Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Gdzieś na Dolnym Śląsku

Autor Wiadomość
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2017-12-09, 20:00   

laynn napisał/a:

Artykuł, w treści podobny do Twojej opowieści


Widac to miejsce budzi jednoznaczne mysli...

Kurde ale ta rzezba w korytarzu! niesamowite... Juz jej nie bylo...

laynn napisał/a:
Wiesz, mnie osobiście się bardziej podobają Twe wycieczki po Polsce, niż te ze wschodu.


Ja chyba jednak wole wschod :P ale wszedzie mozna cos fajnego wyszperac do zwiedzania!

telefon 110 napisał/a:
eksploratorów z :
http://penetratorscavengerteam.blogspot.com/


ojoj musze sie dokladnie zapoznac z ta stronka!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-22, 09:35   

W pewien szary i pluchowaty dzien tegorocznej zimy wybralismy sie na wycieczke śladem opuszczonych palacyków w okolicach Dzierżoniowa.

Pierwszy takowy znajdujemy w Wilkowie Wielkim. Duzy, biały budynek obecnie chyba nie jest uzywany, ale niestety jest szczelnie pozamykany wiec w srodku obejrzec sie nie udało.







Część zabudowan przypalacowych jest zamieszkanych, inne sa puste i jedynie przypominają, ze niegdys byl tu wiekszy ruch.





W Kietlinie pałac jest odnowiony wiec robimy mu jedynie zdjecie z daleka - tak zeby załapal sie tez fajny stary napis!



Kolejny palac odwiedzamy w Dobroszowie. Połozony w sporym parku - oczywiscie opatrzonym tabliczkami “zakaz spacerowania”. Tak lało i pizgało wiatrem, ze nie chcialo mi sie juz obejsc palacu z drugiej strony. Coz, trzeba bedzie kiedys tu wrocic i znow troche "pospacerowac" w cieniu złowrogich tablic...





Nieopodal stoją tez inne mniej lub bardziej opuszczone zabudowania - dom z ciekawymi wykuszami.





I budka na kurzej stopce! Ciekawe do czego sluzyla? Byloby to ciekawe miejsce na nocleg!




Pałac w Nowiźnie jest chyba w remoncie, albo kiedys byl. Widac nowe dachy i rozne zgromadzone nieopodal cegły, dechy, worki.







Nieopodal Owiesna zatrzymujemy sie nad stawem na kibelek. Kabaczek od razu zaczyna zbierac patyki na ognisko. Jest bardzo niepocieszona gdy okazuje sie, ze poki co ogniska nie bedzie…





W Grodziszczu pałac jest juz w zupelnej ruinie, latem zapewne nawet go nie widac.







Jakas chyba dawna stodoła





W jednym z przypałacowych zabudowan, dwupietrowej kamienicy, nadal mieszka kilka osob. Mamy okazje sie z nimi zapoznac i uciąc bardzo sympatyczną pogawedke. Opowiadają o czasach swojego dziecinstwa gdy w palacu byly mieszkania a ogromna czereda okolicznej dzieciarni biegała po tutejszym parku.





Jest tu sporo jeziorek, kładek, a stare aleje drzew oplatają dzikie pnącza. Musimy tu kiedys wrocic na wiosne!









Na parkowym wzgorzu stoi wieza, ponoc dawna widokowa. Tu mamy jej zdjecie sprzed kilku lat, cykniete kiedys przypadkiem. Obecnie nie da sie juz wejsc na gore bez liny lub zdolnosci wspinaczkowych.





W Stoszowicach tylko rzut oka na pałac z daleka- szczelnie zapłotowany. Mozna by sie jakos przedzierac od drugiej strony, ale tam trzeba by sforsowac fosy. A fosy sa zimne i mokre wiec nam sie nie chcialo. Przynajmniej teraz… ;)





A na koniec Jaszkowa Górna i taki spory budynek przylegajacy do uzywanych zabudowan rolnego gospodarstwa.





Jakos nie mielismy dzis szczescia aby wejsc do ktoregos z budynkow. Albo taki rejon albo z racji na potoki wody wpływające za kołnierz wykazalismy sie zbyt mała cierpliwoscia w szukaniu ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-26, 12:07   

W czwartkowy wieczor suniemy w strone Strzegomia. Chyba w polowie drogi jestesmy, gdy zaczynaja do mnie przychodzic smsy od rodzinki, ze do Polski zbliza sie kolejny orkan. Ktory to juz? Moja biedna babcia na tyle jest spanikowana horrorami, ktore pokazuja w telewizji, ze nas prosi zebysmy natychmiast wracali, albo ostatecznie gdzies sie schowali, bo inaczej wszyscy zginiemy.

Poki co wiać nie wieje, ale chmurki na niebie są ciekawe- i zupelnie niezimowe. Pasowałyby raczej na jakas letnią burze.



Wiekszosc trasy jedziemy jakby w “oku cyklonu” tzn nad nami jest czyste niebo a wszedzie wokol zalegają geste czarne chmury, ktore wiszą bardzo nisko. Moze tak wyglada orkan? Kurcze, w gorach to chyba musi byc teraz niezła inwersja!

W Strzegomiu osiedlamy sie w małym baraczku, uzywanym obecnie na kwatery pracownicze. Sa to jedne z bardziej sensownych miejsc noclegowych w obecnej Polsce. Pracownicy widac wciaz sa normalniejsi od turystow i bardziej cenią dobra cene oraz rozwiazania proste i wygodne niz jakies wyszukane fanaberie.



W coraz wiekszych podmuchach wiatru suniemy w strone rynku i sympatycznej pizzerii o klimacie bardzo lokalnej speluny :)

I kolejny “orkan” okazal sie po prostu wietrznym wieczorem. Od kiedy pamietam bywaly dni wietrzne i dni bezwietrzne. Ale kiedys kazdemu podmuchowi wiatru nie nadawano przesadzonych, nadętych nazw i ludzkich imion. Jaki jest cel takiej ciaglej dezinformacji? Wzbudzenie w starszych ludziach ciaglego strachu? Najgorsze, ze takie podejscie egzaltowanych mediow powoduje spore niebezpieczenstwo - bo jesli kiedys rzeczywiscie bedzie jakies zagrozenie - to nikt nie uwierzy i zostanie olane…

Pochmurnym porankiem (czyli pewnie kolo poludnia) suniemy na poszukiwanie lokalnych pałacykow. Pierwszego szukamy w Olszanach. Zostalo z niego, oględnie mowiac, nie za wiele ;)







Ale i tak sprytna lokalna ludnosc w pelni zagospodarowala zadaszone czesciowo miejsce na kącik kulturalno-rozrywkowo- biesiadny!



Pierwszy raz widze, ze reszta palacu zniknela totalnie i nie zostalo nawet rumowisko a fragmencik stoi jak wyciety z innej bajki.

Juz bardziej okazałe sa tutejsze bramy.



Kolejna wioska to Szymanow. Tu z palacu zostalo wiecej. Ktos widac wszedł niedawno w jego posiadanie bo okna sa szczelnie pokratowane, wiszą na murach kamery i lampy- takie podobne do tych, ktorymi z wieczora podswietla sie koscioły czy zamki.









Skoro palac nieopuszczony - to zaraz widac “reke gospodarza”. Ktos wyrżnął prawie caly park. Calkiem niedawno - mozna sie zabic o swieze pienki i gałęziowy rozpizdziel.



Przypałacowe zabudowania z resztkami jakis machin chyba z czasow PGRu.





Kudłaty słup zawsze cieszy oko!



We wsi zauwazamy tez droge opatrzoną tabliczkami o “nieremontowanej nawierzchni” i “nieutrzymywaniu w okresie zimowym”. Jest to jednoznaczne z informacja “serdecznie zapraszamy wszystkie buby”, wiec zmieniamy plany i suniemy tamze. Jak zwykle sie nie pomylilismy. Sympatyczna, pusta i bardzo widokowa trasa. I jeszcze tak szczesliwie polozona, ze aby kontynuowac nasze palacykowanie nie musimy sie włączac w piątke (drogom jednocyfrowym mowimy zdecydowane NIE) a wystarczy ją przeciąc.









