Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Beskid Niski na nisko.

Autor Wiadomość
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14323
Wysłany: 2021-09-22, 08:18   

Pudelek napisał/a:
Natomiast same Węgry jako państwo w porównaniu do granic przedwojennych straciły... trzy wioski.


Oni tyle stracili po Wielkiej Wojnie, że wystarczyło tego na stulecia ;)
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14323
Wysłany: 2021-09-22, 08:29   

Pudelek napisał/a:
W moim przypadku komisyjnie stwierdzono, że... nie jestem Ślązakiem


Za kogo Cię uznali ?

P.s. Czy Pan Czarnek zawsze taki był czy trochę się zmienił od pewnego spotkania z policją ?
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2021-09-22, 09:19   

Dobromił napisał/a:
Za kogo Cię uznali ?

Też jestem tego ciekaw, a Pudel mi nie udzielił odpowiedzi ;)
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-09-22, 15:19   

Coś tam bełkotali, że skoro mówię po polsku, to jestem Polakiem. Analogicznie np. Irlandczyk mówiący po angielsku jest Anglikiem, prawda? :D

Dobromił napisał/a:
P.s. Czy Pan Czarnek zawsze taki był czy trochę się zmienił od pewnego spotkania z policją ?


tak go wysikano na kamieniu
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-09-27, 19:20   

Tego wpisu miało nie być, bowiem po dwóch dniach łażenia po Beskidzie Niskim nastąpiły kolejne, które wypełniało lenistwo, łapanie stopa i odwiedzanie lubianych, ale jednak znanych miejsc. W końcu jednak zdecydowałem się to upamiętnić, w końcu co Niski to Niski...

W piątek (trzeci dzień mojego wyjazdu) musieliśmy się dostać z bazy namiotowej w Radocynie do chatki SKPB w Zyndranowej. Szlakami to około czterdziestu kilometrów, drogami nieco krócej. W sumie - dużo za dużo na włóczenie się z plecakiem i bez zaopatrzenia. Planowałem dostać się do asfaltówki w Rostajnem i tam liczyć na podwózkę najpierw do Krempnej, ale pierwszy samochód zatrzymał się... kilkadziesiąt metrów od bazy :D . Przydała się wieczorna integracja przy bułgarskiej miętówce, gdyż gadałem wówczas z jednym facetem, który akurat z synem miał rano wracać do domu. Co prawda chciał wyjeżdżać około południa, ale zebrali się wcześniej i tym sposobem już o dziesiątej jesteśmy w Krempnej (Крампна).

Robimy zakupy i zaglądamy do cerkwi św. Kosmy i Damiana. Jak zwykle zamknięta, choć tym razem można spojrzeć do środka przez kratę.



Na kolejny stop nie musimy długo czekać - drugi nadjeżdżający samochód i już siedzimy w środku. Rodzina z Łodzi, pani nauczycielka, więc Inez mogła sobie porozmawiać o sprawach zawodowych. Zostajemy wysadzeni na skrzyżowaniu dróg w kierunku Mszany i Chyrowej. Byłem tu rok temu, tylko w trochę innej pogodzie, bo dziś niebo na razie jest zaciągnięte. Inez zawsze się chwali, że przyciąga słoneczną aurę, ale tym razem coś jej nie wyszło, choć jest ciepło.


Przebyliśmy już ponad połowę trasy, więc możemy spokojnie rozłożyć się na polnej drodze i poleżeć. Nigdy nam się nie spieszy... Tymczasem po drodze śmigają auta chyba z większości państw Europy: zarejestrowałem tablice węgierskie, rumuńskie, estońskie, austriackie, niemieckie, norweskie, duńskie i brytyjskie. Czyżby zamknęli przejście w Barwinku?


Do Mszany (Мшана) docieramy na własnych nogach - trzeba w końcu się choć trochę przejść ;) .


Mijamy kilka starych krzyży, a ja wdrapuję się na górkę nad kościołem, aby zobaczyć cmentarz. Obok nowych grobów zachowało się kilka łemkowskich, w tym jedno ze zdjęciem mężczyzny o bardzo niepokojącym wyrazie twarzy. Nie chciałbym go spotkać po zmroku...



