Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Polesie bzyczące komarami - pieszo, stopem i... taksówką

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-19, 22:00   

laynn napisał/a:
W Małym, wracając ze zlotu, mnie atakowały. Do domu dwa przywiozłem.


Ale to sie wgryza i zostaje tak jak kleszcz? Czy upali i sobie leci w cholere?

laynn napisał/a:

No po takiej pizzy, to ja bym się chyba przekręcił (z powodu cukrów, jakie by mi zrobiła), ale...spróbowałbym się na taką.


To chyba kazdy by sie przekrecil! Mysmy w 3 nie dali rady!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-11-19, 22:02   

buba napisał/a:
Ale to sie wgryza i zostaje tak jak kleszcz? Czy upali i sobie leci w cholere?

Nie wiem, mnie jak zaczęły atakować, to prawie biegiem uciekałem. One jak wspomniał sokół, są bardzo ciężkie do zabicia. A do domu we włosach przywiozłem.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-11-19, 22:39   

buba napisał/a:
przystacyjny kibel z jeziorem na podłodze o barwie żelazistych cieków wodnych i aromacie (o dziwo) starej piwnicy.

przecież tam waliło uryną tak, że ledwo szło wejść do środka :lol jeśli tak Ci się kojarzy ze starą piwnicą, to wolę nie wchodzić do oławskich bloków :P

Cytat:
I według mapy on ma swoją stacyjke tzn. przystanek. Ciekawe jak sie tamten nazywa?

nazywa się "Uhrusk przystanek" :D

Pogranicznicy chyba widzieli ognisko, bo wzięli nas za nielegalnych migrantów. Ale faktycznie byli kulturalni i bezproblemowi.
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2018-11-19, 22:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-19, 23:22   

Cytat:
przecież tam waliło uryną tak, że ledwo szło wejść do środka :lol jeśli tak Ci się kojarzy ze starą piwnicą, to wolę nie wchodzić do oławskich bloków :P


No wlasnie ja bylam w szoku ze nie wali. To znaczy wali ale czym innym np. grzybem sciennym.

W olawskich blokach w piwnicy pachnie inaczej (trutką na szczury albo innym lizolem, ktorym sprzataczki zlewaja wszystko wokol). Tyz nie jest dobrze ;)

Mnie sie raczej ten zapach z kibla kojarzyl z taka piwnicą zawilgłych opuszczonych domów. Co tynk odpada z plesni i gniją stare szmaty. A moze po prostu w takich piwnicach tez wali uryną i stad moje skojarzenie? :D :D :D

Cytat:
Pogranicznicy chyba widzieli ognisko, bo wzięli nas za nielegalnych migrantów


No tak, ognisko, namiot, siedza w trzcinach nie-wiadomo-poco. I jeszcze ty i eco to nawet troche wygladacie na migrantow :P Pewnie moja obecnosc uratowala wam tyłek :P

Cytat:
nazywa się "Uhrusk przystanek" :D


Aa czyli jakos zroznicowali!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-11-19, 23:23, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-24, 20:10   

Nadbużanskie łąki, ktorymi prowadzi nasza trasa, są pełne jaskrów, firletek, złocieni i innych cudnych kwiatkow, ktorych nazw niestety nie znam. Niesamowicie wyglądają takie żółte, białe, fioletowe dywany po horyzont. Przełom maja i czerwca to chyba najpiekniejszy moment w roku!











Innych wędrowcow nie spotykamy. Jedynie bocianów calkiem sporo brodzi w wysokich trawach!





Gdzieniegdzie droga jest dobrze widoczna.





W innych miejscach nieco mniej.





Czasem jak sie dobrze przyjrzec to mozna nawet skrzyżowanie wypatrzec!



Od strony Bugu slychac wycie jakiego silnika samochodowego - brzmi jakby sie zakopał. Niosą sie tez jakies podniesione ludzkie głosy, widac niezbyt zadowolone z zaistniałej sytuacji! Początkowo myślelismy, ze to juz za Bugiem i jakis ukrainski wędkarz mial dzisiaj mniej szczęścia niz zwykle. Jednak dobiegajace do uszu urywane przekleństwa sa jak najbardziej rodzime i swojskie!