Odwiedzamy tez wioske Roztoka, na terenie ktorej jest pałac gigant. Dosc szczelnie poogradzany i obity tabliczkami straszącymi firmami ochroniarskimi bez poczucia humoru. Co trzeba przyznac - mimo ogrodzenia palac dosyc dobrze widac ze wszystkich stron i mozna obejrzec nawet bez wchodzenia w szkode.





















Zabudowania przypalacowe sa czesciowo opuszczone, a w niektorych robotnicy piłują jakies ogromne drzewa - ciekawe czy z palacowego parku?







Przysluchuje sie dluzsza chwile rozmowie dwoch chlopakow - opowiadają sobie jak spedzili miniony weekend. Ich dialog jest dla mnie jakims fenomenem - 90% uzywanych slow to sa przeklenstwa a mimo to przekaz jest zrozumialy. Jak mozna uzywac 10 slow na krzyz, w roznych odmianach, i potrafic tym wyrazic prawie wszystko? Moze to jest jakis patent na nauke obcych jezykow?

Czesc palacowego muru jest ceglana i sa w nim otwory, jakby wejscia do piwnic, w ktore oczywiscie wlaze. Nie ma tam nic ciekawego oprocz kibla i smietniska, ale co innego zwrocilo moją uwage. Robie tam okolo 10 zdjec z ktorych tylko 3 wychodzą ostro. Potem wrzucajac je w domu w komputer dwa z tych trzech zdjec sie nie otwiera- plik uszkodzony. Ocalałe zdjecie jakims cudem jest tym jedynym z 200, ktore nie wrzucilo sie do galerii. Ki diabeł??? Moze to jakis znak? Zdjecia malo ciekawej piwnicy zatem w relacji nie bedzie ;)

Myslelismy zeby zatankowac, ale niestety nieczynna… Poki co tak to tylko dwa razy sie udało ;)





Przypalacowe okolicy oferują tez klimaty wlasciwe dla bub - błotniste drogi, jakies zakamarki, kałuze, budynki czesciowo opuszczone, goniące sie koty jakby juz byl marzec…







Nie tylko palac mają tu ogromny- kosciol tez.



Bardzo przypomina mi on swiatynie, za ktorymi jezdzilismy latem w okolicach Kaliningradu - tylko tam zwykle takowe byly opuszczone. Przez chwile mam deja vu, zwlaszcza jak akurat w chwili gdy kontempluje kosciol odbijajacy sie w blotnistej kaluzy, zagaduje mnie dwoch Ukraincow. Chlopaki ciagna za sobą wozek z roznymi paczkami i jedna zgubili. Byla to kuchenka mikrofalowa wiec sa przejeci stratą. Okolice palacu sa klimatyczne i wieją przygoda, ale o kuchenke potknac sie nie mialam okazji ;)

Mielismy w planach jeszcze zobaczyc dwa inne palace, ale drogi zaczynają mi sie nie zgadzac z mapa - tzn. nie ma ich. Moze to miec cos wspolnego z rozrastajacymi sie kamieniolomami albo budowa obwodnic. Nie analizujemy juz tego, jako ze czas sie zaczyna nam konczyc - jeszcze za jasnosci chcemy dotrzec do chatki...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-01-26, 12:25   

Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale kilka osób zginęło przez powalone drzewa tej wichury. Po drugie u mnie tak wiało, że w domu słychać było wycie jak dusz potępionych, a drzewa omal się nie złamały. Nie dziwię się, że rodzina się bała o Was. Samemu nie chciałbym być wtedy pośród drzew.
A ten pałac to rzeczywiście spory.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-26, 16:27   

Tu tez troche wyło, zwlaszcza w nocy. W miejscu gdzie spalismy byl taki blaszany komin - jakie on dzwieki wydawał! Dusze potępione jak nic!

Tez bym nie chciala byc w czasie wichury w srodku lasu. Od dziecka mnie rodzice uczyli ze jak jest silny wiatr to sie nie idzie do lasu ani nie przechodzi blisko budynkow bo np. doliczką z kawiatkami mozna oberwac. W szkole tez nas na to uczulali (nasze osiedle bylo na skraju lasu). Wiadomo ze wiatr ma swoje prawa. Ale wtedy nikt tego od razu nie nazywal orkanem i nie nadawal mu imion!! :o-o Widac taka nowa moda... :rol

Szkoda ze nam sie nie udalo wejsc do tego palacu! W srodku pewnie mozna sie zgubic!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-01-26, 16:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-01-26, 18:27   

Nie zabraniaj wiatrowi mieć imienia ;) niech mu będzie lepiej :D
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-28, 22:11   

Jak lubi? to czemu nie :D Tylko ze mam wrazenie ze jak ma imie to moja babcia sie go bardziej boi... :rol
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-01-30, 16:10   

Odwiedzamy jedna z malutkich wioseczek koło zbiornika Słup - Bielowice. Szukamy tu ruin pałacu- jednak nie one jako pierwsze przykuwają naszą uwage. Posrod szarych popegieerowskich zabudowan stoi dosc nietypowa buda. Tzn. buda calkiem zwyczajna tylko jej przyozdobienie zatrąca sporą orginalnoscia. Obwieszona jest “bele czym” czyli wszystkim po trochu. Sam domek posiada dwa okna, a sciany pokrywa blacha falista, plastik, plandeki, koce, szmaty, Wokol wije sie pajęczyna ze sznurów, taśm, pociętych fantazyjnie butelek. Na okolicznych drzewach wiszą tez krzesła, zabawki - misie wisielce, czy dziecinne wanienki. Wszystko jest ogrodzone drutem kolczastym a na słupkach sa zatkniete bożonarodzeniowe choinki. Są tez opony i fragmenty sklepowych wózków.

















Nie wiem czy ktos tam mieszka na stałe, jakis maniak- zbieracz czy miłosnik ponownego gospodarowania odpadami? A moze szalony, niespełniony artysta? Albo baraczek wykorzystuje ktos zamieszkujący pobliski betonowy bloczek i tu daje upust swoim przedziwnym wizjom i ciekawym pasjom, ktorych z jakis powodow nie moze realizowac we wlasnym domu?

Pobliski blok w porownaniu z baraczkiem wyglada jakos maksymalnie szaro i ponuro. Jakby zdjecie bylo calkiem wyprane z barw!



Niestety nie spotkalismy nikogo w okolicy aby pogadac. Jakis jeden gosc przemknął z klatki schodowej do garazu, ale widac nie szukal kontaktu. Pozostają wiec jedynie domysły i przypuszczenia odnosnie tej nietypowej konstrukcji. Jak ktos ma dokladniejsze informacje o architekcie bielowskiego baraczku to chetnie sie dowiem.

A nieopodal, po drugiej stronie drogi, juz na terenie nieogrodzonym, wisi cos na drzewie. W stylu nawiązuje do obiektu obok. Myslalam, ze to hustawka. Nie, to nie byla hustawka. Dosyc drastycznie i namacalnie sie o tym przekonałam! ;) (zdjecie Agi)



Nasyciwszy sie sztuką uliczną z przedmiesc (a raczej przedwsi ;) ) pelzniemy w strone kompleksu pałacowego. Obecnie jest to spory teren, na ktorym wystepują ruiny. Wszystkie juz niezadaszone. Jest dawny palac, stodoly, wszystko ogromne. Na placu jest rownie wielka studnia. Wszystko pokrywa szron, trawa skrzypi pod nogami. Jest tu jakos zimniej niz we wszystkich innych punktach naszej dzisiejszej wycieczki. A ja głupia wylazłam ze skodusi w samych swetrach! Wprawdzie czterech ale bez nalewki z dzikiego bzu byloby ciezko ;)

















Kolejną miejscowoscią, do ktorej docieramy szukając klimatow zapomnienia, jest Tyńczyk. Jest tu pałac - jak prawie w kazdej, podlegnickiej wsi. Wygląda jednak na zamkniety, jest ogrodzony, piesy ujadają złowieszczo. Robimy zdjecia z oddali, chyba nic tu po nas…









Ale mamy ze sobą Age, ktora jak tenże wyjazd pokazał, zjednuje do siebie zarowno zwierzęta jak i ludzi. Dar przekonywania lub/i hipnotyzujacy wzrok powoduje, ze bramy sie magicznie otwierają a pilnujący gość postanawia nas nie tyle wpuścic co rowniez oprowadzic po tutejszych zawilgłych murach. Historia tego miejsca byla klasyczna i pisana przez kalke. Niemieccy posiadacze ziemscy, wojna, zmiana granic, PGR a potem postepujące opuszczenie i demolka od lat 90 tych. Gdy PGR przestal istniec - tym samym mieszkancy palacu, uzytkujace go biura, stołówki straciły racje bytu i musiały lokal opuscic…









Wnetrza zawieraja sporo pozostalosci z czasów ostatnich mieszkancow i urzednikow.









