Forum FAQ Szukaj U¿ytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Nastêpny temat

Karpaty Pokuckie (z Worochty do Tatarowa)

Autor Wiadomo¶æ
buba 


Do³±czy³a: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Sk±d: O³awa
Wys³any: 2018-08-28, 10:07   Karpaty Pokuckie (z Worochty do Tatarowa)

O 7:07 wsiadamy do pociagu relacji Lwów - Worochta. Plackartne klimaty i 150 km przez 5 godzin.



Pociagiem jad± praktycznie sami mlodzi ludzie. Wiekszosc raczej mlodsza od nas. 40 lat przekracza tylko prowadnica. Gdzies w koncu wagonu gra gitara, ale ekipa cos nie moze sie zdecydowac co zaczac spiewac. Zaczynaj± jakas piosenke, przylaczaja sie 3-4 glosy, po czym slychac, ze ktos wo³a “nieee”, wszystko milknie - i zaczynaja po chwili kolejn±, inna piosenke. Sytuacja sie powtarza kilka razy.

Naprzeciw nas, przy bocznych krzese³kach moszcz± sie dwie dziewczyny. Nie zna³y sie wczesniej, wyglada na to, ze pozna³y sie dopiero w tym pociagu. Od razu sie ze sob± zaprzyjazni³y, jako ze ³±cz± je wspolne zainteresowania. Obie lubi± dalekie, egzotyczne podroze i postrzegaj± je w podobny sposob. Tzn. wazna jest dla nich charytatywnosc fejsbukowa. Lubi± pojechac do Indii albo innej Afryki i sfotografowac sie w sytuacji nie budz±cej watpliwosci co do altruistycznych ci±got autorek. Np. stac wsrod Murzynków i cos im rozdawac. Albo ¿ebrakowi w Indiach dac 1000 hrywien (co on z nimi zrobi????) i wtedy walnaæ selfi. Albo kupic nowy dywan i rozk³adac go w jakiejs budzie w slumsach. W tle zdjecia musi byc oczywiscie jakas wdzieczna lokalna rodzina, bo inaczej wartosc zdjecia spada. Wartosc zdjecia mierzy sie w lajkach. To waluta cenniejsza i bardziej miedzynarodowa od popularnych niegdys dolców. Z opowiesci dziewczyn charytatywnosc zdjecia z podrozy podnosi ilosc lajków o 1000%. Gdy znajomosc moich wspolpasazerek wchodzi na bardziej zazyly stopien (chyba po trzeciej godzinie wspolnej jazdy), jedna przyznaje sie, ze nieraz gdy fota nie wysz³a odpowiednio - to zabiera³a bu³ke lokalsowi, aby dac innemu, np. na lepszym tle.

Nowe znajomosci kwitn± w tym pociagu. Dziewczyna z ca³± rek± w wymyslnych tatuazach wdzieczy sie do przypakowanego ch³opaka, ktory ma tylko ma³ego tryzuba pod cycem. Jej tatuaz odzwierciedla jej ¿ycie (¶wietna inwestycja na starosc, np. na wypadek choroby Alzheimera). Wyda³a na niego wszystko, co od³ozyla w czasie 3 letniej pracy za granic±. Tatuaz faktycznie jest bardzo staranny i mi³y dla oka. Na rêce jest wydziergane wszystko co by³o wazne i kluczowe w dwudziestokilkuletnim zyciu. A wiec od góry, od pachy: tam jest wzgórze krzyzy i cerkiew. I postac w welonie z trupia czach± i banknotem w kieszeni. To przypominajka o czasach, gdy autorka chcia³a zostac zakonnic±. Gdy by³a zagubiona i probowa³a znalezc ukojenie w Bogu. Nizej jest jakby uciecie maczet±, nierówny, jakby pogrubiony i wypuk³y zygzak zszyty grub± nici±. To pami±tka po probach samobojczych. Potem s± mury Kremla i jakby statek kosmiczny. To kapsu³a hostelu w Moskwie gdzie mieszka³a przez 3 lata, imaj±c sie roznych prac. Ponoc to nowy wynalazek rodem z Chin - tani hotel 2 na 2 metry. A jako ze Rosje ostatnio zdominowali Kitajce to nie tylko sajgonki ze sob± przywo¿±. Nizej sa jeszcze jakies smoki, z ktorych paszczy wychodzi t³um ludzi. Jakby demonstracja czy jakis pochód bo ludzie trzymaj± transparenty. Co to oznacza juz nie wiem - stukot kó³ zacz±³ t³umic rozmowe. Poza tym prowadnica wlasnie zbiera szklanki i wyk³óca sie z ch³opakiem, ze wzi±³ 3 a ma 2. Co sie sta³o z zaginion± szklank±??? Zak³ócenie dzwiekowe jest wiec na tyle silne, ze przestaje rozumiec monolog dziewczêcia. Sam dó³ tatuaza to ró¿e. Na wachlarzu. Synonim szczescia i spokoju duszy, ktory odnalaz³a w Odessie. Tatuaz konczy sie na wysokosci nadgarska. Czyli juz nic wiecej ciekawego zycie nie moze jej zafundowac? Chociaz nie - zosta³a przeciez druga rêka!

