Forum FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Statystyki Profil Zaloguj Albumy Kontakt

Poprzedni temat «» Następny temat

Baranie perci 2016

Autor Wiadomość
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2016-07-14, 21:09   Baranie perci 2016

Nadszedł oczekiwany moment, gdy można było spędzić troszkę czasu w wyższych górach.
Zaraz po ciężkiej w nocy w pracy wsiadamy do transformersa i ruszamy.
Niemniej pierwszego popołudnia odbyliśmy jedynie lekki rozruch drogą pod reglami, a co niektórzy ćwiczyli wspinaczkę.



Następnego dnia jednak jesteśmy zwarci i gotowi, by ruszyć na podbój Tatr. Na dzień dobry idziemy pobić rekord wysokości. Włazimy zatem przez Bramę Kantaka.



Ludziów miliony, więc pierwsze fragmenty pokonujemy bardzo szybko, z ulgą odbijamy w kierunku Doliny Miętusiej, a następnie pchamy się morderczym szlakiem czerwonym.



Szlak nieco daje się we znaki, na dodatek Julka średnio jest dysponowana, nic dziwnego, na kwaterze czeka plac zabaw, trampolina, pokój zabaw... No ale wyciągnięte bańki łagodzą nieco sytuację.



Następny postój przy Piecu. Tradycyjnie bańki. I głupie pytania. Na przykład takie: Tato, chcę na barana. Weźmiesz?



Idziemy coraz wyżej. I pytania te powtarzają się coraz częściej.




A do góry jeszcze kawał drogi. Na szczęście po drodze są źródełka, można zamoczyć kamyk i chwilkę popisać po innym.



Na Chudej Przełączce mamy zaklepany postój.



Ale nim tam człowiek dotrze....



Młoda powoli pęka. Coraz częściej musimy przystawać. Ale nic dziwnego. Ja już dawno jadę drugą flaszkę wody. Pali słoneczko, pali...



W końcu docieramy na upragnione siodełko.



Standardziki z tego miejsca. Wyglądają wspaniale.



Szczególnie te dwa wklęsłe cycki.



Powolutku, ruszamy w kierunku Twardej Kopy. Im wyżej, tym ładniej. Gdzieś jeszcze słychać świstaka, gwiżdże jak opętany dobry kwadrans. Ale daleko jest, nie ma szans go zlokalizować.



I Twarda Kopa. Bardzo lubię ten odcinek. A niektórzy myśleli, że to już szczyt.



Tymczasem dopiero stąd widać Ciemniaka. I resztę grupy. I stąd robi piękne wrażenie.



W końcu tata się zlitował, w ramach inwestycji na kolejne dni pozwolił zasłonić przed słońcem swój kark.



Do Ciemniaka na szczęście bardzo blisko, a tam pokazują się widoczki na wszelkie możliwe strony świata.



Głównie jednak patrzeliśmy na Wysokie.



A to Amelka. Niestety, coś się Julce odwidziało. Raz wyszła z plecaka do zdjęcia. W góry chodził piesek Rocket, na zmianę z rżącym konikiem, a właściwie Klaczą. I raz był kucyk My little pony. Jeżyk wędrował w plecaku. Jakoś dziwnie z tym mi było...



No, ale dosyć tego, poszliśmy po rekord. Przy okazji atrakcją miały być kamienne kopczyki.



Im bliżej Krzesanicy było, tym ładniej.



Rzut okiem wstecz



No i stało się, prawie 30 metrów wyżej, niż dotychczas.



Obowiązkowo trzeba było postawić "swoją" piramidkę.



W tym czasie mogłem chwilkę popodglądać tych w dole.



Pod Krzesanicą znalazła się jeszcze jedna atrakcja, a mianowicie płat śniegu, na który oczywiście trzeba było pójść.



No to teraz w dół pod Małołączniak.



Tata robił zbyt dużo zdjęć



Więc spotkała go sroga kara



Masakra na Giewoncie



Niewiele lepiej na Kasprowym



A tam chcielibyśmy, ale Julka....



