Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

O tym, jak nas zwiało z Tarnicy

Autor Wiadomość
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5768
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-12-16, 19:16   O tym, jak nas zwiało z Tarnicy



Październik w Bieszczadach. Miesiąc, w którym turyści lgną tu niczym muchy do miodu zwabieni perspektywą złotej polskiej jesieni, która piękne góry, jakimi są z pewnością Bieszczady, zmienia w coś niezwykle fascynującego.

Postanowiliśmy i my w tym roku ulec magii jesiennych Bieszczadach i wspólnie z Renatą wybraliśmy się w październiku na tydzień w te góry.

Zastanawiająco dużo naszych znajomych słysząc „Bieszczady” pytało: to nad Solinę? Kochani, zalew nad Soliną ma tyle wspólnego z Bieszczadami, to wycieczka na Gubałówkę z tatrzańskimi wędrówkami, to znaczy małe coś na rzeczy jest, ale nie do końca.

Na naszą kwaterę wybraliśmy sympatyczny domek z kilkoma pokojami do wynajęcia zlokalizowany na samym zachodnim skraju Wetliny, blisko żółtego szlaku prowadzącego na Przełęcz Orłowicza. Przyjechaliśmy tu w sobotę. Cztery godziny jazdy samochodem z Krakowa minęły w miarę szybko, mnie urzekły tereny Beskidu Niskiego za Duklą, gdzie w zasadzie skończyła się cywilizacja i jechaliśmy przez łagodnie pofalowane wzgórza z nielicznymi domostwami po drodze.

Jadąc do Wetliny zgarnęliśmy po drodze schodzącego ze Smereka turystę, trochę nam poopowiadał o tłumach na Połoninie Wetlińskiej i „przeciskaniu się na ścieżce”. Jak to z tymi tłumami na Wetlińskiej bywa, dowiecie się z drugiej relacji, na razie bierzemy w niedzielę na warsztat najdłuższą z planowanych przez nas tras bieszczadzkich, czyli pętlę z Wołosatego na Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec.

W Bieszczadach jesteśmy pierwszy raz w życiu, ale po tym co widzieliśmy, na pewno nie ostatni. Ponieważ jest to nasz bieszczadzki debiut, w planie są same klasyki, na niszowe góry i bezszlakowe chaszczowanie przyjdzie pora w następnych wyjazdach.

Prognoza pogody mówi, że w niedzielę ma być piękny, słoneczny dzień, tylko z samego rana ma się dość mocno zachmurzyć. Mimo to wyjeżdżamy wcześnie, bo trasa jest długa, a też nie wiemy jak będzie z parkingiem w Wołosatem, trzeba zakładać, że w niedzielę będzie dużo turystów i parking szybko się zapełni.

Na parkingu rano pustki. Kto rano wstaje… Pogoda na razie nie jest zachęcająca, ale potem przecież ma być ładnie. Rozpoczynamy wędrówkę planowaną pętlą.


pierwszy widok na Tarnicę

Po pierwszym odcinku z widokami na Tarnicę i okoliczne góry szlak znika w bieszczadzkim lesie. Pierwsze spotkanie z barierkami chroniącymi pobocza ścieżki przed zadeptaniem. Później częstym widokiem będą podobne ogrodzenia. Spotkałem się z takimi rok temu pod Śnieżką w Karkonoszach.









Nad głowami raczej ciemnawo i pochmurno. Idziemy dalej w nadziei na poprawę pogody.



Tuż przed ostatecznym wyjściem nad las wchodzimy na polanę widokową. Widok z niej na stronę południową źle wróży, widać że tam całkiem konkretnie leje. Dodam tylko, że ufni w prognozę pogody nie wzięliśmy ze sobą kurtek przeciwdeszczowych. Hazardowne to było.


