Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Uranowe klimaty w okolicach Kowar (2024)

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2024-03-22, 11:19   Uranowe klimaty w okolicach Kowar (2024)

Kilka lat temu odwiedziliśmy sztolnię Podgórze, a nawet udało się w niej nocować i brać udział w imprezie pod ziemią - relacja: https://jabolowaballada.b...olnie-2015.html

W tym roku znów pojawia się sprzyjająca okazja do odwiedzenia okolicy Kowar i pokręcenia się po tutejszych wzgórzach w poszukiwaniu innych podziemnych tuneli. Wycieczka przebiega w sporej ekipie - doborowym towarzystwie starych znajomych i nowo poznanych osób. Jest to coroczny zlot miłośników podziemnego świata zwany Mailony.

Tym razem głównie włóczymy się po niewielkich sztolniach na zboczach góry Rudnik. W większości są tam sztolnie uranowe lub takie, gdzie owego uranu poszukiwali (z róznym skutkiem).

SZTOLNIA Z PAJĘCZYNĄ
Pierwsza sztolnia okazuje sie nie bardzo dla mnie dostępna - mądrzy ludzie zabrali wodery, a ja nawet nie mam gumiaków ;) Kukam sobie więc tylko na jej sam początek. Dobre i to. Malowniczo zwieszają się pajęczyny i chlupocze woda pod nogami bardziej ogarniętych eksploratorów, znikających w ciemnych czeluściach.







Samo wejście jest bardzo niepozorne. Jakbym tu była sama to pewnie nawet by mi w głowie nie postało, aby tu zajrzeć.



A odnośnie niepozornych wejść - to co widać na zdjęciu poniżej to jest wejście do kolejnej sztolni. Tak, ta rura nad samym potokiem. Tym razem nie było w ekipie chętnych, aby tam wpełzać i pozostaje przyjąć na wiarę, że ta sztolnia tam rzeczywiście siedzi :)



SZTOLNIA Z DRABINKĄ
Do kolejnej sztolni prawie wpełzłam - już się czołgałam po mokrych liściach, gdy usłyszałam z wnętrza "jest woda powyżej kostek, bez gumiaków nie właźcie". No to wylazłam z powrotem. A potem inni mówili, że wody prawie nie było. Jakoś zdania o wodzie były podzielone.
Wchodziło się przez taką ocembrowaną studzienkę.



A w środku było więcej studzienek (zdjęcia z aparatu Piotrka)



I myszory też były!





Sztolnie sztolniami, ale krajobrazy na powierzchni też są całkiem przyjemne. Ilość śniegu jak na luty w górach też taka nawet akceptowalna.



Ekipa prawie w komplecie (zdjęcie zrobione przez Marcina)



Zbliżamy się do kolejnej jamy. W leśnych chaszczach siedzą też jakieś naziemne zabudowania z betonu, o zdecydowanie poprzemysłowym charakterze.












SZTOLNIA Z RUDYM BŁOTEM
Tak docieramy do sztolni zwanej Wulkan. Jest to obetonowany tunel z dużą ilością rudego błotka.









Ślady po dawnych mieszkańcach ;)



Im dalej pełzniemy wgłąb, tym beton staje się bardziej rosochaty, poszarpany, z pęknięciami, z których wystają cegły i druty. Czasem trafi się jakieś okienko lub mini boczny korytarzyk donikąd.















Mamy szczęście do pogody tego dnia, więc fragmenty wycieczki naziemnej również są bardzo przyjemne. Słonko dogrzewa, a łagodne pagórki i stara zabudowa Dolnego Śląska jest zawsze miła dla oka :)




SZTOLNIA ZALANA
Kolejna sztolnia nadaje się jedynie dla posiadaczy woderów.









Zdjęcia z głębi wodnych toni - zrobione przez Marcina.





Dalsza część wycieczki to włóczenie się po zboczach góry Rudnik. W dolinach śniegu już nie ma prawie zupełnie. Tu, na polach nad wsią, jest jakaś magiczna granica, gdzie płowość łąk zaczyna być coraz bardziej przysłonięta pozostałosciami białego paskudztwa...










SZTOLNIA Z TORAMI
To chyba najciekawsza sztolnia z całej dzisiejszej wycieczki :) Początkowo korytarzyk przedstawia się betonowo - jak w bunkrze.











