Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Zaułkami Bytomia

Autor Wiadomość
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-12-20, 21:54   

:D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-12-20, 22:33   

Cytat:
ale ja, w szczególności sam w takie rejony wolę się nie zapuszczać :)


No wlasnie ja tez sama wole sie nie zapuszczac. Wiec ci Belgowie to mi spadli jak gwiazdka z nieba! :D

sokół napisał/a:
laynn napisał/a:
Ale byli jakby nie było gośćmi zza granicy.


No to w sumie byłbyś mega bezpieczny!



:D :D :D :D :D :D :D
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-12-20, 22:35   

Tylko, że mi wcale nie o Tę zagranicę chodzi :P nie jest to pępek świata :P
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-12-21, 19:44   

Jedziemy też powłóczyć sie w drugiej części Bobrka, za ruchliwą szosą. Tam też jest posępnie malowniczy świat starych kamienic, podwórek, pylistych placyków przytykających do terenów pohutniczych.

W tej części dzielnicy wiecej kamienic jest opuszczonych. Albo takich pustych w połowie. Część okien wskazuje, że za nimi są normalne mieszkania a obok inne są zabite dyktą, zamurowane pustakami albo zieją wypaloną czernią i aromatem dogasającego popiołu. Acz wnioskowanie o zasiedleniu na podstawie wyglądu okna tez nie zawsze jest prawidłowe.







Mijamy jedną z kamienic z oknami zupelnie zasłonietymi dechami. Zwraca uwagę jakis dźwiek. Jakby coś bębniło, uderzało miarowo w drewno. Zatrzymujemy sie, aby zlokalizować dziwne “efekty akustyczne”. Nagle jedno z drewnianych okien wypada z łoskotem na ulice. Za nim wyskakuje facet. W ręce trzyma pluszowego zająca. Jakoś źle skoczył bo akurat trafia na krawężnik. Upada na ulice. Zając toczy sie po poboczu. Facet szybko sie zbiera, podnosi zająca i mocno kulejąc znika za węgłem. Ki diabeł? Drzwi do tej kamienicy są zamurowane. Zaglądamy z drugiej strony. Wszystkie okna chyba zabite dechami. W jaki sposób on sie znalazł w środku? Wlazł kominem jak święty Mikołaj? Jeżeli wszedł przez jakąs dziure albo piwnice - to czemu tamtędy też nie wyszedł? A może spał w środku i wtedy zamurowali drzwi? Różne myśli krążą po głowie, ale jedne wydają sie bardziej niedorzeczne od drugich…

Jedna z opuszczonych kamienic jakos sie wyróżnia. Jakas taka wieksza, bardziej zdobiona, wszędzie jakieś rzeźbione detale...







Podokienny składzik rzeczy niezbędnych i sympatyczne kablowisko dekorujące ściane wielką pajęczyną :)



Inni wolą kwiatki, papużki i mini kącik biesiadny.



A tu “Bytomska Riwiera”! :) Przed wieloma kamienicami rozłożyły sie baseny (i to często calkiem solidne!), parasole, kocyki, leżaczki. Chlupot wody i charakterystyczny dźwiek kąpiących sie dzieci niesie sie wokoło. Jakoś nie mam kompletnie wrażenia, ze znajduje sie w dzielnicy, gdzie tak łatwo dostac w morde… Jakis taki spokoj i sielanka wyłazi z każdego kąta. Baseny przewaznie napełniane są wiadrami. Była jedna ciekawa scenka gdzie były próby lania owej wody prosto z okna drugiego piętra, aby nie latać po schodach z wiadrami ;) Nie udało sie. Wszystko było wokół mokre, tylko basen pusty. I jeszcze jeden osobnik prawie dostał w łeb wiadrem, bo jakos sie ześlizgneło z parapetu ;)





Sporo w okolicy jest dzieci. Nawet takie niewielkie luźno biegają wokół zabudowań.





Damski, międzypokoleniowy kącik dyskusyjny.



Pranie powiewa na wietrze…



Różne faktury podłoża ulicznego.



