Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Burze, bagna i wodne ruiny czyli Pribałtika 2019

Autor Wiadomość
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-08-22, 13:50   

Zdjęcia z zachodu super. Plaży też. W ogóle mi się podoba. Ale nie pojadę tam. Nienawidzę nienawiścią bezkresną komarów :D
Kit z nienawiścią. Nie potrafię usnąć gdy słyszę ich bzyczenie...
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-22, 22:54   

laynn napisał/a:
Zdjęcia z zachodu super. Plaży też. W ogóle mi się podoba. Ale nie pojadę tam. Nienawidzę nienawiścią bezkresną komarów :D
Kit z nienawiścią. Nie potrafię usnąć gdy słyszę ich bzyczenie...


To zdecydowanie nie jedz tam! Bo dostaniesz szalu! Ja nieraz dostawalam. Mimo ze mnie komary raczej nie gryza i zwykle nie mam z nimi problemu. To tam ten problem byl. Na tyle ze zaczelam sie zastanawiac czy ja tak naprawde chce kiedys jechac na Syberie - bo tam tego dziadostwa jest jeszcze chyba nieporownywalnie wiecej..

Ale za rok chce znow do Estonii! :lol

P.S. Ja tez nie usne przy bzyczeniu. Ja w ogole nie usne jak nie mam ciszy absolutnej. Ale cale szczescie istnieje jeden z wazniejszych moim zdaniem wynalazkow cywilizacji - stopery do uszu. Akurat bzykot owadow tlumia calkowicie!
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-08-22, 22:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-23, 21:49   

Paldiski w czasach radzieckich było jednym z wielu zamkniętych miast. Była tu baza atomowych łodzi podwodnych i ośrodek szkoleniowy ich załóg. Często tego typu bazy były budowane gdzies na północnych zadupiach Sajuza, gdzies wsrod tundry i wiecznej zmarzliny. Tu ponoć potrzebowali niezamarzającego cały rok morza (a ponoc w Paldiski takie wystepuje). Połozenie miejscowości na półwyspie miało pomagać w utrzymaniu tajności - tylko z jednej strony trzeba było zadrutować, aby oddzielić baze od reszty kraju i spojrzeń postronnych - bo z trzech chroniło ją juz samo morze i wysokie klify.

Około 1994 roku bazy zostały zamkniete, reaktory wygaszono i zalano betonem. Nadal są tutaj ogromne porty i bazy estonskiej marynarki wojennej, ale odwiedzić miasto i okolice już można. Pogłowie mieszkańców od lat 80 spadło ponoć czterokrotnie. Paldiski jest jednym z tych miast - pamiątek po Sajuzie, gdzie na ulicy czy w sklepie estoński słyszy sie rzadko...

Niedaleko miasta są dwie wyspy Suur-Pakri i Vaike-Pakri. Obecnie nie mają stałej całorocznej ludności, wiec nie ma też niestety regularnych połączeń promowych. Za radzieckich czasów wyspy służyły za poligon. Obecnie sa tam ruiny domów, kościołów, bunkrów, wież obserwacyjnych. Trzeba by mieć swoje pływadło.. Ponoc tez jakies biura turystyczne organizują tam przewozy, ale jakos sie nie poskładało trafić na takowe.. Rozpuszczaliśmy wici wśród miejscowych, ale jedynie doradzali przywieźć sobie własną łódke czy chciazby ponton bo to niedaleko... Od dzieciństwa marzyłam o samochodzie - amfibii (takim jak mial np. Pan Samochodzik). Nasz busio, mimo wielu swoich zalet, takiej funkcji nie posiada.. Odpuszczamy wiec sobie na ten raz wyspy i suniemy pokręcić sie po lądowych okolicach Paldiski...

Jedziemy wiec lasami, zaroślami...szutrowe drogi wiją sie przez tereny dawnych poligonów, wszedzie siedzi kupa starych ruin zarosłych buszem.







Pełno tez nowych wiatraków gigantów. Ponoć "ferma wiatrowa" powstała na terenie, gdzie pod ziemią siedzą zaczopowane dawne reaktory. Jeden z mieszkańców miasta opowiada nam jakieś tajemnicze, niestworzone historie i miejscowe legendy - w jaki to sposób wiatraki napędzają i chłodzą dawne reaktory, bo w innym wypadku tamte by juz dawno wybuchły ;)



Docieramy do betonowej wieży, malowniczo ukrytej w zaroślach.







Na góre wejść sie nie da - tzn. buba nie potrafi… schodów brak, dynda lina…



Obok jest bunkier. Połączony z tą wieżą. Wchodzi sie po nasiąkłym wilgocią materacu, który pod każdym krokiem robi pfff pffff.



Troche żelastwa w ścianach jeszcze siedzi. Na suficie są fajne kropelki.





