Pierwotnie chcieliśmy schodzić przez Kopę, ale jakoś tak się zaczęło zaciągać, no to poszliśmy na Kobylarza.



Najpierw nie było tak źle



Ale potem się okazało, że to było głupi pomysł, bo ciężko się schodziło po usuwających
kamieniach. W jednym momencie sam posłałem w dół kilka kamieni, na szczęście zdążyłem zawołać i pani odsunęła się, bo kamień leciał prosto na nią.



Przejście łańcuchów w dół też pokazało nam mniej więcej, co możemy, a czego nie. Julka zeszła, ale z pomocą i z wiarą, że ją trzymam. Sama zbytnio nie wiedziała, co z czym jeść, przynajmniej w kierunku "w dół".
Zeszliśmy, bez specjalnego korkowania, ale wiedzieliśmy już, że w dół zejście musi być zawsze łatwe, bo do góry Julka da radę. A ze schodzeniem trzeba jeszcze czasu.



Skoruśniakiem to już bardziej na barana, żeby pogonić, ku Przysłopowi.



I na pożegnanie dnia Kominiarski.



Stamtąd to już godzinka prosto na kwaterę.
I tyle, z pierwszej wyprawy.
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-15, 07:24   

Fajnie się urlop zaczął. Będziesz pisać w odcinkach jak nasi podróżniczy guru?
 
 
ceper 


Dołączył: 02 Sty 2014
Posty: 8598
Wysłany: 2016-07-15, 07:44   

Widoki całkiem niezłe, na przekór ceprom wszedłbym na ten Giewont ;)
laynn napisał/a:
Będziesz pisać w odcinkach jak nasi podróżniczy guru?
Faktycznie - moja relacja jest dopiero w połowie pierwszego dnia rowerówki , gdy górnik wraca z miasta do domu...
_________________
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
 
 
sprocket73


Dołączył: 14 Lip 2013
Posty: 5519
Wysłany: 2016-07-15, 08:42   

Jeż jakiś taki wymięty... chyba popadł w niełaskę ;)
_________________
SPROCKET
http://gorybezgranic.pl/n...-kim-vt1876.htm
 
 
Majka 


Dołączyła: 30 Lip 2014
Posty: 919
Skąd: Beskid Mały/ Kraków
Wysłany: 2016-07-15, 10:02   

Uwielbiam Czerwone Wierchy, ale z zejściem do Kościeliskiej. Zdecydowanie łatwiej moim zdaniem. Julka to dzielna, wytrwała dziewczynka. :)
_________________
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2016-07-15, 10:53   

Kolejny dzień niestety był wycięty z życiorysu, ze względu na deszcz, niemniej popołudniem nieco się poprawiło, więc przeprowadziliśmy kolejne ćwiczenia w terenie.



A kolejnego.... był pomysł, żeby jechać autem, ale jakoś się nam znów udało, że pojechaliśmy przepełnionym busem, w stylu pociągów indyjskich.
Mieliśmy szczęście, ze wsiadaliśmy przy dworcu, bo potem był niezły sajgon.
Jeszcze większy był na Łysej Polanie. Korek, auta zawracające na budowanym rondzie, oburzenie kierowców - jak to, ja nie mogę dojechać na parking?

My natomiast bezproblemowo dotarliśmy do końca drogi, a nawet za Julkę nie płaciliśmy, bo siedziała na kolanach.



Asfalt do moka jest, jaki jest. Ścierają się tu różne kultury turystyki. Elaborat by można napisać o tym, co tam można zobaczyć.
Niemniej czterdzieści pięć minut minęło dość szybko, a nam rzuciła się w oczy jedna dziwna pani, która miała doklejone rzęsy i sapała przez zęby _ je**ne wycieczki dziecięce.
Spotkaliśmy ją kwadrans powyżej Wodogrzmotów, biedaczka miała już wodę na wykończeniu, makijaż wydawał ostatnie tchnienie, a i na klej na rzęsach nie postawiłbym złamanego grosza.