Historia tatuazu chlopaka jest krótka, ale nie mniej traumatyczna. Zrobil go sobie 3 lata temu na fali patriotycznego zrywu, ogarniaj±cego wtedy kraj. Rok pozniej wyjecha³ do pracy w Polsce.. W wolny dzien poszed³ na rzeszowski basen i zebra³ w morde. Od jakiegos kolesia wyzszego o glowe, szerszego trzy razy i z 10 razy wiekszym or³em na plecach. Ch³opak z poci±gu teraz wciaz pracuje w Polsce, ale opala sie i k±pie juz tylko w podkoszulce. Kupi³ sobie cos a la pianka do nurkowania, wiec jednoczesnie jest “modny”. Ale na upale czasem gor±co…

Kolejowa podroz zlecia³a nad podziw szybko! Worochta wita nas czarnymi chmurami pe³zaj±cymi po horyzontach. Czasem b³ysnie s³once, czasem zrywa sie wiatr, zaczyna grzmiec i laæ.





Jedn± burze przeczekujemy w knajpie.

Miejscowosc obfituje w klimatyczne, stare, drewniane wille, pamietajace jeszcze czasy przedwojenne. Fiku¶ne balkoniki, wiezyczki, wykusze.









Niektore sa ogromne, pe³ni³y chyba kiedys role wielkich pensjonatów.





Dzis spora czesc budynku jest opuszczona, tylko jakies babuszki przysiad³y na przyzbie.



Przy innym budynku ze spatynowanego drewna przygrywa harmoszka. Szykuje sie chyba jakas rodzinna imprezka.



Na murze przy drodze rzucaja sie w oczy malowid³a. Niektore o przes³aniu regionalnym - karpackie wiadukty kolejowe nad Prutem i drewniane cha³upki kryte gontem.



Inne rysunki sa bardziej ogólnokrajowe - ¿o³nierz broni±cy wschodnich rubie¿y, kozak na koniu, flaga, herb, kopu³y cerkwi, ludowe szlaczki i wreszcie odpowiedni napis zwracaj±cy sie do ostatniej instancji.











A woko³ karpackie wodoki… tak… teraz jeszcze nie mamy swiadomosci, ze nie naogladamy sie ich na tym wyjezdzie zbyt wiele…

Powoli wspinamy sie na ³agodne wzgorza obrosniete domkami licznych przysió³kow. Gêsta zabudowa miasteczka zostaje daleko w dole. Czasem nam cos pokapuje na g³owe, ale upa³ i duchota s± tak ogromne, ze ubierajac kurtki automatycznie robimy sie jeszcze bardziej mokrzy niz od lekkiego deszczu. Chowamy kurtki. Pogoda jest jak w tropikach czy innej palmiarni. Wilgoc i przyducha… Wyzsze góry zamykaj±ce horyzont raz po raz przys³aniaj± chmury oplecione wianuszkiem b³yskawic..















Tam gdzie koncza sie zabudowania stoi wiata. Probujemy przeczekac w niej burze, ale burza chyba wie, ze wlasnie znalezlismy schronienie. Zatrzymuje sie wiec i czeka. Odci±¿amy plecak z 2 litrow kwasu i ¿aluj±c, ze nie kupilsmy go wiecej pod±¿amy dalej.





Widoki spod wiaty.





Trasa za wiata staje sie bardzo monotonna - le¶ny tunel i ciagle mocno pod gore. Ca³y czas wokó³ chodz± burze i napierdzielaj± piorunami. Nad nami niebo jest w miare pogodne. Idziemy jak w oku cyklonu.

Droga jest bardzo rozjezdzona, b³otnista, czesto na ca³a jej szerokosc s± kolorowe jeziorka, zaros³e jakims glonem czy po prostu wypelnione b³otem o takiej barwie.







Mijamy ekipe na k³adach (mozna wypozyczyc we wszystkich miasteczkach u podnoza), dwoch grzybiarzy chwal±cych zbiory i jagodziarza z pustym koszykiem.

Samotne gospodarstwo na lesnej polanie.



¬róde³ko przy zwalonym drzewie.





Przez chwile naprawde myslalam, ze to jakas postac!



Krzyz na zboczach Worochtianskiej - bez opisu czemu stoi akurat tutaj… "Pewnie piorun kogos waln±³" - kwituje toperz… Taaaa… wszechobecne grzmoty zdaj± sie do nas przyblizac…



Kapliczka na jednym z pagórków.





Docieramy w koncu na Po³oninê Ry¿± - wreszcie wieksz± ³±ke z jakims widoczkiem i co najwazniejsze - z chatk±!



Gdy zblizamy sie do chaty przystaje i robie zdjecia - fajnie mg³y sie gdzies tam nad gorami uk³adaj±.





Toperz wyrywa do przodu. Dzieli nas moze 100 metrow? Moze 200? Nagle miedzy nami w ziemie uderza mini piorun! Powietrze rozcina b³yskawica o d³ugosci gdzies 3 metrów. Dokladnie uderza w srodek sciezki miedzy nami i znika. Grzmot tez sie pojawia, ale dopiero za jakies 15 sekund. Na ziemi nie ma zadnego ¶ladu. Dziwne zjawisko...

Troche sie obawiamy czy nie zastaniemy w chacie stada owiec wraz z opiekunami, ale domek jest pusty.

Chatka jest bardzo przytulna, ma ³aweczki na zewnatrz, zadaszony balkonik, w srodku dwa pomieszczenia, z czego jedno z paleniskiem. Nie ma innej opcji - zostajemy!















¬róde³ko ciurczy w lesie nieopodal.



