Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Na weekend do Lwowa.

Autor Wiadomość
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2019-04-16, 23:24   

Pudelek napisał/a:
gar napisał/a:
t;]W Prawdzie załapałeś się na muzykę na żywo ?

Tak, w niedzielę grała orkiestra. Ludzie tańczyli i klaskali w dole. Prawda ma bardzo rozbieżne opinie - jedni są nią zachwyceni a inni mówią, że dziadostwo. Prawda, nomen omen, jak zwykle tkwi po środku. Szkoda tylko, że nie widziałem u nich piwa "Putin ch..j", musiałem wybrać innego polityka :lol

Zgadzam się, że prawda (nomen omen) tkwi pośrodku. Kogo wybrałeś: Trump, Obama, Trudeau czy Merkel ?
Mogłeś sobie odbić i kupić papier toaletowy z Putinem (dostępny na targowisku i nie tylko).
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-04-17, 09:42   

gar napisał/a:
Mogłeś sobie odbić i kupić papier toaletowy z Putinem (dostępny na targowisku i nie tylko).


On jest podrabiany! tzn. geba polityka jest tylko na samym poczatku, jakby na pierwszym zwoju a dalej jest normalny bialy papier... Oszustwo totalne...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-17, 21:18   

gar napisał/a:
Trump, Obama, Trudeau czy Merkel ?

Trudeau :) najbardziej mi pasował smakowo i w sumie "kulturowo" :D

buba napisał/a:
Oszustwo totalne...

jak i cały Putin :lol
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-17, 21:19   

gar napisał/a:
Mogłeś sobie odbić i kupić papier toaletowy z Putinem (dostępny na targowisku i nie tylko).

aa, w sklepie na rynku z pamiątkami były koszulki z napisami i rysunkami o Putinie :)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-04-17, 22:30   

Pudelek napisał/a:

buba napisał/a:
Oszustwo totalne...

jak i cały Putin :lol


No nie? Ponoc to juz nie ten sam co na poczatku. ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2019-04-17, 22:56   

buba napisał/a:
gar napisał/a:
Mogłeś sobie odbić i kupić papier toaletowy z Putinem (dostępny na targowisku i nie tylko).


On jest podrabiany! tzn. geba polityka jest tylko na samym poczatku, jakby na pierwszym zwoju a dalej jest normalny bialy papier... Oszustwo totalne...


W zeszłym roku kupiłem porządny. Putin był do samego końca :)
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 834
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2019-04-17, 22:59   

Pudelek napisał/a:
gar napisał/a:
Trump, Obama, Trudeau czy Merkel ?

Trudeau :) najbardziej mi pasował smakowo i w sumie "kulturowo" :D


Ja też dla siebie wziąłem Trudeau, ale głównie dla tego, że pozostałę już próbowałem. Dla rodziny i znajomych przywożę Putina (o ile jest) i Frau Ribbentrop (najciekawsze etykiety), rzadziej Obamę lub Trumpa.
Ostatnio zmieniony przez gar 2019-04-17, 22:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-18, 14:55   

Lwowska starówka nie jest zbyt rozległa: spacer z jej jednego końca na drugi zajmie maksymalnie 10 minut, a odległość jaką przebędziemy wynosić będzie 500-600 metrów. Między dawnymi murami miejskimi toczyło się główne życie miasta od średniowiecza do XIX wieku, kiedy to "rozlało się" ono także po sąsiednich dzielnicach.

Serce stanowi oczywiście rynek (Площа Ринок) w kształcie prostokąta. Wytyczono go wkrótce po lokacji miasta, czyli jeszcze w 14. stuleciu. W centralnym miejscu wznosi się ratusz, a otaczają go 44 kamienice w różnych stylach architektonicznych.

Czytając przewodnik sprzed kilkunastu lat można tam znaleźć informacje, że rynek (...) nieco opustoszały pozostaje na uboczu głównego nurtu życia. To już dawno nieaktualne: co prawda mieszkańcy swoje sprawy załatwiają zapewne w innych miejscach, ale przez główny plac Lwowa przewijają się codziennie tysiące turystów. Najczęściej słychać język polski, lecz sądzę, że procentowo przybysze znad Wisły i Odry nie stanowili większości zwiedzających (przynajmniej podczas mojej wizyty, w długie weekendy sytuacja na pewno się zmieni).


Z tłumami trzeba się pogodzić: w epoce tanich lotów Lwów ze swoimi nadal niskimi cenami, bogatą historią i architekturą będzie działał jak magnes. Zwłaszcza, gdy trafi się na ładną pogodę. Nie ma możliwości przedarcia się przez starówkę bez zostania zaczepionym z propozycją wycieczki.

Jeśli chcemy zobaczyć rynek prawie pusty to należy przyjść rano, kiedy turystyczne towarzystwo odsypia gorączki ostatniej nocy.




Zwiedzanie zaczęliśmy od ratusza. To spora konstrukcja zajmująca większość placu, z daleka przypominająca pałac lub koszary.


Podobnie jak wiele innych budynków ciężko objąć go na jednym zdjęciu lub z normalną perspektywą. Czasem próbowałem robić panoramę z kilku ujęć, ale i tak efekty zazwyczaj były niezadowalające, zatem proszę o wybaczenie, jeśli coś będzie wyglądać pokracznie ;) .

Obecny obiekt jest bodajże trzecim w tym miejscu. Pierwszy gotycki stanął w XIV wieku, drugi ponad sto lat później, a następnie go przebudowano w stylu renesansowym. Posiadał wieżę wysoką na 58 metrów, która runęła w lipcu 1826 roku zabijając 8 osób. Katastrofa była o tyle nieoczekiwana, iż kilka godzin wcześniej specjalna komisja stwierdziła, iż wieża jest co prawda w złym stanie technicznym, ale nie grozi jej upadek...

