Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Góry Opawskie i Wysokie Jesionik - rozdziewiczanie Sudetów

Autor Wiadomość
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2015-09-03, 15:48   

Pudelek napisał/a:
oglądałem, ale sobie przypomniałem :) Jak Ci się udało wejść na wieżę? Teraz wszystko było zatarasowane.

Główne wejście na wieżę jest zatarasowane od lat 90tych. Na wieżę wchodzisz przez główne wejście schroniska i po schodach na piętro.
Pudelek napisał/a:
gdzie Ty tu masz granicę morawską? :o-o Toż ona jest kilkadziesiąt kilometrów dalej, właśnie na głównej grani Jesioników :D

No wiem, zrobiłem bubla przepisując z tablicy informacyjnej nie zastanawiając się. Czyli zwykłe powielanie błędów ;)
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2015-09-03, 15:55   

Robert J napisał/a:
Pudelek napisał/a:
gdzie Ty tu masz granicę morawską? :o-o Toż ona jest kilkadziesiąt kilometrów dalej, właśnie na głównej grani Jesioników :D

No wiem, zrobiłem bubla przepisując z tablicy informacyjnej nie zastanawiając się. Czyli zwykłe powielanie błędów ;)

Na potwierdzenie :D

 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2015-09-03, 16:07   

faktycznie bzdura na tej tablicy... może faktycznie był tam kiedyś punkt obserwacyjny w kierunku granicy... ale wątpię czy coś by widzieli z tego miejsca, gdyby np. rabusie schodzili zboczami z Keprnika ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10844
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2015-09-03, 21:28   

Cytat:
Červenohorské sedlo

Bardzo ładnie tam jak widzę. Miałem i ten rejon w planie (rezerwowym) jak niedawno byliśmy ale nie wyszło czasowo.

Nic nie piszesz (lub nie doczytałem) czy Neska coś zgubiła na obcej ziemi :-)
Neska, przyznaj się :)
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2015-09-03, 22:19   

Nic a nic. Chyba. Suszarki nie posiadałam. Obiecuję coś napisać po weekendzie. Amen ;)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2015-09-04, 20:43   

Pudelek napisał/a:
Natomiast mnie nurtuje inna rzecz, którą odkryłem dopiero przy oglądaniu map - ten fragment granicy:
http://www.mapy.cz/turist...621259&z=16&l=0

Kiedyś biegła ona inaczej, co dobrze widać na mapie z XIX wieku.
http://www.mapy.cz/19stol...621259&z=15&l=0

Widać, że pruskie terytorium na bardzo wąskim odcinku wciskało się Austrię, a potem w Czechosłowację. Doskonale jest to pokazane na mapie z 1936 roku (przy okazji też widać, że jadąc z Jarnołtówka do Głuchołaz trzeba było pokonać kawałek czechosłowackiej drogi koło Skowronkowa - ciekawe jak to rozwiązano między dwoma niezbyt się przecież lubiącymi krajami?:
http://igrek.amzp.pl/resu...d=5770&cat=TK25

Tam stały chyba te zakłady, które dziś mija się przy drodze na Zlate Hory. Na mapie są opisane jako Bleiche - bielarnia?? Czy one w ogóle miały połączenie drogowe z resztą kraju? Granicę musiano zmienić po wojnie, może w 1958 roku, choć akurat o tym terenie nie znalazłem żadnej wzmianki, ale to się logicznie nasuwa...


Ten kawałek odłączono od polski w 1958 roku podczas prostowania granic. Zapewne wiesz iż chodziło o to by granicy było łatwiej pilnować. A skrócono wówczas granicę z Czechosłowacją w sumie o około 80 km ;)
Ten zakład Bleiche znajdował się we wsi Gęstwina (Stöckicht). Po 45 wyludniona, a obecnie jest częścią Podlesia. Na zdjęciach lotniczych z 1955 widać że obiekty te były już ruiną. Dziś nie istnieją. Też nie mogę znaleźć info co to konkretnie było.

Co do tej drogi Jarnołtówek- Skowronków to jest to droga polna. Dopiero niedawno położyli na jej części asfalt do jednej chałupy na szczycie wzniesienia pomiędzy miejscowościami. Główna droga Jarnołtówek - Głuchołazy jest bardziej na północ i biegnie zboczem szczytu Czapka.