Ostatnia kamienica.. Dalej juz tylko morze zieloności, chaszcze, zagajniki, skrywajace postindustrialną przeszłość.



Tereny poprzemysłowe za betonowym murem chyba niedawno zostały zmielone. Pewnie były tu jakies ruiny ale wszystko zaorali i rozbili do wielkości tłucznia… Ciekawe czy będą tu teraz cos nowego budowac, czy to tylko tak z nienawiści do ruin...





Różne klimaty wszelakich zaułków i podwóreczek...











Fajny, cienisty plac. Miło tu przysiąść w upalne lipcowe popołudnie…



Juz od jakiegos czasu rozglądam sie za knajpą. Dzieki obstawie z Belgów mam niepowtarzalną okazje iść do tutejszej speluny. Innych desperatów na takie wyjście raczej nie znajde, a instynkt samozachowawczy raczej nie pozwoli mi tego zrobic samotnie. A tu jak na złość nigdzie nie ma żadnego lokalu! Ktoś wspomina jakaś pizzerie jak sie jedzie na Rude, ale dość daleko stąd. Jakas mordownia ponoc tu gdzies byla, ale zamkneli. Teraz pije sie tylko po bramach.

Na cienistym placyku siedzi starszy facet. Wyglada dość przyjaznie, wiec postanawiam jeszcze jego zagadnąć o jakies źródło piwopoju. Gość pali papierosa w lufce długości chyba 20 cm. Twierdzi, ze tak jest zdrowiej a i dym “nabiera właściwego aromatu”. On również nie pomaga nam w poszukiwaniu.. Oczywiscie nie obedzie sie bez pytań skad my i po co, a gdy widzi, ze turyści, przestrzega “ale nie śpijcie po opuszczonych kamienicach”. Troche dziwnie z tym wyskoczył, wiec dopytuje o co chodzi w ogole??? Dziadek wzdycha, przeciąga sie, odkłada lufke i opowiada ciekawą historie. Dawno to było, 5 lat juz minelo, a moze i 10? Zaczął sie tu kręcić po dzielnicy jakis koleś. Nietutejszy. Rozmawiał z żulami, stawiał im wódke. Pieniądze miał ale chodził biednie ubrany, zawsze brudny i obdarty, bardziej niż lokalni menele. Wyróżniał sie jednak. Był kulturalny, oczytany, wygadany. Nazwali go Proboszcz. Z naszym rozmówcą też miał nieraz okazje sie napić, nawet gościł kilkukrotnie u niego w domu lub chadzali do knajpy (wtedy jeszcze była ;) ) Przybysz ponoć zbierał materiały do swojej pracy doktorskiej na temat bezdomności i sposobów radzenia sobie z nią. Najbardziej interesowały go wiec zeskłotowane, opuszczone budynki. Kto sie w nich gnieździ, czy sezonowo, czy na cały rok. Czy próbują prowizorycznie ogrzewać budynki? Czy zasiedlają jeden i sie tam próbują zadomowić czy robią syf, srają pod siebie i przenoszą sie do kolejnych miejsc. Czy są to osoby skrajnie zdegenerowane czy ludzie porządni, tylko pokrzywdzeni przez los. Aby nawiązać lepszy kontakt z tego typu populacją (wiec i zdobyc lepsze materiały) gość sam zaczął spać po melinach i pustostanach. Stawiał - więc był akceptowaną, ba! wręcz pożądaną osobą w środowisku. Któregoś dnia jednak sie zaczadził dymem z piecyka i zabrało go pogotowie. Taka przynajmniej była oficjalna wersja. Pogłoski i plotki jednak krążyły różne… Tyle wiadomo, ze Proboszcza juz nigdy wiecej na Bobrku nie widziano...

Gdy żegnamy sie z dziadkiem jeszcze pokrzykuje za nami: “Ale pamietajcie! Nie nocujcie w pustych kamienicach! To zły pomysł!”