Po tym tragicznym wydarzeniu wzniesiono zupełnie nowy ratusz o klasycystycznych rysach. Też miał pecha, gdyż spłonął w czasie Wiosny Ludów, gdy Austriacy bombardowali miasto. I znowu musiał zostać odbudowany. Z powodu swej ciężkiej sylwetki wielu dawnym mieszkańcom się nie podobał, podnoszono kwestię, że jest brzydki.


Nowa wieża ma 65 metrów i ma być jest najwyższą tego typu na Ukrainie. Można, a nawet powinno się na nią wejść (wstęp kosztuje 30 hrywien), choć trzeba pokonać ponad 300 sfatygowanych schodów.


Na klatce schodowej co rusz mijamy się zakonnicami i ojczulkami w czarnych kieckach udających się na jakąś konferencję. Z kolei na samym dole umieszczono witraż z obecnym herbem Lwowa.



Z tarasu na szczycie wieży mamy dookolną panoramę miasta. Rzędy różnokolorowych dachów, beczułki kościołów, pasy zieleni a w tle blokowiska.







Na wschodzie bliski horyzont zamyka Wysoki Zamek (Висо́кий За́мок) i kopiec Unii Lubelskiej. Tam nie udało nam się dotrzeć, zresztą całość wygląda na mocno zarośniętą (ale podobno z ładnymi widokami o poranku).


W drugą stronę widać Sobór św. Jura i kościół św. Elżbiety. Szero-zielona przestrzeń po lewej to park Iwana Franki a budynek z zieloną kopułą mieści siedzibę kolei (kiedyś Dyrekcję Okręgową PKP).


Cytadela wybudowana przez Austriaków w latach 50. XIX wieku, obecnie hotel.


To co bliżej, czyli podwórze wewnętrzne ratusza...


...i kamieniczki.





Tarasy na dachach i wąskie przejścia.



Wracamy na powierzchnię.

W każdym z rogów rynku stoi fontanna z rzeźbą przedstawiająca postać z mitologii antycznej: Neptuna, Dianę, Amfitrytę, Adonisa. W Kraju Rad Neptunowi obcięto trójząb, bo za bardzo kojarzył się z ukraińskim tryzubem.




Jak już pisałem - domów przy rynku jest 44. Najstarsze pochodzą z XVI wieku - to m.in. tzw. kamienica Bandinellich (na zdjęciu po lewej stronie). Nazwa pochodzi od włoskiego kupca, który założył w 1619 pierwszą pocztę we Lwowie. Podróż przesyłek do Italii trwała dwa tygodnie.

W środku zielona rokokowa kamienica Wilczków, a zasłonięto, niestety, Czarną Kamienicę, chyba najbardziej znaną z powodu czarnej elewacji (według jednej teorii ściemniała ona ze starości, według drugiej została od razu pomalowana na taki kolor). Uznawana jest za jeden z najpiękniejszych przykładów renesansowego budownictwa mieszczańskiego Rzeczpospolitej Obojga Narodów.


Kamienica Bandinellich była przeze mnie najczęściej fotografowana, bowiem ładnie oświetlało ją słońce i tworzyła ciekawą kompozycję wraz z wieżą kościoła dominikańskiego :) .


Przyglądamy się dalej wschodniej pierzei: pod numerem 6 znajduje się Kamienica Królewska. Przez pewien okres jej właścicielami byli Sobiescy - Jakub, a potem jego syn Jan, król Polski, który przebudował ją na okazałą rezydencję. We wnętrzach, podobnie jak w kilku innych kamienicach, mieści się muzeum, ale o tym napiszę trochę niżej.

Ukraińcy używają dzisiaj częściej nazwy Pałac Korniakta (Палац Корнякта, od pierwszego rezydenta - greckiego kupca). Na szczycie fasady widać postać króla wraz z orszakiem.



Końcowe budynki pierzei to także pałace: dawna siedziba arcybiskupów łacińskich oraz pałac Lubomirskich. W tym pierwszym (wyższy, po lewej) bywał m.in. król Zygmunt III, a w 1673 zakończył żywot Michał Korybut Wiśniowiecki. W tym drugim przez prawie 40 lat rezydowali gubernatorzy Galicji.


W pierzei południowej można podziwiać kamienicę nr 14 należącą w przeszłości do weneckiego kupca, ale podczas naszej wizyty była osłonięta rusztowaniami.


Pierzeje zachodnią zamyka po prawej stronie były Dom Handlowy Zipperów z początku XX wieku -teraz w nim działa Teatr Piwa "Prawda" (Театр пива "Правда") oblegany przez miłośników piwa oraz wszystkich innych, którzy znaleźli go na liście "must see in Lviv".


Pierzeja południowa z popularnymi i już nie tak tanimi (jak na Ukrainę oczywiście) restauracjami.



Detale.






Na zdjęciach widać, że niemal wszystkie kamienice są wyremontowane (z zewnątrz) i gdyby nie napisy w cyrylicy, to na pierwszy rzut oka można by nie uwierzyć, że jesteśmy na Ukrainie. Rzecz jasna to taka mała pokazówka dla turystów, gdyż w bocznych ulicach ściany sypią się na głowę (dosłownie i w przenośni), ale w końcu większość ruchu cudzoziemców koncentruje się właśnie tutaj.



Wśród przechadzających się dojrzałem samego Freddy'ego Krugera - aż boję się pomyśleć do czego zachęcał :D .


Wspominałem już o muzeach: bezpośrednio na rynku zapraszają co najmniej 3 oddziały Lwowskiego Muzeum Historycznego (Львівський історичний музей). Instytucja ta powstała w 1940 w oparciu o zbiory polskiego Muzeum Historycznego Miasta Lwowa założonego już w 1891 roku.