Ciekawe kolorowe szybki drzwiowe.





Scienne malowidła, glownie pejzażyki ukazujące okoliczne pola, wsie i lasy. Nie wiem czy przed czy powojenne...









Z zewnatrz budynek wyglada na solidny i w dobrym stanie, wnetrza jednak pokazują zdecydowanie co innego.





Na koniec mamy okazje obejrzec jeszcze niesmowitą ksiazke - znalezioną 20 lat temu w ruinach opuszczonego folwarku w Bielowicach (czyli tam gdzie juz dzisiaj bylismy). Na zdjeciach mozemy zobaczyc jak palac i jego okolicac wygladala za PGRowskich czasow.





Sa tez stare mapki, opisy, historia tego miejsca.





Robią wrazenie tez ogromne rysunki techniczne jakis silosów, zsypów czy innych machin. Ktos kiedys kupe czasu, energii i pracy w to włozyl. Zeby bylo dokladnie, czytelnie, rowno.







Dziwnie tak patrzec na te rysynki, gdy dzieki dziwnemu zrządzeniu losu okazuje sie, ze papier okazał sie bardziej wytrzymały od solidnych poniemieckich murów…

Dalej sa Janowice Duże. Tu tez stoi lekko zapomniany pałacyk. W Tyńczyku dowiedzielismy sie, ze zamieszkują go ostatni lokatorzy - facet z babką.







Glowne wejscie do pałacu okazuje sie jednak zamkniete. Stojacy obok rower sugeruje, ze ktos tu bywa…



Mieszkancy przypalacowych zabudowan maja jednak swiezsze wiesci - nikt nie mieszka juz tu na stałe. A w palacu jedynie siedzi cieć, ktory go pilnuje. Pukamy. Jednak tu mamy mniej szczescia…

Ścienne zegary roznego typu.





Budynek obok ma chyba 6 poziomow!



Zawijamy tez do Kościelca, gdzie jest kosciol, ktory wyglada troche jak twierdza. W srodku ma ponoc ciekawe jakies malowidła ale niestety jest wyzamykany.





Mozna jedynie obejrzec stary cmentarz, opleciony wieloletnimi pnączami. Są tez niestety ślady działalnosci cmentarnych hien lub poszukiwaczy skarbow...















W Warmątowicach Sienkiewiczowskich tez jest pałac. Ale z gatunku zagospodarowanych czyli zamknietych. Jakby kto chcial to moze sobie wesele w nim zrobic.



Na tym etapie zegnamy ekipe i postaanawiamy jechac do domu. W tych terenach jednak nie jest to proste. Jak zassie to wypuscic nie chce. A jak tu sie nie zatrzymac jak po drodze same ciekawe rzeczy?

W Małuszowie wpadamy na kolejny pałac.



W Pawłowicach Wielkich tez. Jest tu cały folwark. Zamieszkany ale o klimacie fajnym. I wszedzie ogromne zabudowania gospodarcze.









Kible w wydaniu lekko tęczowym i nieco przewiewnym.



W Mierczycach juz stacyjka wpada w oko - z wieżą!





A pałac tez mają. Fosą otoczony! Musimy tu kiedys wrocic, dzis juz ciemno zaczyna sie robic...





I w Granowicach mają cos pałacopodobnego acz przerobionego na mieszkania.



Dalej pałace sie nie skonczyly. Tylko bylo juz calkiem ciemno, wiec zdjec nima. Co zrobisz - styczniowe krotkie dni...
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-02-06, 17:31   

Tym razem wybieramy sie w tereny na północ od Wrocławia, w rejonie Obornik Śląskich, Prusic itp.

Pierwsza miejscowością, którą odwiedzamy są Świniary. Nie wiem nawet czy to odrębna wioska czy juz wciągneli to na liste dzielnic Wrocławia. Miejscowy pałac z zewnatrz wydaje sie byc w calkiem dobrym stanie. Ponoc jeszcze w 2014 roku byl zamieszkany.












Ogladajac go dokladniej i z bliska nie chce sie wrecz wierzyc, ze kilka lat temu ten budynek słuzyl za mieszkania! Obecnie na tyle walą sie juz stropy, ze odpuszczamy sobie włażenie do srodka.



Resztki sufitowych sklepien..



Zaglądamy jedynie przez okienka i w przydrzwiowe szczeliny.



Lampy wewnatrz pałacowych komnat dziwnie sie bujają.. Przynajmniej z zewnatrz tak to wyglada. A nie ma wiatru.. Moze w srodku są jakies dziwne przeciągi? Albo sufity, ktore planuja sie zawalic generuja jakis ruch?





Tu i owdzie poniewierają sie rozne sprzety. Nie wiem czy to wyposazenie pałacu z czasow ostatnich mieszkancow czy dzikie wysypisko śmieci.





Schody oplataja pnącza..



A w piwnicy ktos byl.. Ktos kto wybitnie nie chciał nawiązac ze mna kontaktu… Gdy zajrzalam w okienko natychmiast skoczył jak zając w korytarzyk na lewo od wiaderka i chyba wpadł w jakies pryzmy blachy i szkła… Przynajmniej taki byl dzwiek.. Miał czapke Mikołaja… ;)





Zabudowania przypałacowe sa czesciowo zamieszkane albo uzywane na garaze, szopy.







Niektore wielkie stodoły stoja puste…





Na dalszej trasie mijamy sympatyczny pojazd - nieczesto juz spotykany w Polsce srodek transportu. Woznica kierował… na leżąco! :)



W Strzeszowie tez jest spory pałac, ktory sam chyba nie jest do niczego uzywany. Obok w innym budynku znajduje sie hotel. Pewnie tak bylo taniej.

Pałac przegląda sie w tafli wody.



I jest ozdobiony roznymi motywami roslinnymi.







Kolejna miejscowosc jaka odwiedzamy to Ozorowice. Tutaj z pałacu i mu towarzyszących zabudowań zostalo juz nie za wiele, acz widac, ze byl spory.







Zaglądamy tez do Pęgowa. Tutejszy pałacyk bardzo mi sie podoba z kształtu - wieżyczki, wykusze, balkoniki, daszki, ganeczki. Taki własnie maksymalnie pałacykowaty a nie jak stodoła czy kamienica! Obecnie jest prywatny i chyba nie zawsze da rade go obejrzec bo po obejsciu biegaja wsciekłe psy. Teraz akurat siedziały zamkniete w klatce, wiec po konsultacji z iejscowymi czy klatka naprawde jest zamknieta mozna bylo sie trochu pokrecic. W srodku budynku widac bylo jakies stoły, krzesła, tak jakby nieraz sluzyl w celach imprezowych.







W Golędzinowie pałac spalił sie jakis czas temu i obecnie prezentuje stan nieco ażurowy.



Potem udaje nam sie zabłądzic i dojezdzamy do Prusic, mimo ze tego nie planowalismy. Miasteczko ma przyjemny brukowany ryneczek.