Kabaczek między drzewami namierza latarnie morską! Znalezisko to spotyka sie to z wielkim entuzjazmem - o wyprawie morskiej do wyspy z opuszczoną latarnią były jej ulubione odcinki Muminków! Ta niestety nie jest opuszczona i przystosowana aby w niej zamieszkac. Nie ma w niej również duchów, a u podnóża statków widmo (chyba…? ;) ) Ale można na nią wyleźć bo udostępniono ją do zwiedzania dla turystów.



Wnętrze jest cieniste i pokryte patyną. Kręte schody robią chyba kilkanaście ślimaków wokół wieży. Latarnia Pakri jest ponoc najwyzsza w Estonii.





Na górze są różne maszynerie związane zapewne ze świeceniem czy tam nadawaniem innych sygnałów.





Kabak nieco jest rozżalony, ze jest dzien, wiec latarnia nie świeci. Ale i na taką trafimy - za 2 tygodnie w łotewskim Pape.

Nasza pogłębiarka obserwowana z biwaku - tu sie prezentuje z innej strony.



Z góry udaje mi sie wypatrzeć opuszczony budynek.



Schodze więc szybciej i gnam przez chaszcze.





Wnętrza zamieszkuje stado jaskółek, które moim najściem czują sie bardzo zaskoczone. Widać mało kto tu zagląda.













Ostały sie tu tablice z radzieckimi odezwami, "planami rozwoju" z lat 1986-1990. O zjeździe partii, polityce Gorbaczowa, planowanej ilości traktorów i kombajnów, itp. Czy malujący równiutko ten plakat - już wtedy przypuszczali, że kolejnego już nie będzie?



Kolejna tablica jest poświęcona powszechnie szanowanej podówczas personie. Lenin jako źródło natchnienia i optymizmu dla radzieckiego obywatela! A poniżek piszą kim ów Lenin był.. Że niby co? Ze może ktoś jeszcze nie wiedział? Zawsze myślałam, że wtedy uczyli już o tym w przedszkolu...

Ciekawe co było na wyrwanym kawałku? Czy po prostu odpadł albo ktoś potrzebował podpałki na ognisko? Czy właśnie było coś fajnego co warto zabrać na pamiątke?









Jeszcze w latarni wypatrzyliśmy (tzn. na zdjeciu na ścianie ;) ), że wybrzeże tu jest zupelnie inne, niż tam gdzie był nasz biwak. Półwysep z tej strony opada stromymi klifami do morza.



Na jakimś starym betonie zrobiono punkt widokowy.





W innym umocnieniu jest miejsce ogniskowe.



Całe nabrzeże jest usiane jakiemiś umocnieniami, mniej lub bardziej zjedzonymi przez roślinność. Ponoć gdzieś tu są też pozostałości twierdzy z XVIII wieku. A moze to tylko ruiny zwykłych domów, tylko ja wszędzie już widze bunkry?? ;)







Pożarte przez zieloność schody prowadzą nas na dół.



Śmieszne jest, że łazi za nami jakaś niemiecka wycieczka z białego busa. Tak jakby przewodnik nie miał natchnienia i sugerował sie gdzie my poszliśmy. My do latarni - oni do latarni. My na betonowy widoczek, oni tez. My w strone klifów, oni już parkują w zderzaku busia! My do kibla w krzaki, oni za nami krok w krok. No żesz ich jasny szlag!!! My się wycofujemy, oni też natychmiast tracą zainteresowanie krzakami . Udaje sie jednak umknąć na dół, na plaże pod klifami. Ich zatrzymują schody. Stoją na nich, pukają w nie, coś szukają na telefonach, po czym zapodają odwrót.. Dziwne, bo te klify to tutaj chyba główna atrakcja…













Gdzieś czytałam, ze u podnóża tych klifów leży w morzu kilkadziesiąt wraków statków. Czy tak jest naprawde czy to tylko lokalna legenda? Ciężko powiedzieć - nad wode nic nie wystaje...

Mamy też namiary na opuszczone koszary i stary mural.. Miał byc taki:


zdjecie ze strony: http://7is7.com/otto/esto...base_mural.html

Niestety… Teraz wszedzie napotykamy jedynie na stosy zmielonego kamienia..

Spóźniłam sie również na zwiedzanie ogromnego opuszczonego kompleksu administracyjno - szkoleniowego. Taki moloch położony wśród pól i zupelnie pusty? Klimat musial byc nieziemski.. Ale niestety.. Jego rozebrali w 2010 roku.. Troche zabrakło... Tak to jest, w tyle miejsc człowiek nie zdążył.. Ciekawe ile fajnych fantów z epoki po prostu tam rozjechały buldożery...


zdjecie ze strony: https://realt.onliner.by/2018/09/11/paldiski

Zaczyna nas gonić burza.