Czarna Kamienica była zamknięta z powodu remontu, więc najpierw zajrzeliśmy pod numer 24 do Kamienicy Gieblowskiej z okresu renesansu. W środku znajduje się wystawa opisująca historię "zachodniej Ukrainy" mniej więcej do końca XVIII wieku. Aranżacja wyraźnie trąciła myszką (gdzie te innowacyjne multimedialne muzea z innych części Europy?), ale była dość ciekawa. Frekwencja nie powalała; oprócz nas jedynie jakaś para z zagranicy.



Nie mogło braknąć poloników, w tym dość znanego obrazu alegorii przedrozbiorowej Rzeczpospolitej.



Panorama Lwowa z XVIII wieku i drewniany fragment sieci wodociągowej z tamtego okresu (pierwsze wodociągi powstały w 1407 roku).


Fragmenty obrazu przedstawiającego jakąś bitwę wojsk polsko-litewskich. Już nie pamiętam dokładnie z kim, ale chyba z Tatarami albo Turkami.



Sama kamienica jest interesująca: czteropiętrowa, z trzeszczącymi wiekowymi schodami, a szklany sufit zwieńczony był herbem miejskim. W 1707 roku gościł w niej car Piotr Wielki, próbujący pozyskać Polskę do wojny ze Szwecją.


Kolejny oddział muzealny działa w opisywanej Kamienicy Królewskiej. Niegdyś było to Muzeum Narodowe im. króla Jana III. Zawieruchy wojenne i grabieże czasów radzieckich przetrwały sale pałacowe z czasów panowania Sobieskiego. Aby je zwiedzić należy ubrać na buty nieśmiertelne kapcie.

W wnętrzach monarcha bywał wielokrotnie, zaprzysiągł w nich m.in. traktat Grzymułtowskiego - pokój wieczysty z Carstwem Rosyjskim z 1686 roku, oddający Moskwie spore połacie na wschodzie, w tym Kijów. Co ciekawe - sejm zatwierdził umowę dopiero prawie wiek później, niedługo przed rozbiorami.



To już zjawiło się więcej turystów, wychodząc minęliśmy się z bandą dzieciaków powodującą hałas przypominający startujący samolot.

Drugą atrakcją kamienicy jest jej dziedziniec nazywane kiedyś Małym Wawelem. Sobiescy w czasie przebudowy faktycznie nawiązali stylistyczne do krakowskiego zamku. Ukraińcy woleli o tym nie pamiętać i bezpiecznie używają określenia "Włoskie podwórko" (Італійський дворик).



Warto zacząć zwiedzanie Lwowa właśnie od rynku. Możliwe nie będzie nam dane zażyć ciszy i spokoju, ale to nic nowego w dużych i popularnych miastach. Choć widać, że miejscowi zdążyli się do tego już przyzwyczaić :D .
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-04-18, 16:29   

Cytat:
Trudeau


Kim jest ten koles i co zrobi na tyle kontrowersyjnego/spektakularnego ze jest nielubiany? i kto go nie lubi? Bo o wszystkich pozostalych to chcac nie chcac slyszalam, nawet stroniac od polityki ciezko aby te nazwiska nie obily sie o uszy/oczy.

Wyszukiwarka mi powiedziala ze to kanadyjski politytyk/celebryta. Ale zeby az na lwowski papier zawedrowac?? To trzeba sie czyms chyba porzadnie zasluzyc!

gar napisał/a:

W zeszłym roku kupiłem porządny. Putin był do samego końca


Kurde, to ja trafilam na jakiegos oszusta.. :( No i glupio wyszlo bo wzielam dwie rolki i to na prezent... A na granicy trafilam jeszcze na jakiegos sympatyka, bo jak znalazl ten papier to od razu przestal byc mily i mi przetrzepal caly plecak.. A na koniec sie okazalo ze papier wybrakowany...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-04-18, 16:36, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
telefon 110 


Dołączył: 20 Wrz 2014
Posty: 2046
Wysłany: 2019-04-18, 16:45   

buba napisał/a:
Cytat:
Trudeau


Kim jest ten koles i co zrobi na tyle kontrowersyjnego/spektakularnego ze jest nielubiany? i kto go nie lubi? Bo o wszystkich pozostalych to chcac nie chcac slyszalam, nawet stroniac od polityki ciezko aby te nazwiska nie obily sie o uszy/oczy.

Wyszukiwarka mi powiedziala ze to kanadyjski politytyk/celebryta. Ale zeby az na lwowski papier zawedrowac?? To trzeba sie czyms chyba porzadnie zasluzyc!



Jest mocno ciotowaty i ma lepkie łapki.
https://www.tvp.info/4167...premiera-kanady

A Kanadyjczycy ukraińskiego pochodzenia stanowią liczną i prężną grupę społeczną.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-18, 17:58   

buba napisał/a:
Kim jest ten koles i co zrobi na tyle kontrowersyjnego/spektakularnego ze jest nielubiany? i kto go nie lubi?

ale ja nie napisałem, że jest nie lubiany :P Obama też miał swoje piwo, a sporo ludzi go lubiło. Wydaje mi się, że Prawda po prostu co jakiś czas bierze jakiegoś polityka na swój cel. Żaden z Polski chyba jeszcze nie dostąpił tego zaszczytu :lol

buba napisał/a:
to kanadyjski politytyk/celebryta.

premier
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-04-18, 18:14   

Cytat:
Wracamy na powierzchnię

Jak to po wyjściu z podziemi bywa... :D
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-18, 19:45   

Z góry też można wrócić na powierzchnię :)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-21, 18:39   

Lwów można śmiało określić jako miasto świątyń - przed wybuchem II wojny światowej samych tylko kościołów rzymskokatolickich było ponad 40. Do tego należy doliczyć obiekty innych wyznań. Ponad pół wieku później prawie wszystkie istnieją nadal, choć często zmieniły swoją funkcję. Większość z tych najważniejszych znajdowało się w granicach Starego Miasta.