Dach nie jest w najlepszym stanie - chyba troche cieknie - wszedzie wewnatrz sa rozwieszone grube folie.



Burze, widzac, ze znalezlismy chatke znowu odpuszczaj±. Odchodz± gdzies ku wyzszym szczytom na horyzoncie. Nie milkn± jednak zupelnie. Ich daleki pomruk towarzyszy nam ca³a noc. Choc niebo nad nami robi sie pogodne. Wy³a¿± gwiazdy, widac nawet mini wozik!

Uk³adamy sie w pachn±cym dymem i wêdzonk± pomieszczeniu i ¶pimy chyba 12 godzin. W bacówkach zawsze dobrze siê ¶pi! Oko³o 10 budzi nas s³oñce przeciskaj±ce sie miedzy belkami chatki, a czasem wieksze smugi wpadaj± przez wylecia³e sêki.



Ostatni rzut oka na mi³± ³±czke, ktora udzieli³a nam dzis schronienia...




cdn
_________________
"ujrza³am kiedy¶ o ¶wicie dwie drogi, wybra³am ta mniej uczêszczan±. Ca³a reszta jest wynikiem tego, ¿e j± wybra³am"

na wiecznych wagarach od ¿ycia..
 
 
laynn
[Usuniêty]

Wys³any: 2018-08-28, 10:37   

Fajna ta ³±ka...
 
 
sokó³


Do³±czy³: 06 Lip 2013
Posty: 12243
Sk±d: Bytom
Wys³any: 2018-08-29, 19:15   



Bij mnie laciem, widok z Klimczoka!!!!


Kwas? Chlebowy?
W Bytomiu sprzedaj±. Uwielbiam! Litrow± butelkê to na raz potrafiê wci±gn±æ.
Profil Facebook
 
 
buba 


Do³±czy³a: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Sk±d: O³awa
Wys³any: 2018-08-29, 22:18   

Na Klimczoku ostatni raz by³am chyba 25 lat temu - ale chyba masz racje! Tam tez jest takie siod³o! Ale czy jest tam chatka? Tego nie pamietam!

Gdzie w Bytomiu mozna kupic kwas chlebowy?????? Toz to info na wage zlota!!!!!!!!!!! Ja jestem w stanie wyrzec sie wszystkich alkoholi za butelke kwasu! (byle dobrego, bo kilka razy trafilam na pomyje... ;)
_________________
"ujrza³am kiedy¶ o ¶wicie dwie drogi, wybra³am ta mniej uczêszczan±. Ca³a reszta jest wynikiem tego, ¿e j± wybra³am"

na wiecznych wagarach od ¿ycia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-08-29, 22:18, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usuniêty]

Wys³any: 2018-08-30, 06:29   

Ja ostatnio w Auchan kupi³em. Tam jest kilka rodzajów. No ale do takiego marketu to Ty chyba nie pójdziesz? :lol
 
 
sokó³


Do³±czy³: 06 Lip 2013
Posty: 12243
Sk±d: Bytom
Wys³any: 2018-08-30, 08:02   

No w spolem na przyk³ad. W Agorze. Miêdzy pieczywem a s³odyczami. Litr 4,20.
A na allegro te¿ jest i bez problemu mo¿na zakupiæ.
Ostatnio zmieniony przez sokó³ 2018-08-30, 08:04, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz  
Profil Facebook
 
 
buba 


Do³±czy³a: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Sk±d: O³awa
Wys³any: 2018-08-30, 09:40   

laynn napisa³/a:
Ja ostatnio w Auchan kupi³em. Tam jest kilka rodzajów. No ale do takiego marketu to Ty chyba nie pójdziesz? :lol


Za kwasem to ja pojde na koniec swiata albo nawet kawalek dalej! :lol

Wiesz - ja czasem pojde do marketu. To nie tak ze umre z glodu ale mi honor nie pozwoli ;) Po prostu nie lubie i mnie to mêczy- a jak czlowiek czegos nie lubi to tego podswiadomie unika. Ide jak mam cos konkretnego do kupienia a gdzie indziej tego nie ma. Albo jak nie mam innego wyjscia i np. jestesmy gdzies w drodze i nie mozemy znalezc innego sklepu. A ostatnio to jest problem - jadac w czerwcu przez kujawsko-pomorskie zatrzymalismy sie pod 6 wiejskimi sklepami i w zadnym nie bylo mas³a ani pomidorow. Wiec skonczylo sie na Biedronce. Pomidory wprawdzie byly pol zielone ale jak sie nie ma co sie lubi ... ;)

A Auchana u nas w Olawie nie ma. Jak kiedys bedziemy gdzies kolo jakiegos przejezdzac to wstapie zapasy zrobic!

sokó³ napisa³/a:
No w spolem na przyk³ad. W Agorze. Miêdzy pieczywem a s³odyczami. Litr 4,20.


Powiem rodzicom - oni tam czesto chodza do ksiegarni.


sokó³ napisa³/a:
A na allegro te¿ jest i bez problemu mo¿na zakupiæ.


Na to naprawde nie wpadlam! Zeby produkt spozywczy na allegro szukac. Ale jaja. To moze byc pomysl :D

Ale to za jakis czas! Poki co zyje tym, ze mam nadzieje za kilka dni p³awic sie w kwasie po szyje! :D I tak przez 2 tygodnie!
_________________
"ujrza³am kiedy¶ o ¶wicie dwie drogi, wybra³am ta mniej uczêszczan±. Ca³a reszta jest wynikiem tego, ¿e j± wybra³am"

na wiecznych wagarach od ¿ycia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-08-30, 09:44, w ca³o¶ci zmieniany 3 razy  
 
 
laynn
[Usuniêty]

Wys³any: 2018-08-30, 09:43   

buba napisa³/a:
Za kwasem to ja pojde na koniec swiata albo nawet kawalek dalej!