Kawałek dalej znów spotykamy straż graniczną, ktora chyba dosc często patroluje ten odcinek. To juz nasze drugie dzisiejsze z nimi spotkanie.

(zdjecie autorstwa Pudelka)



Rano, gdy szamaliśmy sniadanko, nad glowami nam krążył samolot pogranicznikow. Chyba kołował z pół godziny! Nie wiem czy tak bacznie nam sie przyglądali, analizując czy to napewno te same pyski co byly spisane z wieczora? Czy moze byli tak ciekawi, co tacy przybysze z poludniowego zachodu mogą wcinać o poranku?

W takich oto klimatach docieramy do Hniszowa, znanego z posiadania na stanie bardzo starego dębu Bolko.







Dąb dębem, ale cała wioska jest malownicza - piaszczyste drogi, kapliczki, chałupy..









Kaczuszka kąpielowa nieśmiało obserwuje świat przez szybke.



Robimy sobie popas w cienistym miejscu - pod falistą blachą lokalnego przystanku.

(zdjecie z aparatu eco)



Rozlewiska na obrzeżach wioski.. Moze stawy? Moze starorzecza? Łasym okiem na nie spoglądamy z racji na upał! :)





Juz nie pamietam czy to jeszcze boczna droga, czy juz głowna?

(zdjecie z aparatu Pudelka)


Przy głownej drodze próbujemy łapać stopa. Niedaleko chcemy podjechac, tylko do Świerżów, ale nie chce sie nam deptac asfaltami. Na czas łapania kombinujemy sobie gałęzie do oganiania sie od latajacych gadzin. Okadzamy sie tez skręcikami. Tak... taki skręcik to taka miła chwila, gdy siedzisz cobie, dymek wiruje wokół i masz chwile spokoju bo nic nie włazi do oczu!



Pierwsza zatrzymuje sie straz graniczna napotkana na łąkach. Cos tam zagadują ale podwieźć nas nie chca.

Drugi zatrzymuje sie samochod, w ktorym jedzie czterech facetow. Mordy mają takie jakby wlasnie spierdzielili z kryminału o zaostrzonym rygorze. Mówią, ze mogą zabrac jedną osobe. Mamy troche problem z wytypowaniem chetnego bo nikt nie chce sie przysiąść. Ekipa z auta jest wyraznie poirytowana, mam wrazenie, ze zalezało im na owym dodatkowym pasażerze. W koncu cos szpetnie zakleli i odjezdzają z piskiem opon. Na szczescie juz ich wiecej nie spotkalismy.

Ostatecznie zabierają nas Litwini, ktorzy zaraz potem okazują sie Ukraincami, ktorzy w dwa samochody wracają do domu. Auta maja litewskie blachy bo wlasnie pare dni temu zostaly zakupione. Pół Ukrainy obecnie jezdzi na zamiejscowych rejestracjach. Ja jade z eco. Pudel sam. Nasz Ukrainiec nie jest zbyt chetny do rozmowy. Pudel trafił na sympatyczniejszego, wiec cos tam porozmawiali o pogranicznym zyciu.

Zgodnie z prośba Ukraincy wysadzają nas pod sklepem w Świerżach. Z wyglądu sklep nie rokuje specjalnie klimatycznością i nic nie zapowiada długich godzin jakie tu spędzimy!



Na podsklepiu sie roi! Zrobiona jest w celach biesiadnych wygodna i szczelna weranda. Jak widac, nie mozna sie od razu zniechecac po ujrzeniu szyldu sieciówki. Ławeczki obsiadło chyba z dwudziestu "dżentelmenów, szczesliwie posiadających nadmiar wolnego czasu". Najbardziej z ekipy wyróżnia sie Bartek. On nas najbardziej bierze pod opieke i bawi najciekawszą rozmową. Chłopak jest przypakowany solidnie, z tatuazami, modnie ubrany. Elokwentny, wesoły, pewny siebie. Zupełnie nie pasuje miedzy wioskowych żulików. Nie pije dużo, jakis jeden czy drugi browarek wciągnie, ale raczej symbolicznie. Wyglada na to, ze stad pochodzi, ale sporo życia spedza gdzie indziej, pewnie w krainach gdzie lepiej sie robi interesy.

