Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

"Kto nie ryzykuje szampana nie pije" czyli Pribałtika 2018

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-08-26, 19:21   

Pudelek napisał/a:
W ogromnej większość to ludność napływowa, nie autochtoniczna


Ale ile czasu spedzonego na danej ziemi daje prawo nazywania sie autochtonem? Jest to ustalone - np. ile pokolen musi minac albo lat?

Pudelek napisał/a:
podobnie sytuacja wygląda na Estonii.


A to nie wiedzialam. Tez ich jest tak duzo?

Pudelek napisał/a:
Ale sorry, jeśli komuś nawet nie chce się uczyć języka kraju, w którym mieszka, to coś tu jest nie tak..


Problem tylko polega na tym, ze oni do tego konkretnego kraju nie przyjechali celowo, to Łotwa w obecnym ksztalcie pojawila sie juz za ich zycia.. Ja tez bym sie wkurwiła jak by sie np. teraz okazalo ze Oławe i Bytom przylaczaja do Niemiec, bo to przeciez rdzennie niemieckie ziemie a ja mam sie nauczyc niemieckiego albo wypierdalac...

Rozumiem punkt widzenia Łotwy ale tez rozumiem wkurwienie tych ludzi... Akurat jest to temat na ktory nie mam jakos ugruntowanego zdania i nie wiem ktora strone bardziej popieram. Totalne rozdarcie bo przemawiaja do mnie racje jednych i drugich....
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-08-26, 19:26, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-08-26, 19:40   

Cytat:

Ale ile czasu spedzonego na danej ziemi daje prawo nazywania sie autochtonem? Jest to ustalone - np. ile pokolen musi minac albo lat?

tego zapewne nikt nie wie ;)

buba napisał/a:
Problem tylko polega na tym, ze oni do tego konkretnego kraju nie przyjechali celowo, to Łotwa w obecnym ksztalcie pojawila sie juz za ich zycia..

oni nie, ale ich rodzice często tak. Gdy chcę się osiedlić w jakimś kraju, to mam obowiązek szanować miejscowe prawa i podobnie jest z kwestią obywatelstwa. Mam podejrzenia, że nawet jakby wszyscy ci łotewscy Rosjanie z automatu otrzymali "normalne" paszporty, to wielu z nich nadal miałoby Łotwę w dupie. Bo oni są Rosjanami i tyle. A dla Łotyszy i Estończyków to po prostu potomkowie okupantów i najeźdźców, którzy nadal fikają.

buba napisał/a:
A to nie wiedzialam. Tez ich jest tak duzo?

mniej więcej podobny procent jak na Łotwie - około 1/4 czy 1/3 społeczeństwa. Jak wjedziesz na blokowiska Tallina to tam tylko rosyjski...
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2018-08-26, 19:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-08-26, 20:56   

Pudelek napisał/a:
oni nie, ale ich rodzice często tak. Gdy chcę się osiedlić w jakimś kraju, to mam obowiązek szanować miejscowe prawa


Oczywiscie - osiedlasz sie w jakims kraju - szanuj jego prawa. W pelni sie z tym zgadzam i uwazam ze powinno sie egzekwowac z zelazna konsekwencja. Tylko, ze ich rodzice nie osiedlili sie w kraju o nazwie Łotwa... Łotwy wtedy nie bylo, był sajuz... I to jest problem ze za zycia tych ludzi kraj sie zmienil... Jesli by to dotyczylo Rosjan osiedlonych na Łotwie po 91 roku to wedlug mnie sprawa jest ewidentna i prosta.

Pudelek napisał/a:
Jak wjedziesz na blokowiska Tallina to tam tylko rosyjski...


A chyba ze tak. Bo w tych regionach gdzie w tym roku bylismy to nigdzie nie bylo slychac rosyjskiego na ulicach.
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-08-26, 20:57, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-08-26, 23:27   

buba napisał/a:
Oczywiscie - osiedlasz sie w jakims kraju - szanuj jego prawa. W pelni sie z tym zgadzam i uwazam ze powinno sie egzekwowac z zelazna konsekwencja. Tylko, ze ich rodzice nie osiedlili sie w kraju o nazwie Łotwa... Łotwy wtedy nie bylo, był sajuz... I to jest problem ze za zycia tych ludzi kraj sie zmienil... Jesli by to dotyczylo Rosjan osiedlonych na Łotwie po 91 roku to wedlug mnie sprawa jest ewidentna i prosta.