Na razie burza maluje niebo w ciekawe kolorki i mruczy w oddali. Ale w końcu nas dorwie i to całkiem spektakularnie… Ale to dopiero za kilka godzin i daleko stąd…

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 836
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2019-08-23, 22:51   

Tego wielkiego gniota administracyjno - szkoleniowego jeszcze pamiętam. Wtedy do Paldisek dojechałem pociągiem (byłem jedynym turystą w pociągu). Ciekawe czy dalej można tam dojechać tym środkiem transportu ?
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-23, 23:22   

gar napisał/a:
Tego wielkiego gniota administracyjno - szkoleniowego jeszcze pamiętam.


Uuuuu :( A wchodziles do srodka?

gar napisał/a:
Ciekawe czy dalej można tam dojechać tym środkiem transportu ?


Chyba tak. Bardzo niedaleko bo w Klooga widzielismy pociag
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 836
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2019-08-23, 23:39   

buba napisał/a:
gar napisał/a:
Tego wielkiego gniota administracyjno - szkoleniowego jeszcze pamiętam.


Uuuuu :( A wchodziles do srodka?


Nie. Mam ciut inne zainteresowania. Szukałem pozostałości umocnień z XVIII wieku i nawet coś tam znalazłem.

gar napisał/a:
Ciekawe czy dalej można tam dojechać tym środkiem transportu ?


Chyba tak. Bardzo niedaleko bo w Klooga widzielismy pociag[/quote]

Fajnie, że ta linia jeszcze działa, bo czynnych tras w Estonii nie ma zbyt wiele. Za bilet płaciłem jeszcze w koronach estońskich. To były czasy. Korony, łaty. lity itd.
Ostatnio zmieniony przez gar 2019-08-23, 23:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-24, 19:05   

Z litów i łatow tez mialam okazje jeszcze korzystac - w 2013 roku. Jeszcze mam ich troche w szufladzie. Juz w 2014 chyba sie nie dalo.

A jak wygladaja te umocnienia z XVIII wieku?
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
gar 

Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 836
Skąd: Orzegów
Wysłany: 2019-08-25, 00:26   

buba napisał/a:
Z litów i łatow tez mialam okazje jeszcze korzystac - w 2013 roku. Jeszcze mam ich troche w szufladzie. Juz w 2014 chyba sie nie dalo.

A jak wygladaja te umocnienia z XVIII wieku?


Szału nie było. Ledwie jakieś resztki, ale i tak dobrze Paldiski dobrze wspominam.
Łaty to był szał. 3 łaty na dzień i człowiek był krezusem :)
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-26, 11:01   

Rummu jest dla mnie w pewnym sensie miejscem wyjątkowym. Bo to właśnie dzięki niemu zdecydowałam sie pojechać do Estonii. Jak dzis pamietam ten zimowy dzien roku 2017, gdy przeglądając forum rosjainfo.pl natrafiłam na niesamowicie klimatyczne zdjecia kamieniołomu pełnego zalanych ruin. I zaraz potem informacje o biwakowiskach RMK. I tak “odkryłam” kraj, który wyjątkowo przypadł mi do gustu!

W Rummu w radzieckich czasach było więzienie, a osadzeni w nim “pensjonariusze” pracowali w pobliskim kamieniołomie łupiąc okoliczne skały. Więzienie było owiane złą sławą nawet na tle radzieckich standardów - jakoś częściej mieli tu bunty więźniów, pacyfikacje ich przez służby albo tajemnicze przepadanie więźniów bez śladu. Ponoć były momenty, że obsługa nie kontrolowała terenu, a więzienie żyło własnym życiem pod kontrolą i według zasad lokalnych przestępczych autorytetów.

Potem Sajuz upadł, wiezienie zaprzestało działalności (skadinad ciekawe czy więźniowie zostali przeniesieni gdzie indziej, wypuszczeni czy uciekli ;) ) pompy odsysające wode przestały działać i teren spotkał los wielu opuszczonych kamieniołomów - zamienił sie w malownicze jeziorko! Woda zalała również wiele budynków. Kilka z nich nadal wystaje z wody, nadając temu miejscu niezwykły klimacik.

No wiec pewnym czerwcowym popołudniem wybieramy sie na poszukiwanie owego miejsca. Kamieniołom znajdujemy, ale wygląda jak nasze dolnośląskie.. Kurde, niby fajnie.. Ludzie biwakują, kąpią sie, palą ogniska.. Ale jechac 1500 km, żeby było jak pod Strzelinem? Chyba zawineliśmy nie w tą część wyrobiska co trzeba...