Dolina minęła nam szybko, bo zgodnie uznaliśmy, że nudna jak flaki z olejem. Jedyną atrakcją była dostawa towaru do schroniska.



Większość ludzi poszła obejrzeć sobie wodospad, a my czmychnęliśmy w bok na czarny szlak, mocno w górę, ale zmieściliśmy się w czasie mapowym i osiągnęliśmy schronisko.



Teraz można było wypróbować maszynę do robienia baniek, kupioną dzień wcześniej.
No cóż, ludzie się gapili to na nas, to na te bańki... Ale co, jak było wcześniej napisane, różne są kultury turystyki....



Ogólnie dolina sprawia wrażenie bardzo pojemnej. To znaczy niby sporo ludzi, ale jakoś się tracą. To nie to samo, co ciasnota Kościeliskiej czy Morskiego Oka.



Kilka gniotów z okolicy poniżej. Tak przy okazji... takie wczesnoczerwcowe barwy mieliśmy, pełna zieleń, jeszcze nie przepalona słońcem. Fajnie.















No dobra, schodzimy z głównego traktu i udajemy się w boczne ścieżki. Nigdy nie szedłem tym szlakiem, którym podążamy, więc podniecenie podwójne. Coś nowego zawsze mile widziane.
No i od samego początku mi się podoba, wąsko, w trawkach, wygodnie. I coraz ładniejsze widoki.



Julce z początku się podoba, ale potem zaczyna zagadywać o barana. No ale w takim terenie temat odpada. No to nic, trzeba kombinować inaczej. Skała Kredka, kamyczek... jakoś ciągle do przodu.







Są też chwile, gdy trzeba pokonać jakieś niewielkie przeszkody. Tutaj podoba się najbardziej.



No ale trawers się w końcu kończy i pojawia się chwila prawdy. Nie ma innej drogi, jedynie ta, w górę.
Zapowiada się wycisk.







Oj, dłużyły się zakosy w tym żlebie. I to bardzo. Stopnie czasem były za duże. Odpoczynki były coraz częściej. To, co nadrobiliśmy wcześniej, teraz traciliśmy wyraźnie.



Na szczęście końcówka była zdecydowanie łagodniejsza, i choć zwolniliśmy znacznie, to tragedii nie było - mniej więcej zmieściliśmy się w czasie mapowym.



Panie i Panowie - Przełęcz Krzyżne.







No i główna część pobytu na przełęczy. Tego tu chyba jeszcze nie było, co?





Dobra, dosyć tego. Schodzimy, bo późno, przed czwartą, a do domu kawał drogi. Piarżyska straszne, z Julką idzie Magda. Ja dzisiaj na kamyczkach nie czuję się za pewnie. A Magda wręcz przeciwnie. W dodatku zasuwa z pistoletem w ręku. Takim na bańki mydlane, ale zawsze można spróbować napaść na bank.





Nawet miejscowi oglądają z zaciekawieniem ten pistolet.
Magda mówi Julce, że kozica zobaczyła z daleka bańki i idzie sprawdzić, skąd lecą. Dzieciak oczywiście uwierzył.



W Pańszczycy pusto. No, prawie...









Niżej, na wypłaszczeniu doliny, oprócz kozic spotkać można było inne rogate zwierze, a mianowicie barana śląskiego. Charakteryzuje się spoconym czołem, czerwonym pyskiem i głośnym sapaniem.
Julka - pięć minut przerwy, tata musi odpocząć. Zobacz, jakie ma mokre czoło. Jak mu wyschnie, to znów cię weźmie.
Julka schodzi. Po minucie: Mamo, daj chustkę.
Po co?
Muszę tacie wytrzeć czoło.

No...



Na Dubrawiska jakoś się wkulałem, ale plecak dycha, na karku dwie dychy, kolana się uginają... Ileż to poświęceń trzeba, żeby pójść na jakiś ambitniejszy szlak...



No ale nie czarujmy się, jak nie poniosę na zejściu, to młoda mi na następny dzień padnie i będę siedział na balkonie na kwaterze i dłubał w nosie.
Cisnę więc z zaciśniętymi zębami. W Murowańcu za to kupię sobie browara! A co!