patrząc z punktu prawnego to sprawa i tak jest prosta: kraje bałtyckie były nielegalnie okupowane przez ZSRR (więc dlatego nie było państwa o nazwie "Łotwa"), więc i osadnictwo z innych rejonów kraju było nielegalne. Oczywiście tacy ludzie znajdowali się w tym miejscu z różnych powodów i niekoniecznie ze swoich chęci, ale tego już się nie odkręci. Łotysze i Estończycy chyba zresztą nie mieli wyboru przy takiej demografii jaką odziedziczyli po Sojuszu.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-08-27, 10:42   

Najciekawsze miejsca zwykle napotyka sie przypadkiem... Mozna planowac, namierzać, zaznaczac na mapach. Mozna wertowac ksiazki, przewodniki, internety.. Mozna podązac za planami, odhaczając kolejne atrakcje... Ale i tak jest jedna reguła - najbardziej w pamiec zapadają miejsca, w ktore rzuca nas los i jakis ślepy traf...

Jedziemy sobie gdzies jakimis łotewskimi zadupiami i szukamy miejsca, zeby w przyjemnych okolicznosciach przyrody lub/i architektury wciągnac sobie obiadek. Mijamy jakies ruiny poprzemysłowe, kołchoz, fabryczka, szlag wie co to bylo. W ich strone skręca gliniasta droga. Idealne miejsce dla naszego celu!

Czarne chmury, rysujące sie na niebie i kończące jak ucięcie noża potęgują mroczny klimat okolicy...





Budynki przesiąkniete sa silną wonią benzyny, oleju i smaru. Chyba kiedys musialy tu byc jakies warsztaty..



Kabakowi wyjątkowo udało sie to pomieszczenie. Dopomina sie, ze chce zabrac ze sobą krzesełko i nie chce wyjśc tłumacząc, ze "zaraz bedzie padał deszcz". Ilość zostawionych sprzetow sugeruje, ze z tego budynku czasem ktos jeszcze korzysta..



Tablica, ktora mi spada z nieba! Z budynku trzeba wyjsc bo tutaj dzieci mogą zostac pożarte. "Tutaj grasują krwiożercze skrzynki i trzeba sie trzymac blisko mamy i taty. Żadnego skakania przez stary kanał. Nie wierzysz? To zaraz ci cos pokaże!" Taką argumentacje kabak przyjmuje bez mrugniecia okiem! ;) Skadinad ciekawa i dosc nietypowa tabliczka!



Są tez inne tabliczki, w dwoch językach, mocno obleczone juz rdzą i porostem..





Z daleka rzuca mi sie w oczy jeszcze inna ruina - opuszczony, czesciowo zawalony blok. Wyglada zbyt zle, abym miala odwage wejsc do srodka, ale ide obejrzec choc z zewnatrz.



Ide sama. Toperzowi sie nie chce, dalej goni sie z kabakiem wokół garaży.

Im blizej podchodze do opuszczonego bloku tym bardziej oczy wyskakują mi z orbit. Ten blok jest czesciowo zamieszkaly! Boki budynku stoją i zawieraja uzywane mieszkania - firanki, kwiatki na parapecie, jakas kobita z petem w zębach trzepie scierke... Tylko srodek wyglada jakby wygryzł go jakis gigantyczny potwor! Masakra jakas! Co to jest u licha za miejsce? Meteoryt na niego spadł? Albo ktos leciał gdzies na wojne w dalekie kraje i akurat tu bombe zgubil przypadkiem?