Beskydec, Czeremcha, Beskid Wołosacki

Za tą polaną po niewielkim zadrzewionym odcinku las się kończy i przed nami otwarta przestrzeń aż do Przełęczy Bukowskiej, a tu zaczyna padać, a dodatkowo wieje jak diabli. Chowamy się w lesie, który na jakiś czas nas ochroni przed deszczem (przypominam o braku odzieży nieprzemakalnej). Ja chcę przeczekać złą pogodę, Renatę nosi do przodu. Czekamy. Na szczęście moja druga połówka ma w plecaku dwa arkusze metalizowanej folii, którą się owijają biegacze po zawodach. Zawsze to coś. Owijam się szczelnie, utykam jakoś rogi folii po kieszeniach i pod pupą, żeby przeczekać deszcz we względnej suchości. Siedzimy pod drzewem i widzimy jak deszcz i wiatr szaleją na zboczach Szerokiego Wierchu i nie chcą przestać. Część turystów idzie dalej, kilku czeka podobnie jak my korzystając z tej osłony, jaką teraz daje las. Siedzimy tam chyba godzinę. W międzyczasie deszcz ustępuje, wiatr trochę maleje, idziemy. Wychodzimy ponad las, przed nami otwarta bieszczadzka przestrzeń i Tarnica. W resztkach deszczu idziemy pod górę.


szlak na Tarnicę


Beskydec i pasmo Studnicy na Słowacji

Cały czas bardzo mocno wieje. Na Tarnicy nie ma wiele ludzi, pora jest jeszcze wczesna, a poza tym nikt się tam na długo nie zatrzymuje. Coś tam na szybko jemy, pijemy gorącą herbatę z termosu, ja robię kilka pamiątkowych zdjęć i schodzimy na dół. Na Przełęczy Pod Tarnicą postanowimy, co robić dalej.


wierzchołek Tarnicy


Szeroki Wierch, w oddali Połonina Caryńska i Wetlińska


Kopa Bukowska i Halicz





W trakcie krótkiego zejścia z Tarnicy pogoda się zaczyna poprawiać, zwłaszcza nad Kopą Bukowską pojawia się błękit nieba. Mówię do Renaty, żeby schodziła na przełęcz, ja szybko podlecę na Tarnicę jeszcze raz, bo warunki się poprawiają. Biegusiem pod krzyż, powtarzam ujęcia. Chmury tańczą pod bieszczadzkimi szczytami, niebanalnie jest.


Kopa Bukowska i Halicz


Szeroki Wierch






Kińczyk Bukowski, Pikuj, Pliszka

Ukochana czeka na przełęczy wraz z całkiem sporą grupką niezdecydowanych osób. Nieliczni turyści decydują się na dalszy marsz w stronę Krzemienia, część ludzi schodzi na dół do Wołosatego. Cały czas bardzo mocno wieje. Mówię, podejdźmy trochę na Szeroki Wierch, to jest parę minut, a potem zobaczymy co dalej.




Przełęcz Pod Tarnicą


Krzemień




zejście z Tarnicy


Szeroki Wierch

Nie dajemy rady wyjść, Renatę spycha ze ścieżki. Wracamy do Wołosatego.


Tarnica znad przełęczy

I tu w tej konkretnej sytuacji przydają się tam bardzo wyszydzane i irytujące schody na szlaku na Tarnicę. Gdyby ich nie było, to pewnie nie raz zaliczylibyśmy glebę na tym śliskim błotku, a tak stopnie zapewniają jakieś poczucie bezpieczeństwa w zejściu przy trudnych warunkach.


Beskid Wołosacki, Stinka


Beskid Wołosacki, Chresty


Tarnica




Beskid Wołosacki

W miarę schodzenia do Wołosatego pogoda się faktycznie poprawia, tzn. zachmurzenie znika. Cały czas mocno wieje, widać to po chmurach przesuwających się na niebie jak w przyspieszonym filmie. Wieje bardzo mocno nawet w lesie tuż nad Wołosatem, tam gdzie rano była cisza.