Szukam śladów po drewnianej, bogato zdobionej cerkwi, lecz nic nie udało mi się znaleźć.


Gdzieś na wysokości dawnego Igloopolu łapie nas stop! Dokładnie tak to wyglądało - zatrzymał się samochód i brodaty cudzoziemiec zaproponował podwózkę. Skorzystaliśmy i wkrótce wyszliśmy w Tylawie (Тылява). Zachodzimy do karczmy na skrzyżowaniu, jedynego przybytku z ciepłym jedzeniem w okolicy. O dziwo, mam wrażenie, że poprawiła się tu obsługa, a jedzenie nadal dobrze smakuje. Nawet na chwilę wyszło słońce! Z ciekawostek: w lokalu i na parkingu kręci się masa Rumunów, którzy przejechali taki kawał drogi, aby masowo zbierać grzyby.


Stąd do Zyndranowej to prawie rzut beretem, ostatnia prosta. Tylko, że ta prosta dość długo prowadzi przez las, nudny jak cholera. W takiej sytuacji łapiemy stopa - znowu wóz numer dwa i starsze małżeństwo, mieszkające w Zyndranowej (Зындранова) i prowadzące tam agroturystykę w środku wsi.

Popołudnie ponownie stało się chmurne, ale przyjemne; na tym zdjęciu doskonale widać słowacką wieżę wychylającą się nad linią drzew.


Inez kupiła w Tylawie wino, które okazało się... bezalkoholowe! Próbowałem je wymienić w sklepie, ale nic z tego ("nie możemy cofnąć transakcji" - oczywista bzdura), musimy więc czym prędzej opróżnić butelkę, żeby nie nosić ze sobą zbędnych gramów ;) . Otwieramy je od razu po opuszczeniu samochodu i wypijamy na drodze: humor włączył nam się tak znakomity, że żadne procentowe wino dawno na mnie tak nie zadziałało :D . Chichramy się i śmiejemy, próbujemy też poczęstować spotkaną zafuczałą parę, która na wieść o tym, że napitek jest abstynencki, od razu się rozchmurzyła (lecz nie skosztowała).


Największe rozczarowanie tego wyjazdu - sklep w Zyndranowej został zamknięty i to chyba już w ubiegłym roku! Ponoć właścicielom albo się nie opłacało, albo się znudziło, albo jedno i drugie. W sumie mnie to nie dziwi: wybór był słaby, nie mieli nawet towarów w lodówce, a godziny otwarcia dostosowano do godzin pracy gospodarzy, zatem trudno być zaskoczonym, że miejscowi jeździli na zakupy gdzieś indziej. Ale szkoda to wielka, sklep pełnił funkcję centrum kulturalno-społecznego wioski i spędziłem przy nim wiele przyjemnych chwil.


A w mojej ulubionej chatce studenckiej niespodzianka - akurat zarządza tam Dakota! Nie widzieliśmy się ponad rok, a w Beskidzie Niskim to nigdy! W ogóle w chatce przebywa sporo osób, większość się zna, do tego dotarł znakomity grajek, więc czas po zapadnięciu zmroku spędzamy przy ognisku, dźwięku gitar i wyciu w mrok.


W sobotni poranek zrobiło się słonecznie, leniwie, w ogóle nie chce się człowiekowi ruszać. Mieliśmy jednak iść na nocleg do Jaślisk, więc nie ma zmiłuj się. Tymczasem na podwórku trwają psie zabawy, zresztą nie tylko psy reprezentują udomowioną faunę.



Pakujemy plecaki, robię pamiątkowe zdjęcie z faną na zapleczu i tradycyjne z Inez na ganku...



Gdy się ogarnęliśmy i stanęliśmy gotowi do drogi, to... stwierdziliśmy, że zostaniemy na kolejną noc! Brawo my! :D

Przejść się jednak gdzieś trzeba, więc pożyczam mały plecaczek i na lekko (nie wzięliśmy nawet niczego z długim rękawem) zasuwamy niebieskim szlakiem wytyczonym przez SKPB Rzeszów. Już na samym początku dwójka rowerzystów ostrzega nas, że będzie ciężko. I jest - drwale na odcinku kilometra dokonali potężnej masakry! Setki powalonych drzew, zryte ciężkim sprzętem ścieżki, pousuwane oznaczenia. Polski las Anno Domini 2021.