Jest kilku pogodnych dziadków, dla ktorych podsklepie jest miejscem spokoju i ucieczki od gderających żon. “W domu nie posiedzisz. Zawsze znajdą ci cos do roboty”. “Na ławeczce w ogrodku byloby milej, ale juz 20 lat nie mialem szansy tam usiąść w spokoju”. “Ja ryby tez łowie, z tego samego powodu”.

Jest tez totalnie zamroczony żulik z rozbitym nosem, o ktorym reszta wypowiada sie dosc pogardliwie, ze “to alkoholik”.

Jest koleś, ktory 28 lat mieszkał w Żorach i nienawidzi Ślązaków. W Bytomiu kładł kanalizacje i chełpi sie tym, ze specjalnie ją spieprzył, “zeby tych ch… Hanysów zalało g…”. Mimo to - wiedząc o pochodzeniu naszej ekipy, zaprasza nas do domu, kusząc prysznicem i wygodnymi łóżkami. Czy ma podobne plany jak w stosunku do bytomskiej kanalizacji? Szlag go wie.. Bardzo mi sie koleś nie podoba. Pod kiblem mnie zaczepia, śmiejąc sie, ze moim kumplom trzeba spuścic wpier*** (a przed chwilą wchodził im w tyłek bez wazeliny - taki był slodki i gościnny.)

Jest tez jeden bardzo miły chłopaczek, ktory opowiada, ze chciał sie wyrwac z wioski i wyjechac do miasta. Zacząć zyc bez alkoholu, kumpli i historii rodzinnych, ktore sie za nim ciągną. Pojechał do Lublina, wynajął gdzies pokoj i znalazł rewelacyjna prace. Pracował po 14 h na dobe i dostawał na reke 2 tys. Niestety po paru miesiacach przestal dawac rade kondycyjnie, z mieszkania go wywalili, bo woleli wynajac studentom. Wrocil wiec na wies, gdzies wszyscy go znają, roboty nie ma, ale jest sklep. Siedzi wiec, pije i marzy o alternatywnej rzeczywistosci, ktora postanowila sie nie wydarzyc.

Bartek bardzo nam chce znalezc nocleg we wsi, ale nalezy do tej grupy ludzi, ktorzy ochoczo zapraszają ale raczej nie do siebie. Początkowo zaprasza nas do alkoholika, ale tamten nie jest zainteresowany. Twierdzi, ze ma złe psy. Jest tez mowa o jakiejs łące na obrzezach wsi, ktora chyba teoretycznie nalezy do Bartka, ale nawet nie jest ogrodzona, wiec odwiedzi nas tam nocą kto bedzie chciał. Chyba wolimy lesne krzaki - zapaść w nie tak, zeby nikt nie widział.

Nie mozemy wyjsc ze sklepu, godziny płyną, a Bartek kupuje nam kolejne smaki cydrów. Na tak życzliwych i hojnych lokalsow to naprawde jeszcze nigdy nie trafilismy. Jest to przemiłe acz tez czasem jest problem w takich sytuacjach. Jak sie zachowac aby nie obrazic miejscowych, skoro chca byc mili i goscinni? Ale zeby jednoczesnie zachowac jakies minimum asertywnosci? Po dwoch godzinach juz chetnie bym poszła dalej, ale chłopaki twierdzą, ze nie wypada, ze nie mozna miejscowych urazić. Zresztą - chłopakom chyba ten trunek naprawde smakuje! Eco chwali wiec napoje zwane “Dzikim Sadem”, chwali pod niebiosa, ze u nas takich nie ma, ze smak niepowtarzalny, ze co kolejne jego odsłony to lepsze. Bartek wiec bierze wszystko za dobrą monete i juz ciagnie ze sklepu trzy kolejne smaki. Ratunku! W moje gusta nie trafia to totalnie, probuje grzecznie napominac, ze “ja juz podziękuje”, ale tutaj owa metoda w zupelnosci nie działa. Próbuje wiec chowac butelki pod ławke, odstawiac na drugi koniec stołu albo chowac do plecaka - wszystkie te akcje nie są chyba zbyt dobrze widziane przez lokalna spolecznosc. Moje jedyne szczescie, ze babie w takich sytuacjach wiecej wypada, wiec za arbuzowy "Dziki Sad" wcisniety potajemnie w karimate w morde nikt nie zbiera ;)