Ze zdziwienia wyrywa mnie glos - "Czegos tu szukasz?" Odwracam sie. Gosc w srednim wieku wierci we mnie oczami. "Eeeeee... jest tu moze sklep?" Nic madrzejszego nie przyszlo mi do glowy. Facet usmiecha sie. "Sklep jest dalej, o tam. Pieszo bedzie kawałek. Lepiej podjechac. Tu jest tylko ta ruina, w ktorej mieszkamy. A tak w ogole co cie sprowadza na Łotwe i do naszej wioski?". Gdy dowiaduje sie, ze jestem turystka z Polski, ze przejazdem w drodze z Estonii, ze zatrzymalismy sie na przekąske wsrod garazy - zaczyna opowiadac niedawną, smutna historie miejscowosci. W 2010 roku byl tam wybuch gazu - na drugim pietrze, pol domu wyrwalo. Cudem nikt nie zginal. Ale kilka rodzin zostalo bez dachu nad glowa. Padło na dość biednych ludzi. Czesc rozjechala sie po rodzinach. Jedni zajeli na dziko jeden pokołchozowy garaz i zyja tam po dzis dzien. Gosc chce mnie do nich prowadzic ale dochodzi do sprzeczki z jego zona, ktora twierdzi, ze ta rodzina swoje juz przezyla i chce przede wszystkim spokoju. Mam uraz gdy ktos mnie zaprasza do cudzego domu, wiec staram sie odwiesc goscia od pomyslu, tlumaczac sie, ze musze szybko wracac do samochodu gdzie zostalo dziecko (co zreszta jest prawda). Poza tym troche sie boje iść z jakims obcym gosciem do cudzych mieszkan. Co innego jakby tu byl ze mną toperz... Zawsze byłam zbyt ostrożna...

Mimo ze minelo juz 8 lat budynek nie zostal odbudowany ani ludzie przesiedleni do innych mieszkan. Blok zostal obwolany przez komisje jako nienadajacy sie do zamieszkania. Niektore rodziny otrzymaly drobne odszkodowania, ktore wystarczyly na zamurowanie dziur w scianach i ich podparcie obelkowaniem. Na tym sprawy sie zakonczyly. Częściowo zerwane schody jednej klatki schodowej zostały zastąpione drabiną. Dom zamieszkiwali ludzie z paszportami drugiej kategorii - czyli ludzie ktorych nie ma. (Albo ich jest tak duzo, albo ja mam jakies dziwne szczescie na nich ciągle wpadac????) Po co wiec nowy blok dla ludzi, ktorzy nie istnieja? Do rozmowy przylacza sie brat Koli, ktory widząc nieznajomą osobe tez skądeś przywędrował. Prosi aby zrobic zdjecia bloku. Dosc nietypowe zachowanie - zwykle proby fotografowania takich miejsc nie ciesza sie poklaskiem miejscowych. Tu jednak jest inaczej. Loszka mowi "Wszyscy o nas zapomnieli, moze dzieki twojemu zdjeciu swiat dowie sie o Upmalas..." Robi mi sie zimno.. Dokladnie tych samych slow uzyl w pazdzierniku 2011 Jura z Siedowa, wioski nad donbaskim morzem... Mam nadzieje, ze ja nie przynosze takim ludziom pecha... bo o Donbasie swiat sobie przypomnial... Ale myśle, ze zdecydowanie nie tego chcial Jura...

Grzecznie robie zdjecia rozwalonego budynku z bialej cegiełki. I obiecuje wrzucic w internet, co niniejszym czynie...

Ze scian wystają dechy, bele i kable. Wyrwe zaczynaja porastac juz krzaki. Miały czas urosnąć, tylko patrzec jak stuknie 10 lat... Zasiedlone boki domu wyraznie odchylaja sie na zewnatrz - jakby chcialy uciec od ziejącej pustką dziury..



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-09-17, 22:12   

Granice miedzy Łotwą i Litwą przekraczamy malutkim przejsciem połozonym miedzy wioskami Neretaslauki a Suvaniskis. Przy samej granicy stoi opuszczony drewniany budynek. Chyba musiala byc tu jakas straznica - bo co innego moglo sie miescic w budynku tak totalnie na samej granicy? Wyłaze z busia mimo zalewającego oczy i obiektyw deszczu. W potokach wody pojawia sie dziwny zapach - aromat dzikich ziół i jakby starych ubran ze skrzyni, jakby troche nakrochmalonej pościeli, jakby troche popiołu. Mało opuszczonych domów pachnie akurat w ten sposob. Przed oczami staje mi jedno z ulubionych miejsc z dziecinstwa - “tajemniczy dwór” połozony miedzy Piwniczną a Młodowem. Gdzie czesto chodzilismy na spacery z rodzicami, gdzie na skrzypiącym balkonie jedlismy jabłka zajumane z cudzych sadów. Tajemniczy dwór, do ktorego nigdy nie weszłam do srodka. Byłam zbyt mała aby postawic na swoim, wiec jego wnetrza na zawsze pozostaną dla mnie tajemnicą.