Masz tytu³ kolejnej relacji :D

No to takie produkty, jak kwas w ma³ych sklepach u nas chyba siê nie spotka. Tu jedynie markety.
 
 
ceper 


Do³±czy³: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wys³any: 2018-08-30, 10:22   

buba napisa³/a:
Powiem rodzicom - oni tam czesto chodza do ksiegarni.
Te¿ wybieram siê tam czasem, gdy pojawia siê wolna przestrzeñ w barku. :P
buba napisa³/a:
Zeby produkt spozywczy na allegro szukac.
Córka lubi kofolê, wiêc przez internet zamówi³em jej do stolicy 2 zgrzewki po 6x2l. Nie musia³a d¼wigaæ na 3 piêtro. Tanio i wygodnie. :zso
_________________
Bo kto ma, temu bêdzie dodane, i nadmiar mieæ bêdzie; kto za¶ nie ma, temu zabior± równie¿ to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a bêdzie jeszcze lepiej.
 
 
buba 


Do³±czy³a: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Sk±d: O³awa
Wys³any: 2018-08-30, 21:45   

Opuszczamy nasz± mi³± bacóweczke i suniemy sobie dalej... Ko³o poludnia s³once przestaje ¶wieciæ i znow zobaczymy go dopiero we Lwowie.. Ale poki co wedruje sie calkiem przyjemnie.





W rejonie prze³eczy Ri¿i stoi kapliczka z plakatem karpatolubnym.





Za serpentyn± kolo gorki Klyni zaczyna padac. Wydaje nam sie, ze mamy szczescie - deszcz dorwa³ nas akurat 100 metrow od wiaty! Chowamy sie wiec i czekamy az przestanie.



Obok do urwiska przyczepiona kapliczka. Ciekawe czemu akurat w takim ciezko dostepnym miejscu j± postawili? (powiesili?)



Mijaj± nas dwa uazy wo¿±ce po górach zmoknietych turystow w rózowych foliowych pelerynkach. Ekipy sa calkowicie mokre - widac zarówno plandeki aut jak i plastikowe wdzianka ciekn±. Cieknie tez nasza wiata, coraz mniej jest w niej miejsca, gdzie nie leje sie ciurkiem na ³eb..

Siedzimy troche w tej wiacie, wci±gamy jakies ¿are³ko, lekko zalewa nam palnik...



Gdy po 2 godzinach deszcz nieco sie zmniejsza tuptamy dalej..

Na prze³. Sucha Rosicz fajne miejsce na biwak, tzn. jak nie leje… bo wiata raczej taka do ozdoby..



Gdzie¶ na mglistych stokówkach wij±cych sie karpackimi zboczami. Mg³a, kamienie i chlupot spadajacych kropli.





Z szarosci otoczenia nieco wybija sie jedynie b³oto, jakies w tym rejonie jest dziwne, jakby podswietlone od spodu. Jakies mocno aromatyczne wody tu chyba maj±!



Na pocz±tku po³oniny Dobrokiiwska znowu kapliczka i obok fajne miejsce biwakowe, gdy ktos ma farta trafic tu w ³adn± pogode… Spotykamy tam jagodziarza, ktorego spotka³o nieszczescie - odpad³o denko od wiaderka i ca³y zbiór wlecia³ do b³ota. Go¶æ zbiera owoce z kulami b³ota i zawija w kurtke - bedzie czysci³ w domu..

Gór nie widaæ. W ogole nic nie widac. Mg³a jak mleko. Gêsta i obrzydliwa. I woda lataj±ca równolegle do pod³oza, idealnie wpadaj±ca pod kaptur..

Na dodatek przyczepi³a sie do nas krowa. Tak. Krowa.



Czesto w Karpatach do turystow przyczepiaj± sie psy i z nimi wedruj± gorami. A do nas dla odmiany przylgn±³ duzy, durny cielak z dzwonkiem na szyi. Chyba z racji na mg³e zgubil stado. My idziemy - cielê za nami. My stajemy - ono tez. My w gêsty las - przeciska sie miedzy drzewamy. Probujemy uciec na b³otnist± skarpe - krowa zjezdza na brzuchu ale twardo podnosi sie, znow zjezdza i dotrzymuje nam kroku. No ¿esz to jasna maæ! Jeszcze krowy nam potrzeba! Krowa oczywiscie jest bardzo ¶mia³a, podgryza po³y peleryn, obw±chuje plecaki. Schodzimy z po³oniny. Krowa za nami. To¿ ona potem nie trafi do swojego stada! Próbujemy j± odpêdzic - krzykiem, rzucaj±c w jej strone patykami czy kamieniami albo machaj±c kijem. Wszystko na nic. Przylepi³a sie na dobre. Lezie za nami juz z 5 km! ¦miejemy sie, ze zgubimy j± wsiadaj±c do pociagu..

Drogi powoli zaczynaj± zmieniaæ sie w rzeki b³ota. Póki co jeszcze probujemy obchodzic ka³u¿e, czesto trzeba daleko w las sie zapuscic aby nie grzeznac po ³ydki w mazi.