Nawet jakis stary napis wyłazi spod warstwy farb…



Kolejny pałacyk napotykamy w Wilkowej. Połozony jest na obrzeżach wsi. Stoi sobie wsród zabudowy folwarcznej i popegieerowskiej.









Jest tez mały ceglany budyneczek, ktory nie wiemy do czego słuzyl.



Wokól pałacu jest sporo malowniczych stawów i rozlewisk.









Latem to chyba tu bez maczety ani rusz! :) W kłebowiskach krzaków gniezdza sie tysiace szarych, ćwierkajacych kulek!



Od przodu pałac wyglada calkiem niezle…



Sympatyczna rzezbiona weranda.





Z tyłu sprawa przedstawia sie juz zupelnie inaczej…



Ochota na zwiedzanie wnetrz raczej nam mija ;)



W Rościsławicach trafiamy na jakis folwark, ale nie jest to ten, ktorego szukalismy.



Poszukiwany pałac znajduje sie przy Ośrodku Pomocy Społecznej. Dawniej sam pełnił miedzy innymi te funkcje.



Byl tez klubem.



Teraz zbudowano nowe budynki do celow uzytkowych a palacyk stoi sobie cichy i zapomniany w cieniu starych drzew.















Drewniane wycinane ozdoby.





Kazda minuta jest dobra aby znalezc sobie plac zabaw!



W okolicach Obornik nie znalezlismy zadnego fajnego miejsca ogniskowego. Ostatecznie takowe zapodajemy duzo pozniej, gdy juz ciemnosc spowija wszystkie okolice. Bo dopiero w Kotowicach nad Odrą.







Gdy juz gasimy ognicho i wracamy do auta, rzuca mi sie w oczy leżąca w krzakach cegła. Wiele cegieł w zyciu widziałam. Nie wiem czemu ta akurat zwrocila moja uwage. Tajemnicza sprawa! Proponuje toperzowi, ze moze ją zabierzemy? Moze ona nam sie kiedys przyda? Toperz jest mniej entuzjastycznie nastawiony : “buba przestan, jeszcze tylko cegły nam brakuje!”

Pakujemy sie wiec i wyjezdzamy. Jedziemy pod pobliską wieże widokową. Jest podswietlona i kabak koniecznie chce na nią wyjsc.

Chwile pozniej busiowi udaje sie ugrzęznąć w rowie. Kto u licha przekopał rów przez droge? Albo to woda wyrwała? I jak to jest, ze jadąc w drugą strone żesmy go nie zauwazyli? Ale fakt jest taki, ze przednie koła siedzą w rowie. Napęd jest na tylne wiec powinny wyciągnąć.. Ale nie… buksują, śmierdzą, dymy sie podnoszą. Podkładamy dywaniki, gałęzie, deseczki. Probujemy zakopac rów łopatą. Nic. Wokól ciemno i pusto. Kręcące sie pod wieżą cinquecento chyba czuje powage sytuacji bo nawiewa na mój widok ;)





Gdyby to byla skodusia to bysmy wypchali! Ale tu raczej szans nie ma. Wyciągnąć tez nie kazde auto da rade.. Chyba tylko traktor.. Chyba z godzine sie miotamy. Kabak juz chce podkładac pod koła swoje maskotki. W koncu udaje sie cofnąć o jakies 15 cm, jedno kółko troche wyłazi z rowu. Taka sytuacja moze sie nie powtorzyc! Pozostaje nam choc odrobine zatkać czymś ten pierniczony rów. Ziemia jest za miękka. Toperz mowi, ze musimy znalezc jakies kamienie, grubą bele czy cegłe. CEGŁA!!! Moja cegła! Wiedziałam, ze ona sie nam przyda!!! Nie przypuszczałam tylko, ze takim w tempie natychmiastowym!

Cegła ląduje w rowie, a busio ładnie po niej rów przeskakuje. Teraz nie ma wątpliowsci. Cegła jedzie dalej z nami!



Pozostaje wiec jeszcze tylko odwiedzic obiecaną wieże.







To był długi i pełen przygód dzien! :)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-02-21, 20:31   

Na tej wycieczce postanowilismy sie powłóczyc po wioskach miedzy Środą Śląska a Legnicą i poszukac tam zapomnianych pałacyków i innych ciekawych klimatow.

Pierwsze odwiedzamy Szczedrzykowice. Kabaczę akurat usnelo. Żal ją budzic, a samą zostawiac w aucie tez jakos niezręcznie. Toperz decyduje sie wiec potowarzyszyc jej w drzemaniu. Szczedrzykowice ide wiec zwiedzac sama.

Tutejszy pałac nie jest za bardzo dostepny do obejrzenia. Jest prywatny, szczelnie ogrodzony i otoczony tabunami pasących sie koni.





Na murze okalającym pałac zachowowało sie troche fajnych napisów i malunków z czasow, gdy gospodarzył tu PGR. Co ciekawe wystepuje tu inna nazwa wsi “Kunice” - nie wiem o co w tym chodzi.







Ten napis to chyba jest odnowiony!



W oddali majaczy kilka popegieerowskich blokow.



Przy niektorych powiewają sznury z praniem. Lubie takie klimaty wiec ide im zrobic zdjecie.



Po drodze przykuwa uwage droga z betonowych płyt. Płytówka zawsze prowadzi w kierunku przygody - to juz sprawdzilismy wielokrotnie. Widzisz płyty- idz/jedź za nimi, 99% szans, ze bedzie fajnie.



Skręcam. Mijam blok pełen antenowych krążków, zaraz obok ciekawą konstrukcje gołebnika.



Przy płocie okalającym teren pałacu jest menelskie miejsce biesiadne - kanapy, fotele, stolik zrobiony z jakiejs starej szafki czy lodowki.



Latem, gdy wszystko wokol zarosnie bujna roslinnoscią, musi tu byc bardzo przytulnie. Dziś, mimo dość chlodnej aury miejsce ma uzytkownika, siedzi młody chlopak z butelczyną. Ów od razu mnie zauwaza i podbija w moją strone. Wiem jakie bedzie pytanie.. Nie mam złudzeń. "Czy moge o cos zapytac?" - zaczyna sie klasycznie... "Ma pani moze kubeczek?". Drugie pytanie totalnie zbija mnie z tropu. "Że co? Po kiego diabła panu kubeczek? Przeciez ten napoj - tu wskazuje na butelke, jest juz w naczyniu! Przeciez z gwinta smakuje najlepiej!". Chłopak uśmiecha sie z przekąsem. Dopiero teraz dostrzegam, ze ma rozcietą warge i krew mu płynie za kołnierz. "Tak, ja tez lubie pić z gwinta, ale nie dzisiaj..". Tajemniczy poszukiwacz kubecznkow ma na imie Tomek i jest osobą, ktora podniosła lenistwo do rangi sztuki. Ma 23 lata i ogolnie nudzi sie w zyciu. Pochodzi z jakiejs okolicznej wioski, ale sporo pomieszkuje tu - u kuzyna, dziewczyny albo babci. Tego do konca nie ogarnełam, gdyz ta czesc jego opowiesci byla mocno niespójna. Dzis rano Tomek poszedł do lasu. Nie wiem czy przypadkiem czy dobrze wiedzial po co idzie. Spotkal tam mysliwych i ci jako rowne chłopaki dali mu butelke wina. Tylko niestety nie takiego wina jak Tomek lubi. Tomek lubi wino zakręcane. A dostał Kadarke. Z korkiem, jego psia mać! Gdzie tu na trasie las - menelskie kanapy znalezc otwieracz? Parszywi mysliwi, burżuje jedne - mysli Tomek i probuje wcisnąc korek do srodka za pomoca jakiejs zbrojonej żerdzi wystającej z betonowej płyty. Na tym etapie pęka szyjka butelki. Na szczescie na tyle nisko, ze ponizej korka i na tyle wysoko, ze drogocenny płyn nie wsiąka w piasek. Uszczerbione szkło patrzy na Tomka ironicznie. Tomek ma 200 metrow do domu. W domu są kubeczki. Ale fotel jest 5 metrow stad. Głupi by sie wahał i chodził tak daleko. Tomek probuje pić na przekór złemu losowi, ale ostre kanty są nieubłagalne. A to pierwsze dzis wino, wiec jeszcze zwraca sie uwage na takie pierdoły. W tym momencie na planie dramatu pojawia sie "dziecko we mgle". Nigdy nie widziana tu wczesniej postac z głupim bananem na twarzy, robiaca zdjecia kurnikom i rozgladajaca sie dookola jakby wlasnie spadła z ksiezyca. Moze wiec ma tez kubeczek???? Takowego niestety nie mam. Przeszukuje chlebak. Proponuje woreczek strunowy albo dekielek od obiektywu ;) Tomek sie zasępia. A ten dzien zapowiadał sie tak szczesliwie!