Oprócz tego kawałka granicy, na który zwróciłeś uwagę był jeszcze jeden w okolicy. Mianowicie w kierunku Gierałcic. W 1958 "odłączono" część wsi Vysuta i przyłączono ją do terytorium polski. Dzisiaj ten teren jest zarośnięty, a po domach nie ma już zupełnie śladu. W części wsi po czeskiej stronie domostwa istnieją i są zamieszkałe po dziś dzień.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2015-09-05, 18:09   

Robert J napisał/a:
Na zdjęciach lotniczych z 1955 widać że obiekty te były już ruiną. Dziś nie istnieją.


ale coś tam stoi - te budynki widoczne na zdjęciach ( http://mapy.cz/turisticka...l=0&base=ophoto ) są na terenach do 1958 polskich. Pewno wybudowane już współcześnie.

Robert J napisał/a:
Oprócz tego kawałka granicy, na który zwróciłeś uwagę był jeszcze jeden w okolicy. Mianowicie w kierunku Gierałcic. W 1958 "odłączono" część wsi Vysuta i przyłączono ją do terytorium polski. Dzisiaj ten teren jest zarośnięty, a po domach nie ma już zupełnie śladu. W części wsi po czeskiej stronie domostwa istnieją i są zamieszkałe po dziś dzień.

z map wygląda dokładnie odwrotnie - że tereny wokół Vysuty ze wzgórzem o tej samej nazwie przyłączono właśnie do Czechosłowacji. Jest tam nawet "polsky les".
http://mapy.cz/19stoleti?...170768&z=15&l=0

Chociaż tutaj jest tekst o tej korekcie:
http://www.glucholazy.inf...ski-majatek.php

Zatem zapewne włączono do RP ten skrawek wschodni wsi, kilka domów. Na lotniczej to dobrze widać. http://mapy.cz/19stoleti?...l=0&base=ophoto

No i jest jeszcze Vindava, a właściwie Kravov, który przyłączono do Czechosłowacji podczas tej samej korekty granic
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2015-09-05, 18:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2015-09-05, 20:20   

Pudelek napisał/a:
ale coś tam stoi - te budynki widoczne na zdjęciach ( http://mapy.cz/turisticka...l=0&base=ophoto ) są na terenach do 1958 polskich. Pewno wybudowane już współcześnie.

Obiekty wybudowane w późniejszym okresie.




Pudelek napisał/a:
z map wygląda dokładnie odwrotnie - że tereny wokół Vysuty ze wzgórzem o tej samej nazwie przyłączono właśnie do Czechosłowacji. Jest tam nawet "polsky les".
http://mapy.cz/19stoleti?...170768&z=15&l=0

Chociaż tutaj jest tekst o tej korekcie:
http://www.glucholazy.inf...ski-majatek.php

Zatem zapewne włączono do RP ten skrawek wschodni wsi, kilka domów. Na lotniczej to dobrze widać. http://mapy.cz/19stoleti?...l=0&base=ophoto

No tak chodziło mi dokładnie o ten skrawek wsi. Tak właśnie napisałem "część wsi Vysuta i przyłączono ją do terytorium polski." Wcześniej granica biegła wzdłuż drogi na Gierałcice. No ale ten "Polski las", który oddaliśmy Czechosłowacji to znacznie większy kawałek ziemi i dlatego później wyszła różnica przeszło 800 hektarów które Czesi są nam winni do dnia dzisiejszego ;)



Pudelek napisał/a:
No i jest jeszcze Vindava, a właściwie Kravov, który przyłączono do Czechosłowacji podczas tej samej korekty granic

Tam chodziło o ile sobie dobrze przypominam o ujecie wody dla miasta Vidnava.
Ostatnio zmieniony przez Robert J 2015-09-05, 20:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2015-09-05, 20:28   

PIĄTEK

Sudety chodziły mi po głowie już od dłuższego czasu, ale samej tak daleko mi się nie chciało, weekend wydawał mi się za krótki, żeby tam pojechać, bo to przecież kawał drogi. Wakacje wydawały się idealnym momentem, a tymczasem cały czas byłam gdzieś w drodze i wizja Sudetów się bardzo oddalała.

W końcu tuż przy mecie wakacji, po kilku prośbach błagalnych udało mi się namówić Pudla, który wszystko zaplanował tak, abym mogła zobaczyć dużo w krótkim czasie i spożytkować dobrze każdy dzień.