Szukamy dalej. Informacje mamy takie, że kilka lat temu ten cały teren z zalanymi budynkami i malowniczymi hałdami był swobodnie dostępny. 2 lata temu trzeba było wchodzić przez dziure w murze. Rok temu dziury zaklejono, wisiały ostrzeżenie o pilnujących psach ras dosyć dużych i w ogole robił wrażenie niedostępnego. Co spotkamy teraz? Falista i wyboista droga wyprowadza nas na przeciwległą strone wyrobiska. Chyba jesteśmy blisko miejsca właściwego - zza muru sterczą poszarpane zbocza sztucznych gór.. No własnie, ale mur.. Otacza ściśle cały interesujący nas teren, a dawne dziury czy inne miejsca do przełażenia są uszczelnione drutem kolczastym i tłuczonym szkłem....





W koncu z trzeciej strony trafiamy na brame. Teren jest obecnie prywatny. Wjazd/wejście płatne - 3 euro od osoby. Trudno.. Dostajemy na łapy jakies czerwone paski, kojarzące sie raczej z komercyjnymi imprezami masowymi czy festiwalami. Trudno.. Grunt, że w końcu wleźliśmy, bo zaczynałam już tracić nadzieje, że sie uda...

Jeśli pominąć obecność budki z cieciem na wejściu - dalej jest już fajnie. Nikt nie pilnuje, każdy może robić co chce - kąpać sie, skakać za dachów do wody, włazić na hałdy, czy zwiedzać opuszczone budynki. Byle ewakuować sie do godziny 20. Bo wtedy zamykają brame i spuszczają psy. Jak nam miejscowy radził - jak biwak - to tylko na dachu jakiegoś opuszczonego budynku - bo tam psy nie wejdą ;)

Z zielonej wody wystają 3 zatopione budynki.











Ale prawdziwa rewelacja to się tu zaczyna pod wodą. Tam ponoć można znaleźć i latarnie, i maszyny górnicze, i budynki z wyposażeniem, gdzie można wpłynąć do środka. Podwodnymi ruinami mozna nacieszyć oczy nie tylko nurkując, woda jest tu na tyle przejrzysta, że ponoć gdy porządnie zamarznie i spaceruje sie po lodzie - to wszystko fajnie widać, jak przez szybe!

Z ruin skaczą lokalne chłopaczki. Niektórzy wspinają sie jak małpy po murze, inni nurkują pod kratą i włażą jakoś od środka. Z ich rozmów (a raczej pokrzykiwań, bo takie wyrostki to zwykle nie umieją mówić tylko ryczą jak zarzynane bawoły ;) ) wynika, że skoki chyba nie należą do bardzo bezpiecznych. Zwłaszcza złą sławe ma lewy róg budynku. Tam skaczą tylko najodważniejsi bo ponoć rzadko sie to udaje przeżyć bez szwanku. Tam ostatnio jakiś ich kumpel Eryk zapodał niechciane spotkanie z podwodną konstrukcją… Nie wiem na ile skutecznie sie nadział, ale dzisiaj Eryka z ekipą nie ma nad wodą…









Zielona otchłań wody jest bardzo przyjemna kąpielowo. Szkoda tylko, ze niebo jest takie zasnute. W słońcu to musi tu być pięknie - lazurowa woda, żółte skały.. Widziałam na zdjęciach. Teraz jest za to bardziej mrocznie.. ;)



Okoliczne ptactwo...



Mamy też takowe odwiedziny. Dwie nakrapiane kulki przydreptują do naszego plecaka. Są śliczne, ale szybko sie oddalamy. Nad głowami nam skrzeczy ich mama i lata jak oszalała. Chyba sie martwi o niesworne pisklaki.



Wspinamy sie na "skałki". Niesamowity klimat! Jak tu nie kochać hałd!?!?!











Zwłaszcza, ze widać stąd całe miasto...całe miasto ruin!





Widać np. blokowisko, które miałam okazje dziś zwiedzać, gdy szukaliśmy właściwego brzegu kamieniołomu. To chyba to miejsce, które zamyka horyzont.



Bloki są mocno wypatroszone, klatki schodowe obwalone. Nie ma za bardzo opcji wspięcia sie na wyższe kondygnacje.











Nic szczególnego tam sie nie znajdzie, oprócz atmosfery opuszczenia i ogólnej rozpierduszki, którą albo sie lubi albo nie. Ja lubie, więc łaże miedzy blokami, wsłuchując sie w cisze przerywaną dalekimi grzmotami i dziwnymi dźwiekami z wewnątrz budynków, które, kierując sie racjonalizmem - zapewne generuje wiatr…














A wracając do hałdy.. Chyba wylazłam na nią ciut za wysoko. Zjeżdzam w dół na zadku, tzn. na mokrych kostiumach, które przytroczyłam do plecaka… Wynoszę więc stąd kilka bryłek gliny ;)

Pomruk burzowy staje się coraz bardziej zauważalny. Dziwne grzmoty - jakies takie ciągłe.. A błysków praktycznie nie ma...