Jedną z najstarszych i najwyższych rangą jest gotycka Katedra Łacińska, której pełna nazwa brzmi Bazylika archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Архікафедральна базиліка Успіння Пресвятої Діви Марії). Nie sposób jej przegapić, gdyż stoi w rogu rynku. Z racji gęstej zabudowy najlepiej ogarnąć ją wzrokiem z wieży ratuszowej.


Spod samych murów trudno zrobić "normalne" zdjęcie ;) .


Jej budowę rozpoczęto za panowania Kazimierza Wielkiego, poświęcono w 1405 roku, ale prace wykończeniowe ciągnęły się jeszcze kilkadziesiąt lat. W późniejszych wiekach zmieniano jej wygląd na styl barokowy, a następnie częściowo znowu wracano do gotyku.

We wnętrzach doszło do kilku wydarzeń ważnych dla historii Rzeczpospolitej: w 1656 roku słynne "śluby lwowskie" złożył Jan Kazimierz, a 21 lat później ochrzczono przyszłego króla Stanisława Leszczyńskiego. W pierwszym przypadku deklaracja królewska polepszenia sytuacji chłopów i mieszczan okazała się nic niewarta, a w drugim historia potoczyła się nawet jeszcze gorzej, gdyż monarcha rodem ze Lwowa odgrywał jedynie rolę szwedzkiej marionetki.

Główne wejście do katedry zamurowano w XVIII wieku w ramach sprzeciwu po zajęciu miasta przez Austriaków, więc wchodzi się z boku, pod nigdy niedokończoną drugą wieżą.

W nawie głównej miesza się surowość średniowiecza z barokowym przepychem. Polichromia na suficie pochodzi mniej więcej z okresu I rozbioru.



Bardziej bogato jest w bocznych nawach i kaplicach - najstarszą z nich jest widoczna na pierwszym zdjęciu kaplica Wiśniowieckich.



Ołtarz główny powstał w podobnym czasie co polichromia i prezentuje styl rokokowy, z kolei otoczenie to neogotyk z 19. stulecia.


Umieszczono w nim kopię obrazu Matki Bożej Łaskawej (oryginał przebywa "na wygnaniu" w Lubaczowie). Powyżej znajduje się ciekawy witraż przedstawiający Maryję jako Królową Korony Polskiej. W jego górnej części zasłonięto (być może celowo) herby Korony, Litwy i Rusi.



Katedra miała sporo szczęścia w poprzednim wieku i nie została zbytnio poszkodowana. Działania wojenne nie poczyniły większych szkód w zabudowie, a w okresie ZSRR kościół był normalnie otwarty dla wiernych (jako jeden z dwóch kościołów rzymskokatolickich we Lwowie). Nie dokonano też przymusowej ukrainizacji, a przynajmniej nie takiej rzucającej się w oczy. W oczywisty sposób musiałem porównać to ze swoimi ojczystymi stronami: na Śląsku nie ma żadnej świątyni, która zachowałaby tak niemiecki charakter po zmianie granic. Wszystko zostało dość skutecznie spolonizowane. Czy mogę sobie wyobrazić w centrum polskiego Wrocławia bazylikę sercem będącą jeszcze w Breslau? Raczej nie. Takie przemyślenia nachodziły mnie co krok, zwłaszcza w kontekście nieustannych żalów, jacy to źli są ci Ukraińcy, bo tak wymazują przeszłość...

Polskość widać bardzo wyraźnie i to także w tej negatywnej formie: głośne przepychające się jednodniowe wycieczki, strzelające flesze, melodyjki i rozmowy o dupie Maryny przez telefony, musiał się też znaleźć obraz JPII w jednej z kaplic. W ogólnym rozrachunku, pomimo ładnego wnętrza, podobało mi się tu chyba najmniej wśród wszystkich odwiedzonych kościołów.


Ktoś dostał objawienia ;) .

Częścią kompleksu bazyliki jest kaplica Boimów (Каплиця Боїмів), a oficjalnie Trójcy Świętej i Męki Pańskiej. Stoi kilka metrów od świątyni na terenie nieistniejącego już cmentarza. Kiedyś był to obiekt wolnostojący, teraz przylega do kamienicy.



Wybudowano ją na początku XVII wieku jako miejsce spoczynku tytułowego rodu Boim (Boym) przybyłego z Siedmiogrodu razem ze Stefanem Batorym. Elewacja z piękną rzeźbiarską dekoracją została oszpecona plakatami wzywającymi do uwolnienia przez Rosję ukraińskich więźniów politycznych. Rozumiem, że cel ma być szczytny, ale czemu to wieszać akurat tutaj??


Wnętrze również robi wrażenie, zwłaszcza kopuła z 36 kasetonami z których wyłaniają się postacie aniołów, świętych i proroków.






Przewinęła mi się przez uszy legenda, że przez dłuższy czas żaden ksiądz nie chciał jej poświęcić. Powodem miał być diabeł widoczny obok cieszącego się srebrnikami Judasza. Szukałem go długo i w końcu znalazłem, ale przypomina on raczej szczerzącego zęby psa!


Blisko katedry znajduje się dawny kościół św. Piotra i Pawła jezuitów. Postawiony w latach 1610-1635 i wzorowany na rzymskiej świątyni Il Gesù, która była pierwowzorem dla wielu barokowych budowli w Europie.