Okazało się, że wschodnia część Sudetów wcale nie jest AŻ TAK DALEKO, jak mi się wydawało, bo dotarcie do Głuchołaz zajęło mi tyle, co ostatnie dotarcie do Rycerki Górnej w Beskid Żywiecki, czyli sześć godzin ;)

Tutaj najpierw wpadliśmy na chwilę na rynek, żeby choć trochę liznąć miasteczka :)




Następnie równym krokiem za Pudlem ruszyłam w kierunku Gór Opawskich, przyglądając się uważnie ładnym kamienicom ;)




Pogoda była przyzwoita, a po dwugodzinnej podróży rozklekotanym autobusem bez klimatyzacji wydawało się nawet, że na zewnątrz jest dosyć chłodno ;)



Mimo wszystko las i cień były jednak ukojeniem - moja ciepłolubność w pewnym momencie się kończy ;) Czasami nawet ponad krzakami i drzewami pojawiały się jakieś widoki.





Czerwonym szlakiem, mijając trzy stacje drogi krzyżowej, odbiliśmy w stronę nieczynnej wieży widokowej ;) Kiedy Pudel mi o niej wcześniej wspominał, byłam przekonana, że będziemy mogli na nią wejść :P Okazało się jednak, że nie ma takiej możliwości. Szkoda, bo wieża mogłaby być naprawdę fajnym miejscem, gdyby była zadbana, a niestety niszczeje.



Dotarłszy pod wieżę, Pudel zasugerował mi, że jeżeli będę się wlekła tak jak do tej pory, to następnego dnia będzie kiepsko ;) Moje "ślimakożółwiowstwo" jednak wygrywało, więc chodziłam bardzo niespiesznie (i nie była to wina założonych na nogi sandałów! ;-))




Z tego miejsca w nieco jesiennych barwach ruszyliśmy w stronę Podlesia. Brak deszczu faktycznie dał się we znaki i chyba złota polska jesień w tym roku będzie wcześniej niż w poprzednim.




W Podlesiu Pudel poszedł oglądać kościół, a ja jako kompletna ignorantka architektoniczno-historyczna poszłam w krzaki, żeby podziwiać okoliczne krajobrazy ;P





Z krzaczorów wyszłam cała w rzepach, więc na asfalcie nastąpiła długa akcja doczyszczania się, żeby móc dalej iść do ludzi, których wprawdzie było jak na lekarstwo, ale profilaktycznie warto nie być straszydłem ;)



Z tego miejsca ruszyliśmy dalej w stronę granicy polsko-czeskiej.






Pudel mocno zadumany, ale co jakiś czas udawało się go przywrócić do rzeczywistości :P :P



W końcu dotarliśmy do Czech. Okoliczne knajpy pozamykane. No, proszę. Wyszliśmy z państwa w ruinie, a docieramy do państwa w kłódkach ;P




...i w drogę do Zlatych Hor!




Zanim dotarliśmy do miejsca noclegowego, odbiliśmy jeszcze w miejsce, w którym znajdują się Zlatorudné mlýny.







Z tego miejsca dotarliśmy już do Ubytovni, żeby zostawić swoje rzeczy, a następnie udaliśmy się na miasto, żeby coś schrupać ;)




Wieczorem złapał nas deszcz, co było niepokojące, gdyż nie było go w prognozach. Jeżeli prognozy miałyby się tak sprawdzać w kolejne dni, to byłoby kiepsko.



1 dzień sudecki
Ostatnio zmieniony przez nes_ska 2015-09-05, 20:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2015-09-05, 20:47   

nes_ska napisał/a:
Okazało się, że wschodnia część Sudetów wcale nie jest AŻ TAK DALEKO, jak mi się wydawało, bo dotarcie do Głuchołaz zajęło mi tyle, co ostatnie dotarcie do Rycerki Górnej w Beskid Żywiecki, czyli sześć godzin

To komunikacją publiczną ? Całkiem dobry wynik ;)
nes_ska napisał/a:
Kiedy Pudel mi o niej wcześniej wspominał, byłam przekonana, że będziemy mogli na nią wejść Okazało się jednak, że nie ma takiej możliwości.

Można na nią wejść. Ja nawet dzisiaj na niej byłem ;)
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2649
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2015-09-05, 20:50   

nes_ska napisał/a:
poszłam w krzaki, żeby podziwiać okoliczne krajobrazy ;P

Ja tam kukurydzę widzę (ładny rym) a nie krzaki. :)
nes_ska napisał/a:
No, proszę. Wyszliśmy z państwa w ruinie

Pudel ma na Ciebie zły wpływ. :D Nes_ko nie idź tą drogą. :)
Bardzo ładne zdjęcia.
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2015-09-05, 20:54   

Robert J napisał/a:
To komunikacją publiczną ? Całkiem dobry wynik ;)


Tak, z dwoma przesiadkami ;) Poszło dosyć gładko, ale zaryzykowałam, nie zostawiając sobie dużo czasu na potencjalne opóźnienia autobusów i pociągów ;) Na szczęście ich nie było.