Tomek przewaznie nie siedzial tu sam. Zwykle towarzyszył mu Marek i Artur. Artur jednak poznal dziewczyne, a ta powiedziała "Albo sie bierzesz do jakiejs roboty albo koniec z nami". I Artur wyjechał do Niemiec. Sprzata klatki jakis norek i nawet jak wroci na kilka dni to juz nigdy nie zaglada na podpłotowe fotele. Natomiast z Markiem sprawy potoczyły sie jeszcze gorzej... Marek stał sie ofiarą internetu. Naczytal sie gdzies na fejsbuku relacji jakiegos gościa, ktory pojechał autostopem na Syberie. I to zupelnie bez pieniedzy. I cały czas tam chodził nabombiony w trzy diabły i to zupelnie za darmo, bo Rosjanie to taki "złoty naród", ze mu ciagle stawiali wódke. Marek tez nie miał kasy i tez lubil sie napic. Poczuł wiec, ze znalazl cel w zyciu i swoje przeznaczenie! Spakował plecak, zabrał 10 bułek i ruszył na wschod. Juz w Kielcach go okradli jak spał na lawce w parku. Jednak prawdziwy dramat czekał na Marka w Terespolu. Nie miał wizy, wiec nie puszczono go przez granice. Tam tez od innych podroznych dowiedział sie, ze do swojej wymarzonej Rosji tez musi miec wize - i to jeszcze droższą niz białoruska... Marek wiec wrocil pod Legnice. Bez straconego w Kielcach telefonu i z poczuciem totalnego oszukania. A tam juz czekali kumple, ktorzy zaczeli drzeć z niego łacha, ze tak łatwo dał sie zrobic w jajo i uwierzyc w bajki. Tomek darł chyba tego łacha najbardziej.. Kilka tygodni pozniej Marek nachlał sie jakis wynalazków i powiesił sie w garażu. Tomkowi teraz głupio...

Za blokowiskiem sa jeszcze jakies ruiny, ktore nie omieszkam obejrzec. Mozna wejsc na piętro skad roztacza sie widok na pałac i na okoliczne lasy gdzie myśliwi rozdają wina.





Znajduje tam tez emaliowany kubeczek w groszki. Mocno obity i wypełniony deszczówką. Zanoszę go Tomkowi. Tomek jest szczesliwy.

Potem zanosi nas do Wągrodna. Gdzies kiedys czytałam, ze w miejscowy mur okalający kościół wmurowane sa fragmenty starych nagrobków. Nawet jakies zdjecia tych potłuczonych nagrobków kiedys oglądałam,.. Nic takiego jednak nie znalezlismy. Nie wiem czy nam sie pomyliły nazwy wsi, czy elementy, ktorych szukamy zostaly celowo ukryte? Mur byl obecnie w duzej czesci zabetonowany...



Wmurowano w niego tez dwa krzyze pokutne - jeden fajnie widoczny, z drugim trzeba uwierzyc tabliczce na słowo.





Miejscowi na pytanie o mur z nagrobków zachowuja sie jak Ormianie zapytani o Agdam, robią sie opryskliwi i szybko zmieniaja temat - wiec moze cos jest na rzeczy?

Potem szukamy ruin dworu. Idzie nam to dosyc wolno, bo co chwile gdzieś obok jest kot czy kura i kabak domaga sie, aby je przez pół godziny obserowac ;)





Do zawalonego juz dworu docieramy przez czyjes podworko, czesciowo zalaną droge i mijając jakies ruiny zabudowan gospodarczych.



Dworek złozyl sie juz zupelnie w srodkowej czesci. Ruina stoi w miejscu gdzie wies sie konczy a zaczynaja pola. Bardzo spokojne, ciche i malownicze miejsce.





Stan jego wnetrz nie zachęca nas aby zaznajomic sie z nimi blizej. Mam wrazenie, ze chrząkniecie moze spowodowac zawalenie sie na łeb ścian, ktore wiszą na słowo honoru. Pękniecia zdają sie powiekszac w oczach. Ogladanie z zewnatrz wspomagane duzym zoomem w pełni nam wystarcza!





W Komornikach trafiamy na kolejny dawny pałacyk. Obecnie jest zamieszkany, jest tez jakis napis o “świetlicy wiejskiej”. Wokól niego wiją sie sympatyczne drogi gruntowe i z kostki brukowej.





Zwracają uwage rzezbione okienka o dziesieciu szybkach i wyjatkowo uroczy, słoneczny balkonik!





Kręcąc sie koło pałacu cały czas słysze głosy - rozmów jakis facetów, bawiących sie dzieci, szczekajacego psa. Jakas dziwna akustyka tu panuje, bo mam wrazenie, ze akcja rozgrywa sie za mną. Gdy sie odwracam - nic tam jednak nie ma. Nikogo tez nie spotykam, acz firanki w oknach mocno falują, wiec chyba sporo oczu mnie obserwuje.

Jedziemy tez do Polanki, gdzie w pałacyku znajduje sie szkoła. Przynajmniej tak informuje umieszczona na budynku tabliczka. Dzis szczelnie pozamykana wiec zajrzec do srodka nam sie nie udaje.









Nieopodal stoja tez ogromne zabudowania gospodarcze, ktore same wyglaja jak jakis zamek. Przytykają one do zamieszkalego gospodarstwa, acz same sa raczej w ruinie.



Potem na naszej trasie wypada Rogoźnik. Pierwsza rzuca sie tu w oczy ruina koscioła, ktorą mielismy okazje zwiedzac 8 lat temu.











Wtedy jednak przegapilismy pałac, ktory znajduje sie zaraz obok. Jest na tyle zasłoniety od drogi innymi budynkami, ze nie wiedząc, ze trzeba go szukac raczej nie wpadnie sie na niego przypadkiem. Pałac jest otabliczkowany zakazami wstepu i wygląda na tyle porzadnie, ze raczej nie mamy złudzen na zwiedzanie go od srodka.



Zaglądamy zatem do okolicznych wielkich stodół z kolumnadą. Mamy potem spory problem wyciągnąć stamtad kabaka! Tak sie maleństwu spodobało maszerowanie miedzy kolumnami, tubalne echo kroków, echo i chrzęszczące pod butami siano, ze … jest ciężko wywabic spowrotem na słoneczny swiat ;)





Część przypałacowych zabudowan jest nadal zamieszkana i uzywana, kręcą sie ludzie, stoją auta.

Ide obfocic pałac i z drugiej strony. Wtedy rzuca mi sie w oczy piwniczne okienko… Otwarte.. Długo przy nim rozważam rozne za i przeciw. Jest dosyc wysoko do zeskoczenia. W dół pewnie pójdzie łatwo. Ale co potem? Nie wyleze, nie ma szans! A moze znajde w srodku jakies krzesło? Albo deski, zeby podstawic? Jednak rozsądek bierze góre nad ciekawością i eksploratorskim instynktem. I w tym konkretnym przypadku zostaje to szybko nagrodzone. Bo jeszcze 10 kroków i widze to…



Chyba by mnie jednak szlag trafil ze złości jakbym sobie tam w piwnicy skreciła noge ;)

Wnętrza sa w stanie srednim. Mozna nacieszyc oko róznymi drzwiami do kolejnych pokoi albo do ściennej szafy ;)





Złomiarze juz tu grasowali bo wiekszość pieców jest rozpierniczona i ma wybebeszone wkłady.





