na zachód. Ale jak szybko pomysł padł, tak szybko upadł. I całe szczęście, bo widzieliśmy chmury pędzące po niebie, co znaczyło, że jak wiało, tak wieje nadal.

I tak właśnie minął nam dzień.
Ostatnio zmieniony przez sokół 2019-01-27, 17:50, w całości zmieniany 2 razy  
Profil Facebook
 
 
vidraru 
Rosomak


Wiek: 43
Dołączyła: 27 Sty 2017
Posty: 2498
Skąd: Kęty
Wysłany: 2019-01-27, 17:51   

No to w sumie cieszę się, że nie poniosło nas dziś w góry, bo byśmy się też pewnie uklęli na zawieję i mgłę.
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5472

Wysłany: 2019-01-27, 18:12   

Czasem bywa i tak, że mała górka da popalić :D
Znam doskonale to uczucie, jak się człek zgubi, gdzieś, gdzie wydawałoby się, że się nie da... jak się strony świata pozamieniają, lewa z prawą, a najgorzej to góra z dołem.
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-27, 18:51   

Ja piłem dziś herbatę zieloną. W pracy. Słusznie. Nie wypizdzialo mnie.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2019-01-27, 20:27   

Zerkałem dziś w stronę Skrzycznego plątając się koło domu. Faktycznie w chmurze było i teraz mogę sobie obejrzeć zdjęcia ze środka :) a nie z boku.

Na wschód słońca wydaje mi się ciekawiej iść z Ostrego. Dużo otwartej przestrzeni i wschodzące słoneczko za plecami :-) .
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12247
Skąd: Bytom

Wysłany: 2019-01-27, 20:29   

Piotrek wiem. Ale chcielismy kółko. A zejscie z malinowskiej badz magurek pewnie byloby straszne. I widzisz... nie doszliśmy do malinowskiej. -> musiałbym się cofać aż na Skrzyczne. a tak dobrze wyszło.
Profil Facebook
 
 
vidraru 
Rosomak


Wiek: 43
Dołączyła: 27 Sty 2017
Posty: 2498
Skąd: Kęty
Wysłany: 2019-01-27, 20:37   

laynn napisał/a:
Ja piłem dziś herbatę zieloną

A ja owoce leśne. W domu. Teraz zmieniam na kadarkę :P Może w następny weekend będzie bardziej przyjaźnie... Macie jakieś plany?
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-27, 20:49   

Ech, córa mocno chora, to żadnego alko. A mam kilka do spróbowania win...
Myślę o przyszłej niedzieli...ale zobaczymy jak prognozy pogody...i jak zdrowie.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2019-01-27, 21:06   

sokół napisał/a:
a tak dobrze wyszło.

Mnie się podoba z tego co widze po zdjęciach :-)
Taki wypad na pewno dłużej w pamięci zostaje, bo coś się działo.
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-27, 22:48   

Miła wycieczka to była i było zajebiście. :) Wiele rzeczy zapadnie w pamięci...

Kominek który nie umiał się rozpalić i ogrzewanie się w wychłodzonym schronisku. Herbata goździkowa z prądem, chociaż te goździki chyba nawet ten prąd z niej wykurzyły. ;) Błądzenie we mgle, ale to już taki nasz standard powoli. ;) Romantyczny nastrój w lokalu nr 1 i ta magiczna świeczka, to chyba ona nas z niego wykurzyła do innego... chociaż w drugim z tą zimową herbatą z goździkami to ta dziewczyna trochę przegięła. :)

A herbatę jednak w domu wypiłem do końca, wycisnąłem do niej sok z całej cytryny, potem jeszcze wrzuciłem pół cytryny w kawałku i zrobiła się kwaśno-gorzka, ale trochę lepsza. :)

No i te emocje, bo w sumie zrobiliśmy wycieczkę na nielegalu... :ops

http://beskidzka24.pl/skr...jDwswgTn6Ru4nl0
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12247
Skąd: Bytom

Wysłany: 2019-01-28, 08:31   

Oj... rzadko mi się zdarza spać krótko, ale jak pomyślę, że wczoraj padłem o 21 a wstałem z zakwasami o 8 to dochodzę do wniosku, ze to naprawdę była ciężka wycieczka.
Profil Facebook
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2019-01-28, 22:36   

sokół napisał/a:
Podczas zejścia stwierdziliśmy, że gdybyśmy pojechali na Czupel, mielibyśmy cały czas widoki. Chmury siedziały tylko wyżej. Co zrobić...
No ale - jak policzyliśmy - po 50 minutach od Małego Skrzycznego osiągneliśmy przystanek autobusowy Szczyrk Wodospad.