Po II wojnie światowej władze radzieckie zamieniły go w magazyn książek oraz czasopism, składowano w nim m.in. zbiory Ossolineum, których nie przekazano Polsce. Warunki ich przetrzymywania nie miały nic wspólnego z ochroną starych druków, jednocześnie niszczało też wnętrze.

Wreszcie w 2010 roku postanowiono budynek opróżnić (transport książek odbywał się czasem w skandalicznych warunkach) i ustanowić go kościołem garnizonowym obrządku bizantyjsko-ukraińskiego (grekokatolickiego). Ponownie jest poświęcony Piotrowi i Pawłowi (Гарнізонний храм святих апостолів Петра і Павла).

W środku niespodzianka: las rusztowań. Od kilku lat trwają intensywne polsko-ukraińskie prace renowacyjne. Gruntownie odnowiono m.in. część malowideł, których teraz i tak prawie nie widać. Perła polskiego baroku ma odzyskiwać swój blask jeszcze długo.



W lewej nawie sztandary i zdjęcia przypominają o ofiarach wojny w Donbasie.


We wschodniej części starówki należy zerknąć na kościół dominikanów, dzisiaj greckokatolicką cerkiew Najświętszej Eucharystii (Церква Пресвятої Євхаристії). To kolejny cenny barokowy zabytek i kolejny, który bardzo trudno objąć aparatem.




Domikanów pozbyto się we wiadomym okresie, a następnie urządzono w środku magazyn cementu (w budynku klasztoru Muzeum Religii i Ateizmu, które w zmienionej formie działa do tej pory). Czczony jako cudowny obraz Matki Boskiej Zwycięskiej znalazł się w Gdańsku. Do wiernych katolickich (choć - jak już pisałem - wschodnich) kościół wrócił dopiero w latach 90. ubiegłego wieku.

Tutaj najmniej udało mi się zobaczyć, bo akurat trwała msza i ksiądz mocno się trudził podczas kazania :P .


Kościół św. Andrzeja i klasztor zakonu bernardynów to również barok, łączący wzorce włoskie i flamandzkie. Wybudowano go w podobnym czasie co obiekt jezuicki, ale poza murami miejskimi, został więc ufortyfikowany jako osobny kompleks obronny.


Na górze fasady herby Polski i Litwy.


Na placu przed kościołem (niegdyś Berdnardyńskim, teraz Soborowym) strzela w niebo kolumna św. Jana z Dukli, którego relikwie kiedyś znajdowały się w klasztorze.


Po ostatniej wojnie wywieziono je do nowej Polski i ostatecznie wylądowały w rodzinnej miejscowości świętego (figurę świętego na słupie zastąpiono... wazą). Miejsce mnichów zajęli archiwiści, a kościół stał nieużywany. Na szczęście go wyremontowano i przekazano pod dozór Lwowskiej Galerii Obrazów, więc wnętrza są w niezłym stanie. Bogactwo zdobień wręcz kłuje w oczy.



W 1991 roku stał się greckokatolicką cerkwią i dziś opiekują się nim bazylianie.


Nieliczną, ale widoczną grupą narodowościową byli kiedyś Ormianie. Osiedlili się oni we Lwowie jeszcze przed lokacją miasta i przyłączeniem do Polski. Wśród nich było wielu kupców, a społeczność należała do warstw zamożniejszych. W kolejnych wiekach praktycznie całkowicie się spolonizowali, jednak utrzymywali odrębność religijną.

Pierwsze ormiańskie kościoły w mieście powstały w XIV wieku i z tego okresu pochodzi część katedry pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (Вірменський кафедральний собор Успіння Пресвятої Богородиці). Poświęcono ją w 1363 roku, jest więc prawdopodobnie najstarszą nadal istnieją świątynią na terenie Starego Miasta (przypominam, że chodzi mi stricte o obszar starówki otoczony murami obronnymi). Z biegiem czasu kościół był odbudowywany, przebudowywany i poszerzany.

W 1630 roku lwowski biskup ormiański złożył katolickie wyznanie wiary, które stało się początkiem kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego i w jego strukturach katedra funkcjonowała do 1945 roku.

Z zewnątrz świątynia wygląda niepozornie, przypomina klimaty kaukaskie i bałkańskie. Pierwszy kościół miał nawiązywać do kolonii ormiańskich na Krymie.


Arkadowe krużganki dołączono w 15. stuleciu.


Wysoka jest za to dzwonnica z 1571 roku stojąca przy ulicy, a jakże, Ormiańskiej (Вірменська, Wirmenśka).


Inna perspektywa z poziomu ratusza:


Dziedziniec południowy to dawny cmentarz. W środku rokokowa kaplica Męki Pańskiej.


Tzw. Zaułek Ormiański - po prawej stronie dawny pałac arcybiskupów ormiańskich.


Do wnętrza świątyni wchodzi się od ulicy Krakowskiej (Краківська, Krakiwśka) przez bramę którą łatwo przeoczyć. Przy drzwiach oparto o ścianę kilka nagrobków zapisanych w języku armeńskim, łacińskim i polskim.


W środku także nie można narzekać na nadmiar przestrzeni, ale i Ormian nigdy nie było aż tak wielu, aby się nie pomieścili (na początku XX wieku ich liczbę w całej Galicji szacowano na ponad 5 tysięcy osób).

Wystrój wewnętrzny jest efektem wielkiego remontu zakończonego w międzywojniu, powstało wtedy większość polichromii. Panujący półmrok nadaje temu miejscu specyficznego klimatu, ale też nie pozwala dobrze przyjrzeć się detalom.