Z czasem jednak zaczyna przybierać wygląd bardziej jaskiniowy.

















Ale i tak betonowy kawałek czasem zaatakuje znienacka!



Jedna komora jest całkiem spora!



Prawie cała ekipa się tu zmieściła! (zdjęcie zrobione przez Marcina)



Gdzieniegdzie walają się kłody drewna. Czasem są równo ułożone na podłożu, czasem bezładnie rozrzucone. Nie wiem czy to fragmnety dawnego torowiska czy innych wzmocnień stropu.













Są i tory! Malowniczo pordzewiałe i porosłe minerałami. To ta część sztolni, gdzie pojawiają się rozlewiska rudej wody, a i szum prysznica z sufitu dodaje miejscu kolorytu :)













A tak się prezentuje zadowolona buba, która zobaczyła trochę zardzewiałego metalu :P (zdjęcie zrobione przez Piotrka)



W dalszej części korytarza możemy dla odmiany użyć na stemplach podpierających sufity (albo tych, które odmówiły podpierania i wybrały inną drogę w życiu ;) )



















Akuku!!! (zdjęcie zrobione przez Piotrka)



Czasem się trafi jakiś latający mieszkaniec o futerku pokrytym kropelkami.









A pomiędzy zwiedzaniem jednej i drugiej sztolni można się trochę poopalać :) (zdjęcie zrobione przez Piotrka)



A potem znów wędrujemy górskim zboczem. Czasem jakąś leśną drogą, częściej na przełaj przez wiatrołomy, zwaliska kamieni i masowo łapiące za nogi plątaniny jeżyn.












Mijamy kilka sztolni, do których nie wchodzę. Jakoś nie mam odpowiedniej motywacji ;) Żeby to tam w środku były wagoniki albo chociaż szkielet dinozaura!







Są jednak w ekipie dzielne osobniki, które żadnej jamie nie odpuszczą!







Momentami robi się bardziej widokowo.












SZTOLNIA Z JEZIORKIEM

Na koniec taki bardzo malowniczy wąwozik, pełen szyszek i zwiędłych paproci.



Wejście do sztolni jest dosyć niepozorne, ale odrzwia z korzeni to ma porządne!



Na wejściu wita nas coś na kształt wodospadu.



Zdjęć nie mam dużo, bo mi się latarka rozładowała.





Jakby ktoś chciał zażyć podziemnej kąpieli to jest wanna - idealna dla takiego przedsięwzięcia. Ech... żeby to było ciepłe źródło ;)



I jeszcze dwa zdjęcia z aparatu Piotrka.





Gdzieś na zboczach, w ciepłych kolorach już z lekka wieczornych.



No i powoli wracamy. Sztolni by było na tyle. Ale to jeszcze nie koniec atrakcji na dziś! :)



Tutaj to i przystanki PKS są w odpowiednich klimatach! :)





cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9270
Wysłany: 2024-03-22, 13:55   

Lubię oglądać nietoperze na zdjęciach, przyjemne stworzonka :)

Chyba za dużo uranu, bo już świecisz :lol
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2024-03-22, 14:39   

Adrian napisał/a:
Lubię oglądać nietoperze na zdjęciach, przyjemne stworzonka


Ja tez je uwielbiam! :) To jeden z powodow czemu lubie podziemia!

Adrian napisał/a:
Chyba za dużo uranu, bo już świecisz


Jeden kolega mial licznik i sprawdzał w roznych miejscach. Najwyzsze wskazanie było w jakiejś bocznej jamie 80 µSv/h, więc podwyzszone, ale raczej bez szału. Chyba gdzies tyle co bywa w samolocie. No wiec poki co wciaz musimy pamietac, zeby zabierac latarki na wyjazdy ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2024-03-22, 14:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6082
Skąd: Oława
Wysłany: 2024-03-25, 18:48   

Zakłady R-1 powstały jakoś niedługo po wojnie i zajmowały się badaniem i przerabianiem rud uranowych, które wydobywano w okolicznych sztolniach. Swoją nietypową nazwę (czy raczej kryptonim) zakłady zawdzięczają temu, że były miejscem tajnym - jak to zwykle bywało ze wszystkim, co miało cokolwiek wspólnego z radzieckim programem atomowym. Zakład zakończył swoje działanie w 1973, bo ponoć skończył się uran w okolicy. W latach późniejszych produkowano tutaj np. kineskopy do telewizorów, miała tam też swoje laboratoria Politechnika Wrocławska, wynajmowali hale stolarze i mechanicy.