Zastanawiaja zniszczenia na jednym z ładniejszych piecyków. Ktoś wyrwał boczną, wielką kafle i ją rozbił o podłoge. Leży bidula obok.. Poszukiwacze skarbów? Albo ktoś chciał ją zajumać ale był niezdara i mu upadła?



Jeden z kominków robi wrazenie jakby ktos w nim nadal czasem palił!



Są miejsca wskazujące na pobyt bezdomnych lub żuli. Głównie chodzi o wyrazny “zapach człowieka” ;)



Najwieksze wrazenie robia jednak schody. Jedne i drugie sa tak samo kręcone, drewniane i cholernie skrzypiace.















Świat pałacowych lamp.









Część pałacowych pokoi robi wrażenie świeżo odmalowanych.



W innych farba odpada płatami i pamieta zapewne jeszcze poprzednie stulecie (a dekoracje jakis bal!!!)



W kilku miejscach widać, ze zaczynają sie juz walić stropy, wiec mam wrazenie, ze jest to juz ostatnia chwila na swobodne zwiedzanie tego miejsca...



I na koniec najciekawsza rzecz. Coś co wywołało wielki uśmiech na naszych pyskach! Mgnienie, które przenosi nas w inne czasy, w inny wymiar. Nagle znajdujemy sie w tym samym pałacu, ale pewnie ze 40 lat temu. Komnaty sa zamieszkane, uzywane, w budynkach wokół gospodarzy w najlepsze PGR. Po drodze nieopodal pewnie przemykaja jakies maluchy i syrenki. Droga zapewne jest bardziej pylista, tylko zruinowany kosciół wyglada podobnie. W jednej z wiekszych pałacowych sal mieści sie kino. Takie zwykłe, bez zadęcia. Pewnie na ścianie wisi prześcieradło i wyświetlaja na nim filmy. Ciekawe jaki mają repertuar? Pewnie każdy widz przychodzi z własnym krzesłem, jak to opowiadała moja mama, ze niegdys bywało. Nie lubie obecnie chodzic do kin. Odrażają mnie multipleksy i inne temu podobne paskudztwa. Ale do kina związkowego “Plon” poszłabym w ciemno! Nieważne na jaki film!



Fajna jest sama tabliczka. Widac wykonana chałupniczo, ktoś ręcznie wymalował lakierem literki. I mozna było. Teraz kazda tabliczka musi zostac zrobiona przez profesjonalna firme robiącą tabliczki i być równa co do milimetra… Tylko ciekawe czy przetrwa tyle lat w dobrym zdrowiu?

Na tabliczce zagnieździł sie ptak…

Nad jeziorkiem w Jaśkowicach zapodajemy dzisiejszy podpiekany obiad. Wokół wyboista droga, szelest trzcin na wietrze i ciepłe promienie słonca chylacego sie ku zachodowi.









Sielsko brzmi nie? Mysmy tez tak poczatkowo mysleli... Ale jest jeszcze jeden element krajobrazu... Dziesiątki ludzi włóczących sie tam i spowrotem. Głownie z psami, ale jest to tez dyzurne miejsce na randki, jazde rowerem lub autem w kółko, juz nie wspomne o wędkarzach, ktorych jednych sie tu spodziewalismy. Cóż wrazenienie troche dziwne - jakbysmy rozpalili ognisko gdzies na środku rynku ;)

Powietrze nad naszymi głowami jest jednym wielkim kwakaniem i szumem setek skrzydeł. Własnie przelatują dziesiatki ptasich kluczy. Czy to znaczy, ze bedzie juz wiosna? Ze nadejdą ciepłe i sloneczne dni? Że białe g… zwane potocznie sniegiem juz nie zawita w nasze progi a mróz nie sprobuje ukąsić w kuper?









Na koniec wycieczki jeszcze rzut oka z daleka na pałacyk w Gozdawie…



I Danielowicach. Oba sprawiajace wrazenie raczej średnio dostępnych do blizszego zaznajomienia.

_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-03-07, 10:48   

Na wyjazd w rejon Góry czyli północne krance woj. dolnośląskiego zasadzalismy sie juz od jakiegos czasu. Teren jest dosc oddalony od wiekszych miast i raczej nie zawiera popularnych atrakcji, wiec nie jest zbyt zadeptany turystycznie. Dla nas jest jednak ciekawy - lasy, pola, malownicze wioski gdakające jeszcze kurami - i co najwazniejsze ogromne zagęszczenie starych pałacyków. I to takich jak lubimy najbardziej - opuszczonych, zapomnianych, porosłych chaszczem, bluszczem gigantem i kilkunastoma odcieniami mchu. Przy bocznych drogach pełno jest owych budowli, gdzie czesto da rade zajrzec w mroczne i wilgotne czeluscie komnat. Gdzie mozna sie na spokojnie powłóczyc sie i posłuchac ciszy na terenach dawnych folwarkow/PGRów, wsrod brukowanych kocim łbem alejek i placyków, wsrod pordzewiałych stacji benzynowych i punktow przecipozarowych. Jako ze to juz kawalek drogi od nas - czekalismy na nieco dłuzsze, marcowe dni. W koncu takie nadeszły, niestety jednoczesnie połączone z upiornym mrozem. Ale coz bylo robic - grunt, ze po kilku poprzednich szaroburych wyjazdach wreszcie wylazło słonce, błekit nieba a i w serca wkradła sie nadzieja, ze do wiosny juz blizej niz dalej.

Poznym wieczorem docieramy do Wołowa, gdzie osiedlamy sie w przystadionowym hoteliku. Jest to kolejne takie miejsce, gdzie oprocz nas zamieszkują tylko ukrainscy robotnicy. W zwiazku z tym korytarze wypełnia muzyka rodem z karpackiej czy poleskiej marszrutki, a kuchnie spowijają zapachy smażonej cebuli, mięsiwa i wędzonych ryb. Nie wiem czemu, ale Polacy jakos przywiązuja mniejszą wage do jedzenia, jakos mniej to celebrują i mniej sie cieszą wspolnymi biesiadami przy zastawionym stole.

Korytarze naszej noclegowni przypominają troche szkołę. No i zasiedlają je dziesiatki sympatycznych kwiatkow doniczkowych. Jakos tak od razu przyjemniej jak troche zielonosci wokół! :)



Rano w kuchni napotykam jakąs miednice wypelnioną moczącą sie chyba wątróbką. Sądząc po wielkosci chyba należała do słonia albo dinozaura ;) To akurat nie wyglada zbyt apetycznie... ;)



Chyba przyjechaly jakies nowe chłopaki bo rowniez szafki kuchenne zapelniają sie po brzegi zawekowanymi pysznościami przyrządzonymi przez zapobiegliwe żony i mamusie :)



Z naszym jedzeniem jest natomiast nieco gorzej. Zapomniałam o kilkunastostopniowym mrozie i torbe z żarciem zostawiłam na noc w busiu… Mamy wiec lody paprykowe, cebulowe i rybowe. Chleb tez zamienił sie w cegłe, ktora łacno mogłaby pełnic funkcje obronne.. No coż… Ponoc na Syberii jada sie struganine, czyli mrożoną rybe, postruganą na drobne plasterki. Skoro oni mogą - to czemu my nie? Powinno sie to jeszcze zapić wódką dla lepszego trawienia, co ja na wszelki wypadek czynie, aby zapobiec kłopotom żołądkowym ;) Biedny toperz jednak ma w planach bycie dzis kieerwcą wiec sprawdzimy czy zielona herbata rowniez zlodowaciałe ryby rozpuszcza ;)

W Wołowie rzucają nam sie w oczy dwa ciekawe pomniki - wołów i samolotu. Oba raczej pochodzące z czasów powojennych, wiec nie wiem czy mogą sie czuc bezpiecznie czy ktos je gotów uznac za niepolityczne.