Mijamy jeszcze kamienice z przyklejonym dużym krzyżem. Wygląda jak krzyż przydrożny, takie jak często stoją na rozstajach dróg, tylko tu przytula sie on do muru.. Dziwne takie...



A my suniemy w strone huty i inny terenów przemysłowych, przykolejowych, przesianych chyba najbardziej aromatycznym zapachem i migających do nas juz z daleka kominowymi "ognikami".

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
telefon 110 


Dołączył: 20 Wrz 2014
Posty: 2046
Wysłany: 2018-12-22, 14:54   

buba napisał/a:

Nagle jedno z drewnianych okien wypada z łoskotem na ulice. Za nim wyskakuje facet. W ręce trzyma pluszowego zająca. Jakoś źle skoczył bo akurat trafia na krawężnik. Upada na ulice. Zając toczy sie po poboczu. Facet szybko sie zbiera, podnosi zająca i mocno kulejąc znika za węgłem.



Zazdroszczę Ci. :-)

Gdyby mnie spotykały takie ciekawe przygody sypał bym relacjami jak z rękawa.

Widzę teraz że przebywam w mało interesujących miejscach, wycieczki mają charakter wybitnie rekreacyjny a wszystko jest skalkulowane - włącznie z pogodą. :-(
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-12-22, 16:15   


To klimat jak z podwórka, które z okien u ojca widać (a więc gdy mieszkałem tam w średniej szkole)! Nie dokładnie taki sam, bo nie ma huśtawek, piaskownicy, ale ławki były i jakiś basen po środku. Takie miałem pierwsze skojarzenie! :)
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-12-26, 23:07   

telefon 110 napisał/a:
Zazdroszczę Ci.

Gdyby mnie spotykały takie ciekawe przygody sypał bym relacjami jak z rękawa.

Widzę teraz że przebywam w mało interesujących miejscach, wycieczki mają charakter wybitnie rekreacyjny a wszystko jest skalkulowane - włącznie z pogodą.


Takie przygody sa akurat nie do zaplanowania - i ciezko przewidziec w jakim miejscu sie trafia. Nie mysl, ze mnie one sie trafiaja za kazda wycieczka. I rowniez po Bytomiu wiele razy jechalam sobie rowerem i ... nic kompletnie sie nie wydarzylo, nic mnie nie zaskoczylo.

Ale akurat tego dnia byla jakas mega kumulacja! :D

P.S. To jeszcze nie koniec tego dnia ;)

laynn napisał/a:
To klimat jak z podwórka, które z okien u ojca widać (a więc gdy mieszkałem tam w średniej szkole)! Nie dokładnie taki sam, bo nie ma huśtawek, piaskownicy, ale ławki były i jakiś basen po środku. Takie miałem pierwsze skojarzenie!


W Dąbrowie?

Basen???? Na podworku przed familokiem? :o-o (chyba ze dmuchany? ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-12-26, 23:08, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-12-29, 14:44   

Powłóczywszy się juz nieco po zamieszkałych rejonach na Bobrku, przyszedł czas na oględziny huty. A przynajmniej tego co z niej zostało, bo chyba spore części juz odeszły w niebyt.



Próbowaliśmy na bezczelnego wbijać tą bramą na teren, ale szybko nas pogonili ;) Próbowałam ja również udawać, że po polsku nie mówie, ale ochrona sprowadziła kolesia, który również po angielsku wyjaśnił czemu jesteśmy tu elementem niepożądanym... ;)



Ładny ceglany budynek przy głównej drodze.



Maszynka do robienia chmur! :)



Cała bryła huty ciekawie się prezentuje z wiaduktu. Dymi na potęge, świszcze, strzyka ogniem, nie ma wątpliwości, ze wciąż działa.







Dzieki dużemu zoomowi można pozaglądać w różne jej zakamarki, rurownie, zbiorowiska pokręteł, kabli i wszelakiego innego żelastwa o funkcjach mi zupelnie niepoznanych.







Błędne ogniki ;)



Plątanina przyhutniczych bocznic kolejowych, przeładunków, zsypów. Mieszanina przemysłu i kolei zawsze tworzy jakąś taką pylistość - coś co buby uwielbiają!