No ale jak zobaczyłem ceny tego browara.... To mi się odechciało pić, więc wziąłem mój żywy toboł na plecy i pognałem w kierunku Karczmiska.



A Boczaniem to już w systemie pięć minut barana, pięć minut odpoczynku... bo już mi wszystko jedno było, czarne plamy przed oczami i takie tam...



No ale w końcu doszliśmy do tych Kuźnic, jakoś tragicznie nie było, pewnie troszkę jak zwykle przekoloryzowałem, w każdym razie jak byłem na mostku w Kuźnicach, to czułem się nieźle.

To tyle...
Ostatnio zmieniony przez sokół 2016-09-21, 09:05, w całości zmieniany 2 razy  
Profil Facebook
 
 
Dobromił 


Dołączył: 09 Lip 2013
Posty: 14355
Wysłany: 2016-07-15, 11:19   

Ty Sadysto :)
_________________
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-15, 11:39   

Muszę kiedyś zobaczyć tak zieloną Piątke, bo ja ją kojarzę jako zupełnie księżycową.
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2016-07-15, 17:35   

Kolejny dzień miał być odpoczynkowy. Miał. Julka pobawiła się nieco na placu zabaw i o 11 poszliśmy do Zakopanego. Na "tor przeszkód", czyli park linowy.



No tak, jak tu iść jakąś w miarę krótką i ciekawą drogą do Zakopanego z Krzeptówek?
Można asfaltem na dwa sposoby, można drogą pod Reglami.
Można jeszcze sokołowym skrótem.



A że było płasko, mały szkrab nie wywęszył podstępu. A jak jeszcze bańki dostała w łapę, to już w ogóle szła potulna jak baranek. Chociaż nie, to złe słowo. Bolą mnie plecy jak słyszę baran, baranina, beeee.





W każdym razie każdy miał coś dla siebie. Ja się zająłem Giewontem.





Nagle spostrzegłem, że i Magda coś fotografuje, niekoniecznie są to widoki.



A oto efekt.



Tymczasem Julka miała wszystko w nosie i leżała wśród traw razem z koniem.



A potem jakoś poszło. Ruszyliśmy w górę doliny, a Julka zagadywała nas znajomością roślin. Płakaliśmy ze śmiechu. Były więc takie rośliny, jak "listoszek", który można zjeść, ale był też "Kolczyk", którego lepiej nie jeść, bo boli brzuch i leci wszędzie dużo krwi.
Nauczywszy się czegoś nowego, dotarliśmy do skałek na szlaku, które okazały się nie lada atrakcją, bo Julka specjalnie na nie właziła, zamiast iść tradycyjnie schodkami.





Dziewczyny, uśmiech!
Spadówa!



To jest miejsce, gdzie szlak żółty odbija w lewo, ale widać ścieżkę, która idzie prosto, kiedyś wiódł nim znakowany szlak na Małołącką Przełęcz. Przeszedłbym się kiedyś....





Po drodze spotykamy dziewczynkę z rodzicami, siedzą. Dziewczynka zapłakana, nie chce iść dalej. Rodzice siedzą i nic. Ponieważ akurat odpoczywamy, dowiadujemy się, ze mała ma lęk przestrzeni. Wyszła nad las i zablokowało ją.
Julka bierze koleżankę za rękę. Rodzice też zwietrzyli szansę, ze może jednak. Powoli ruszamy w szóstkę. Chwilami płacz naszej Julki. Bo chce iść z tamtą Julką za rękę. No ale wąsko, nie da się tak.
Niemniej osiągamy Kondracką.







Dwie Julki



Tamci są z Gronika, chcą schodzić przez Siodło, ale dają się przekonać, że łatwiej będzie do Kuźnic. My schodzimy szybciej, czekamy na Kondratowej dobre czterdzieści minut.
W tym czasie Julka zdobywa całkiem spore grono sympatyków.