Na szczęście potem jest już lepiej, więc zwiększamy tempo. Spotykamy starsze małżeństwo, które nocuje w chatce w drodze na Bałkany i do Turcji, gdzie mają zamiar spędzić półtora miesiąca. Takim to dobrze. "Musicie poczekać do emerytury" - powiedziała mi kobieta. Aha, na pewno się doczekam. Idą sobie wolniutko zbierając grzyby, tych jest cała masa (większość jednak okaże się przegniła i robaczywa). Tymczasem my po ponad godzinie wędrówki wychodzimy na wolną przestrzeń otaczającą Jaśliska. Ładnie tu.


Daliowa ze swoją cerkwią, a nad nią Dział i przełęcz Szklarska.


Jaśliska coraz bliżej. Podobno mocno się zmieniły...



Pierwsze, co rzuca się w oczy, to nowy asfalt wylany w kierunku Lipowca. Fakt, stare dziury były bardziej klimatyczne. I na tym koniec zaobserwowanych przeze mnie nowości: co prawda kilka drewnianych domów wyremontowano, stawia się też jakiś nowy, ale kostka na rynku i stragany były już rok temu i wcale nie uważam, aby przez nie miejscowość zatraciła swój małomiasteczkowy charakter.



Zresztą nie łudźmy się - Jaśliska to nie jest żadne miejsce o wyjątkowości na skalę kraju. Pewnie, w Beskidzie Niskim to jedna z najładniejszych wiosek, gdyż przetrwało w niej nieco starszych budynków, ma fajny klimat, ale... bez przesady. Powtarzane bez umiaru hasła reklamowe zachęcające do odwiedzin, aby zobaczyć "tradycyjną drewnianą galicyjską zabudowę" to balon, który musi pęknąć, biorąc pod uwagę, że to jedynie pięć (słownie: pięć!) drewnianych chałup, z tego jedna chyląca się ku upadkowi. Tyle zostało z dawnego rynku, resztka jednej pierzei.


Najważniejszym punktem jest oczywiście knajpa "Czeremcha". Dziś szykuje się tu jakaś impreza, więc mimo stosunkowo wczesnej pory kręci się sporo osób. W pobliskim sklepie trwają zapisy dla statystów do filmu. Na placu stoi też stragan z jedzeniem, w którym... jedzenia kupić nie można. Bo za wcześnie, a obsługa robi jedynie za tło. Logiczne. Zamawiamy zatem talerze pierogów w środku knajpy, bardzo smaczne. Do tego piwo z browaru w Dukli - też pycha. I jeszcze dosiada się do nas brodaty zakapior, pracujący gdzieś w Bieszczadach w stadninie.
- Muszę odpocząć obok trzeźwych ludzi - tłumaczy.




Jak zwykle strasznie mi się tu podoba, więc zaczynam żałować, że jednak nie nocujemy w jaśliskim "Zaścianku", ale podobno nie można mieć wszystkiego. Z lekkim żalem opuszczamy rynek kierując się w kierunku drogi wojewódzkiej. Na moście mija nas furmanka, a stan wody w Jasiółce jest tak niski, iż odsłania ciekawe dno.



Pora na autostop. Po kilku samochodach zatrzymuje się dwóch dojrzałych, ogorzałych mężczyzn. Jadą do Dukli na mecz młodzików, ponoć pierwsza klasa rozgrywkowa. Pasażer mocno już się przygotowywał do zawodów, ściska butelkę piwa, kierowca chyba jest trzeźwy, ale pewności nie mam. Wysadzają nas na skrzyżowaniu z drogą numer 19, skąd musimy dojść około dwóch kilometrów do restauracji w Tylawie.
Nie cierpię tej przelotówki, tego pędu aut, jakby zaraz miał się skończyć świat. Takie chwile jak na zdjęciu są rzadkością.


Widok na inny Dział, posiadający nadajnik.