Robert J napisał/a:
Można na nią wejść. Ja nawet dzisiaj na niej byłem ;)


Pudel mi powiedział, że nie! Dlatego ja nawet nie podchodziłam pod wejście!

włodarz napisał/a:
Ja tam kukurydzę widzę (ładny rym) a nie krzaki. :)


Między asfaltem i kukurydzą były właśnie chaszcze, z których wyszłam cała w rzepach ;)

włodarz napisał/a:
udel ma na Ciebie zły wpływ. :D Nes_ko nie idź tą drogą. :)


Skromny żart. Ja lubię moje państwo w ruinie ;)

Cytat:
Bardzo ładne zdjęcia.


Dziękuję ;-)
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
Robert J 


Wiek: 44
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 1375
Wysłany: 2015-09-05, 21:04   

nes_ska napisał/a:
Pudel mi powiedział, że nie! Dlatego ja nawet nie podchodziłam pod wejście!

Bo głównym wejściem nie da rady. Trzeba wejść od strony schroniska i po schodach na piętro ;)
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2015-09-05, 23:24   

SOBOTA

Sobotni poranek nie wyglądał zbyt zachęcająco. Wczesna pobudka, kiepska pogoda, szaroburości - to wszystko powodowało, że morale bardzo spadło :D Podnosiło się stopniowo w drodze na Červenohorské sedlo, wprost proporcjonalnie do obniżania się poziomu mgieł. Okazało się, że zupełna beznadzieja została w dolinie, a im wyżej, tym bardziej się poprawia. Było to bardzo budujące, chociaż spodziewałam się, że jak już wyjdziemy z autobusu, to pewnie te piękne mgły w dolinach znikną i będzie ładnie, ale zwyczajnie ;)



Ruszyliśmy w drogę i zaczęło pojawiać się słońce! Nie zostało tutaj nic z szaroburości, która panowała w Zlatych Horach.



Utrzymały się jednak mgły, co spowodowało wielką radość. Wprawdzie na razie widoki były trochę przysłonięte, ale miało się to zmienić, więc radość była jeszcze większa ;)




Widok na Pradziada towarzyszył nam przez całą wycieczkę ;) Z oddali prezentuje się bardzo efektownie, dlatego był częstym obiektem moich fotografii.



Niestety na początku był trochę pod słońce, ale przecież nic nie trwa wiecznie :D



Każde prześwity pomiędzy drzewami sprawiały dużo radości, jako że te rejony były dla mnie zupełną nowością. Oczywiście topograficznie jestem dupa, więc wrażenia były wyły wyłącznie estetyczne :D



W końcu dotarliśmy do Vřesovej studánki. Początkowo ogarnął mnie leniuch i nie chciało mi się wychodzić na najwyższy punkt widokowy, ale ostatecznie się zmobilizowałam!




Na chwilę zatrzymaliśmy się przy kapliczce ze źródełkiem, aby trochę odpocząć i się posilić.



Jedna odważna próbowała się wspiąć po tej drabince do góry, ale wiła się jak wąż mimo pomocy towarzyszącego jej mężczyzny i w końcu zrezygnowała ;)



Ja nie miałam w sobie tyle odwagi, więc po jedzeniu i odpowiednim nawodnieniu ruszyliśmy w dalszą drogę ;)



Pudel bardzo uważnie wczytywał się w każdą tablicę, żeby później móc pisać te wszystkie mądre rzeczy :dev



Im bliżej Keprnika, tym więcej chmur! Pradziad się schował!



Na szczycie pojawiało się sporo osób, ale były chwile, kiedy nie było prawie nikogo, gdyż była duża rotacja ;) Byliśmy chyba jednymi z nielicznych, którzy spędzili tam długą chwilę. Było to nagrodą za to, że tak szybko doszłam :D Podobno planowo ze względu na ślimakożółwiostwo Pudel założył, że dojdziemy godzinę później ;-p



Na szczycie latałam od jednej strony na drugą, żeby przyglądać się widokom, które serwowała nam pogoda.







Później zwróciłam się w stronę Pradziada i obserwowałam go w zmieniających się warunkach ;) Chwilami nie było go widać w ogóle, gdyż chmury uparcie napierały w jego stronę.