Zdjecie na podsklepiu w mocno przetrzebionym składzie - wiekszosc miejscowych nie chcialo sie fotografowac. ech... takie dziwne czasy nastały..

zdjecie z aparatu eco


W koncu paleta smaków na zapleczu sklepu szczesliwie sie konczy. Jestesmy wolni. Plecaki mamy solidnie dociążone baterią lokalnej gościnności :)

zdjecie autorstwa eco


Chłopaki przy kazdym kroku bulgoczą jak bukłaki na wode - tyle litrów tej dziwnej, szampanopodobnej cieczy zostało w nich wpojone. Żegnamy świerżańskie podsklepie i jego bywalców. Dziekujemy n-ty raz za mozliwosc noclegu u zacierającego łapki Antyhanysa, u Alkoholika ze złymi psami oraz na bartkowej łace, gdzie zapewne odwiedzili by nas jedni, drudzy i pewnie wszyscy inni z wioski, ktorzy poki co o nas jeszcze nie uslyszeli. Mówimy, ze na dzis mamy jeszcze solidne kilometry zaplanowanej trasy. Co najmniej do Dorohuska. A kto wie? Moze i dalej.

Uffff… Lubie podsklepia, lubie ich klimat, lubie smak browara w wiejskie letnie popoludnie, ale nie 3 godziny w jednym miejscu! Niby tu bylo bardzo miło ale z czasem jakos atmosfera dziwnie gęstniała.

Prekursor domu wielorodzinnego. Jak widac nie tylko w “wielkopłytowcach” sa mieszkania klitki i sąsiedzi drzwi w drzwi ;)


Wspomnienie dawnych czasow. Z prywatnej posesji chyba zdekomunizowac nie moga?



Ostatecznie nie docieramy nawet do wsi Okopy. Zapadamy w brzozowy lasek na poboczu drogi. Lekko na górce, osłoniete od drogi i domów na horyzoncie. Tu jestesmy schowani.





Wieczorem troche sie jeszcze ukrywamy bo jakas młodzież staneła przy drodze autami i sobie miniimpreze robi. W takich własnie momentach sie cieszymy, ze nie ma z nami np. żadnego psa - zaczął by ujadać to bysmy tu zaraz cały kwiat lokalnej gównarzerii mieli…

A tak tamci podarli japy, panienki popiszczały, pobuczeli silnikami.. I pojechali. Zostalismy z szumem brzózek, nocnymi kwikami ptactwa, żabami w oddali (albo to są kumaki? Te co robią tak “uuuu” a nie kum kum ;) )

Zostalismy z światłem ogniska i z letnią nocą sam na sam. Ze spokojem, sielanką i dachem z gwiazd. To kwintesencja “podlaskich” wędrówek, które dla mnie zawsze “podlasiami” zostaną, nawet jak przyjdzie moze kiedys wędrowac w lubuskim ;)





zdjecie z aparatu eco


Poranek jest ciepły, leniwy i… niespodzianka!!!!! bardzo komarzy! Wiec znów sie okadzamy solidnie dymem brzozowych i sosnowych szczap!







Jeden z latających bzyków. Ten akurat zapozował i nawet nie chciał nas upalić!



A tu taki drobny przykład.. dlaczego kupowanie czerwonego namiotu byloby wedlug mnie pomysłem totalnie nietrafionym! ;)





cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-11-24, 20:31   

Cytat:
Juz nie pamietam czy to jeszcze boczna droga, czy juz głowna?

jeszcze boczna, niedaleko mostu przy tych stawach :)

Cytat:
Zresztą - chłopakom chyba ten trunek naprawde smakuje!

to chyba dobrze udawałem :lol Nie znoszę czegoś takiego - ni to piwo, ni to cydr, ni to coś innego. Jedno można wypić, zwłaszcza chłodne na kaca, ale tam to była przesada. Andrzej się podniecał, jakby pierwszy raz coś takiego dostał, już nie pamiętam, czy też grał, czy może rzeczywiście mu smakowało :D