Zajeżdżamy też od innej strony, od ul. Czackiego i Kolonii Azotów. W odróżnieniu od niezwykle ludnych okolic przyfamilokowych - tutaj jest zupelnie pusto. Nie spotkaliśmy tutaj kompletnie nikogo. Ni człowieka, ni samochodu, ni psa. Belgowie też to zauważają, dopytując sie co chwile: "Czemu tu sie tak pusto zrobiło?", "To jakis teren zamkniety?", “Czy wszystko ok”?

A tu tymczasem są ulice wzdłuż rurowni i spore osiedle garaży. Niektóre z nich pięknie zarosły pnącza!



Tutaj jeszcze mają podjazd dla aut.. Jeszcze im nie zniszczyli.. Można wieć zajrzec pupilowi pod brzuszek, z widokiem na torowiska i hute zamykającą horyzont.



Gmach huty od tej strony przedstawia sie takowo:



Zawsze, jak byłam mała, to wierzyłam, ze huta jest smokiem. Bo w Krakowie był Smok Wawelski i on zionął ogniem - chyba w określonych godzinach. A huty, za czasów mojego dzieciństwa, miały w zwyczaju pluć ogniem jeszcze bardziej widowiskowo niz teraz...





Był plan zajechac hute jeszcze od tyłu, od strony Plejady i stawów Trójkąt i Barbara. Ale niestety zabrakło czasu... Może jeszcze kiedyś bedzie okazja? Może kiedys znów uda sie znaleźć towarzystwo na taką wycieczke niekonwencjonalną?

Opuszczony dworzec kolejowy Bytom Bobrek. Tak sie prezentuje z oddali.



A tak z bliska. Od fasady malowniczo porasta stacyjke bluszcz.









Dziupla? Nora? Ciekawe jaki gatunek się gnieździ w czeluściach? Czy jest drapieżny? ;)



Nie wiem po co wydłubana dziura z tyłu budynku - od strony peronu jest wszystko otwarte na oścież - drzwi, okna…

Wnetrza zwracają uwage zdobieniami, rzeźbieniami, kolorami i… mocnym zapachem człowieka..





Niestety wszystko co dobre szybko sie kończy, wiec moja przygoda z Belgami rowniez. Musze juz wracac do domu. Wieczorem mam pociąg do Oławy, a jutro ruszam ku Ukrainie. Ekipie polecam biwak nad Brandką. Pokazuje na mapie co i jak. Twierdzą, że trafią. Na wieczór dostają jeszcze pakiet przetrwania - flaszke żubrówki, 2 kg boczku i worek ziemniaków. Bardzo mi żal, że nie moge spedzic z nimi tego wieczora, realizując też swoje marzenia z dzieciństwa o imprezie i biwaku nad Brandką. Gdy siedze juz w pociągu troche nachodzą mnie wątpliwości czy aby nie wpuściłam ich w przysłowiowe “maliny”. Może jednak Brandka nie jest dobrym miejscem, aby bywać tam po zmroku - i to bedąc obcym i nie umiejąc ni dwa słowa sklecic po lokalnemu? W nocy męczą mnie sny, że napadli ich Cyganie, albo zwineła policja, udowadniając, że Polska jest takim samym zamordystycznym krajem jak ich Belgia…

Od ekipy nie mam żadnej informacji przez 2 miesiące. Nie ma również informacji w lokalnej prasie o morderstwach, utonięciach czy porwaniach na narządy na terenie Bytomia ;)

Dopiero jakoś we wrześniu dostaje maila. Belgów na Brandce nic nie zjadło. Nocleg minął spokojnie, choć kilka osób ich odwiedziło, również nocą. Kąpali sie też w świetle księżyca i skóra z nich nie zlazła. Pechowy Belg wlazł na szkło i rozciął stope. Na tyle im sie spodobało miejsce noclegowe, że kolejnego wieczora również tu wrócili. Jakiś wędkarz dał im dwie ryby, które piekli na patykach na ogniu i zjedli pół surowe. Ziemniaki im sie spaliły w ognisku. Boczkiem nakarmili wędkarza. Żubrówke wypili wspólnie.


cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-01-04, 23:21   

KOPALNIA SZOMBIERKI - SZYB KRYSTYNA

Na uboczu, wśród zarośli, stoją sobie takie oto dwie wieże..