Innym razem łaskawie się odsłaniał.




Nic jednak nie trwa wiecznie, więc w pewnym momencie musieliśmy ruszyć w stronę Vozki. Początkowo cały czas towarzyszył nam "pradziadek".





Później na chwilę zostawiliśmy go poza zasięgiem wzroku i ruszyliśmy drogą przez las, by w końcu dojść na Vozkę, na którą początkowo też nie chciało mi się odbijać ;D Pracując jednak nad swoim lenistwem w końcu się zdecydowałam - zadziałało m.in. to, że zobaczyłam iż wcale nie trzeba się szczególnie wysilać, żeby na nią wejść :D




Z tego miejsca chwilę podziwialiśmy widoki.





Mgieł było już coraz mniej! A Pradziad jak zwykle prezentował się dobrze! ;-)





Kolejnym celem była opuszczona osada, która zaintrygowała mnie już wtedy, kiedy Pudelek mi wspomniał o niej podczas planowania trasy! Nie mogłam się doczekać! Uważnie szliśmy, rozglądając się na wszystkie strony i szukając pozostałości dawnego życia, które ukryło się między drzewami.

Jedynym naprawdę ocalałym budynkiem była leśniczówka. Pozostałe miejsca, to jedynie ruiny i mocno ukryte ślady.










Ciekawie komponuje się z tym miejscem mostek, na którym zostały resztki torów.




Ten odcinek zajął nam długą chwilę, gdyż nie chcieliśmy, żeby coś nam umknęło. Ruszyliśmy jednak dalej, ja - marudząc, że ciągle w dół i już mi się nie chce. Później zalewałam się potem, gdyż okazało się, że pojawiło się "pod górę", ale już nie mogłam marudzić, bo przecież to powinno być coś, czego oczekiwałam, skoro "w dół" mi nie pasowało :D W związku z tym dzielnie maszerowałam, co jakiś czas zatrzymując się pod pretekstem robienia zdjęć :D





W końcu dotarliśmy do fajnego miejsca widokowego. Szlak (podobno?) miał prowadzić łąką, jednak okazało się, że jest zagrodzony, gdyż jest tam duże zagrożenie :dev Musieliśmy więc zrobić pętlę wokół pastuchów, a ja cały czas zastanawiałam się, kiedy w końcu moja "zgrabność" spowoduje, że ich dotknę - na szczęście obyło się bez takich przygód ;D






Oto zagrożenie!



To obejście bokiem też było przyjemne widokowo, więc nie było czego żałować!





W końcu dotarliśmy to jakiegoś osiedla domków - bardzo ładnych zresztą! ;)





Następnie zeszliśmy do Brannej i ja oczywiście jako człowiek dużej wiary, miałam nadzieję, że już pod górę nie będziemy dreptać, a ten zaś mnie ciągnie gdzieś wysoko! ;p



Po drodze zatrzymaliśmy się na wodę ze źródełka. Nie ufam takowym, ale obyło się bez rewolucji żołądkowych ;-p



W końcu dotarliśmy do miasteczka i dobra, niech mu będzie, warto było podejść tę chwilę pod górę, bo było ładnie ;) A poza tym wstąpiliśmy do knajpy w minibrowarze. To ja byłam tą nieszczęśnicą, która dostała inne zamówienie, niż chciała, ale postarałam się nie być standardowo wielką marudą i zjadłam, co podano. Nawet się nie upomniałam, mimo że zapłaciłam o 30 koron więcej, co mogłabym wydać na kolejne piwo :D





Z tego miejsca podjechaliśmy do Jesenika, gdzie zahaczyliśmy o kolejny minibrowar - Pudel dobrze się przygotował przed wyjazdem, sprawdzając skrupulatnie wszystkie miejsca ;-D




Po wypiciu piwa pospieszyliśmy na autobus, gdyż chcieliśmy zdążyć na koncert w Zlatych Horach. Nie było więc czasu na dokładne przyjrzenie się miejscowości, ale przynajmniej jest to powodem, żeby tam wrócić ;)




...a koncert był naprawdę udany ;)


sudecki dzień II
Ostatnio zmieniony przez nes_ska 2015-09-05, 23:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2015-09-05, 23:27   

Robert J napisał/a:
Tam chodziło o ile sobie dobrze przypominam o ujecie wody dla miasta Vidnava.


możliwe, choć niewątpliwie lekkie skrócenie granicy też miało miejsce

O, Neska wreszcie się ogarnęła i wrzuciła oszukańcze zdjęcia :D
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - forum anime