Po zaprowadzeniu komunistycznego raju niemal wszyscy Ormianie opuścili Lwów, katedrę jako obiekt kultu zamknięto. Pełniła rolę magazynu galerii obrazów. Ściany zaatakowała wilgoć i grzyb. Po upadku komunizmu rozpoczęto starania o ponowne otwarcie świątyni i ostatecznie w latach 2000-2003 stopniowo wracała do swej roli, choć już w innych strukturach religijnych. Polscy Ormianie obrządku katolickiego, którzy nie opuścili swego miasta, stanowią grupę liczącą zaledwie 20-30 osób. Liczniejsi okazali się powojenni przybysze z Armenii, wierni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, niezależnego od Watykanu i to właśnie oni stali się nowymi właścicielami katedry. Z jednej strony było to podejście pragmatyczne, z drugiej zachowano się nieładnie, nie zapraszając na konsekrację dawnych gospodarzy.

Pomijając wieczne prztyczki pomiędzy odmianami tej samej religii warto wstąpić w progi tego Domu Bożego; jest to jedna z najciekawszych lwowskich świątyń. Kolorowa i tajemnicza.

W prezbiterium fresk Ustanowienie Najświętszego Sakramentu z lat 20. XX wieku autorstwa Jana Henryka Rosena.


W okresie polskim i austriackim rzymscy katolicy stanowili we Lwowie najliczniejszą grupę (około połowy mieszkańców), ale na Starym Mieście już wtedy znalazło się miejsce na dwie cerkwie.

Starszą była cerkiew Wołoska (Uspieńska; Успенська, Волоська церква, oficjalnie Zaśnięcia Matki Bożej). Sądziłem początkowo, że uczęszczali do niej Wołosi (Rumuni), lecz nazwa pochodzi od fundatora - hospodara mołdawskiego. Powstała na przełomie XVI i XVII wieku, kiedy pożar strawił starszą konstrukcję. Co ciekawe - odbudowę zaczęto od wieży, bardzo charakterystycznej w lwowskim krajobrazie.



Żeby dostać się do środka musimy wejść na podwórko i potem przestąpić próg kaplicy Trzech Świętych Hierarchów (z trzema zielonymi niedużymi kopułami).



Sklepienia kopuł zachwycają stiukowymi dekoracjami. Pochodzą prawdopodobnie z końca XVII wieku, gdy przeprowadzono remont całego zespołu kościelnego uszkodzonego po tureckim oblężeniu (m.in. spłonęła wówczas wieża).


Cerkiew "właściwa" oddzielona była od kaplicy żelazną kratą, więc musiałem się zadowolić tylko tym widokiem.


Cerkiew Wołoska od powstania aż do 1700 roku służyła prawosławnym, następnie przystąpiła do unii z Watykanem. W 1946 roku siłą z powrotem włączono ją do prawosławia i obecnie wchodzi w skład Kościoła Prawosławnego Ukrainy.

Znacznie młodszy rodowód posiada cerkiew Przeobrażeńska (Преображенська церква, Przemienia Pańskiego) na Krakowskiej. Pojawiła się na mapie Lwowa w 1906 roku w miejscu, gdzie kiedyś stał kościół trynitarzy (spłonął w czasie Wiosny Ludów po austriackim ostrzale). Do zachowanych częściowo ruin dobudowano nowe elementy oraz przystosowano do wschodniego ceremoniału.




W Związku Radzieckim i tę świątynię włączono do prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, ale w 1989 roku, gdy władza sowiecka wyraźnie słabła, stała się pierwszą parafią odrodzonego kościoła greckokatolickiego na Ukrainie.

Wnętrza utrzymane są w stonowanych, spokojnych barwach.




Na sam koniec nie mogło zabraknąć obiektu społeczności, która przez wiele lat była drugą najliczniejszą; co trzeci obywatel Lwowa był Żydem. Do wybuchu II wojny światowej funkcjonowało 45 synagog, choć niektóre dane mówią nawet o setce! Pogromy i wywózki przetrwały jedynie dwie, ale poza starówką.

W centrum, w dawnej dzielnicy żydowskiej, zachowała się... ściana. I resztki posadzki. Tylko tyle zostało z synagogi Złota Róża, starej, bo z 1582 roku. Renesansowej, cenny zabytek. W sierpniu 1941 Niemcy ją spalili, a następnie wysadzili, jak niemal wszystkie inne.


W ostatnich latach pojawiły się pomysły odbudowy bożnicy albo postawienia nowego budynku wraz z Centrum Kultury Żydowskiej. Na razie skończyło się na pracach archeologicznych oraz odsłonięciu pomnika holocaustu w wielu językach. Teren w okolicach synagogi służy dzisiaj jako wielka imprezownia.


Podsumowaniem powyższego tekstu niech będą statystyki religijne współczesnego Lwowa:
* najwięcej wiernych ma kościół greckokatolicki (bizantyjsko-ukraiński) - 52-56%.
* prawosławie 32-39 %, przy czym najliczniejsze były dwa narodowe kościoły ukraińskie, które same ogłosiły się autokefalicznymi, lecz ich uznanie przez Konstantynopol nastąpiło dopiero na początku 2019 roku. Dzisiaj tworzą zjednoczony Kościół Prawosławny Ukrainy, bojkotowany przez Rosję oraz m.in. przez... prawosławnych z Polski. Z kolei Ukraiński Kościół Prawosławny podporządkowany Patriarchatowi Moskiewskiemu ma ledwie około 3% wyznawców.
* ewangelicy 2%,
* katolicy rzymscy 1%,
* niewielka grupa żydów,
* kilka procent pytanych osób nie podało lub nie znało swojego wyznania,
* ateiści stanowią niecałe 2%.