Uwięziony wagonik..



I jeszcze dwa inne...



Koło gigant, chyba kiedys tez na jakiejs wieży wisiało...



Kamienna/betonowa/gipsowa postać. Stoi tyłem do płotu, na zamknietym terenie. Pomnik czy co?



Za szybem rozciągają sie nieużytki, rodzaj podłoża sugeruje dawne hałdy albo zmielone resztki jakiś budynków. Gruntowe drogi wiją sie po łagodnych wzgórzach. Ostre zjazdy, wręcz osypujące sie skarpy przyciągają miłośników skoków na motorach i kładach. Pył podobny do popiołu chrzęści w zębach. A mi zachciało sie jeździć na przełaj rumoszem, bez ścieżki... Ostre, zeszklone kamienie ciachają opony jak nóż... Obie mam do wymiany po tej wycieczce... Powietrze zeszło wprawdzie dopiero kolejnego dnia, ale opony wyglądają jak sito.. Albo to nie przez kamienie? Albo tam jakies gumożerne robale mieszkają???
















Za "łąkami" spopielałego gruzu siedzi nad jeziorkiem jakiś niewielki zakładzik przemysłowy. Na wpół czynny i zasiedlony przez nieco nerwowych ochroniarzy.









Pośrodku stawku stoi szkielet samotnej, martwej topoli. Sztuk jeden. Potęguje to nieco ponurość tego miejsca..



W całym rejonie jest urodzaj na wielkie rury, wijące sie w bardzo różnisty sposób, wpasowując miedzy chaszcze, pod wiadukty czy miedzy zabudowania...









KOPALNIA CENTRUM

Zabudowania kopalni widziane z drogi - przez pryzmat rur i garaży.



Na teren kopalni udaje sie przedostac przez całkiem sporą dziure w płocie. Sympatyczna, rozmiękła i pełna kałuż droga prowadzi wśrod buszu roślinności, przechodzi pod “wiaduktami” rur i taśmociągów.









Na głowny plac sie nie wybieram bo stoją tam jakies kopary - i co gorsze - słychac ujadanie psa… Jednak jestem "dupa z rencami" a nie zwiedzacz miejsc opuszczonych - jak tylko usłysze psa to daje w długą w przeciwną strone....








Różnista ceglana zabudowa w klimacie opuszczenia, zapomnienia i zarosłej nieco melancholii.







Szybowe klimaty - plątaniny metalu i okienek świszczących na wietrze.





Wjazd do kopalni - tam, gdzie dawniej ciężarowki po węgiel czekały...



Chyba po raz pierwszy spotkałam sie ze słowem “plandekować” ;)



I pozyskiwanie złomu gdzies od tylca…





“Zakaz” juz mocno wybladły wiec chyba przestał obowiązywać? ;)



Orzełek we wszelkich odcieniach brązu, machający zalotnie skrzydłem ;)



Zakopalniane hałdy o kolorowych smugach i tłumnie kłebiących sie pojazdach na ich szczytach.





Jeziorka rozsiane na przyległych do kopalni terenach.









I plątaniny wybostych, kałużastych dróg…







Kopalnia z innego rzutu, z oddali (z okolic Brandki), we mgle palonych traw...



Wyłaniająca sie znad garaży na Karbiu...




KOPALNIA BOBREK

Widok na ową, ponoć jedyną czynna obecnie bytomską kopalnie:

- z okolic stacyjki Bytom Karb Wąskotorowy










- od strony bramy przy ul. Konstytucji.







Malownicze wagoniki.




- gdzieś spomiedzy kamienic, bloków i garaży na Karbiu.