Cytat:
Uffff… Lubie podsklepia, lubie ich klimat, lubie smak browara w wiejskie letnie popoludnie, ale nie 3 godziny w jednym miejscu! Niby tu bylo bardzo miło ale z czasem jakos atmosfera dziwnie gęstniała.

właściwie poza debilem co mieszkał w Żorach to nie czułem tam nic gęstego. Choć wiadomo, że jak towarzystwo jest coraz bardziej wypite, to później różnie może być.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-24, 21:42   

Pudelek napisał/a:

to chyba dobrze udawałem


Masz chlopie zdolnosci aktorskie! :D

Acz z drugiej strony i ty i eco wypiliscie rowniez te "sady" co wzieliscie na droge, juz nie pamietam czy poszly rano czy wieczorem, ale nie wylaliscie ich do rowu tylko w gardlo ;) (mnie to trzepie na samo wspomnienie ;) )

Pudelek napisał/a:
właściwie poza debilem co mieszkał w Żorach to nie czułem tam nic gęstego. Choć wiadomo, że jak towarzystwo jest coraz bardziej wypite, to później różnie może być.


Mnie sie jeszcze dosyc nie podobala reakcja Bartka i chyba jeszcze kogos na to, ze schowalam swojego "sada" w karimate przy plecaku. Pomyslalam, ze skoro kupil je dla mnie - to moge je sobie wziac na droge, wypic wieczorem, cokolwiek. A byl o to jakis kwas, foch i glupie komentarze. Potem niby twierdzili, ze nie musze go oddac ani pic na miejscu i ostatecznie trafilo do plecaka eco, ale cos jakos sie łamalo w atmosferze w strone, ktora nie do konca mi sie podobala. Ogolnie wyszlo ok, wspomnienia mam bardzo mile ale rowniez bardzo sie ciesze, ze nie spedzilismy tam kolejnej godziny.

A z debilem z Zorow to tez sytuacja ulegala jakiejs stopniowej eskalacji, bo najpierw mowil ze nie lubi Hanysow, a potem ze wam spusci wpierdol... ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-11-24, 21:44, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-11-24, 22:15   

Fajne te kwiaty. I namiot schowany w brzózkach.
Nie fajne te komary...ale to już pisałem? :)
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-11-25, 12:45   

buba napisał/a:
Acz z drugiej strony i ty i eco wypiliscie rowniez te "sady" co wzieliscie na droge, juz nie pamietam czy poszly rano czy wieczorem, ale nie wylaliscie ich do rowu tylko w gardlo

mój poszedł rano. Wtedy był pijalny, bo chłodny i nA lekkiego kaca w sam raz ;) No i jako pierwszy napój, bo po normalnym piwie to ta słodkość zabija :D

buba napisał/a:
A z debilem z Zorow to tez sytuacja ulegala jakiejs stopniowej eskalacji, bo najpierw mowil ze nie lubi Hanysow, a potem ze wam spusci wpierdol...

a mnie tak zachęcał do noclegu u niego, że zacząłem podejrzewać, iż jest homo :lol
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2018-11-25, 12:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-26, 00:08   

Pudelek napisał/a:
a mnie tak zachęcał do noclegu u niego, że zacząłem podejrzewać, iż jest homo


Szlag wie co w tym lbie sie lęgło - moze sobie pomyslal "chuj z tym ze Hanys, ale taaaaaki przystojny!!!" :lol :lol :lol
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-11-26, 00:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-26, 00:10   

laynn napisał/a:
Nie fajne te komary...ale to już pisałem?


Nie, wczesniej pisales ze lubisz komary i kazdej zimy za nimi teskisz! :P
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-27, 22:40   

Próbujemy łapać stopa do Dorohuska na przystankowej wysepce wśród pól. Źle by sie tu czekało na autobus w deszczu... Ruch jest znikomy wiec i ze stopem bardzo krucho. Komarom w to graj...

zdjecie z aparatu eco


W koncu przyjezdza autobus.



Dość pobieżnie zwiedzamy miejscowość. Mijamy wąsatego jegomościa pod daszkiem. Rozważamy czy to miał byc ktos znany i szanowany np. Piłsudski, czy moze jakis lokalny gajowy Marucha?

zdjecie autorstwa eco


Jest tez cienisty park i stary pomnik. Lekko zapomniany, zasypany liśćmi.