Obchodzimy ruinki wodne jeszcze z drugiej strony. Jeden z budynków, ten najwyższy, pomalowano w kolorowe mazaje.







Jako że jedna z jego ścian jest od strony lądu - dajemy rade zajrzeć do wnętrza.







Zaglądamy za brame, której półotwarcie i tabliczki (np. taki przekreślony człowieczek ;) ) sugerują, że jest tam coś ciekawego ;) No i jest! Wreszcie tu architektura wyraźnie sugeruje powięzienny charakter miejsca! Kiedyś musiało tu być mniej przyjemnie - zwłaszcza dla tych co siedzieli w środku ;)













Plątaniny drutu kolczastego przybierają ciekawe desenie.











Spomiedzy pomalowanego w graffiti betonu roztacza sie fajny widok na zalewisko, plaże, skałki… Tu są chyba najfajniejsze ujęcia do zdjęć - ale jednocześnie ostatnie…







Potem otwiera sie klapka w podniebnej beczce… Siła wodospadu prawie zbija z nóg.. 200 metrów dzielące nas od busia to stanowczo za dużo… Wsiadamy wiec ociekając, a ja mam jeszcze te 3 bryły gliny na plecaku, których ulewa, mimo swej mocy, jakoś nie wypłukała.. Wnętrze busia zaczyna wiec szybko przypominać zalany kamieniołom ;) Zapach stęchlizny i starego więzienia unosi sie w powietrzu. Nawet komary spinkalają w popłochu ;)

Ludzie, którzy przywędrowali tu pieszo, przyjechali rowerami, albo ich auta są dalej zaparkowane - chowają sie po kilku w tojtojach. W jednym to chyba nawet sztuk kilkanaście. Piski nastolatek sugerują, że to wspaniała przygoda.

W nasilającej lub słabnącej ulewie (a głownie to pierwsze) szukamy miejsca na biwak. Mamy chęć na wiate.. Dach busia okazuje sie nie do końca szczelny.. Cieknie - i to mi centralnie na łeb. W dachu jest diodka ponoć od “imobilajzera” i musze pod nią podstawić wiaderko. Dobrze, że pod nogami leżą kabacze zabawki plażowe, wiec nie trzeba długo szukać ;)

Namierzone przez nas miejsce nie nadaje sie na biwak - zabite ludzmi na amen. Tak… Piątek i za blisko Tallina.. Kampery giganty, jakies namioty jak dla cyrku, plakaty o jakimś wyścigu rowerowym, ogólnie klimaty parku miejskiego. Masakryczny tłum, mimo oględnie mówiąc średniej pogody..

Wracamy w rejon Paldiski. Deszcz ustaje.. Zalepiamy dach busia łatkami do dętek rowerowych. To już trzeci, po namiocie i śpiworze, obiekt ich użycia. Cudowny wynalazek! Bo np. srebrna taśma nie chce sie trzymać pordzewiałego dachu.

Jedna ze skał w sosnowym lesie wygląda zupełnie jak domek dla krasnoludków. Przez godzine kabaczę puka do środka i na tysiąc sposobów przekonuje mieszkańców skały, aby jednak do niej wyszli sie zaprzyjaźnic.

Gdzieś błyska słońce. Drewno nie chce się palić, napełniając okolice jedynie dymem i pięknym zapachem wędzonki. Komary pożerają nas żywcem. To był udany dzien!









Codziennie wieczorem z kabaczkiem wspominamy miniony dzień. Już siedząc w śpiworkach każdy opowiada co sie zdarzyło fajnego, co sie nam najbardziej podobało, jakie miejsca, jakie zdarzenia… Dziś zajmuje nam to chyba półtorej godziny!

cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-08-26, 14:10   

buba napisał/a:
To zdecydowanie nie jedz tam! Bo dostaniesz szalu!

to chyba też kwestia kiedy się tam jedzie, jak byłem kiedyś w sierpniu to komarów nie było
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-28, 17:45   

Pudelek napisał/a:
buba napisał/a:
To zdecydowanie nie jedz tam! Bo dostaniesz szalu!

to chyba też kwestia kiedy się tam jedzie, jak byłem kiedyś w sierpniu to komarów nie było