Tylawa, w okresie międzywojennym miejscowość, w której zaczęła się słynna schizma, dzisiaj prawie nie pamięta o tamtych czasach. Cerkiew greckokatolicka jest kościołem łacińskim, cerkiew prawosławną zniszczono po wywózkach Łemków. Na jej miejscu w 2009 roku wzniesiono prawosławną kaplicę Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy. Byłaby nawet ładna, gdyby nie ten daszek przypominający przystanek autobusowy.


Po obiado-kolacji wracamy do Zyndranowej. Tym razem staje na podwózkę młoda dziewczyna, przekonana, że oprócz nas mamy także dwójkę dzieci (te akurat latały sobie po drodze) :D .
A w chatce znów wieczorne ognisko i śpiewy.


W niedzielę ponownie za cholerę nie chce się ruszać, lecz tym razem już na pewno trzeba! Zbieramy się jednak późno, dopiero po kolektywnym obiedzie (pyszny rosół).


Gośka, chatkowa zmieniająca Dakotę, zawozi nas do Tylawy, gdzie po raz trzeci korzystamy z usług restauracji. Powinniśmy dostać jakieś karty rabatowe. Pozostało nam tylko dostać się jeszcze do Zawadki Rymanowskiej, a to oznacza przeklętą drogę numer 19. Rok temu próbowałem tu łapać stopa - nie udało się. Teraz jest podobnie, więc po pewnym czasie odpuszczam i po prostu maszerujemy poboczem przez następnych pięć kilometrów.




Cergowa i kopalnia odkrywkowa.


W Trzcianie, po skręcie w boczną drogę, spotykamy tego osobnika:


Usiadł na słupie, łypnął okiem w lewo i w prawo i pofrunął w dal. A my złapaliśmy podwózkę - to też dokładnie tak samo jak miałem rok temu. Tym razem miejscowi jechali do rodziców mieszkających w dawnym PGR-ze, więc wysadzili nas bezpośrednio pod chatką w Zawadce Rymanowskiej.

Tu zawsze panuje trochę inna atmosfera, jest jakby spokojniej, wolniej, ciszej niż w Zyndranowej. Koniec dnia przychodzi leniwie...


Chatkowy Karol także jest muzykiem, więc po zmroku gitara gra, choć bez ogniska. A i rozmowy toczą się ciekawe, gdyż jeden z gości to potomek zawadzkich Łemków.


Rano zaczęło padać. Zgodnie z zapowiedziami zresztą. Pogoda, choć mniej słoneczna niż w ubiegłym roku, ogólnie okazała się łaskawa. Dobrze, że nie spałem dziś na dworze - w sumie przez cały wyjazd nosiłem swój namiot, a potem dodatkowo pół drugiego, ale nigdy z nich nie skorzystałem ;) .

Autobus z Trzciany mamy dopiero po jedenastej, dlatego nie musimy się szybko zbierać, kręcimy się po chatce bez pośpiechu.


Dopiero teraz odkryłem w chyży dwie pamiątki z przeszłości: tabliczka towarzystwa ubezpieczeniowego oraz rzeźbiony krzyż na głównej belce sufitu.


Wychodzimy na mokry świat. Wilgoć wdziera się pod ubranie... Inne chyże też są mokre.



Chmury zakryły góry. To dobry moment na opuszczenie Beskidu Niskiego, będzie mniejszy żal wracać.
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9353
Wysłany: 2021-09-27, 19:56   

Czasem Ci/Wam zazdroszczę, chętnie bym tak połaził tu i tam, ale moja żona nie chce, a samego mnie nie puści :lol
Doceńcie swoje możliwości ;)
Fajnie się oglądało te mało znane kawałki w których pewnie nigdy nie zawitam ?
 
 
maurycy 


Dołączył: 17 Lis 2013
Posty: 898
Skąd: Bielsko okolice
Wysłany: 2021-09-27, 21:12   

Bajeczka te rejony :)
W tamtym roku spędziłem w tych okolicach prawie dwa tygodnie.
Ale na słynny festiwal filmowy w Jaśliskach już się nie załapałem.
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-09-27, 21:45   

Adrian napisał/a:
a samego mnie nie puści

ktoś tu coś wspominał o pantoflarzach :lol

Adrian napisał/a:
Doceńcie swoje możliwości

no cóż, każdy jest kowalem swojego losu ;) Ale doceniam.