Tu na mgnienie pojawi³ sie “widoczek”. W takie dni wydaje sie on nie byle rarytasem! Ojoj! To tu s± góry! Ale fajnie!





Na Towstym jest rozdroze. Calkiem nie wiemy gdzie isc. Z mapy wynika, ze w lewo bo na prawo na Syholke odbija ¶ciezka, ale tutaj roz³a¿±cych sie dróg jest wiecej. Pytamy wiec w bacówce jak isc na Mikuliczyn. Zaganiacze owieczek tez lekko nie maj±. Kole¶ wychodzi do mnie z bacówki z parasolem. Leje ponoc od 3 tygodni, uszczelnili sza³asik foli± i bylo w porzadku. Jednak od wczoraj intensywnosc deszczu przesz³a ich oczekiwania, folie zerwalo i jest w strzepach. Po nowa trzeba jechac do miasta. Pozostaly parasole… Pasterz mierzy mnie dziwnym spojrzeniem: “Nam chociaz za to p³ac±, ale ¿e s± ludzie, ktorzy ³a¿± tu dla przyjemnosci? W g³owie sie nie mie¶ci!”



Kawa³ek za bacówk± jest wysoki p³ot z wyjmowanymi belami. Taki na byd³o, coby sie nie rozlaz³o. Uffff… My przechodzimy. Nasza krowa zostaje. Ze swoj± now± rodzin±. Górke dalej niz dotychczas mieszka³a. D³ugo stoi u p³ota, tryka w belki i porykuje ¿a³o¶nie za nami. My¶le, ze bedzie jej tu weselej niz w jakims lesnym jarze...Troche smutno, no ale przeciez nie wezmiemy se do domu krowy. Zw³aszcza cudzej. ¦miesznie by by³o na granicy - “Nie to nie nasza krowa, ona po prostu idzie za nami z Karpat. Za cholere nie mozemy jej odgonic...” ;)

Na Bukowince pojawia sie “okno pogodowe”. Trwa chyba 3 minuty! Rzucamy plecaki w b³oto i gnamy na szczyt. Moze zd±¿ymy? Rozwiewaj± sie nieco chmury. Mozna zrobic kilka zdjec. Mozna zobaczyc jak ³adne widoki mog³yby nam tu towarzyszyc gdybysmy mieli wiecej szczescia…















Jest 19:30. Deszcz tylko pada a nie leje jak z cebra. Wykorzystuj±c ten moment stawiamy namiot.

Tu kazda górka jest jakas wyspecjalizowana zwierzêco. Jedna by³a owcza. Potem dwie krowie. Bukowinka jest zdecydowanie koñska.



Biega ich tu wielkie stado z dzwoneczkami na szyjach, r¿±, skacz±, kopi± sie nawzajem. Widaæ maj± swoje wewnatrzstadne porachunki. Mam nadzieje, ze nie stratuj± nam namiotu bo ciagle przebiegaj± obok. Nawet mysle czy by nie postawic go w lesie - ale tam jest jedno wielkie bagno…

Ledwo w³azimy do namiotu to zaczyna laæ. Jak z wiadra. Uszczelniamy namiot workami bo pod naporem tych setek litrow wody zaczyna ciekn±æ i z góry i podmakaæ od spodu. Zasypiamy, marz±c o sloncu, le¿eniu na wygrzanych, stepowych ³±kach wsrod morza gorskich szczytów…

Poranek nie zwiastuje poprawy pogody. Czekamy. Ko³o 12 potoki deszczu przechodz± w m¿awke. To chyba nasza szansa aby opuscic to, jakze przytulne, miejsce.



W³azimy w las. I tu sie zaczyna.. Jakby wejsc pod wodospad. Poki co jeszcze nigdy mi nie przemok³ moj gumowy wêdkarski p³aszczyk… Do dzisiaj.. Woda wdziera sie wszystkimi szwami i miedzy zatrzaskami. Wp³ywa gdzies z boku pod kaptur (nie mam pojecia skad!) i zalewa oczy. Czuje sie jak na basenie, gdy obok ktos przeplywa delfinem! Mog³am sobie zabrac takie okularki do p³ywania! Czemu nikt nigdy nie poruszy³ na forach przydatnosci tego sprzetu w górach? Czlowiek by widzial gdzie idzie i nie wpada³ na drzewa! Potoki wody sp³ywaj± tez po spodniach i wlewaj± sie do butów. I co z tego, ze but nie przemaka? To jeszcze gorzej - bo woda przesiaka po spodniach i skarpetce, wp³ywa do buta gór±, wypelnia go od srodka i juz tam zostaje. Toperzowi to przynajmniej wp³ywa i wyp³ywa. A moje buty wa¿± chyba po 5 kg. Pare razy sie zatrzymuje aby wylac wode… Woda pe³znie tez po nogawkach spodni do góry. A tak mi³o by³o miec chociaz suche gacie! Plecaki tez juz ca³e ociekaj±, pokrowce sie tez dawno podda³y. Wiele ulew spotkalismy w gorach ale czegos takiego jeszcze nigdy. Coby taka intensywnosc opadu trwa³a tak d³ugo. Kurde, jakas pora monsunowa czy jak?

Gdzies pod lasem we mgle majaczy ksztalt, ktory sugeruje, ze moze posiadac dach. Idziemy. To wiata. Ale i ona nie opar³a sie deszczom. W srodku taki sam basen jak i na zewnatrz.