- ze stacji kolejowej Bytom Bobrek

_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-01-10, 00:14   

Jednym z miejsc, gdzie czesto sie wybieram bedac w Bytomiu, jest staw Brandka. Owo jeziorko położone jest wśród pól, miedzy Miechowicami a Karbiem. Powstalo ponoć w wyniku kopalnianego zapadliska, gdzie ziemia sie zapadła i wybiły podziemne wody. Staw często zmienia swój kształt i wielkość. Drogi, ktorymi sie do niego podchodzi, czasem są, a innym razem znikają gdzies w wodnych odmętach. Woda czasem podmywa pobliskie działki, a innym razem opada na tyle mocno, ze wyłażą na światło dzienne konary dawno potopionych drzew. Kilka lat temu nawet jakies pompy uruchamiali, bo Brandka zaczela zbytnio rosnąć i rozlewać sie tam, gdzie jej rozlewania zdecydowanie nie chciano ;)

Różne krąża po Bytomiu pogłoski skad sie wziela nazwa jeziorka. I czy Brantka czy Brandka? Piszą i tak i tak. Za czasow mojej podstawowki na osiedlu w Miechowicach mówilo sie, ze nazwa jest od wódki - bo tam ludzie chodzą czesto spozywac ten napój. A na gorzałe mówiono “brantka” wiec sie przyjelo…. Gdzieś jednak czytałam, ze na jakis starych, niemieckich mapach, na terenach, gdzie jeszcze nie powstało jeziorko, figurowała nazwa “Brandwiese”. Czy jedno z drugim ma cos wspolnego? Tego juz nie wiem..

Dojazd nad jeziorko od strony Miechowic, od ulicy Samotnej i działek. Wijące sie gruntowe drogi, głownie uzywane przez wędkarzy.







Dojazd od strony ul. Lipowej. Droga bardziej malownicza ale i bardziej wyboista!



Innym razem jade od ulicy Karbowskiej i potem pagórkami wzdłuż nowo zbudowanej trasy szybkiego ruchu. Dziwnie tak jechac, dosłownie obok autostrady, a szutrem, spokojnie, a obok śmigają auta jakby sie wściekły. Dzieli nas kilkadziesiat metrów, a jest tak bardzo inaczej.. Mija mnie kilkaset samochodow a jednoczesnie mam poczucie, ze miejsce gdzie sie znajduje jest odludne i rzadko odwiedzane…

Dwie drogi, dwa światy..



Stojąc u brandkowych brzegów niby jestesmy w srodku miasta, ale teren jest pusty, przestronny, można złapac szeroki oddech. Na horyzoncie majaczą odległe dzielnice - widac kopalniane szyby, kominy, kościelne wieże i wieżowce.














Sposób zagospodarowania terenu powoduje, ze mozna sie poczuć swojsko - jak w domu! Popularne sa np. dywany! O zroznicowanych kolorach, ksztaltach, deseniach i... stopniu wylinienia!









A tu nawet terenowa wersja satelity!





Część jeziorka przy hałdzie jest chyba dość płytka - widac sporo zatopionych drzew! (gdzie indziej całe drzewa sa juz gleboko pod wodą)










Na brzegu Brandki jest półwysep, ktory czasami staje sie wyspą. Wygląda jak piaszczysto- gliniasta górka porosła brzozami. Są to pozostałości szybu “Koch”. Szyb otwarto jakos pod koniec XIX wieku, a zamknieto jeszcze grubo przed II wojną światową. Ponoć była tu wieża szybowa, mozna znaleźć kawałki cegieł czy murków z jej podpór. Zdjęcia z czasów działalności szybu sie ponoc nie zachowały.







Na owego szczycie piaszczysto - żwirowego wzniesienia.









U podnóża górki, dojazd od strony Miechowic.




Ponoć nad Brandką jest/była jeszcze jedna górka - pozostałość szybu o nazwie Sęp, ale w ktorym miejscu dokładnie to nie mam pojecia.