Tez chyba zalezy jaki rok? Albo jaki rejon? Bo w zeszlym roku - tez w czerwcu bylismy - a tego dziadostwa bylo duzo mniej. Praktycznie tylko dwa razy odpalislismy kadzidelka i to raczej bardziej na probe niz z naglacej potrzeby. A to co sie dzialo w tym roku to mozna jedynie porownac z naszym Polesiem ale w jeszcze wiekszym natezeniu.. Kazde wysjcie do kibla to byla walka o przetrwanie! :lol Kadzidelka (planowane na caly wyjazd) poszly w tydzien i juz w Paldiski dokupowalismy. Skadinad w malym markeciku, cos typu "Zabka" - wieksza byla szafa z preparatami na komary niz z alkoholem, wiec chyba nie tylko my mielismy takie potrzeby ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-08-28, 17:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-29, 19:29   

Kolejnym miejscem, jakie odwiedzamy na naszej estońskiej wycieczce, są ruiny na morzu - pozostałości radzieckiej bazy naukowo - badawczej przy wyspie Hara, niedaleko wsi Virve. Baza powstala w latach 50tych. Dla zwiekszenia jej tajności cała obsługa bazy miała swą siedzibe nie gdzieś obok, ale w miejscowości Suurpea, po drugiej stronie zalewu, na sąsiednim półwyspie (tam pojedziemy jutro!)

Baza zajmowała sie “rozmagnesowywaniem łodzi podwodnych, tak aby ich pole magnetyczne było zbliżone do zera i nie reagowało na magnetyczne morskie miny”. Potem procesom tym poddawano tu tez statki. Ponoc kombinacje polegały głownie na tym, ze w szkielet statków wmontowywali metalowe zwoje, po nich puszczali prąd i to wszystko jakoś bylo polączone ze sztucznym generatorem pola magnetycznego, przeciwnego do pola magnetycznego Ziemi. Jak zabawke włączyli to te pola miały sie znosić, a statek stawać “niewidzialny” dla min, torped i innych potworów czających sie na niego w morskich głębinach. Acz ponoć nieraz występowały anomalie i mimo chęci i zapału konstruktorów - nic nie działało i nikt nie wiedział dlaczego. Próbowali tez ponoć obczaić jak zbudować “łódke idealną”, stąd różne współprace z np. “niemagnetycznym” żaglowcem “Zarja” czy kaspijskim ekranoplanem (tym, który sobie teraz rdzewieje w Kaspijsku i buby BARDZO chciałyby go odwiedzić ;) ). Współpraca była jednak tylko teoretyczna bo oba cuda chyba nigdy do Hary nie przypłyneły osobiscie ;)

Po rozpadzie Sajuza baza nie została porzucona - a przeniesiona w rejon miasta Primorska pod Petersburgiem. Betonu przenieść sie nie dało, wiec został. Smagają go morskie fale i po dziś dzień cieszy oczy przygodnych eksploratorów ;)

Jakby ktoś bardziej chciał zgłębić temat tego miejsca i jego historie - to tutaj (https://rus.delfi.ee/daily/estonia/aerovideo-odna-iz-nemnogih-baz-razmagnichivaniya-podvodnyh-lodok-nahodilas-v-lahemaa?id=77127748) i tutaj (http://www.harasadam.info/%D0%B8%D0%BD%D1%84%D0%BE%D1%80%D0%BC%D0%B0%D1%86%D0%B8%D1%8F/history/) ma dokladniejsze artykuly. Po polsku niestety nic nie znalazłam.

Samo miejsce zachowało swoją opuszczoną malowniczość tzn. jest dobrze jak juz zejdziemy ze stałego lądu. Droga prowadząca do bazy jest już mniej przyjemna - parkingi, budka z cieciem pobierającym opłate za wstęp.. Moze źle trafiliśmy z terminem, że tu taki tłum? Chyba coś w tym jest, bo akurat odbywa sie jakis festyn. A może miały być jakieś koncerty? Stoją porozstawiane ogromne namioty, jakieś sceny, pływają w kółko żaglówki, motorówki. Ogólnie ludzi sie kłębi sporo, acz same morskie ruiny zdają sie ich zupełnie nie interesować. Jedno jest pewne - ich plany na dzisiejszy dzien nieco pokrzyżowała pogoda. Co chwile popaduje, a gdzieś w oddali od rana mruczą burzowe chmury. Tylko uczestnicy mobilnej sauny zdają sie bawić świetnie. Siedzą w balii, a deszcz chłodzi ich też od góry.



Pozostałości bazy to jakby zespół kilku betonowych “molo”, z których tylko jeden jest przymocowany do lądu. Na pozostałe nie da rady wejść suchą stopą bez użycia sprzętu pływającego.