Nigdzie nie znalazłam natomiast dokładnej odpowiedzi skąd ta nazwa - czemu akurat "R1"? Czy to może skrót od słowa "rudniki", który występował w rosyjskiej nazwie zakładu (Предприятие Кузнецкие Рудники). Czy to może druga litara słowa "uran"? ;) Bo uznali, że "U1" byłoby jednak zbyt podpadające? ;)

Wieść gminna niesie, że to właśnie z uranu z kowarskich sztolni, przerabianego w R1, powstawały te bomby co je potem detonowali na słynnych, kazachskich poligonach pod Semipałatyńskiem.

Co ciekawe, analizując przebieg linii kolejowej, wychodzi, że przez teren zakładu (w czasie jego działania) śmigały pociągi, również te pasażerskie. I każdy mógł się przejechać takim pociągiem - sunącym przez super sekretną fabryczkę, majstrującą składniki do bomb. Każdy mógł tam być, tylko, że w pełnej nieświadomości jakie to tajemnicze i historyczne miejsce mija. Totalna abstrakcja :)

Szukając po internecie informacji o tych zakładach natknęłam się na bardzo ciekawą opowieść - gościa, który w R1 pracował. Jeśli ktoś miałby ochote poczytać CZĘŚĆ1: https://sudety.pro/histor...niu-uranu-cz-1/ CZĘŚĆ2: https://sudety.pro/zaklad...iu-uranu-cz-ii/


Tak się zakłady prezentują z oddali, od strony torowiska i składu drewna. Ot wydawałoby się, że zwykła, opuszczona, dolnośląska fabryczka jakich tysiące.



Ale my nie idziemy do głównej bramy. Szlag wie czy tam nie siedzi jakiś cieć, nie ma kamer czy czujników. Główna brama widziana od wewnątrz (z daleka, na zoomie)



Włazimy nieco boczkiem.







Beczułki chyba nieco nowsze niż z czasów działania zakładu. I jest trylinka!



Jakieś porzucone schodki.



Fajny mural.



Zmierzamy do konstrukcji będącej skrzyżowaniem taśmociągów i wagonów kolejowych. Tzn. działało to jako taśmociąg, a wygląda jakby wagony zajumali ze stacji i tu je wspawali! Jak dla mnie klimat obłędny - taki podniebny wagon wiszący!







Owe "wagony" są dwa!



Tak się prezentuje ów "wagon" z góry.



Zawsze chciałam pojeździć pociagiem na dachu wagonu. Można więc powiedzieć, że tutaj jest jakaś tego namiastka ;) Choć tu raczej można się poczuć jak na paralotni - budynki w dole, góry wokoło, szerokie przestrzenie!

(zdjęcie zrobione przez Ewę)








Wnętrza taśmociągów w różnych odsłonach. W środku to też wygląda jak pociąg! Nic się nie da zrobić - wagon jak byk!












(zdjęcie zrobione przez Ewę)

A tak się prezentuje początek i koniec "wagonowego" taśmociągu. Rura, która wypluwa i koszyszek, który zbiera to co przejechało.











Dzielna ekipa zwiedzająca w komplecie. Szczęśliwie aparat nie spadł dwa piętra w dół, wszyscy na zdjęciu mają głowy - znaczy sukces fotografii na samowyzwalaczu osiągnięty :)



Z pociągu też się lubię wywieszać z okna ;)



Świat widziany z okienek - w odmiennych formach artystycznych.







Widok przez luksfery.




(zdjęcie Piotrka)

Nie wiem co spotkało tą poręcz, ale wyglądało interesująco ;)



Różne fragmenty zachowanych maszyn - służące chyba głównie do przesypywania urobku.















Nie zeszliśmy niestety do dolnej części zakładów i tam gdzie ładowano uran do wagonów. Stały tam różne dość nowe maszyny, więc były obawy, że ktoś tego pilnuje. A co gorsza, że ten ktoś może mieć psa...





Nie wiem więc czy do dziś zachowały sie propagandowe hasła na murze typu: "pokój narodom", "nigdy więcej wojny" czy coś tam o przywódcach narodów.