W tym roku spotkalam nad brzegami płetwonurków, którzy schodzili na głębokość 7-8 metrów i narzekali na muliste dno. Twierdzili, ze muszą sobie zrobic maski na twarz zaopatrzone w wycieraczki, ktore chodzą non stop i ścierają muł. Pokazywali mi tez świeżo nakręcony film z przechadzki (a moze powinno sie napisac “przepływki”? ;) ) miedzy konarami uschłych zatopionych drzew. Szczerze mówiac, niewiele było widac na owym filmie. Cos jak wędrówka po górach w bardzo gęstej mgle i deszczu. Acz miało to swoj mroczny klimat - woda wręcz gęsta od mułu, piachu, wirujących kawałków liści, kory, sitowia, a od czasu do czasu w tle zamajaczyły jakies konary, pogięte, oblepione gliną, jak jakies potwory zastygłe w bezruchu. Oprócz drzew ekipa znalazła na dnie równiez… dziecinny, trójkołowy rowerek! Tak samo obrosły błotem. Twierdzili zgodnie, ze chcą wierzyć, ze to śmieć, ktory ktos wyrzucił do stawu. A nie ze ów sprzet znalazl sie w wodnej toni w inny sposób, a jego uzytkownik również czai sie gdzies w terenach przydennych i tylko patrzy złapać za noge owych śmiałków, ktorzy zakłócają mu spokój ;)

Innym razem spotkałam wędkarza, ktory pokazywał mi na telefonie zdjęcie ryby - mutanta, ktorą złowił tu ponoc w zeszłym roku. Ryba była wielkości sporego karpia i głowe miała jak ryba młot. Albo to były trzy głowy??? Zamiast oczu wisiały jej jakies krwiste kalafiory - nadal, jak to pisze, mam to paskudztwo przed oczami. Wędkarz ów swój łup spalił w ognisku - jakoś wygląd nie zaostrzał apetytu ;)

Nadwodne klimaty jesiennego popoludnia.













Hałda od północno - wschodniej strony Brandki porośnieta jest równymi rzędami drzewek, które przybrały płonące kolory.







Nadbrandkowe okolice są super miejscem na ogniska i biwaki “na przyrodzie”. Poniżej jeden z takowych, zapodany w ciepłe, październikowe popołudnie.

















Pękające nadwodne pałki powodują przesianie powietrza wirującym na wietrze “śniegiem”, ktorzy włazi równiez do nosa wywołujac nagłe ataki kichawki!





A rybki sie pieką!




Drugi, mniejszy stawek, położony jest na poludnie od Brandki. Niedaleko “ulicy” Szyb Pilgera. Nie wiem czy ma on jakas nazwe i czy ma podobną, pokopalnianą geneze powstania jak Brandka? Jedno jest pewne, ze równiez zmienia poziom zawartości wody. I zawiera jeszcze wiecej potopionych drzew. I tez jest lubiany przez wędkarzy.





Ptactwa tu dostatek, rowniez takiego gniazdującego na wystajacych z wody kikutach - suchcielach.









Latem grobla przecinajaca staw była nie do pokonania suchą stopą. Jesienią bez problemu sie juz dało.



Stawek ten głównie mnie zainteresował ze względu na satelitarne zdjęcia - dziwnego półwyspu od jego północnej strony- ni to ruin czegoś, ni to zatopionego budynku?



Internet mi powiedział ( a dokladniej to forum), ze to zalany schron dowodzenia. I dotrzec mozna do niego w czasie duzej suszy (gdy woda wyschnie) albo wielkich mrozów (gdy woda zamarznie).
http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=6390

Mnie sie póki co nie udało tam dotrzec. Wleciałam w wode po kolana, w pewien zimny, listopadowy dzien. Widziałam tylko las trzcin… I nie był to pierwszy pech tego dnia.. Zabrałam na wycieczke ze sobą aparat bez baterii… ktora została ładująca sie na szafce.. Wiec “wyprawa” do powtórki, moze kiedys - w bardziej sprzyjających okolicznościach czasoprzestrzeni!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-10, 07:37   

buba napisał/a:
Basen???? Na podworku przed familokiem?