Do tego litewskiego probuje zajrzec do srodka, ale wnetrze wypełnia kilka wodospadów. Łoskot uderzającej w podłogi wody miesza sie ze stukotem spadających desek. Odpuszczam sobie wiec zwiedzanie. Trudno. Nie zobacze go w srodku. Oprocz zapachu jeszcze jedno bedzie łaczylo to miejsce z tajemniczym dworkiem z dawnych lat.







Deszcz nie odpuszcza. Mijamy rozne klimatyczne wioski i miasteczka ale nie chce sie nam wychodzic z busia. Robie wyjatek tylko dla żelaznego anioła. Skrzyzowanie samolotu, nietoperza, anioła i wampira. Krople uderzajace w blache brzmią jakby ktos walił w cymbałki. Brrrr… Upiorne to trochu... Mam wrazenie, ze rzezba sie na mnie patrzy. Spadam stad!



Mamy spory dylemat co zrobic z dzisiejszym biwakiem. Wyglada na to, ze deszcz nie odpusci. Niby busio jest szczelny i bardziej przyjazny na takie okolicznosci niz namiot, ale cały wieczor siedziec w srodku? No i zeby z tyłu busia odgruzowac spanie dla toperza i kabaka trzeba bagaze przeniesc na przod. Tylna klapa cieknie jak sie ją otworzy. Wszystko nam pozalewa. I ani ogniska, ani gotowania na marusi. Do dupy z takim biwakiem! Wpada nam jednak do glowy rewelacyjny pomysł! Trzeba znalezc takie miejsce, zeby sie schronic razem z busiem! Jakas opuszczona hala, dawny kołchoz, moze pod mostem albo jakis hangar? Wlasnie hangar! Najlepszy bylby hangar poradzieckiej bazy! Jestesmy na Litwie - tu takie sa! Zwiedzalismy takowe kilka lat temu. Tylko gdzie one u licha byly? Gdzies kolo Ukmerge. Świdrujemy oczami w mape. Pamiec bywa jednak zawodna. Nawet nie pamietam, w ktora strone z tego miasta sie jechalo. Nie mamy szans znalezc tak zupelnie na ślepo... Zwykle nie korzystamy z internetu na wyjazdach. Ale teraz chyba musimy złamac swoje zasady. Toperz wydłubuje z dna plecaka swoj telefon. Sprobujemy znalezc moją relacje. Odpowiedniego zasiegu szukamy chyba na przestrzeni 50 km. Na obrzezach jakiegos miasteczka spędzamy upojne póltorej godziny - musimy czekac az relacja sie otworzy. Umiłowanie internetu na wycieczkach uczy cierpliwosci chyba bardziej niz przekraczanie polsko - ukrainskiej granicy ;) W koncu mamy - to jedno upragnione słowo - Vepriai. To nazwa wioski, z ktorej jechalismy do bazy. Teraz powinno sie juz udac!

Za Vepriai szutrowe drogi rozchodzą sie na wszystkie strony. Losowo je dobieramy kierując sie… no wlasnie nie wiem czym - moze jakims podswiadomym instynktem? Rzucają sie w oczy rzeczy znajome - drewniany słup z chłopcem z fujarką - fajna sugestia, ze chyba jedziemy dobrze.

Zdjecie z 2014 roku. Teraz wygladało podobnie... tylko bylo bardziej mokre ;)





I domek! Zmienil sie przez te kilka lat. Spalił sie, wydarli mu okna, zburzyli przybudówke i rozwalili studnie.... Ale to napewno ten sam!

2014



2018




Płytówka niegdys prowadziła w las. Teraz jest wielka poręba. Gdzies kluczymy i ostatecznie sie udaje - acz trafiamy do zupelnie innej czesci bazy niz wtedy. Ale hangary są!!!!!! To jest najwazniejsze. Jeden z hangarow jest uprzątniety w srodku. Śmieci i gruz są zepchniete pod jedną ze scian jakby spychaczem. Część mniejszych pomieszczen jest zabezpieczona folią, ktora w nikłym swietle latarki przyprawia nas prawie o zawał serca - bo łopocąc na wietrze sprawia wrazenie jakby postaci, ktore biegną w naszą strone. Tylko kabak nasz przestrach komentuje ze spokojem w głosie - “Mama - to są worki! Ja chce taki worek!”







Wsrod żebrowanych kopuł ciemnych sal...





W kolejnych pomieszczeniach coraz bardziej rozdziawiamy jape ze zdumienia. Ktos tu zrobił knajpe z barem, podwieszanym sufitem z palet, nawet jakies resztki alkoholu walają sie za bufetem. Ktos włozył sporo pracy i trudu w przygotowanie tego miejsca.