No, kurde! Jakbyście pojechali na Czupel, to byśmy się spotkali! ;D
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-01-30, 10:26   

Cytat:
przy pięknym akompaniamencie kaszlu Visiona. Jeszcze przed Becyrkiem prawie dostał biedak zapaści. Musiało być z nim naprawdę źle, bo nawet nie chciał piwa.


Kurde - nastepny madry co jedzie w gory chory aby wszystkich pozarazac?? Pare dni temu spotkalismy w schronisku takiego co nie przestawal kaszlec ani na chwile i opowiadal jak od miesiaca walczy z grypa, pozarazal pol rodziny i kolegow z pracy. I nie chce przejsc. "Moze gorskie powietrze mi pomoze? a moze komus sprzedam hehe". Musielismy przed nim uciekac i spac w nieogrzewanym pokoju...

laynn napisał/a:
Ech, córa mocno chora, to żadnego alko. A mam kilka do spróbowania win...


A jak jest zdrowa to jej dajesz? :P


Vision napisał/a:
No i te emocje, bo w sumie zrobiliśmy wycieczkę na nielegalu...

http://beskidzka24.pl/skr...jDwswgTn6Ru4nl0



Te swiete krowy na nartach to wszedzie zaczynaja sie coraz bardziej panoszyc... A tu sie okazuje ze gdzieniegdzie i prawo idzie za nimi... masakra! :(
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-01-30, 10:36, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-30, 11:24   

Antybiotyk i alkohol niet.
A reszta jak ma ochotę :P

Czyli nie.
 
 
Vision
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-30, 18:43   

buba napisał/a:
Musielismy przed nim uciekac i spac w nieogrzewanym pokoju...


Wg mnie, niekoniecznie musieliście... Osoba chora na grypę zaraża tylko przez około 5 dni od wystąpienia objawów choroby, potem raczej już nikogo nie zarazi. Nie zaraża się też wszystkich dookoła. Zdrowy organizm jest się w stanie obronić przed wirusem grypy. Jakby było inaczej, to wystarczyłaby jedna chora w domu osoba i cała rodzina byłaby też chora. U mnie nigdy się nie zdarzyło żeby wszyscy na raz byli chorzy. Ja sam wiele razy przetrwałem grypę pozostałych członków rodziny i na odwrót. Owszem zdarzało się, że dwie osoby na cztery były chore, ale było tych przypadków o wiele mniej niż więcej. ;)

Co do mojego kaszlu, to owszem byłem 10 dni wcześniej chory, ale kaszel mam raczej taki:

Cytat:
Astma oskrzelowa (dychawica oskrzelowa, zadyszka) to stosunkowo częsta przewlekła choroba układu oddechowego. Schorzenie to objawia się m.in.: napadowym, suchym kaszlem, problemami z oddychaniem, uczuciem ucisku w klatce piersiowej oraz epizodami duszności. Pojawia się także świszczący oddech (świsty oddechowe) – w tym przypadku rozpoznanie postawione zostaje dosyć szybko.

Istnieje jednak jeszcze inny rodzaj tej choroby układu oddechowego nazywany astmą kaszlową (zespół Corrao). W tym przypadku dominującym, a czasem jedynym objawem, jest przewlekły kaszel. To sprawia, że zanim dojdzie do rozpoznania choroby, konieczna jest dokładna diagnostyka różnicowa obejmująca przyczyny symptomu, który jest często błędnie przypisywany nawracającym infekcjom dróg oddechowych (wtedy zalecane są m.in. antybiotyki) lub bywa rozpoznawany jako kaszel psychogenny.

Odruch kaszlowy nasila się po wysiłku, w trakcie infekcji oraz pod wpływem czynników termicznych (np. po przejściu z ciepłego do chłodnego pomieszczenia) czy intensywnych zapachów itd.


Więc nie sądzę, żebym nim kogoś zarażał, do pracy chodzę i wszyscy dookoła zdrowi... ;) Już długie lata miałem z tym spokój, ale ostatnio jakby trochę to powraca. Nie do końca wiem dlaczego. Chociaż tak teraz myślę i może to przez moją obecną pracę, gdzie w powietrzu unosi się sporo oparów chłodziwa i oleju. Przez lata pracowałem w dużo czystszych warunkach i był spokój. Ostatnio taki kaszel miałem w październiku i utrzymywał się przeszło 2 miesiące i nie za wiele się dało z tym zrobić. Ale i tak jak sobie przypomnę czasy z dzieciństwa to jeszcze nie ma tragedii... Za niedługo też będę zmieniał pracę, to może się polepszy. ;)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje mang