Adrian napisał/a:
Fajnie się oglądało te mało znane kawałki w których pewnie nigdy nie zawitam ?

czemu nigdy? Beskidu Niskiego jeszcze nie zamykają, w przyszłości zawsze będzie szansa

maurycy napisał/a:
Ale na słynny festiwal filmowy w Jaśliskach już się nie załapałem.

wtedy musi tam być ciekawie!
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
 
 
Adrian 
Cieszynioki


Wiek: 40
Dołączył: 13 Lis 2017
Posty: 9353
Wysłany: 2021-09-28, 05:37   

Pudelek napisał/a:
Adrian napisał/a:
a samego mnie nie puści

ktoś tu coś wspominał o pantoflarzach :lol

Adrian napisał/a:
Doceńcie swoje możliwości

no cóż, każdy jest kowalem swojego losu ;) Ale doceniam.

Adrian napisał/a:
Fajnie się oglądało te mało znane kawałki w których pewnie nigdy nie zawitam ?

czemu nigdy? Beskidu Niskiego jeszcze nie zamykają, w przyszłości zawsze będzie szansa

maurycy napisał/a:
Ale na słynny festiwal filmowy w Jaśliskach już się nie załapałem.

wtedy musi tam być ciekawie!


Pantoflowanie już ustaliliśmy, było jest i będzie :lol

To prawda, kto wie co przyniesie jutro ...?
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2021-11-11, 23:34   

Kojarzę, że w Kruszynianach były groby ze szczytem pomnika odwrotnie niż tradycyjnie, ale to były groby tatarskie (muzułmańskie) :mys5
Radocyna faktycznie jest już bardzo popularna. Głębiej we wsi, w okolicy ruin szkoły, jest na górce pensjonat, który prowadzi przewspaniałe małżeństwo Małgosia i Stanisław, są to noclegi z pełnym wyżywieniem. Spędziliśmy tam wakacje w 2019 i 2020 i wracamy tam zawsze chętnie. Obok ma chatkę (wciąż w budowie) Mania Strzelecka, gdzie zaprasza swoich studentów na warsztaty malarskie (Mania jest autorką książki Beskid Niski bez kitu). Jeśli chodzi o gastronomię w bazie Lasów Państwowych, to jadłam tam pyszne placuszki z kapusty kiszonej (nie mam teraz pewności czy to były fuczki?). Kiedyś w tej dawnej bazie byłam na złocie GS :D
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-11-12, 00:14   

Malgo Klapković napisał/a:
Kojarzę, że w Kruszynianach były groby ze szczytem pomnika odwrotnie niż tradycyjnie, ale to były groby tatarskie (muzułmańskie)

ale już np. groby tatarskie na Litwie były "normalne". Nie umiem tego rozgryźć, bo nie ma tu żadnej zasady. Na pewno dotyczy to prawosławnych lub grekokatolików, ale czemu czasem wyglądają one tak a czasem inaczej? Nie wiem.

Malgo Klapković napisał/a:
Głębiej we wsi, w okolicy ruin szkoły, jest na górce pensjonat,

kojarzę. Właściciele pensjonatu mogą być przewspaniali, ale jego działalność generuje niepotrzebny ruch i ja zawsze będę przeciwnikiem działania obiektów dla zmotorozywanych w takich miejscach. Jak byłem w Radocynie ze trzy lata temu i wieczorem szedłem do szkoły na spacer, to wszystkie auta jakie mnie mijały, to cisnęły właśnie do tego pensjonatu. Niestety albo stety, uważam, że albo to ma być oaza spokoju i odcięcia się od cywilizacji, gdzie trzeba włożyć trochę wysiłku żeby dotrzeć albo robimy komerchę ze wszystkimi tego konsekwencjami. Opcji pośrodku nie ma, bo przecież takich pensjonatów może powstać w Radocynie kilkanaście i każdy ma prawo postawić tam coś swojego i zachęcać do odpoczynku w "dziczy".... :/

Cytat:
Jeśli chodzi o gastronomię w bazie Lasów Państwowych, to jadłam tam pyszne placuszki z kapusty kiszonej (nie mam teraz pewności czy to były fuczki?).

pewno fuczki, bo to danie Łemków. Z tego co pamiętam, to w tym roku też były w menu, ale oczywiście już nic nie gotowali...