Po wielu wiekach wieloreligijności Lwów jest dzisiaj miastem "ortodoksyjnym", choć większość uznaje jednak prymat papieża. W tym kontekście nie dziwi, iż stare kościoły oddawano właśnie obrządkom wschodnim, a nie łacińskim; pomijając kwestie polityczne i narodowościowe świątynie rzymskokatolickie po prostu stałyby puste.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8277
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-04-24, 13:29   

Lwowskie Stare Miasto w 1998 roku wpisano na listę dziedzictwa UNESCO jako drugi obiekt na Ukrainie i pierwszy poza Kijowem. Decyzja ta jest zrozumiała biorąc pod uwagę zgromadzoną na jego terenie ilość zabytków. W uzasadnieniu przywołano m.in. doskonale zachowany średniowieczny układ miejski.

Obejrzeliśmy rynek, zajrzeliśmy do kościołów i teraz przyszła kolej na pokręcenie się po innych miejscach.

Ulica Ruska (Руська) z widokiem w kierunku białej świątyni karmelitów bosych (dziś cerkwi św. Michała Archanioła). Trzeba uważać na przejeżdżające tramwaje. Nawiasem pisząc - w dniu naszego przylotu torowisko na rynku było całe rozkopane, a na drugi dzień już wszystko działało.



Na Ruskiej znajdują się fragmenty starych polskich napisów. Chyba najbardziej znane we Lwowie. Długo się zastanawiałem co to są te "aparaty kościelne" i okazało się, że chodzi po prostu o przedmioty służące do celów liturgicznych.
Kawałek dalej wystaje także napis w cyrylicy.



"Anno Domini 1740" i obok było to samo w niemieckim.


Ulica Iwana Fedorowa (Івана Федорова, dawniej Blacharska). Budynek po lewej to tył pałacu Lubomirskich.


Dawna dzielnica żydowska - ulica Starojewrejska (Староєврейська, kiedyś Boimów).



Jedna z bardziej ruchliwych - Krakowska (Краківська, Krakiwśka). Pani ściga traktor :D .


Łesi Ukrainki (Лесі Українки). Stoi tu Teatr Dramatyczny, dawny Teatr Skarbkowski, więc ulica w przeszłości nazywała się Skarbkowską. Wybudowano go w 1842 roku i był wówczas największym w Europie.


Jedno z wielu przejść między placami.


Podwórze w lwowskim stylu. Uporządkowane, bowiem obok cerkwi Uspieńskiej, więc kręcą się tam turyści.


Cywilne zabytki miejskie:
* różowy Arsenał Królewski z XVII wieku, dzisiaj pełniący rolę archiwum. Przed nim pomnik wspominanego już Iwana Fedorowa, pierwszego lwowskiego drukarza w cyrylicy. Z tyłu kościół dominikanów. A na placu wokół pomnika codzienny targ książek.

* starszy ceglany Arsenał Miejski z końca 16. stulecia. Dość popularny wśród turystów (a zwłaszcza działająca obok restauracja), mieszczący muzeum starej broni.



Postanowiliśmy do środka zajrzeć i my. Zbiory raczej chaotyczne, bez jednej myśli przewodniej.


Sporo elementów uzbrojenia husarskiego z obowiązkowymi skrzydłami. Przewodnik ukraińskiej grupy donośnym głosem opowiadał o hałasie, jakie skrzydła wytwarzały i straszyły przeciwnika. Zabrzmiało pięknie, tyle, że nie do końca mogło mieć odbicie w rzeczywistości, a dzielni rycerze z piórami na plecach to w dużej części wymysł XIX wieku.


Rzeźba św. Jerzego: postawiona, zaginiona, ponownie postawiona i schowana.



Perełką miała być kolekcja odznaczeń z różnych krajów, ale zaprezentowano ją skandalicznie: umieszczone za dziwną zielono-pomarańczowo szybą medale były kompletnie nieczytelne, miałem wrażenie, że patrzę na obraz 3D bez trójwymiarowych okularów!


Wizytę w tym muzeum z czystym sumieniem można sobie odpuścić.

Zakątek przy dawnym kościele bernardynów, gdzie wzbudziłem podejrzenie u kota ;) .



Obok bernardynów przetrwała część murów obronnych klasztoru - jak zaznaczyłem w ostatnim wpisie kompleks stanowił osobną twierdzę niezależną od fortyfikacji miejskich.






Widać nie była to konstrukcja zbyt trwała, skoro można w niej zrobić dziurę małym samochodzikiem :D .


Skoro jesteśmy już przy pozostałościach po systemie obronnym to za granicą ścisłej starówki stoi Wieża Prochowa (Порохова вежа) z lat 1554-1556. Nazwa sugeruje, co początkowo w niej składowano, ale tylko w czasach wojen; w okresie pokoju była magazynem zboża. Jest jedyną zachowaną z pierwotnych 23 baszt.



Przed wejściem śpią dwa lwy. Niektóre źródła podają, że stoją tu już od XIX wieku, ale tabliczka przy drzwiach informuje, że przywieziono je po ostatniej wojnie z Austrii. Miała to być zdobycz wojenna radzieckiej służby medycznej.


Z innych części murów miejskich ostały się co najwyżej odsłonięte fundamenty.


Współczesna rekonstrukcja Wieży Kramarzy (Вежа Крамарів) po drugiej stronie starówki z restauracją w środku.


Historię murów miejskich zakończyli Austriacy, którzy zajęli miasto w wyniku I rozbioru. Kilka lat później rozpoczęła się rozbiórka. Zniknęła pamiątka kilku wieków, ale Lwów otrzymał przestrzeń do rozwoju. W miejscu fortyfikacji powstały reprezentacyjne budynki i szerokie bulwary, zaczęły rozrastać się nowe przedmieścia.