Obok krêci sie dwoch grzybiarzy. Mówia, ze wracaj± do domu. Do dupy z takimi grzybami. Ani ich suszyc ani marynowac. Wszystko gnije. Niwa dzis ugrzêz³a 3 razy. Ani te b³ota omin±c ani brac z rozpêdu. Teraz jeszcze cos pozalewa³o w silniku i cos tam wycieraj± szmatami i uszczelniaj± workiem. Tylko koniaczek ratuje sytuacje. Na szczescie maj± go sporo i chetnie sie dziel±. Pytamy o progozy pogody. “Tak bylo i tak bedzie. Takie lato”. Wiec chyba nie ma sensu probowac przeczekiwac dzien, dwa w gorach z nadziej± na poprawe… Grzybiarze nam jeszcze opowiadaj±, ze kawa³ek dalej jest wagonik gdzie mozna sie schronic a dalej knajpa. Wydaje sie nam to niemozliwe ale sie rozgl±damy.

Jest kapliczka. Zbyt ma³a aby w niej spac… ;)





Wagonika nie widzielismy w ogole.

Bacówke mijamy. Tu maj± wszystko - konie, krowy, owce. Podchodzimy. Maj± tez dwa psy. Zawracamy. Pasterzy nie widac. Pewnie siedz± pod dachem z parasolem w jednej rêce i flaszk± w drugiej…



Zastanawiamy sie czy juz im gnij± owce, tak jak ktorejs wiosny w Armenii. Albo te karpackie juz nawyk³e do wilgoci?



Gdy wracamy od bacówki, drog± powyzej przejezdza niwa grzybiarzy… Niech to szlag! Chyba stracilismy szanse na jedynego dzis stopa…

Deszcz sie nasila. Nie s±dzi³am, ze to mozliwe - a jednak..

Na poloninie Kunikliwa stoi kapliczka. Wyglada jak ¿elazny bunkier. Chowamy sie do srodka. Jest ciasno nawet jak stoimy, siasc nie ma szans. Ale przynajmniej chwilowo mozna odetchnac od wszechobecnych potoków wody. I wtedy slyszymy pomruki zblizajacej sie burzy. Ciekawe w co najchetniej wal± pioruny na tej ³ace?? ;)





Drogi sie coraz mniej nadaj± do chodzenia. Stwierdzenie “lawiny b³ota” nie jest juz tylko przenosni±...





Odpuszczamy sobie odcinek do Mikuliczyna. To nie ma sensu... Moze kiedys? Moze los i okolicznosci beda laskawsze dla wêdrowcow?

Strom± skarp±, z wal±cymi drog± potokami, zjezdzamy na ty³kach w strone Tatarowa.





Ponure lasy wsrod karpackiej pizgawicy...



Napotkani grzybiarze nas ostrzegaj±, ze zerwalo mostek na jednym z potokow - i zeby nie probowac isc po jego resztkach. Jeden z ich ekipy, na oko 10 letni chlopak, ze¶lizgnal sie z po³amanych desek i wlecia³ jak d³ugi do wody. Teraz idzie na po³oniny z³y, mokry i nieco pobijany. Ale bior±c pod uwage rodzaj opadu i nawierzchni - jego towarzysze beda zaraz prezentowac sie tak samo.

Potoki przychodzi przekraczac kilkukrotnie. Nie szukamy jednak mostów, brodów, nie skaczemy po kamieniach czy nie przebieramy sanda³ow. Po prostu idziemy. Chocby by³o po szyje wody to co z tego? I tak na obecnym etapie juz nie ma to zadnego znaczenia. A chociaz nas op³ucze z b³ota i krowich/koñskich kup, w ktore kilka razy rowniez plasnelismy... Kaptury tez zdjelismy. Tylko bez sensu szeleszcz± i ograniczaj± widocznosc.







Przed wsi± na ³±kowych przysió³kach deszcz nieco s³abnie, ale za to mocniej grzmi i sie b³yska. Pojawiaj± sie wreszczie jakies widoczki.











Ktos nie wyrobi³ zakretu wozem…





Droga utwardzana na niebiesko ;)





Mosty na Prucie poki co nie s± zerwane (a pasterze juz nas straszyli ;) Ale rzeki mocno wezbrane. Nios± bele, ³ó¿ka i jakies drzwi. I wal± tym w przês³a mostów az wszystko podskakuje.









Sraczyk dla mi³o¶ników kolei :)



W knajpie opowiadaj±, ze gdzies miedzy Dzembroni± a Zelenym zerwalo spory kawa³ek drogi i nie ma dojazdu.

W Tatarowie szukamy noclegu. Marzymy tylko o tym aby sie wysuszyc. Ale nie jest tu prosto o spanie na jedn± noc… Zwlaszcza jak sie wygl±da jak cos wyjete z bagna i jeszcze nawet nie wykrêcone. Pytamy w kilku przybytkach ale ponoc nigdzie nie ma miejsc.. Pewnie nie komponujemy sie z tymi autami, co w³a¶ciciele wycieraj± je szmatk± z deszczu, na szyjach mamy za ma³o ³ancuchów a i nikt w ekipie nie ma 5 centymetrowych ró¿owych paznokci..

Tu byly jakies noclegi ale tu akurat my nie mielismy ochoty pytac ;)



Pierwsze miejsce noclegowe, gdzie chc± nas przyj±c i obs³uga jest mi³a, to duzy drewniany hotel "gargamelek", po³o¿ony na g³ownym skrzyzowaniu Tatarowa.