Jest kilka zadaszonych budynków, do których planujemy zajrzeć, ale nie przypuszczamy, że dokonamy tego w tempie aż tak przyspieszonym ;) Jesteśmy gdzieś w połowie molo - kiedy nagle jak nie pierdzielnie w morze.. Nie wiem jak to działa, ale po raz pierwszy w życiu mam wrażenie, że najpierw słyszę grzmot, a dopiero potem widze błysk.. Błysk jakby sekunde… poźniej.. Wiem, że to niemożliwe - ale tak to wygladało! Z piorunów, które walneły koło mnie ten zdecydowanie ma pierwsze miejsce.. A wydawało się, że burza jest daleko.. Akurat nad nami sie przejaśniło.. Patrzy na nas spory fragment błękitu i sie z nas śmieje… Przypomina mi sie powiedzenie: “jak grom z jasnego nieba”.. Nie wiem w jakich okolicznościach ono zostało wymyślone - ale chyba w jakichś takich… Lekko spanikowani chowamy sie w budynku. Cała konstrukcja jest zapewne zbrojona i mocno żelazista ( a może i tajemniczo namagnesowana? :P ) ale z dachem nad głową jakoś tak raźniej.









Pomysł był dobry - bo chwile później przychodzi totalna zlewa - również z chmury dosyć niewielkiej - ale intensywność opadu jakby wleźć pod wodospad! Oprócz nas w ruinach ukryła sie para Holendrów i rodzinka z Petersburga z trojgiem dzieci. Zachowanie Holendrów nie pozostawia złudzeń, że “mają sie ku sobie”. Zapach jaki roztaczają wokół sugeruje również, że nie podróżują w pełni na trzeźwo. Jedno jednak w nich zaskakuje - są jacyś przeraźliwie młodzi! Jakieś 14-15 lat? Różne ich zachowania sugerują niedawne spuszczenie ze smyczy i niezmierną fascynacje światem dookoła. Oni chyba spierdzielili z domu - i z racji braku granic oparli się aż tutaj! Rodzinka zaś ma inne problemy - tatuś zachwycony, dzieci zachwycone - a mamusia wściekła jak osa. Bo nic tu nie ma, bo burza, bo zmokli, bo ona by wolała hotelową plaże w klimatach zdecydowanie cieplejszych. Wylewa wiec mężowi swoje żale potokami obfitymi jak ulewa za oknem. Koleś od czasu do czasu komentuje to krótkim “yyyhmm” albo “eyyy” i oddala sie w kąt, niby siku, ale raczej sięga wyżej niż można by przypuszczać przy tej czynności, wyjmuje coś zza pazuchy i wlewa do ust ;) Wraca po chwili i przystepuje do swych “yyyhm” w sposob coraz bardziej radosny. Dzieciaki skaczą jak nakręcone przez dziury w podłodze, dając zły przykład kabakowi. Holendrzy zaciągają sie aromatem trzymanym w rękawach, wygłaszając chyba jakieś epopeje na temat piękna świata, który ich otacza. Nikt nie chce wspólnego zdjęcia... To jakis znak czasu.. Jeszcze 10 lat temu spotkani turyści, miejscowi, w ogole ludzie, z ktorymi przecieły sie ścieżki - zawsze chcieli sie wspolnie fotografowac. Był to wręcz symbol przyjaźni, zaufania, jakby docenienia. Ludzie radośnie reagowali na pomysł o fotce na pamiątke. Wielu z nich prosiło aby ją im potem przesłac, a niektorzy wręcz domagali sie, aby zdjecie umieścic w internecie. Zmieniło sie. Na widok aparatu ludzie sie jeżą. Jakby sie czegoś bali. I to nie tylko kwestia tej ekipy z morskich ruin. To jakieś uogólnione choróbsko nasilające sie z roku na rok… Foty więc w składzie ograniczonym. Trudno.. Tych 7 ciekawych postaci bedzie musiało pozostac jedynie w mojej pamieci.





Potem sie nieco rozpogadza. Idziemy wiec dalej zwiedzać betonowe wyspy morskie. Tym razem pozostajemy na “molach” juz sami… Możemy kierować swe aparaty gdziekolwiek sie nam podoba!

Tylko różniste malunki przyglądają sie nam ze ścian..













A to budynki, gdzie nie będzie nam dane sie dostać.. Są tak blisko - ale za wodą… :(















Jakaś łódka tam cumuje. Używana? Opuszczona?



Beton zaczyna bujnie porastać roślinność.







Radziecki marynarz wciąż na posterunku.



Kolejny zadaszony budynek.







Gdzieś przy końcu konstrukcji. Tam gdzie fale już mocno nadgryzają żelbetowe molo, a mewy irytują sie najściem nieproszonych gości...









Wracając, podobnie jak wczoraj w Rummu, znów trafiamy pod ściane deszczu. Mimo posiadania na sobie kurtek, peleryn - do suszenia mamy wszystko po gacie. Co oni tu mają za deszcze??? Minuta i jakby cie wrzucił do jeziora!



Na nocleg zawijamy na cypelek. Mają tu kurhan pełen kolorowych kwiatów.







Na brzegu stoi pomnik upamiętniający wszystkich marynarzy poległych w II wojnie światowej.