W zachodniej części wytyczono Wały Hetmańskie (przezwane tak od stojącego tam pomnika hetmana Jabłonowskiego), będące aż do 1939 roku miejscem lansowania się bogatych, znanych i (niekoniecznie) lubianych mieszczan. Demonstracyjne przechadzki stały się obowiązkowym elementem spędzenia wolnego czasu. Coś z tego zostało do dzisiaj...


Na północnym krańcu pod koniec XIX wieku wyrósł jeden z najpiękniejszych lwowskich gmachów - Teatr Miejski przywodzący na myśl architekturę Wiednia. Obecnie działa jako Lwowski Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej (Львівський театр опери та балету імені Соломії Крушельницької).



Muza Komedii i bogato dekorowana attyka.



W środkowej części ustawiono w 1896 roku pomnik króla Jana Sobieskiego. Na spiętym koniu, w zbroi i z buławą był podobno odbierany przez żołnierzy radzieckich jako... Bohdan Chmielnicki. Pojawił się nawet pomysł, aby rzeczywiście przerobić go na hetmana Kozaków, ale ostatecznie w 1950 wyjechał do Polski. Po kilkunastoletniej tułaczce osiadł w Gdańsku.

Następnie jego rolę przejął pomnik Lenina, który stał nieco bliżej Opery. W tym czasie Wały Hetmańskie stały się Prospektem Lenina (проспект Леніна). To kolejny ciekawy patron po krótkim epizodzie z Adolf-Hitler-Platz. Wódz Rewolucji nie dotrwał nawet do końca Związku Radzieckiego, gdyż pozbyto się go już w 1990 roku. W czasie demontażu okazało się, że w środku komunistycznego pomnika znalazły się fragmenty polskich płyt nagrobnych i jakaś rzeźba z Cmentarza Orląt.

Dwa lata później dokładnie prawie w tym samym miejscu co kiedyś Sobieski pojawił się Taras Szewczenko. W 1996 dodano mu "Falę Wolności" czyli 12-metrowa stelę. No cóż, mnie osobiście te dzieła nie zachwycają, a "fala" kojarzy się z pazurem albo dildem.



Prospekt Wolności (Swobody, Проспект Свободи) - tak brzmi nazwa deptaku od 1990 - kończy kolumna Adama Mickiewicza na dawnym placu Mariańskim. Jeden z najpiękniejszych pomników wieszcza miał szczęście przetrwać wszystkie burze dziejowe w niezmienionym stanie.



I znowu porównując z terenami Śląska - czy ocalał choć jeden niezniszczony pomnik niemieckiego artysty we Wrocławiu? Nie.

Obok Mickiewicza stoi statua z Matką Boską, która z kolei zastąpiła w 1862 roku popiersie arcyksięcia Ferdynanda Habsburga, gubernatora Galicji. W czasach radzieckich Maryję przeniesiono do bernardynów i powróciła dopiero po upadku komunizmu (lub jest to kopia). Przy figurze ktoś rozwiesił plakat z prośbą o modlitwę za Ukrainę. Na pewno jej się przyda.


To była zachodnia część obwarowań miejskich, natomiast po usunięciu wschodniego fragmentu murów powstały Wały Gubernatorskie w formie zalesionego skweru. Między drzewami zostawiono Basztę Prochową, a za pasem zieleni wybudowano kilka eleganckich obiektów.

Wyższy to budynek namiestnictwa Galicji z 1878 roku, w okresie międzywojennym urząd wojewódzki województwa lwowskiego.



Niższy żółty gmach jest starszy (z 1821 roku) i rezydował w nim sam gubernator, a potem namiestnik kraju koronnego Cesarstwa Austrii. Jednym z nich był Andrzej Potocki, zastrzelony w 1908 roku przez Myrosława Siczynskiego, ukraińskiego studenta filozofii. Przypomina o tym zawieszona na ścianie tablica: "patriota skazał na śmierć Potockiego za krwawy terror przeciw ukraińskiemu narodowi". O ile Siczynski na pewno uważał się za patriotę, to nie do końca wiem, na czym miał polegać ten "krwawy terror"? Faktem jest, że Potocki w polityce stawiał głównie na Rusinów stojących w opozycji do ukraińskiego ruchu narodowego, lecz trudno to nazwać "krwawym terrorem".

Mamy tutaj analogię z Gavrilo Principem, który zamordował arcyksięcia Ferdynanda za domniemane (a w rzeczywistości nieistniejące) winy i bywa traktowany jako bohater.


Wały Gubernatorskie od kamienic starówki oddziela ruchliwa ulica Podwale (Підвальна, Pidwalna). Oprócz samochodów jeżdżą nimi też autobusy i tramwaje. Legenda głosi, że według planów miały one kursować tuż pod samymi budynkami rządowymi, jednak aby nie zakłócać spokoju namiestnika wytyczono im trasę z drugiej strony skweru.

Raz trafiliśmy na kompletny paraliż komunikacyjny: jednej z tramwajów miał awarię i wszystkie kolejne zostały uwięzione wraz z innymi pojazdami. Część autobusów zaczęła zawracać powodując dodatkowe zatory.



Inne wspaniałe maszyny na lwowskim bruku.



Zaporożec z drewna! Część wyposażenia faktycznie pochodziła z samochodu :D .


Pamiątki z dawnych dziejów:



W poszukiwaniu tychże najlepiej patrzeć pod nogi:





Pierwsze trzy elementy z polskich czasów - "LWÓW. KANALIZACJA", średnio czytelne cegły z napisem WALOMA (?). Ostatni właz to epoka radziecka (bodajże 1978 rok) i nazwa miasta w języku rosyjskim - Львов (Lwow). Szczególnie te pierwsze są często widoczne w centrum, podobnie jak dziesiątki tabliczek na ścianach - Z(awór) i H(ydrant).
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group