Pewnie to jedno z bardziej bur¿ujskich miejsc w miasteczku, ale przelicznik walut nie powoduje naszego bankructwa - 50 zl od osoby mozna jakos ³ykn±æ. Pokój jest duzy a nawet dwa. I dwa balkony - gdzie mozemy rozwiesic namiot, peleryny i plecaki. Obydwa pokoje rowniez obwieszamy wszystkim co mamy. Moze jakos podeschnie... Latarke i jeden aparat niestety szlag trafil na dobre...









Niedzwiedzie i ptactwo ze sciennego landszafciku patrz± na nas zdumione.



Sarenek tez nie brakuje. Wystrój obiektu jest drewniano - my¶liwsko - lekko kiczowaty. Dobrze sie czuje w takich wnêtrzach - grube bele, koce, dywany na scianach, wal±ce po oczach obrazki i martwe zwierzeta. Duzo fajniej niz modne ostatnio u nas g³adkie i nieludzko zimne bia³o-szare ¶ciany, jak u dentysty czy w innej kostnicy...











Jest wtorek wieczor… Mamy wiec jeszcze 3 dni do zagospodarowania… Ale gór mamy nieco… przesyt.. Przynajmniej takich gór..

Idziemy na stacje kupic bilety. I tu wpadamy nieco w zawi³osci absurdu. Stacja jest w remoncie wiec kasa nie pracuje. Wisi kartka “bilety kupowac w pociagu”. Akurat przejezdza jakis pociag wiec pytamy o tak± mozliwosc. Nie mog± sprzedac biletu na wyjazd ze stacji, gdzie kasa jest. A w Tatarowie kasa jest - tylko obecnie jest nieczynna. Nie mamy tez mozliwosci dowiedziec sie czy sa miejsca na pociag jutro. Coz... trzeba bedzie pojechac marszrutk± do Jaremczy i tam kombinowac z pociagiem.. Ech… szkoda, ze jedyna tutejsza elektriczka musi jezdzic noc±...

Nic wiec nic nie za³atwilismy, ale jak wracalismy to nam solidnie dola³o ;)

Zau³ki Tatarowa w chwilowych przeb³yskach s³onca pomiedzy kolejnymi zlewami.











Orkiestra na dachu ciezarowki.



Naprzeciw hotelu jest fajna budka (ta z prawej)



Kupujemy tu duzo sera - bryndze nie bryndze, solone, niesolone, ca³a siate zesmy pozyskali. Maj± tez domowe wina i koniaki. Wyfasowalismy 3 butelki wina - poziomkowe, jezynowe i granat. Poziomkowe bije na ³eb na szyje wszystko inne! I bude fajny gosc prowadzi. Weso³y i chetny do pogawedki. Przyszli turysci z Odessy - gadal z nimi po rusku. Z nami calkiem niezle szlo mu po polsku. Przyszli Niemcy to i do nich cos tam zaszwargota³, ze sie cieszyli.

Za oknem wciaz gór nie widac. Pogoda utrzymuje sie taka, ze bety nie schn± a nawet kury spod ³ady nie chc± wy³azic.



Spotykamy tez dziewczyne, ktora wyglada zupelnie jak Czeburaszka. Odstajace krêcone kucyki jak uszka i dokladnie taka buzia. Obydwoje z toperzem mamy takie same skojarzenia. Czekaj±ca nieopodal na autobus babuszka tez. Czeburaszka u¶miechne³a sie do nas, zarzuci³a na grzbiet plecak wiekszy od niej i ruszy³a gdzie¶ zmokn±æ w Karpatach….
_________________
"ujrza³am kiedy¶ o ¶wicie dwie drogi, wybra³am ta mniej uczêszczan±. Ca³a reszta jest wynikiem tego, ¿e j± wybra³am"

na wiecznych wagarach od ¿ycia..
 
 
laynn
[Usuniêty]

Wys³any: 2018-08-30, 21:59   

Brrr. Idê siê wyk±paæ w ciep³ej wannie, bo mi zimno czytaj±c t± zlewe :D
 
 
buba 


Do³±czy³a: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Sk±d: O³awa
Wys³any: 2018-08-30, 23:03   

Najdziwniejsze bylo wlasnie to, ze nie bylo zimno. Mysle ze caly czas bylo kolo 20 stopni. Jakies to bylo takie tropikalne, jakies calkowicie niekarpackie, gdzie zwykle deszcz oznaczal solidny spadek temperatury. Wiadomo ze jak czlowiek jest mokry od stop do glow to po pewnym czasie zaczyna mu sie robic chlodno ale klimaty byly jak w palmiarni raczej...
_________________
"ujrza³am kiedy¶ o ¶wicie dwie drogi, wybra³am ta mniej uczêszczan±. Ca³a reszta jest wynikiem tego, ¿e j± wybra³am"

na wiecznych wagarach od ¿ycia..
 
 
Tatrzañski urwis 


Wiek: 39
Do³±czy³: 07 Lip 2013
Posty: 1405
Sk±d: Ma³opolska
Wys³any: 2018-09-03, 20:56   

buba napisa³/a:
Ja jestem w stanie wyrzec sie wszystkich alkoholi za butelke kwasu! (byle dobrego, bo kilka razy trafilam na pomyje...
No przecie¿ w O³awie w tesco jest kwas Bubo ;) , zaznaczam ¿e nie próbowa³em wiêc nie wiem jak smakuje .
 