Zdjęcie z googlemaps


Szukamy jeszcze pewnego magazynu. 10 lat temu Piotrek już zwiedzał te zakłady. Trafił wtedy do jakiegoś składziku chemicznego, zawierającą chyba cała tablice Mendelejewa we wszelakich kombinacjach. Niestety tym razem nie udało się znaleźć tego miejsca. Może go już nie ma?

Piotrkowe zdjęcia z dawnych lat:











Błotnistymi ścieżkami schodzimy w doliny.





I jeszcze rzut oka na zakładzik z daleka, z szosy przebiegającej u podnóża. Nie wiem co to za zęby smoka walają się po lewej?



Aha! Piotrek miał licznik. Nigdzie na terenie zakładu, po którym chodziliśmy, nie było zarejestrowane specjalnie podwyższone promieniowanie. Największe wskazanie było wewnątrz jednej z glebogryzarek - 40 µSv/h, więc raczej bez szału.



To już w sztolniach było więcej, w zakątku którejś chyba było 80. Póki co więc nie świecimy i musimy nadal na wycieczki zabierać latarki.

No właśnie. Latarka... Rozładowała mi się wczoraj, no bo cały dzień świeciła w sztolniach na trybie max, coby zdjęcia można było robić. Ładowarki nie wziełam. No i idziemy z rana do kolejowego tunelu. Zabawne - byłam tu już kilkanaście lat temu. Ale nie porobiłam fajnych zdjęć, bo latarka mi zdechła. Dziś jestem tu ponownie - zaś z latarką, którą mogę sobie jedynie pod nogi świecić, żeby pyska nie roztrzasnąć. O fajnych zdjęciach i zabawie światłem mogę zapomnieć... To chyba jakieś przeznaczenie? ;)

Do tunelu idziemy nasypem kolejowym z częściowo zachowanymi torami. Bardzo widokowa trasa. Idąc nią rozważamy z Szymonem czy ludzie, którzy niegdyś jeździli tędy do pracy albo szkoły - czy zwracali uwagę, że tak pięknie za oknem?





Betonowy wiadukcik.



I wpełzamy do wnętrza góry :)








(zdjęcie Piotrka





W środku niestety nie ma już torowiska. Są za to wodospady i kolorowe nacieki.





Cóż za niespodzianka! Znaki szlaku bubowego są i tutaj! Czy już wspominałam, że to jest najlepiej oznaczony szlak? Przynajmniej w Polsce! Regularnie odnawiany i dbający o szczegóły.



U wylotu tunelu spotykamy coraz to kolejne osoby z naszej ekipy. A wcale się nie umawialiśmy - widać dziś wszyscy mają fazę na tunel! :)







A potem już powrót do domu. Jeszcze kładeczka na potoku, zrobiona z kolejowego podkładu.



Szymon podrzuca mnie do Jeleniej Góry na PKP. Czekam na swój pociąg. Nie wspominałam chyba, że część osób zabrała sobie na łażenie po sztolniach osobne ciuchy. Też o tym myślałam, ale dodatkowy komplet zimowej odzieży swoje waży i zajmuje objętościowo, więc ciężko wozić to w plecaku. Wracam więc w tej samej kurtce i portkach co się czochrałam po tunelach. Coś tam podczyściłam, coś tam wyschło przez noc, lawiny błota się nie sypią. W drodze ma miejsce zabawna sytuacja :) Pociąg jest raczej nabity pasażerami. Jednym z jadących jest żul, taki w typie kloszard bezdomny. Nie ma oczywiście biletu, drze japę i jak ktoś mu zwraca uwagę - staje się nieco agresywny. Przyszło więc dwóch konduktorów, straszą go policją, jeśli nie postanowi z własnej woli opuścić pociągu czy opłacić przejazdu. Konduktor: "Nie ma pan biletu! I w ogóle jak pan wygląda! Cały brudny, usyfiony, jak można tak iść między ludzi! Niech pan popatrzy, rozejrzy się, jak wyglądają normalni pasażerowie" - tu konduktor przenosi wzrok na mnie, bo siedzę niedaleko. I widzę jak ten wzrok się zawiesza, idzie w górę, w dół, jeszcze raz w górę... Konduktor przełyka, odchrząkuje... "no... co ja mówiłem?? inni pasażerowie zachowują się cicho, są grzeczni, mają ważne bilety! A pan co?? Myśli, że podróżuje się gratis? Hęęę?? Wysiadać natychmiast!".
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - forum anime