I tabliczka z dawnych lat, tez juz lekko spowita rdzawą poświatą.. Ta ulica sie juz tak nie nazywa.. Smutne, ze tysiace zwykłych, prostych żolnierzy, walczących z hitlerowcami i ginacych za Polske, zostało uznanych za złych i niewartych pamieci.. :(



Miłe dla oka miejsce. Dzis puste..



Wlasnie tu 3 lata temu szukałam jakis butów na targu. I nie znalazłam, bo mieli tylko obszyte cekinami balerinki, rózowe japonki, klapki na obcasie albo adidasy w kolorach markerow zakreslaczy . Nie bylo wyjscia - pojechałam na Ukraine w butach bez podeszw ;)




Po lekkim więc ogarnieciu atrakcji turystycznych Dorohuska rozpytujemy o knajpe. Taką, zeby cos tam mozna zjeść. Zaczepiamy kilka osób. Wszyscy zgodnie twierdzą, ze nie ma. Że moze dopiero gdzies przy samej granicy, ale to tez nie na pewno. Ale dzielny eco przygotowal sie do wyjazdu. I gdzies, przekopując internet, natknął sie na informacje o knajpie jakby cudem przeniesionej z dawnych lat, położonej gdzies przy torach kolejowych. Ja i Pudel nie mamy zbyt optymistycznego nastawienia - pewnie juz od dawna jej nie ma. Eco jednak idzie szukac. I znajduje! To jednak on mial racje, nie miejscowi. Sytuacja ta mocno zbija mnie z tropu. Zawsze uwazalam, ze najlepszą i najskuteczniejszą metodą szukania w terenie jest rozpytywanie lokalsów. A tu jednak kubeł zimnej wody na głowe - jednak tkwiłam w błędzie!

Połamane betonowe płyty prowadzą w tereny przykolejowe. Urzedy celne, rampy, włóczący sie tu i tam pogranicznicy. Przypylone, żwirowe pobocza, zapach smaru, liści i kwiatow bzu. Kałuże, w których przeglądają sie płynace po niebie obłoki. Zarosłe wysokim chwastem pobocza. Sznury ukrainskich tirów. Stara wieża cisnien. Biegający kierowcy z grubymi teczkami jakis papierow.







I bar! Taki jak powinien byc! To co potrzebuje do zycia kierowca szybko na trasie, lub w czasie dłuższej wymuszonej przerwy - żarcie, piwo, kibel, prysznic i disco polo z glosnika :) Lokal ma wybitnie charakter uzytkowy. Zmanierowany turysta raczej sie tu nie dowartościuje machając grubym portfelem, nie zazna luksusu i stylowych wnetrz wedle tegorocznej mody. Poszukiwacz przeszłości, podróży w czasie i klimatu wschodu jest narażony na zwariowanie z radosci :)









Pan Skarpetka w ataku! :D



A za barem składzik starych kolejowych podkładow. Hmmm.. i ognisko byloby tu z czego zrobic! To jedno z moich marzen - ognicho o zapachu karbolu czy jak sie tam nazywal ten impregnat, ktorym wonieje przykolejowe drewno? :D



Obok przy stoliku siedzą chłopaki z tirów. Opowiadają cos sobie o jakis beczkach co sie poprzewracały na pace i cos sie z nich wylało. I z taką cieknącą naczepą nie chcieli ich puścic przez granice.. Śmieją sie bo przygoda nie dotyczyła ich samych tylko była zaobserwowana. Cudze nieszczescie jednak zawsze jakos bardziej bawi niz wlasne ;)

W barze wisi na ścianie lista potraw. Pytam o kotleta czy nalesniki. Barman stanowczym glosem doradza gyrosa. Pudel tez wybiera inna potrawe. “Dzis polecamy gyrosa”. Chyba ostatecznie wszyscy go bierzemy. Ukraincy siedzacy obok tez. Wyglada na to, ze to bar z rodzaju tych, gdzie codziennie jest jeden gar świezego żarcia i jakies ochłapy w zamrażalniku dla wybrednych. Kilka razy w zyciu w takich chwilach uparłam sie na konretna potrawe i zawsze wyszłam na tym bardzo źle.