 
Cisy2 

Wiek: 63
Do³±czy³: 21 Gru 2013
Posty: 735
Sk±d: ¦wiebodzice
Wys³any: 2018-09-04, 22:20   

buba1 napisa³/a:

Kapliczka na jednym z pagórków.





Paulino, kiedy¶ - we wrze¶niu 2012 r. - obejrza³em sobie ten krzy¿, znajduj±cy siê w najwy¿szej czê¶ci polany Ri¿i (1277 m n.p.m.). Jest dosyæ ciekawy, gdy¿ prawdopodobnie jego huculski "fundator" o imieniu Dmytro, przeniós³ w to miejsce jaki¶ "po¿yczony" krzy¿ z przedwojennego polskiego grobu, byæ mo¿e z cmentarza polskiego w Worochcie. Wskazuj± na to ³aciñskie (a nie pisane cyrylic±) litery INRI, widoczne na górnym ramieniu krzy¿a. Zreszt± forma krzy¿a jest typowa dla krzy¿y nagrobnych.





Podczas tej samej wrze¶niowej wycieczki, zreszt± równie¿ deszczowej, przechodzi³em obok "waszej" bacówki na polanie Ri¿i. Zastanawia³em siê wtedy, czy buba ju¿ tu by³a, czy dopiero bêdzie :lol ? Teraz ju¿ wiem... Na zewn±trz by³a taka sama, jak w Waszej relacji, w ¶rodku widzê, ¿e nast±pi³y niewielkie zmiany.











Czytaj±c Wasze wspomnienia trochê siê obawia³em, ¿e podczarnohorski deszcz zaleje mi komputer, ale okaza³ siê wodoodporny. Relacja jak zawsze ¶wietna i daj±ca du¿o do my¶lenia oraz inspiruj±ca - w tym przypadku zastanawia³em siê, jak to jest, ¿e przecie¿ w Worochcie chyba musieli¶my i¶æ tymi samymi uliczkami, wzd³u¿ tych samych p³otów, a zdjêcia mamy jednak ró¿ne. Dopiero w czê¶ci górskiej wszystko siê wyrównuje (nawet ten deszcz). No chyba ¿e nasze p³otki i op³otki przed wej¶ciem w ¶cie¿kê prowadz±c± na Worochteñski Wierch, czyli ¦lep± Kur± (1325 m), by³y jednak nieco odmienne?
Ostatnio zmieniony przez Cisy2 2018-09-04, 22:27, w ca³o¶ci zmieniany 3 razy  
 
 
buba 


Do³±czy³a: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Sk±d: O³awa
Wys³any: 2018-09-15, 22:55   

Tatrzañski urwis napisa³/a:
buba napisa³/a:
Ja jestem w stanie wyrzec sie wszystkich alkoholi za butelke kwasu! (byle dobrego, bo kilka razy trafilam na pomyje...
No przecie¿ w O³awie w tesco jest kwas Bubo ;) , zaznaczam ¿e nie próbowa³em wiêc nie wiem jak smakuje .


Rok temu tam szukalam i nie bylo. Dzieki za info - wybiore sie - jak mi sie skonczy zapas tego co przywiozlam z Ukrainy. A w ktorym miejscu w tym tesco go szukac?

Cytat:
Czytaj±c Wasze wspomnienia trochê siê obawia³em, ¿e podczarnohorski deszcz zaleje mi komputer, ale okaza³ siê wodoodporny. Relacja jak zawsze ¶wietna i daj±ca du¿o do my¶lenia oraz inspiruj±ca - w tym przypadku zastanawia³em siê, jak to jest, ¿e przecie¿ w Worochcie chyba musieli¶my i¶æ tymi samymi uliczkami, wzd³u¿ tych samych p³otów, a zdjêcia mamy jednak ró¿ne. Dopiero w czê¶ci górskiej wszystko siê wyrównuje (nawet ten deszcz). No chyba ¿e nasze p³otki i op³otki przed wej¶ciem w ¶cie¿kê prowadz±c± na Worochteñski Wierch, czyli ¦lep± Kur± (1325 m), by³y jednak nieco odmienne?


Ten deszcz mia³ taka si³e razenia, ze bym sie nie zdziwila jakby potrafil chlusnac w twarz nawet z komputera! ;)

Teraz patrze na mape i wyglada ze sciezki na Worochtianski Wierch sa przynajmniej dwie (na mapie). Jedna idzie wzdluz potoku Wojtul i potem myka na szczyt a druga idzie wzgorzami przez szczycik Doszczynka. Mysmy szli tym drugim, bardziej poludniowym wariantem - zasugerowani szlakiem ktory tam wymalowali - schodzac z drogi asflatowej zaraz przed cerkwia (idac na poludnie). Szlak jednak miedzy domami szybko zgubilismy i kolejny raz napotkalismy go dopiero gdzies w gorach duzo dalej. Wiec meandry przysiolkowe faktycznie mogly sie okazac odmienne od twoich :)

Nie wiedzialam ze Worochtanski Wierch ma druga taka malownicza nazwe! :D
_________________
"ujrza³am kiedy¶ o ¶wicie dwie drogi, wybra³am ta mniej uczêszczan±. Ca³a reszta jest wynikiem tego, ¿e j± wybra³am"

na wiecznych wagarach od ¿ycia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-09-15, 23:03, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy  
 
 
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group