Cytat:
Kiedyś w tej dawnej bazie byłam na złocie GS :D

musiało się dziać ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2021-11-12, 00:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2021-11-12, 09:05   

Pudelek napisał/a:
wszystkie auta jakie mnie mijały, to cisnęły właśnie do tego pensjonatu
Pudelek napisał/a:

Niekoniecznie, bo też dostrzegliśmy ten ruch samochodowy i te auta cisną jeszcze dalej wgłąb doliny. Właściciele posesji (M. In. Gosia i Mania) skrzykiwali się nawet by wykupywać kolejne połacie ziemi, bo dotarły do nich informacje, że pojawiają się zakusy by kupić ziemię i robić bazę do off-roadów (jeszcze przed siedliskiem po lewej stronie są takie domki z dużym wyrównanym tarasem ziemi). Poza tym kupowali ziemie, by ukrócić działalność łowiecką (:
Jak byliśmy w tym siedlisku, to ostatnią rzeczą jaką chcieliśmy robić, to ruszać auto, bo są tam niezłe wertepy i szkoda zawieszenia. Gośćmi tam najczęściej są osoby siedzące na miejscu (np. naukowcy) albo zapaleni rowerzyści :)
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2021-11-12, 09:13   

Cytat:
Na pewno dotyczy to prawosławnych lub grekokatolików, ale czemu czasem wyglądają one tak a czasem inaczej? Nie wiem.

Może małżeństwa mieszane, coś kojarzę, że w takich przypadkach córka zostawała przy wierze matki a syn przy wierze ojca, ale może zostawiali sobie potem taki symbol w postaci grobu :-o
 
 
Pudelek


Dołączył: 08 Lip 2013
Posty: 8291
Skąd: Oberschlesien
Wysłany: 2021-11-12, 11:18   

Malgo Klapković napisał/a:
Niekoniecznie, bo też dostrzegliśmy ten ruch samochodowy i te auta cisną jeszcze dalej wgłąb doliny.

ale za nimi już nic nie ma. Chyba, że jadą dalej z żółtym szlakiem w kierunku Koniecznej - bo w tym roku kilka aut na tym odcinku spotkałem. Tam jest szeroka, płaska szutrówka - aż się prosi o jakiś szlaban. No ale jak tam byłem przedostatnio to ewidentnie te auta jechały do pensjonatu, bo potem je widziałem na podwórzu. Niestety, Radocyna już jest stracona, bo problem będzie narastał :(

Malgo Klapković napisał/a:
Może małżeństwa mieszane, coś kojarzę, że w takich przypadkach córka zostawała przy wierze matki a syn przy wierze ojca, ale może zostawiali sobie potem taki symbol w postaci grobu

tylko, że takie groby są na całym cmentarzu. To chyba musi być jakaś regionalna moda, gdyż np. po słowackiej stronie stare groby są "normalne", a nowe "odwrócone". A teraz przypominam sobie chociażby duży cmentarz w Suwałkach, gdzie leżą i prawosławni i starowiercy - wszyscy w "normalnych" grobach. Zresztą daleko nie szukać - groby prawosławnych i unitów w polskiej części Beskidu Niskiego także nie różnią się niczym od katolickich, poza krzyżem i cyrylicą. Przydałaby się opinia jakiegoś religioznawcy ;)
_________________
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatnio zmieniony przez Pudelek 2021-11-12, 11:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Malgo Klapković 


Wiek: 37
Dołączyła: 06 Lip 2013
Posty: 2477
Wysłany: 2021-11-12, 12:08   

Radocyna ma już wielu właścicieli. Auta jeżdżą też dalej aż do tej maleńkiej rzeczki przecinającej szlak, ludzie zbierają tam zioła, w głębi są też chyba ule i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze.

W kwestii grobów to warto też podpytać kogoś, kto tam może przypadkiem byłby na tym cmentarzu, wiele ciekawostek można się dowiedzieć od miejscowych.
Ostatnio zmieniony przez Malgo Klapković 2021-11-12, 12:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group