Wielka i Mała Rawka





Idziemy wzdłuż drogi i widzimy dwa rzędy aut zaparkowane wzdłuż. Pytamy się parkingowego, czy one tak mogą stać, bo w sumie jest zakaz. Odpowiada, że lubi tu wpaść policja i wystawić mandaty tym autom, więc on parkować na poboczu nie radzi. Opłata parkingowa wynosi 18 zł, mandat pewnie trochę więcej, kilka lat temu zapłaciłem za parkowanie na Krowiarkach na poboczu 100 zł i jeden punkt karny.

Z parkingu wracamy autem do Wetliny.

Pierwsza wycieczka w Bieszczady odbyta. Czy nieudana? Trochę tak, trochę nie, bo ten deszcz i wiatr zmuszające nas do skrócenia trasy nie były przyjemne, ale z drugiej strony liznęliśmy piękny fragment Bieszczad, a i wspomnienia z takiej wycieczki pozostaną niebanalne. Po południu tak mocno wiało, że pomimo słonecznej pogody pewnie i tak nie dalibyśmy rady pójść na Halicz oraz Rozsypaniec. Po odfiltrowaniu niekorzystnych warunków muszę powiedzieć, że Bieszczady mnie zauroczyły, to fascynujące góry, przynajmniej sądząc po tym fragmencie, który zobaczyliśmy.

A późnym popołudniem, jak w Wetlinie robi się piękna i słoneczna pogoda, idziemy na krótki spacer ponad wetliński Manhattan, czyli osiedle domów jednorodzinnych skupione wokół drogi, którą prowadzi żółty szlak na Przełęcz Orłowicza pod Smerekiem. Zażywamy popołudniowego słońca i cieszymy się pięknymi bieszczadzkimi widokami.




Połonina Wetlińska od Smereka po Hnatowe Berdo


Dział




Hnatowe Berdo

c.d.n.
Profil Facebook
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9269
Wysłany: 2020-12-16, 20:47   

Tutaj pogodowe zawirowania ci przeszkodziły w realizacji planów, szkoda ... Ja czekam, coś ty tam wymyślił dalej ;)
 
 
Wiolcia 


Dołączyła: 13 Lip 2013
Posty: 3458
Wysłany: 2020-12-16, 20:57   

Piszesz: "mnie urzekły tereny Beskidu Niskiego za Duklą, gdzie w zasadzie skończyła się cywilizacja i jechaliśmy przez łagodnie pofalowane wzgórza z nielicznymi domostwami po drodze". No właśnie, no właśnie, to jest to...
A co do Bieszczadów - pogoda bardzo, hmm, dynamiczna... W sumie najbardziej podoba mi się zdjęcie z popołudnia. To:



Ale określenie "Manhattan" na opisanie osiedla domków w Wetlinie brzmi tragicznie... O schodach też niewiele powiem. Pamiętam, jak było kiedyś i chyba mam spaczone podejście.
Za to na Wetlińskiej nie jest aż tak źle. Ludzi sporo, ale da się przeżyć.
Ciekawam kolejnych dni.
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5768
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-12-16, 21:51   

Wiolcia napisał/a:
Ale określenie "Manhattan" na opisanie osiedla domków w Wetlinie brzmi tragicznie... O schodach też niewiele powiem. Pamiętam, jak było kiedyś i chyba mam spaczone podejście.
Za to na Wetlińskiej nie jest aż tak źle. Ludzi sporo, ale da się przeżyć.
Ciekawam kolejnych dni.