Chyba musiała sie tu niedawno odbywac jakas impreza! Klimatu dopełniają porozwieszane plakaty - i w srodku hangaru, i w lesie. Napisy na nich sa litewskie, angielskie, rosyjskie i polskie.













Sa tez beczki ze znakiem promieniotworczosci i pryzmy opon tworzace jakby tory dla motocykli czy kładów.

Fajne miejsce aby sie w nim zadomowic :) Oto nasz przytulny domek na dzisiejsza noc! :)











Wieczor nam mija przy pochodni drwala. Poczatkowo planowalismy ognisko, ale nie chcemy okopcic hangaru skoro ktos tak o niego dba i mu sluzy do fajnych celow.





Noc jest przedziwnie cicha. Ptaki śpią albo sie pochowały. Ani z wnetrza hangaru, ani z lasu nie dochodzą zadne dzwieki. Nawet deszcz pada jakos totalnie bezszelestnie. Martwa cisza… Troche sie obawiałam, ze bedzie tam cos pukac i stukac, folie beda wyc na wietrze, a mi nocna wyobraznia podpowie rozne pierdoły, ktore nie pozwolą mi zasnac. Uświadomiłam sobie własnie, ze to nasza pierwsza noc w takim bunkrze czy opuszczonej bazie - w tak małym składzie. Wiele razy spalismy w takich miejscach - ale zawsze w duzo wiekszej ekipie!

Noc przebiega spokojnie i bez niespodzianek. Raz tylko, gdy ide siku, mam wrazenie, ze slysze muzyke. Odruchowo gasze latarke. Odruchy to jednak bardzo smieszna rzecz. Jakis podświadomy instynkt biwakowy zawsze mówi - “ukryj sie”.

Dopiero kolo poludnia przestaje napierniczac deszczem. Idziemy wiec pozwiedzac sobie reszte bazy. Jest kilka innych hangarow widocznie zagospodarowanych na potrzeby owej minionej imprezy. Z napisow wychodzi, ze odbywala sie okolo miesiac temu - 25-26 maja.









Są hangary gdzie echo powtarza całe słowa a nie tylko sylaby! Niesamowite miejsce. Tzn. trzeba stac przed hangarem aby z nim porozmawiac :) Przedrzeźnia czlowieka z jakims dwu - trzysekundowym opoznieniem. Ciezko nam odciagnac z tego miejsca kabaka! ;) Takiego miejsca do zabawy to dawno nie bylo. Potem wiele razy byly żale na innych wyjazdach, ze “ten domek ze mną nie rozmawia!”











Są hangary gdzie leżą cale pryzmy szmat o zapachu bezdomnych a obecnie zasiedlają je tak potworne roje much i komarow, ze spierniczam stamtad w tempie ekspresowym. A moze pod szmatami leżało cos wiecej?





Cały las jest tez usiany sporą ilością małych bunkierkow.







Jeden z hangarow jest niesamowicie bogaty w rozne napisy z dawnych lat. Wiele hangarów widzielismy włócząc sie po podobnych miejscach - ale tak opisanego to nigdy. Czy ten jest jakis wyjątkowy? Albo wszystkie takie byly ale napisy ktos zamalowal albo uległy zatarciu przez czas? Tutaj są w roznym stanie zachowania, niektore łatwo odcyfrowac, inne sa zupelnie nieczytelne. Wiekszosc napisow dotyczy wskazówek postepowania z tutejszymi maszynami lub jakis porad jak zyc na bazie aby nie podłaczyc sie pod prąd i i zeby ci nie urwało ręki. Część liter odpadło z tynkiem. Inne zjadła pleśń. Inne trwają przy scianie umocnione świezym mchem.





wiecej zdjec napisów (jakby przypadkiem kogos to interesowalo jest w relacji pod linkiem http://jabolowaballada.bl...czona-baza.html Juz nie mam siły wszystkich tu przeklikiwac ....



Powoli opuszczamy usiane betonem lasy i bocznymi drogami suniemy na południe. Miła baza! Takiego sympatycznego schronienia udzieliła nam w ten niepogodny i mokry wieczor.. Tak miło siedziało sie przy ogniu, bez deszczu lejacego za kołnierz!


cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-09-19, 10:16   

Jedziemy sobie niespiesznie przez Litwe. Pogoda jest wciaz niezbyt zachęcająca - acz desenie kłebiących sie po niebie chmur są calkiem malownicze!