Jeden z mijanych domów ma fajną elewacje - pełną drewnianych rzezb! Chyba zamieszkuje go jakas pokrewna mi dusza, ktora rowniez nie cierpi gładkich scian!



Pierwszy opuszczony folwark, zupelnie nieplanowany, trafia nam sie w wiosce Bożeń. Niewielki dworek z drewnianym ganeczkiem był ponoc siedzibą zarzadcy folwarku. Główny pałac chyba nie przetrwał albo sie dobrze schował przed nami ;) Wszystko siedzi za dość szczelnym ogrodzeniem, gdzie biega kilka sporych psów, wiec ochota na dogłębne zwiedzanie nam nieco spada.





W Moczydlnicach - Dworskiej i Klasztornej tez sa ruiny pałaców. Nie zatrzymujemy sie tu jednak dzisiaj - juz kiedys je zwiedzalismy.









Przypałacowa Nyska - ciekawe czy wciaz tam stoi?



W Moczydlnicy Dworskiej włóczylismy sie tez po ruinach gorzelni.









W miejscowości Irządze jest pałac, ktory chyba nadal służy jako szkoła, albo byl nią jeszcze calkiem niedawno. Coś mi sie zdecydowanie pomieszało bo na mapie go sobie zaznaczyłam jako opuszczony...



Obok stoi fajny ceglany budynek dawnej gorzelni. Uzywany zgodnie z przeznaczeniem juz nie jest, ale zachowało sie troche cieszących oko pordzewiałych baniaków, pewnie wypełnionych niegdys smakowitą substancją.







Na kolejny, chyba prywatny pałac rzucamy okiem w Szaszorowicach.







W nastepnej wiosce, Miechowie, tez jest takowa pamiątka po dawnych czasach. Tu główny budynek jest zamieszkany, wokol płynie leniwie zwykle zycie. Ktos rąbie drzewo, kogut pieje na płocie, suszy sie pranie (na takim mrozie? nie połamie sie???)





Gdy robie zdjęcia podbiega do mnie dwóch młodych chłopakow, a potem tez starsza kobieta. Są dosyc agresywni, nie podoba im sie, ze sie tu kręce. Nie wiem czemu biorą mnie za obcokrajowca. Gdy udaje mi sie odezwać do nich po polsku, bez akcentu świadczącego, ze jestem przybyszem gdzie z hen dalekich lądów, od razu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stają sie mili. Mówią, ze telewizja od kilkunastu lat straszy obcokrajowcami, ktorzy węszą wokol pałacow, potem je kupują, a zamieszkujący budynki ludzie kończą na bruku. Na szczescie tym razem lokatorzy mają szczescie - buba jest raczej nieszkodliwa i nie ma niecnych planów pozbawienia kilku rodzin mieszkania :)

We Wronińcu miejscowy pałacyk charakteryzuje sie solidnymi bocznymi wzmocnieniami, przez które wygląda nieco jak bunkier.





Ma tez kudłate rynny!



Balkonik o wygladzie anteny skrzyzowanej z radarem



We wnetrzach mozna zaobserwowac rzezbione sufity i fototapety osadzone w realiach złotej, polskiej jesieni.





Ozdoba jakiejs przypałacowej stodoły.



W miejscowosci znajdziemy tez opuszczony kosciół tzn. glownie jego wieże. Reszta gdzieś przepadła w odmętach powojennej historii.







A do jednego z gospodarstw prowadzą malownicze drzwi!



Lokalny sklepik ma dość nietypową nazwe.



Początkowo myslelismy, ze to moze jego adres, ale adresowy numer jest inny. Jestesmy bardzo ciekawi czy ta nazwa ma jakąs historie, czy po prostu komus w duszy zagrało? Juz po powrocie do domu udaje sie nam wykopac w internecie odpowiedz - nazwa sklepu pochodzi od słupka drogowego (15 kilometr 4 setka) stojącego przy sklepie. Nawet był ogloszony konkurs pt. “Skad ta nazwa”, wiec widac nie tylko nas to intrygowało. Fajna sprawa! Lubimy takie smaczki spotykac na naszych sciezkach!

Kolejny pałacyk jest tuz obok - w Naratowie. Tu dla odmiany wita nas dziwna tabliczka. Siedzi za kratami okienka jednej ze stodoł, na dodatek do góry nogami. Pstrykam jej zdjecie, zakładajac, ze przeczytam pozniej. Pewnie jakis “zakaz wstepu” lub “przestrzegaj przepisy BHP”. Jest jednak bardziej interesująco! :D Z jakim wydarzeniem w historii Naratowa była zwiazana ta tabliczka wciaz jest dla nas tajemnicą… Starannosc literek sugeruje, ze nie jest to zwykły nascienny bohomaz..



Pałac sprawia wrazenie nieuzywanego i opuszczonego, jednak gdy podchodzimy blizej słychac, ze w piwnicach działa jakis generator, agregat, przepompownia lub jakas inna nie-cicha maszyna. Nie podejmujemy wiec dalszych prób dostania sie do środka.





Budynek ma fajny nieregularny kształt, taki “gargamelowaty” jak u pałacyków lubie najbardziej - wieżyczki, balkoniki, jakies narośle i inne przybudówki.







Otacza go staw, pokryty dzis zielonym, kudłatym od rzęsy lodem.



Niewielka część folwarku jest zamieszkana wiec jest gdzie połazić. Sympatyczna jest malutka stacja benzynowa, o podłozu z omszałej na rudo trylinki. Ściany dystrybutorów idealnie koponują sie kolorystycznie z odcieniem mchu.







Drogi są tu ziemne, żłobione bieżnikiem kół ciezkich maszyn rolniczych. Koleiny chrupią dzis pod nogami jakby łazić po soplach.





Innym budynkom wokół tez trudno odmowic malowniczosci, bluszcze, kolumienki, drewniane wieżyczki, cegła pokruszona patyną lat…











A przede wszystkim cisza. Przerywana jedynie chrupem grud ziemi pod butami, świszczacym nieco na mrozie oddechem i czasem nieśmiałym zakwileniem jakiegos ptaka, ktory na przekór wszystkiemu oznajmia światu, ze wiosna jednak bedzie - i to juz calkiem niedługo.

Na okolicznych polach spotykamy sporo stad. Są żurawie, gęsi, sarny i jelenie ;)











_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2018-03-07, 11:59   

Naród cygański walczy nieugięcie o pokój na całym świecie.

Jeszcze takiego hasła nie widziałem.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-03-07, 16:14   

Ha ha! No wlasnie ja tez nie! Jaka historia moze sie z tym wiazac?

Może to tak jak z tym starym dowcipem:
W roku XXX-lecia PRL Cyganie postanowili wziąć udział w pochodzie pierwszomajowym. Niestety nie wzięli, bo władze nie zgodziły się na proponowaną przez Cyganów treść transparentu, pod jakim chcieli iść: "30 lat cygaństwa w PRL!".
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2018-03-07, 16:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6103
Skąd: Oława
Wysłany: 2018-03-09, 18:00   

Ledwie opuszczamy Naratów i wjezdzamy do kolejnej miejscowosci - Łękanowa a tu bęc! znow pałac. W tym rejonie nie opłaca sie zapinac pasów w aucie bo i tak po chwili znow sie wysiada! ;) Tutejszy pałacyk jest dosc niewielki i niewysoki, kojarzy sie z polskim dworkiem szlacheckim ze starych obrazow.





Herbowy orzełek jak z godła na urzędzie ;)



Miejscowi chetnie opowiadają ciekawostki z najnowszej historii tego miejsca. Kilka lat temu powstała fundacja, ktora wygrała przetarg na remont pałacu. Ponoc miał powstac w nim wypasny, acz niewielki hotel, z kilkoma apartamentami. W pobliskim spichlerzu byla planowana sala koncertowa. Dostali ponoc dotacje z unii i rowniez jakąs kase od ministerstwa. Były tez jakies darowizny od osob prywatnych. Prace jednak stanely w miejscu...