Hmmmm.. Czy to aby nie nasz gyros???



Uchwycone na żywo kronikarskie zapędy części ekipy ;) Jakby ktos byl ciekawy jak powstają te relacje - to właśnie tak:

zdjecie zrobione przez eco


Wokol nas panuje fajny pograniczny klimat. Zawsze tak jest. Pograniczne miejscowosci mają w sobie taki przedziwny mix spokoju z nerwowoscia. Niepowtarzalna atmosfera wymuszonego czekania, nauki cierpliwosci w pomieszaniu z kołujacymi myślami, kombinowaniem i niepokojem. Ta niepewnosc najblizszej przyszlosci - ile czasu tu jeszcze spedze albo czy kontrabanda tym razem spokojnie przejedzie czy nie. To zawsze czuc w powietrzu, te cudze emocje - nawet gdy ciebie totalnie nie dotyczą bo jestes tylko obserwatorem. Tak.. w ilu miejscach ten klimat zniknął, bo stracil racje bytu wraz z likwidacją granic…

Siedzimy tu dość długo. Nie wiem ile - mawia sie, ze szczesliwi czasu nie liczą. Są miejsca, z ktorych nie chce mi sie odchodzic. To jedno z nich. Pudel idzie sie wykąpac pod prysznicem, ja robie pranie i rozwieszam na parkanie okalającym bar.. Bzyczą czasem owady a czasem silniki tirów. Leniwe pograniczne popoludnie i my w samym jego centrum :)

Z Dorohuska jedziemy do Turki, jest plan wsiąść do tego samego autobusu, ktorym jedzie z Chełma Grześ.

Siadamy na przystanku. Do autobusu jeszcze chyba z 20 minut. Chłopaki maja zamiar jeszcze troche dzis pobiegac - kopsną sie zobaczyc lokalny pałac. Ja zostaje z bagażami. Wole oszczędzac noge, ktora boli cały czas. A poza tym ponoc pałac i tak nie jest opuszczony.. Ech.. wtedy to bym miała mega dylemat ;)

Dorohuski pałac w obiektywnie eco tak sie zaprezentował w to sloneczne, majowe popoludnie.



Przystanek zostanie mi w pamieci z kilku powodów. Zwieszające sie kiście pnączy, ktore pokonały nawet dachowy eternit, krata i mrowisko!







W Turce wysiadamy juz w pełnym składzie tegorocznego, wschodniego wypadu. Chwile dokazujemy na przystanku. Eco prezentuje jaja - wszystkie 10 :D



Klimat bocznych dróg...



Jak ładnie mozna prosto i tanio przyozdobic dom!



Rozważamy czy ktos tu mieszkana stałe w tym wagonie? I nie mam na mysli kota. Ścieżka niby wydeptana? Potem mijalismy go wieczorem . I świeciło sie światło. Szkoda, ze nie bylo okazji pogadac z gospodarzem...





Konik sprawia wrażenie zmartwionego o swą przyszłość...Przycupnął i zerka przed siebie z przestrachem. Moze jestem głupia ale jakos zawsze żal mi takich porzuconych zabawek.. Ech.. gdybym tak miała umiejętnosc teleportacji rzeczy - zaraz bym go wysłała na pewne lwowskie podwórko - tam by chociaż miał doborowe towarzystwo sobie podobnych - mogli by sobie wspominac dawne życie w ksiezycowe noce! ;)



A potem idziemy pod sklep. Z przodu juz sprawa wygląda rokująco. Jakas jakby rampa do wyładunku? Jakby dawniej był tu jakis punkt skupu, magazyny albo miejsce przeładunkowe? I moja ukochana trylinka! Jest trylinka - bedzie dobrze! To sie zawsze sprawdza!



A zasklepie jest jeszcze lepsze! Ławeczki, kibel, zarośla. Palety, kontenerki po napojach, pokruszony beton schodów zaplecza. I my! Znów nas zasysa na dłuzej… ;)





zdjecie z aparatu eco


Gdy juz czujemy sie w pełni nasyceni atmosferą wiejskiego podsklepia - ruszamy szukac miejsca na biwak.