Mijamy miłą miejscowosc Gelvonai - pełną drewnianych domów, okiennic, kałuż, kwiatów, drzew i czerwonej cegiełki. Przypomina mi polskie małe miasteczka sprzed lat jeszcze kilkunastu, zanim dotarła do naszego kraju obsesja niszczenia zieleni i betonowania wszystkiego kostką bauma…















Inne miasteczka po drodze... Drewno i brukowane ryneczki!



Lokalna twórczość przystankowa







Rzeke Neris, miedzy Ciobiskis i Mikalauciskes, mamy plan przekroczyc promem. Nie jest to chyba bardzo uczeszczana trasa - prom plywa tylko na telefon. Wiec sobie odpuszczamy. Obok fajna wiata a nawet hustawka. Pewnie aby sobie umilic czas oczekiwania! Gdyby byl wieczor pewnie bysmy tu pomysleli o biwaku!







Drugie miłe miejsce na nocleg objawia sie nam nad tą sama rzeką ale kawalek dalej - niedaleko mostu miedzy Airenai a Vievis. Skarpa, widok na wyspe, ślady po licznych ogniskach.. Musimy zapamietac te miejsca!











Mielismy plan powłóczyc sie dzis po Alytus ale jakos przejezdzamy przez miasto zupelnie inaczej niz poprzednio. Teraz wypluwa nas w centrum. W tamta strone jechalismy przez klimatyczną dzielnice starych drewnianych blokow, oplecionych sznurami suszacego sie prania i pryzmami drewna na opał. Wszedzie biegały stada dzieciaków, a glownie to jezdzily na rowerach po 5 na jednym. No coz, nie zawsze wszystko sie udaje…

W koncu lądujemy nad jeziorem Dusia. Podobnie jak ponad dwa tygodnie temu pizga i wszystkei znaki na niebie i ziemi wskazują, ze ja sie w Dusi nie wykąpie…



Wieczorem cos nas nachodzi na skoki przez ognisko, w przypadku najkrotszych w ekipie nóżek musza byc one nieco wspomagane.





Zapasowe litewskie godło na nadbrzeznych słupkach



I jakos nam sie ta Litwa skonczyla. Jakos przejechalismy przez nią szybciej niz planowalismy. Jakby ktos ukradł po drodze polowe trasy. Litewska droga powrotna okazała sie niespodziewania krótka - zresztą tak jak i ta relacja ;)


KONIEC
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-09-19, 10:44   

buba napisał/a:
skoki przez ognisko, w przypadku najkrotszych w ekipie nóżek musza byc one nieco wspomagane.

U mnie tegoroczna wiosna to podobne skoki, ale na chodniku. Gdzie szliśmy, to zaczynało się odliczanie, 1,2,3! i skok :)
Skończyło się jak dostała wymarzony rower. Teraz wszędzie jeździmy (bo trzeba trzymać za kijek, więc ja też jeżdżę :D ). Ale od skoków, to nas czasami ręce bolały :)
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-09-19, 10:51   

Na chodniku tez skoki sa. Musze poszukac bo kilka mam nawet na fotach!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-09-19, 12:58   

Z pogodą to chyba trafiliście na najbardziej deszczowy okres roku :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-09-19, 15:22   

Nam chyba powinni zaczac placic za wyjazdy i ochrone swiata przed suszą :D

W Pribałtice sporo lało, teraz dwa pierwsze tygodnie wrzesnia bylismy na Ukrainie (Podole) to polowe dni lało i bylo chlodno, nie wspomne juz o Karpatach gdzie deszcze wyrobily chyba norme za dwa lata. Nie wiem jak to dziala ale jak mi ktos opowiada o suszy i upałach to jedynie moge powiedziec "tam gdzie ja jestem to ich nie ma" :rol
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-09-19, 16:14   

Widzisz, mnie od kilku lat nie zlało w górach, a na forum wołali na mnie deszczowy ;)
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6104
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-09-20, 22:59   

laynn napisał/a:
Widzisz, mnie od kilku lat nie zlało w górach, a na forum wołali na mnie deszczowy ;)


Ale to tak z przekory taka nazwa? Tak jak naszego kumpla ktory non stop gada wolają "Silent"?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-09-20, 22:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje anime