Los widac napisał jakis inny, swoj wlasny scenariusz…

Budynek obecnie sprawia wrazenie opuszczonego. Widac ślady prowadzonych niegdys jakis prac np. tu i ówdzie leżą kupy zwiezionego i rozsypanego gruzu.





Część wnetrz wyglada na dosc swieżo odmalowane w jaskrawe kolory, inne wyłozone sa tapetami z czasow bardziej odległych. Widać wyrazne ślady jakiegos niedawnego pożaru - osmolone ściany i całkiem świeżą woń spalenizny. Okopcone sa głownie sufity.









Na piętro prowadzą schody- jedne malownicze kręcone, drugie zwykle proste, nieco urwane. Nie mam odwagi na nie wejść. Pierwszy schodek wydaje dźwiek ostrzegawczy - “buba spadaj stąd”. Od czasów odwiedzin w pewnej opuszczonej papierni uwaznie słucham co mówią do mnie stare budynki… ;)







Lampa, ktora mnie urzekła! Wszelakie sprzety wyplatane z wikliny mają niesamowity urok!



Piwnice mają bardzo solidne stropy!



Komu sie chciało tu wtaczać te gigantyczne kamulce? I po co?



Akuku!!



Strona internetowa wciaz działa i potwierdza świetlaną, hotelową przyszlosc obiektu.



Zaglądamy do kilku przypałacowych zabudowań. Panują w nich niesamowite przeciagi. Na zewnatrz powietrze jest nieruchome - w srodku duje jak na plaży w czasie sztormu! Dwa razy zrywa mi czapke. Ki diabeł?











Martwa natura w pewne zimowe popoludnie.




Kolejna wioska na naszej trasie to Siciny. Tu pałac jest rozmiarow dosc znacznych. Od powojennych czasów zawsze pelnil jakies funkcje publiczne. Byla tu szkoła, bank, milicja. Obecnie działa jeszcze biblioteka. Nie wiem jak z przedszkolem. Tabliczka wisi…





Dzis niestety nie mamy szczescia aby dostac sie do srodka. Biblioteka jest czynna tylko w dni powszednie a mamy sobote. Acz i wczoraj pracowała w formie skróconej - nie dziwie sie, ciezko chyba ogrzac budynek takich gabarytow. Uzywane jest pewnie kilka pomieszczen, a z pozostałych wyobrazam sobie jak musi pizgac! Ktoś w srodku jednak jest, wyglada jakby przyszedł napalic w piecu. Nie udaje sie jednak nawiazac kontaktu.



Z dachu przygladają nam sie tłuste, kamienne amorki ;)





Nie wiem czy tylko mnie tak cieszą okienka wieloszybkowe?





Wedlug opowiesci miejscowych palac jest nawiedzony... czesciowo. Tzn. mozna swobodnie przebywac od parteru po strychy, nawet nocą i nie obawiac sie spotkania nietypowych istot. Wybitnie złą sławe ma natomiast piwnica, gdzie nieraz ludzie slyszeli dziwne dzwieki lub spotykali widmo w kapturze. “I to zupelnie na trzezwo!” - podkreśla pan Jurek z powazną miną.

Drzwi do “złej piwnicy” wygladają calkiem zachęcająco (gdyby nie kłodka ;)



Nieopodal stoi tez pomniczek, poswiecony “pionierom osadnikom” z ciekawym orzełkiem w obroży!





Chcielismy sie tez wybrac na zakupy, ale niestety było zamkniete!



Potem trafiamy do wioski Siedlnica Dolna. Zaraz przy kosciele stoją ruiny ceglanego pałacu o wielu wiezyczkach, idealnych na bocianie gniazda. Totez przynajmniej jedna z nich jest w ten sposob zagospodarowana.












Część palacu (środkowa) to juz kompletna ruina - brak stropów, bujna roslinnosc porastająca dawne pokoje.





W bocznej części jakby ktos mieszkał, albo raczej - pomieszkiwał. Wygląda troche na koczowisko bezdomnego albo meline żula. Napewno lokum osoby, oględnie mówiąc, nie przywiązującej zbytniej wagi do porządku. A moze ktos tu mieszkał i sie wyprowadził, a pozostawiony dobytek zostały rozwłóczony przez lokalnych miłosników demolki? Nie wiem.







Po całym terenie pałęta sie sporo poprzewracanych kanap, foteli, krzeseł, lodówek, opon. Butelek jest cała pryzma. Jest tez kuchenka gazowa i “letnia kuchnia” w postaci grila.



Drzwi do najmniej zniszczonej części pałacu sa strzeżone w sposob dosyc nietypowy. Najpierw prawie dostaje zawału, gdy probuje zajrzec przez szpare w drzwiach i nagle kątem oka widze, ze koło mnie ktos stoi. Bardzo blisko. A przed chwilą nie było nikogo. Widze nogi, ręke, widze ruch.. Właże komuś w siedlisko.. Może nie byc zachwycony... Serce mam w gardle… Tajemniczy straznik pałacu okazuje sie mieć podobne gusta jak ja ;) Nosi zielono- brązową odzież, wysokie buty i mimo dojmujacego mrozu nie lubi nosic rękawiczek. Spod puchatej czapy wystają mu warkocze.. Minę ma nietęgą. Tak.. Na krześle siedzi lusterko :) Ciekawe czy znalazlo sie tu przypadkiem czy jest posadzone celowo w tym własnie konkretnym celu?



Drugimi, skuteczniejszymi jeszcze strażnikami sa pchły. Jeszcze nie widziałam nigdy na raz tylu pcheł! One się wręcz roją. Niestety na zdjęciu to nie wyszło, ale ponizszy fotel był otoczony jakby mgiełką, jakby smugą. Muszę sie chwile przyjrzec co to w ogole jest? A tam skacze i sie kłebi! Na takim mrozie? Toto nie wyzdychało z zimna? Jakos trace zupelnie ochote na zblizanie sie do tego fotela, a wiec i sprawdzania co jest za drzwiami i zapodaje dosc szybki odwrot. Do konca dnia mam wrazenie, ze mnie wszystko swędzi!



Jest jeszcze piwnica pełna zlewozmywaków, odkurzaczy, plastikowych pojemników, kaloryferkow, kabli, drutów.. Wyglada jakby kiedys miesćil sie tu jakis zakład naprawczy?









Przypałacowa skrzynka na listy jest jak nowa…



Kawałek dalej jest kolejny pałac. To juz ponoc Siedlnica Górna. Ten tez sprawia wrazenie opuszczonego, ale stoi na terenie uzytkowanego i ogrodzonego gospodarstwa.





W wiosce jest tez tabliczka. O ile skuteczniejsza niz jakies zakazy wjazdu czy parkowania :) My tez nie sprawdzamy!



Na obrzezach miejscowosci natrafiamy tez na stary, zarosniety cmentarz. Drzewa oplecione typowymi dla takich miejsc pnączami, pokrzywione płyty, niemieckie napisy wyłażące spomiedzy mchu...













cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
włodarz 

Dołączył: 13 Maj 2014
Posty: 2649
Skąd: Góry Sowie
Wysłany: 2018-03-09, 20:02   

Cytat:
Nie wiem czy tylko mnie tak cieszą okienka wieloszybkowe?

Nie tylko Ciebie, mnie też.
Chciałbym mieć małą chatkę z tego typu okienkami. Ale moja żona zawsze rozwiewa takie marzenia pytaniem: A kto by to mył? :)


A jeszcze o tym.

Widziałaś skąd przyszły? Trzeba było pójść w tamtym kierunku może trafiłabyś zrzucone poroże. Widać ze zdjęcia, że część samców już zrzuciła.
_________________
Sudeckie Ilustracje
Ostatnio zmieniony przez włodarz 2018-03-09, 20:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - recenzje mang