Zmierzamy w strone jeziora. Kawałek przed nim skrecamy w las. Sosny, piachy, młodnik. Rodzaj lasu jaki buby kochają najbardziej. To chyba najbardziej urokliwy nocleg na całym tym wyjezdzie. Zapach żywicy, miekki suchy mech pod kuprem, ognisko na mikroskopijnej polance…



Bułka pieczona.



Skręcik odpalany żywym ogniem smakuje zawsze lepiej!



Poranek jest rownie uroczy! Sporo bażantów skrzeczy gdzies w oddali. Teraz, gdy błysneło słonko, mozna w pełni nacieszyc oczy pięknem otaczającego krajobrazu!







Nasze miejsce noclegowe z różnych rzutów i perspektyw.







Oddajemy sie obchodom kolejnej, “podlaskiej” tradycji - przyrządzaniu jajecznicy!











To nie jest piłka… To jest jajko! I ta radość na twarzy Eco! Taka szczera, piękna i nieudawana.



Wszystko mozna wyrazic gestami i mimiką. Jak widąc Grzesiowi propozycja dodania klapka do potrawy nie przypadła do gustu ;)



cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2018-11-28, 19:05   

Cytat:
W barze wisi na ścianie lista potraw. Pytam o kotleta czy nalesniki. Barman stanowczym glosem doradza gyrosa. Pudel tez wybiera inna potrawe. “Dzis polecamy gyrosa”. Chyba ostatecznie wszyscy go bierzemy. Ukraincy siedzacy obok tez. Wyglada na to, ze to bar z rodzaju tych, gdzie codziennie jest jeden gar świezego żarcia i jakies ochłapy w zamrażalniku dla wybrednych. Kilka razy w zyciu w takich chwilach uparłam sie na konretna potrawe i zawsze wyszłam na tym bardzo źle.

gyros był z gatunku tych, co człowiek się nie potruł, ale wspominać go z rozczuleniem nie będzie ;) Mam poważne podejrzenia, że to raczej nie było z garu "świeżego" jedzenia :lol

Cytat:
Wszystko mozna wyrazic gestami i mimiką. Jak widąc Grzesiowi propozycja dodania klapka do potrawy nie przypadła do gustu ;)

myślę, że chodziło o dym :D

nie pamiętam już, czy to jajko przeżyło zabawę :P
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2018-11-28, 19:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6098
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-11-28, 23:24   

Pudelek napisał/a:
gyros był z gatunku tych, co człowiek się nie potruł, ale wspominać go z rozczuleniem nie będzie Mam poważne podejrzenia, że to raczej nie było z garu "świeżego" jedzenia


Ale ze ci nie podchodzil w smaku czy miales jakies zoladkowe sensacje i podejrzewasz ze to po nim?

Moim zdaniem gyros jak gyros. Kilka w zyciu takowych zjadlam i zaden jakas szczegolnie szlachetna odmiana miesa nie byl. Ale osobiscie zjadlam go ze smakiem - w sensie cieple zarcie raz. Brzuch mnie tez nie bolal a ja raczej nie z tych co moga kamienie i gwozdzie wcinac ;)

Pudelek napisał/a:
myślę, że chodziło o dym


To juz by trzeba Grzesia zapytac :D

Pudelek napisał/a:
nie pamiętam już, czy to jajko przeżyło zabawę


No wlasnie mialam nadzieje ze ty pamietasz.. bo ja nie... jedyna nadzieja w eco!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
ecowarrior 


Dołączył: 19 Sty 2015
Posty: 99
Skąd: Zdzieszowice/Opole
Wysłany: 2018-11-29, 08:51   

buba napisał/a:

Pudelek napisał/a:
nie pamiętam już, czy to jajko przeżyło zabawę


No wlasnie mialam nadzieje ze ty pamietasz.. bo ja nie... jedyna nadzieja w eco!

Jedno się rozbiło, ale to było dopiero za jakiś czas. Uśmiech poznikał z twarzy, a zabawki zabrano :beczy
_________________
https://picasaweb.google.com/109840515031750955424
http://picasaweb.google.com/102994867625251629425
http://picasaweb.google.pl/ecowarrior83
http://ecowarrior1.fotosik.pl/albumy
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group