Dobromił
Dołączył: 09 Lip 2013 Posty: 14325
|
Wysłany: 2013-09-20, 08:58
|
|
|
Vision napisał/a: | Ustatkowałem się. |
To możesz zaśpiewać pieśn zespołu Kat:
"Statek mój płynie dalej,
gdzieś tam ... " |
_________________ Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu |
|
Iwona S
Dołączył: 22 Sie 2013 Posty: 244
|
Wysłany: 2013-09-20, 09:26
|
|
|
dagomar napisał/a: | Przeszliśmy przez Konia i Lodowy, schodziliśmy Sobkową Granią, gdy zaczęły walić pioruny. Schodzić dalej w spiętrzającym się terenie po ciemku było niepodobna, na grani nikt nie chciał siedzieć, w czasie nawałnicy wspinaliśmy się na z powrotem na Lodowy, przez Konia przebiegaliśmy prawie w gradobiciu i upiornym oświetleniu błyskawic, ja pierwszy niosąc w jednym ręku kłąb poręczówki, gdyż panie orzekły, że w takich warunkach chcą mieć jakieś zabezpieczenie ;-) .
W pewnym momencie w okolicy Zwornika łupnęło kilkanaście metrów od naszej grupy w dolinę, a idący z nami fizyk orzekł autorytatywnie, że już jesteśmy bezpieczni. Rzeczywiście, przestały świecić końcówki kijów w plecaku i opadły sterczące do tej pory mimo deszczu włoski.
Atmosfera się rozluźniła, ktoś idący w czapce stwierdził, że już wie, po co są kaski w górach, tak ma od gradu obolałą głowę, fizyk wyciągnął z plecaka składany parasol, a niżej podpisany jak stał, tak runął w jednej chwili w przepaść - płynąca potokami woda wypłukała grunt spod moich stóp.
Odruchowo wyciągnąłem przed siebie obydwa kije, jeden strzelił, ale drugi się tylko wygiął i utrzymał mnie zapierając się o dwa brzegi szczeliny, pod którą ziało tak ze 100m luftu.
Deszcz lał, mnie się zrobiło gorąco a pozostali patrzyli na mnie bez ruchu, jak na trupa, Zaraz też, już ostroznie i bez dowcipów, spokojnie i uważnie zeszliśmy w dolinę. |
Kapitalnie opisałeś to zdarzenie. Ja niewiele pamiętam oprócz nagłej ciemności i stoickiego spokoju Spaślaka. No i ten jego parasol mnie zabił. Nie zauważyłam też że spadłeś, dopiero Basia mi o tym powiedziała. Schodziliśmy wprawdzie później ostrożnie ale niezupełnie bez dowcipów bo znalazłam fotkę, na której wyraźnie widać że cieszę się że nas tam szlag nie trafił.
|
|