Betonowy zbiornik, raczej przeciwpożarowy, choć są to moje przypuszczenia. Dość dziwne, było to, że tam była rura, z której spływała woda co jakiś czas. Podobny spotkałem pod dworcem w DG Strzemieszycach (tam dwa lata mieszkałem na poddaszu starej kamienicy, moje pierwsze mieszkanie :D , muszę tam podjechać w końcu, choć odrzuca mnie to, że budynek dworca o ile kojarzę został rozebrany.
buba napisał/a:
Próbowaliśmy na bezczelnego wbijać tą bramą na teren, ale szybko nas pogonili

To ja miałem w liceum lepiej. Miałem praktyki na terenie Huty Katowic, w stołówce nr2. To stołówka pod wielkimi piecami.
Trzeba było 20 minut iść w głąb huty, mieć przepustki i na bramie nas przeszukiwano :D



Czerwoną linią zaznaczone dojście. Bufet 2 to własnie ta stołówka. A jacy hutnicy przychodzili czasem ubrani na obiad! Jeden gościu to w wielkim kapeluszu, ale rondo to miał większe niż wszelkie widziane przeze mnie nawet na filmach. Nieraz widzieliśmy ludzi w srebnych kombinezonach chodzących przy piecach.



Widok na bramę.



A tu droga do przejścia.


Fajne te stawy! Nie dziwię się, żeś chorowała na biwak tam. A rodzice się pozbyli jeepa?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-01-10, 15:49   

laynn napisał/a:
Betonowy zbiornik, raczej przeciwpożarowy, choć są to moje przypuszczenia. Dość dziwne, było to, że tam była rura, z której spływała woda co jakiś czas.


A ludzie sie tam kapali?

laynn napisał/a:
Miałem praktyki na terenie Huty Katowic, w stołówce nr2


Do takiej stolowki to bym poszla na obiad!

laynn napisał/a:
Jeden gościu to w wielkim kapeluszu, ale rondo to miał większe niż wszelkie widziane przeze mnie nawet na filmach.


A to element stroju roboczego hutnika? :o-o

laynn napisał/a:
A rodzice się pozbyli jeepa?


Na szczescie tak. Szkoda ze nie 10 lat wczesniej... To auto to byla porazka! Acz to co teraz kupili to tez spore problemy sprawia ale przynajmniej czasem jezdzi ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-10, 17:03   

Nie wiem czy się ktoś kąpał. Raczej nie. Chyba, że po spożyciu.
Nie mam pojęcia czy ten kapelusz był elementem ubioru.
No Scenic tej serii ma różne opinie.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-01-10, 17:39   

Najgorsze w tym aucie jest to, ze to jest jakies ciulstwo co w ogole nie ma kluczyka! Otwiera sie karta, zapala sie karta, jakis pierniczony statek kosmiczny! Jak trzy dni nie jezdzisz to pada akumulator - i wtedy nie wejdziesz nawet do auta bo brak pradu = magiczna karta nie dziala. Akumulatora nie wyjmiesz zeby naladowac w domu. Wiec albo co gora trzy dni musisz "przejezdzac" auto, niezaleznie czy masz potrzebe czy nie, czy jestes chory albo np. w razie wyjazdu musisz wzywac mechanika i bulic gruba kase zeby zawlekli auto na warsztat i tam go rozbroili i naladowali. To brzmi jak jakis absurd! Ja tam sugerowalam rodzicom inne auto, ale wybor byl ich...

P.S. Ale z dżipem bylo gorzej... ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-01-10, 17:41, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-01-10, 18:38   

No właśnie. A jeśli mają silnik 1.9 dci lub 1.5 dci to też różnie może z nim być. Słynne panewki. Producent zaleca wymianę oleju w silniku co 30tys. Max co 15tys. Te silniki były w innych markach, ale tamci producenci zalecali co te 15 tys wymianę i nic się w nich nie dzieje.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - anime