W końcu nasi nowo poznani towarzysze nadchodzą i wspólnie schodzimy do Kuźnic. Julka pytana o barana zdecydowanie odmawia. Bo ma prawie sześć lat i dużo siły. Zresztą, idzie z drugą Julką za rękę, to po co ma na starym baranie jechać?

W Kuźnicach tamci włażą do busa, a my postanawiamy się przejść na nogach pod Gubałówkę. Julka obrażona, bo chciała busem, ale za chwilę znajduje się komunikacja zastępcza i tak obładowany po szyję zasuwam tymi Krupówkami. Na domiar złego włazimy do złego busa, więc jeszcze dwa kilometry trzeba podejść, do knajpki na obiad.
No a tam czeka na nas niespodzianka, bo nasi znajomi, z którymi się żegnaliśmy w Kuźnicach, wybrali to samo miejsce.

Był pomysł iść razem w góry kolejnego dnia, ale oni woleli jechać na termy, my zaś mieliśmy na kolejny dzień bardzo poważne plany.

ps. na Giewoncie było tego dnia tyle luda, że nie szło ich nawet oszacować. Kolejka zaczynała się od szlaku przy Wyżniej Kondrackiej Przełęczy. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby tam iść.
Ogólnie z założenia mieliśmy tylko przejść się na przełęcz i zejść, więc cel został zrealizowany w 100%. Gdzieś po drodze był pomysł, żeby iść na Kopę i do Kasprowego i zjechać kolejką, ale potem jakoś nikomu się nie chciało.
Ostatnio zmieniony przez sokół 2016-07-15, 17:39, w całości zmieniany 1 raz  
Profil Facebook
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-15, 18:22   

Kiedy to ja ostatnio byłem na/pod G.
Ale, że planów sporo a z czasem ciężko, to nie będę pisał że o nim myślę bo a nuż mnie ktoś wypunktuje :P
 
 
sokół


Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 12257
Skąd: Bytom
Wysłany: 2016-07-15, 18:30   

No ja to mam aż przesyt tego miejsca. A punktowaniem się nie przejmuj. Przy okazji sprawdziłem tą drogę przez bobrov. Fajna. Dwie godziny do bb. Potem były korki i rozsypaly się hamulce więc wracałem naokolo i powoli ale gdyby wszystko grało to trzy godziny i w domu. A wszystko przez kolarzy. A jadąc tam wbilem się w rozkopany Oświęcim. .... ech....a Ty co. Na wsi już?
Profil Facebook
 
 
Tatrzański urwis 


Wiek: 39
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 1405
Skąd: Małopolska
Wysłany: 2016-07-15, 18:30   

Chyba rośnie nam następczyni Wandy Rutkiewicz ;) . Gratki dla Julki i dla barana za wytrwałość :) .
 
 
Piotrek 


Wiek: 48
Dołączył: 06 Lip 2013
Posty: 10852
Skąd: Żywiec-Sienna
Wysłany: 2016-07-15, 21:44   

Magda chyba najbardziej zadowolona z tych dni, bo jej Beskidy już bokiem wychodziły :-)
No śliczne wycieczki, pogoda taka jak trzeba mi się wydaje, czyli chmurki na niebie i dobra widocznośc.
Dla Julki brawa za wytrwałość :! , dla taty też-za wytrwałość z podwójnym plecakiem. Daje po barach i nogach :)
 
 
nes_ska 


Wiek: 35
Dołączyła: 09 Paź 2013
Posty: 2931
Skąd: Brzesko
Wysłany: 2016-07-15, 21:52   

Całkiem fajnie Wam to wyszło ;) ...

Mnie jakoś ostatnio zupełnie nie po drodze w Tatry, choć jak patrzę chwilami, to zazdroszczę ;)

Ale w planach wakacyjnych nie zostały uwzględnione - znowu ;>
_________________
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
 
 
laynn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-15, 22:05   

sokół napisał/a:
Przy okazji sprawdziłem tą drogę przez bobrov. Fajna

Super.
Się nie przejmuje, z uśmiechem je traktuje.

Czekam na kolejne dni i gnioty ;)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Copyright © 2013 by Góry bez granic | All rights reserved | Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group