Manhattan to nie jest moje określenie, takie tablice widniały w Wetlinie przy drodze.
Schody mi spasowały w tych specyficznych warunkach, pewnie gdyby było sucho, to miałbym opinię podobną do twojej.
A na Wetlińskiej to wiesz, kto rano wstaje...
Ostatnio zmieniony przez Sebastian 2020-12-16, 21:59, w całości zmieniany 1 raz  
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2020-12-16, 22:19   

Ależ się nie mogłem doczekać, Twej relacji.
Co do Niskiego, to Wiolcia już napisała, więc się powtarzać nie będę (czemu tam tylko tak daleko [--> na jedniodnwki]), czekam na relację za rok ;)
Co do wycieczki, zdjęć. Przypomniałeś mi z czym mi się te góry kojarzą. Z wilgocią i zimnem, pierwsza moja wizyta około roku 90, właśnie taka była...
No i moim zdaniem (ale nie bierz tego do siebie), to Twoje jedne z lepszych zdjęć, te z przebłyskami słońca, z jego walką z chmurami.
Czekam niecierpliwie na cd.

:) :) :)
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12247
Skąd: Bytom

Wysłany: 2020-12-16, 23:22   

Piękne, dynamiczne zdjęcia! Kilka ujęć masz takich nietypowych, fajnie się je oglądało, bo zwykle daje się dobrze znane kadry, a Ty pokazałes te Bieszczady troszkę inaczej.

także czekam na ciąg dalszy!
Profil Facebook
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2020-12-16, 23:28   

Sebastian napisał/a:
Wiolcia napisał/a:
Ale określenie "Manhattan" na opisanie osiedla domków w Wetlinie brzmi tragicznie...

Manhattan to nie jest moje określenie, takie tablice widniały w Wetlinie przy drodze.

Przez pewien czas był jeszcze podział na Dolny Manhattan i Górny Manhattan.
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2020-12-17, 07:37   

Pięknie pokazane Bieszczady, szczególnie tak jak Wiolcia mówi - w popołudniowej porze :-)

A w Wetlinie knajpa "Caryńska" to jeszcze istnieje?
 
 
Sebastian 


Wiek: 51
Dołączył: 09 Lis 2017
Posty: 5768
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-12-17, 07:59   

Piotrek napisał/a:
A w Wetlinie knajpa "Caryńska" to jeszcze istnieje?


Nie kojarzę jej, ale może istnieje. Z knajpami w Wetlinie to był ten problem, że w weekendy się nie dało z nich korzystać, takie były do nich kolejki, w tygodniu było na szczęście luźniej.
Profil Facebook
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2020-12-17, 08:50   

Przypuszczam, że i tak się cała Wetlina zmieniła od czasu gdy tam byłem lata temu.
A o knajpe pytam, bo sentymentalne wspomnienia z niej mam i tak mnie zaciekawiło, czy dotrwała do czasów obecnych :-)
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14274
Wysłany: 2020-12-17, 13:50   

Piotrek napisał/a:
A o knajpe pytam, bo sentymentalne wspomnienia z niej mam


Jakbyś jej nie pamiętał to by było ok :)
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2020-12-17, 13:57   

:D
No w sumie racja
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2020-12-17, 14:38   

Cytat:
mnie urzekły tereny Beskidu Niskiego za Duklą, gdzie w zasadzie skończyła się cywilizacja i jechaliśmy przez łagodnie pofalowane wzgórza z nielicznymi domostwami po drodze.


To nie kusilo zeby odpuscic Bieszczady i zostac tam? :)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2020-12-17, 14:41   

Piotrek napisał/a:

A w Wetlinie knajpa "Caryńska" to jeszcze istnieje?

W którym miejscu ta knajpa się znajdowała ?
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10830
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2020-12-18, 06:50   

Ona była w okolicy centrum, po prawej stronie jadąc w górę wsi ale jeszcze przez głównym przystankiem PKS. Budynek duży, piętrowy i w nim była knajpa. Miała taki całkiem normalny, prosty wystrój, drewniane stoliki i działała przez lata.
Mgliste wspomnienia, bo to daaawno temu było. Teraz przejechałem googlami przez wieś i możliwe, że to Zajazd pod Połoniną :-) , a przynajmniej to jedyny budynek, który mi się skojarzył.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group