Są też niemieckie stanowiska rakietowe, opisane w fajny sposób.





A po lesie i łąkach są rozrzucone fragmenty jakiś łusek gigantów.









Jeden pocisk jest wymierzony kierunkowo - w… kibelek!





Jest też morska latarnia.



Cały las w rejonie jest jakis taki posępny i tajemniczy. Może taki się wydaje bo jest strasznie mokry?





Wieczorny widok z morskiego brzegu.



W nocy przychodzi kolejne oberwanie chmury - wręcz sie zastanawiam czy nie skorzystać z kabaczego nocnika - wyjść z busia sie nie da.. Chyba że na golasa!

Ranek na szczęście jest juz pogodny. I taki fajnie świeży - nie taka duchota jak w poprzednie dni. Rozwieszam więc na słoneczku wszystkie zatęchłe łachy z wczoraj i przedwczoraj. Busia coraz bardziej wypełnia woń starej piwnicy - takiej, w której woda stoi nieprzerwanie od lat pięćdziesięciu ;)







cdn
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2019-08-29, 20:40   

Buba, Ty nie wiesz, że na Giewont nie wchodzi się gdy się zbiera na burze? Aaa...ty nad morzem byłaś :P

Fajnie busio się komponuje z drzewami w kolorach kwiatów.
 
 
buba 


Dołączyła: 09 Lip 2013
Posty: 6105
Skąd: Oława
Wysłany: 2019-08-29, 20:49   

laynn napisał/a:
Buba, Ty nie wiesz, że na Giewont nie wchodzi się gdy się zbiera na burze? Aaa...ty nad morzem byłaś


Te lata takie burzowe, ze Giewont omijam bardzo szerokim lukiem od 25 lat ;) Lepiej dmuchac na zimne i nie zblizac sie do takich pechowych miejsc o wiecej niz 100 km :P

A tak serio - to gdyby sie sugerowac pomrukiem burzy w oddali to w tym roku w tej Estonii to byśmy z auta nie wysiedli... Taka prawda... takie lato.. Przynajmniej tam - nie wiem jak wygladal czerwiec w Polsce.. Ale tytul relacji przypadkowy nie jest.. Nawet komary sie nie zalapaly a burze tak - znaczy bylo ich wiecej nawet niz tego latajacego dziadostwa! :P

P.S. Ale piorun z Hary byl stanowczo za blisko... W uszach nam dzwoniło chyba trzy dni. Mnie to nawet jedno ucho tak rozbolalo, ze skonczylo sie po kilku dniach na kroplach z antybiotykiem. Moze przypadek - bo akurat zawialo mnie z busiowego okna - ale jakos dziwnie zaczelo bolec wlasnie od tego huku...

laynn napisał/a:
Fajnie busio się komponuje z drzewami w kolorach kwiatów


Ja troche ubolewam, ze busio nie jest zielony. Jakos tak przywyklam przez lata do zielonego auta, ze teraz ten kolor to mi sie nigdzie nie komponuje - wszedzie mi sie wydaje, ze on wali po oczach.. Ale przemalowanie to drozsze niz samo auto ;)
_________________
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Ostatnio zmieniony przez buba 2019-08-29, 20:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8298
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2019-08-29, 23:27   

Cytat:
Nie wiem jak to działa, ale po raz pierwszy w życiu mam wrażenie, że najpierw słyszę grzmot, a dopiero potem widze błysk.. Błysk jakby sekunde… poźniej.. Wiem, że to niemożliwe - ale tak to wygladało!

kiedyś tak miałem na stacji benzynowej w Serbii, tylko że tam najpierw usłyszałem gwizd, potem wszystko jakby się zjeżyło, huk i dopiero błysk :lol Na całej tankszteli padły wszystkie komputery ;)

Cytat:
Na widok aparatu ludzie sie jeżą.

ostatnio na Bałkanach ludzie zasłaniali twarze nawet jak robiłem zdjęcia dużego placu. A jedna Węgierka zaatakowała mnie słownie, bo myślała, że ona taka piękna i jej robię zdjęcia, a nie jakiegoś tam mostu czy mola :lol popieprzyło ich i tyle.

Cytat:
Jakaś łódka tam cumuje. Używana? Opuszczona?

EML Vaindlo. W 2011 roku widziałem go w muzeum w Talinnie, nawet wrzucałem do sieci jego zdjęcie (https://en.wikipedia.org/wiki/EML_Vaindlo). Teraz widać odholowali go tutaj, tylko po co? Chociaż według internetu to on już nie istnieje :D To chyba te magnesy :D

Toperz albo Ty nie chcieliście wpław dopłynąć do tych konstrukcji? To pewnie tylko kilka-kilkanaście metrów.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group - forum anime